W weekend w Polsce odbywało się wydarzenie, które zgromadziło sporą ilość samochodów sportowych. Większość z kierowców potrafi się z nimi dobrze obchodzić i rozumie na czym polegają zasady ruchu drogowego. Jednak najwyraźniej nie wszyscy.
W piątek jeden z kierowców szybkich bolidów tak bardzo spieszył się z Gdańska do Poznania, że jechał po autostradzie A1 grubo ponad 200 km/h. Z uwagi na duży ruch na drodze, bo był to przecież początek weekendu a ta droga jest mocno obciążania, ów kierowca powodował bardzo duże zagrożenie.
Sama idea spotkania supersamochodów jest bardzo cenna i potrzebna. Odwiedzający te spotkania fani motoryzacji mogą zobaczyć najciekawsze i najmocniejsze auta, jakie można kupić. Najwyraźniej jednak nie wszyscy dorośli do tego, by zasiadać za ich kierownicą. Dla kontrastu, wielu kierowców owych aut kulturalnie i cierpliwie prezentowało swoje maszyny czy to pokazie czy na stacjach benzynowych na A1, gdzie też można było ich spotkać. Poza owym jednym spieszącym się najwyraźniej człowiekiem.
Nie bądźmy hipokrytami – wielu kierowców w naszym kraju przekracza prędkość, często jadąc ponad owe ustalone 140 km/h na autostradzie. Mało jednak kto decyduje się na szaleńczą jazdę, która owocuje spychaniem innych z drogi, bo oto jedź pseudo mistrz kierownicy w mocnym i drogim aucie. Przypomina się od razu rajd kilku polskich dziennikarzy na Słowacji. Wzięli mocne auta i urządzili sobie wyścig na drodze, która się do tego kompletnie nie nadawała. Brak umiejętności i brak wyobraźni zakończył się śmiercią ojca rodziny, 57-letniego kierowcy Skody.
W piątek do żadnego wypadku na szczęście nie doszło. Jednak organizatorzy powinni przemyśleć formułę owej imprezy i zastanowić się czy na pewno chcą wpuszczać na polskie drogi nieodpowiedzialnych kretynów, bo ciężko to nazwać inaczej.
zdjęcie ilustracyjne
Najnowsze komentarze