W czasach, gdy ceny nowych samochodów w Europie szybują coraz wyżej, a kolejne marki wycofują się z produkcji tańszych modeli, Luca de Meo – dyrektor generalny Renault – nie ma wątpliwości, gdzie leży problem. Jego diagnoza jest prosta i mocna: jeśli europejski przemysł motoryzacyjny ma przetrwać, musi wrócić do korzeni i znów zacząć oferować auta dostępne dla przeciętnego kierowcy.
De Meo, jeden z najbardziej doświadczonych menedżerów w branży (wcześniej m.in. prezes Seata i twórca sukcesu marki Cupra), od pięciu lat stoi na czele Renault. W tym czasie udało mu się wyprowadzić koncern na stabilne tory, ale – jak podkreśla – bez zmian w podejściu całej branży, przyszłość motoryzacji w Europie stoi pod znakiem zapytania. W rozmowie z włoskimi mediami de Meo nie ukrywał, że największym hamulcem dla przemysłu samochodowego jest dzisiaj nadmiar regulacji narzucanych przez Unię Europejską. Według niego to właśnie „europejska biurokracja dusi motoryzację”, ograniczając możliwości producentów i podnosząc koszty, zwłaszcza w przypadku najtańszych segmentów rynku – aut miejskich i kompaktowych.
– Regulacje powinny określać cele, takie jak poziom emisji CO₂, ale to inżynierowie powinni decydować, jak te cele osiągnąć – przekonuje szef Renault. – Zakazywanie określonych technologii nie jest rozwiązaniem. Silniki spalinowe nie muszą znikać, bo istnieją technologie, które pozwalają ograniczyć ich emisję niemal do zera. Problem w tym, że trzeba pozwolić producentom je wdrażać.
Przez dziesięciolecia to właśnie niewielkie, przystępne cenowo samochody były fundamentem europejskiej motoryzacji i źródłem jej globalnego sukcesu. Dziś jednak coraz mniej producentów decyduje się na ich projektowanie i produkcję. Powód? Malejąca marża i rosnące koszty dostosowania takich modeli do rygorystycznych przepisów środowiskowych. De Meo podkreśla, że bez powrotu do tej klasy samochodów – dostępnych dla szerokiego grona odbiorców – europejska motoryzacja nie odzyska dawnej siły. Jako przykład podaje Japonię, gdzie dla najmniejszych aut (tzw. kei-carów) obowiązuje oddzielny, bardziej elastyczny reżim prawny, pozwalający na ich opłacalną produkcję.
– Kluczem jest produkować samochody, które ludzie mogą kupić – podsumowuje de Meo. – To one napędzały naszą branżę przez dekady i uczyniły Europę liderem światowej motoryzacji. Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, musimy o tym pamiętać.
Pod wodzą de Meo Renault stawia właśnie na odbudowę swojej pozycji w segmencie samochodów popularnych. Marka zapowiada kolejne modele o rozsądnej cenie, które mają łączyć nowoczesne technologie z dostępnością dla przeciętnego klienta. Czy inni europejscy producenci pójdą tą samą drogą? To może być jedyna szansa, by europejskie fabryki znów zaczęły pracować pełną parą, a salony samochodowe zapełniły się kupującymi.
Najnowsze komentarze