Europa dość wyraźnie odchodzi od silników wysokoprężnych. Radykalnie nawet. Nie bardzo rozumiem ten trend. Sam prywatnie zawsze miałem samochody napędzane benzyniakami, ale doskonale rozumiem, że w pewnych zastosowaniach diesel będzie zawsze lepszym rozwiązaniem. I jak jeszcze niedawno w szeregu państw Starego Kontynentu diesel w segmencie D był niemalże standardem, tak dziś coraz więcej w tych autach silników benzynowych. Postanowiliśmy więc wybrać się Renault Talismanem S-Edition do Rygi, by sprawdzić, czy faktycznie spalanie benzyny okaże się na tyle interesujące, by zrezygnować z silnika wysokoprężnego w tego typu samochodzie.
Proszę mnie jednak źle nie zrozumieć. Talisman ma w ofercie jednostki benzynowe, ale ma też wysokoprężne. Cennik w ogóle otwiera diesel – bo ma relatywnie niedużą moc. Jeśli zaś chcielibyście jeździć Talismanem S-Edition, to w cenniku jest tylko jeden motor dla tej wersji. Tym bardziej ciekawy byłem spalania, bo to jednostka TCe o mocy 225 KM. Czy będę umiał poskromić chęć na paliwo tego silnika? Czy uda mi się utrzymać w ryzach emocje? I jednocześnie czy powstrzymywanie prawej nogi nie sprawi, że uzyskam niezłe spalanie, ale do owej Rygi będę jechał dwa dni? ;-)
Nie, na to pozwolić sobie nie mogłem. Brak czasu. Miałem w ogóle ochotę wybrać się Talismanem do Tallina, ale to było kolejne ponad 300 km w jedną stronę. Tyle czasu nie miałem. Mimo to podczas całego testu obejmującego nie tylko wyjazd do Rygi (choć głównie) pokonałem Talismanem S-Edition blisko 2.500 km. I szkoda mi było oddawać ten samochód do parku prasowego…
Wracając jeszcze na chwilę do dostępnych w gamie Talismana jednostek napędowych… Benzyniaki są dwa – TCe 160 i TCe 225. Pierwszy ma 1.333 cm³ pojemności skokowej, drugi – 1.798 cm³. Oba, to nowe jednostki w gamie Renault. Diesle są cztery, a w zasadzie dwa, każdy w dwóch wariantach. Bazowa jednostka, to 1.7 Blue dCi występująca w odmianach 120 i 150 KM. Większy silnik, to znakomite 2.0 Blue dCi dostępne w wersjach 160 i 200 KM. Oba silniki benzynowe i oba mocniejsze diesle łączone są seryjnie z dwusprzęgłowymi skrzyniami, benzyniaki o siedmiu, diesle o sześciu przełożeniach. Diesle 1.7 Blue dCi oferowane są ze skrzyniami manualnymi.
Do wyboru jest pięć wersji wyposażeniowych Talismana, ale mówimy tu o ofercie wyprzedażowej rocznika 2018, acz samochodów z gamy modelowej 2019. Aktualnie (w chwili pisania niniejszego tekstu) oferta obejmuje następujące wersje:
Business Blue dCi 120 – 99.900 zł
Limited TCe 160 EDC FAP – 108.900 zł
Limited Blue dCi 120 – 109.400 zł
Limited Blue dCi 150 – 109.400 zł
Winter Edition TCe 225 EDC FAP – 117.900 zł
Intens TCe 160 EDC FAP – 117.000 zł
Intens TCe 225 EDC FAP – 129.500 zł
Intens Blue dCi 150 – 122.500 zł
Intens Blue dCi 160 EDC – 134.000 zł
Intens Blue dCi 200 EDC – 140.000 zł
S-Edition TCe 225 EDC FAP – 142.000 zł
Initiale Paris TCe 225 EDC FAP – 154.000 zł
Initiale Paris Blue dCi 160 EDC – 158.500 zł
Initiale Paris Blue dCi 200 EDC – 164.500 zł
Ale że to oferta wyprzedażowa, więc możecie liczyć na spore rabaty – sięgające nawet 20.000 zł (zależnie od wersji)!
A dlaczego pomyślałem, by pojechać Talismanem S-Edition do Rygi? Cóż, nie byłem jeszcze na Łotwie, miałem względnie wolny weekend, wokół którego mogłem wziąć jakieś dodatkowe dni, a wiele dobrego słyszałem na temat tego miasta. No i mogłem sprawdzić, czy auto z mocnym benzynowym silnikiem mocno wydrenuje moją kieszeń, czy może spalanie będzie rozsądne.
Napędzający Talismana S-Edition silnik, to jednostka znana z innych aut Grupy Renault. Tutaj ma 225 KM, ale jest montowana także we wspaniałym Alpine A110 . Tam generuje 252 KM i dzięki bardzo niskiej masie i doskonałemu układowi jezdnemu daje niewyczerpaną wręcz radość z jazdy. Analogiczny, choć oczywiście poddany pewnym modyfikacjom silnik 1.8 TCe znajdziemy też w Renault Megane R.S. (280 KM) oraz Renault Megane R.S. Trophy (300 KM). Kiedy spojrzymy na to od tej strony okaże się, że w Talismanie ten silnik jest wręcz zdławiony ;-) Acz napiszę tak – naprawdę nieźle napędza to auto!
Oczywiście test samego samochodu jeszcze się pojawi. Dziś publikuję tylko wrażenia z wyjazdu związane zarówno z drogą, jak i miejscem docelowym, ale też z Talismanem S-Edition.
Ryga jest stolicą Łotwy. W mieście mieszka mniej więcej jedna trzecia mieszkańców kraju. Kraju, którego powierzchnia liczy nieco ponad 64,5 tys. km². To 4,8-krotnie mniejszy kraj od Polski. Zamieszkuje go ok. 1,95 miliona osób, z czego na stolicę przypada 641 tys. Mniej więcej 30% mieszkańców kraju stanowią Rosjanie i mam wrażenie, że wielu z nich nawet nie mówi po łotewsku. Za to Łotysze, przynajmniej w Rydze, swobodnie rozmawiają po łotewsku, rosyjsku i angielsku. Bez najmniejszego trudu dogadywaliśmy się w tym ostatnim języku.
PKB na osobę jest na Łotwie niewiele niższe, niż w Polsce (15.547 USD w roku 2017 u nich vs 16.180 USD w roku 2018 u nas). Za to park samochodowy wygląda na młodszy. Podkreślam – wygląda, bo przecież podczas krótkiej wizyty, w dodatku głównie w stolicy, trudno wyrobić sobie jednoznaczną opinię. Samochody francuskie też po Rydze jeżdżą, acz Talismana w jakiejkolwiek wersji nie spotkaliśmy chyba żadnego.
Blisko 650-tysięczna Ryga generalnie jest miastem ładnym. Nie mogę tego powiedzieć na przykład o Wilnie – mieście z przepiękną Starówką, ale naprawdę paskudną posocjalistyczną resztą miasta. Ryga jako całość jest dość ładna, a i Starówkę ma atrakcyjną. Może nie tak wspaniałą, jak wileńska, ale naprawdę ładną. Tętniącą życiem, choć przecież Talismanem S-Edition pojechaliśmy do Rygi w połowie lutego. Piękne kamieniczki, gustownie oświetlone po zmroku, odnowione, sporo zabytków, klimatyczne knajpki… Całość nie zajmuje zbyt dużej powierzchni, więc realnie nawet mając pół dnia można zobaczyć to, co najważniejsze. Acz miło jest się po Starówce zwyczajnie powłóczyć skręcając na chybił-trafił tam, gdzie akurat najdzie Was ochota.
Po samej Rydze jeździłem Talismanem S-Edition stosunkowo niewiele. Chodziło raczej o wyjazd z miasta nad Bałtyk (o tym za chwilę), czy podjechanie w okolice wieży telewizyjnej. Ta ryska jest największą tego typu budowlą w całej Unii Europejskiej! Ma 368,5 m wysokości, a to znaczy, że jest sporo wyższa od paryskiej Wieży Eiffla! Tyle, że na tę ostatnią można wjechać na poziom znajdujący się 276 metrów nad ziemią, a w Rydze turystom udostępniona jest platforma widokowa na 97 metrach. Trochę niżej ;-) Ale widok i tak jest dobry – macie wtedy Rygę, jak na dłoni.
Wieża telewizyjna znajduje się na rzecznej wyspie na Dźwinie. Droga wiodąca do obiektu jest mocno zniszczona – warto jechać wolno i omijać wyrwy w asfalcie. Sama wieża ma dość nietypową konstrukcję – stoi na trzech filarach, z których dwa mieszczą szybkobieżne windy, a trzeci – schody. Z parkingu można przejść do wieży dwoma chodnikami, które – z uwagi na oblodzenie – zimą często są zagradzane i wówczas do dyspozycji turystów pozostaje tunel. Może nie podziemny, ale zadaszony.
Wstęp na wieżę kosztuje 3,7 euro od osoby dorosłej, uczniowie płacą 1 euro, emeryci 2 euro.
Ryga ma budynek podobny do warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki. Mieści się tam Łotewska Akademia Nauk, a na górze budynku też jest taras widokowy. Budynek ma 108 metrów wysokości, a wspomniany taras znajduje się na 17. piętrze (65 metrów nad ziemią). Dla porównania – warszawski PKiN ma 237 metrów wysokości.
Ale wróćmy na Starówkę. Kluczowe obiekty, które warto zobaczyć, to:
– Ratusz Miejski
– Dom Bractwa Czarnogłowych – vis a vis Ratusza
– Kościół św. Piotra (wstęp jest płatny)
– Katedra (wstęp również jest płatny) i Plac Katedralny
– Muzeum Sztuki w budynku giełdy ryskiej przy Placu Katedralnym
– kamieniczki pod wspólną nazwą Trzej Bracia
– Wieża Prochowa
– Łotewska Opera Narodowa
– Pomnik Wolności
– Sobór Narodzenia Pańskiego (największa prawosławna świątynia w Rydze)
– Łotewskie Narodowe Muzeum Sztuki
– Zamek Ryski
Z pewnością Wasz wzrok przyciągnie ciekawa architektonicznie Biblioteka Narodowa znajdująca się na przeciwnym, w stosunku do Starówki, brzegu Dźwiny, czy znajdująca się nieopodal centrala Swedbanku (nowoczesny biurowiec o charakterystycznym kształcie). Łotysze mają też swoje dwie wieże (Z-Towers), ale nic nie wiemy na temat zaangażowania w ich budowę sił politycznych…
Pojechaliśmy Talismanem S-Edition także nad morze. Celem była Jūrmala położona kilkanaście kilometrów na zachód od Rygi. Jūrmala sama w sobie, to oficjalnie zachodnia część kompleksu osiedli letniskowych, ale mianem tym zwykło się określać całość tego kompleksu, począwszy od Bulduri, w którym zresztą funkcjonuje popularny aquapark. A że większość jego atrakcji działa tylko latem, więc odpuściliśmy wizytę w tym przybytku położonym nad Lelupą. Pochodziliśmy sobie za to po Jūrmali oraz wzdłuż morskiego wybrzeża plażami tego kurortu. Był słoneczny dzień, ze dwa stopnie powyżej zera, a na piasku leżał zmrożony śnieg. Widzieliśmy nawet śmiałka, który wskoczył w nieduże morskie fale na szybką, może półminutową kąpiel.
Jūrmala w dużej mierze ma zabytkową zabudowę. Sporo drewnianych budynków. Poza sezonem dzieje się tu niewiele, ale w sezonie przyjeżdża nawet ćwierć miliona ludzi. To jedna czwarta populacji Łotwy. Pojawiają się też nowoczesne budynki. Ceny nieruchomości są najwyższe na Łotwie. Widziałem ogłoszenie w biurze nieruchomości – jakiś domek za 550.000 euro, nowoczesna 380-metrowa willa ze sporą działką i niedużym zewnętrznym basenem za 1,5 miliona euro… A sezon wypoczynkowy nad łotewską częścią Bałtyku pewnie zbyt długi nie jest…
Jūrmala ma jednak swój klimat. Latem musi wyglądać pięknie, gdy zieleni jest sporo, a powietrze cieplejsze, niż w lutym. Widać, że jest sporo sklepów, restauracji, kawiarni. Jest deptak, a i nad brzegiem Lelupy z pewnością da się wypocząć. Funkcjonują też wysokiej jakości nowoczesne hotele ze SPA. To może być ciekawy pomysł na letni wypad – wszak i w Polsce Bałtyk potrafi być zimny, więc czemu nie skoczyć do Jūrmali? Tutejsze uzdrowisko funkcjonowało już w XVIII wieku!
Jūrmalę łączy z Rygą dwujezdniowa droga, a każda jezdnia ma po trzy pasy. Niestety trzeba uważać, bo zdarzają się ubytki w asfalcie. Zresztą mimo szerokiej arterii komunikacyjnej i tak nie ma co szaleć – krewkich kierowców temperują fotoradary i nieoznakowane radiowozy drogówki. A że odległość nie jest duża, więc nie ma się gdzie spieszyć.
Na Łotwie nie ma problemów z tankowaniem samochodów. Stacje benzynowe, przynajmniej przy głównych trasach, rozsiane są gęsto. Z grubsza wygląda to tak jak w Polsce. Ceny benzyny z reguły zbliżają się do 1,2 euro za litr. Na sąsiedniej Litwie są o kilka eurocentów niższe. Na Łotwie oscylują z reguły w okolicach 1,15-1,20 euro. Na zdecydowanej większości stacji można płacić karta, a same obiekty są na europejskim poziomie. Można też znaleźć samoobsługowe stacje Neste, tam paliwa są nieco tańsze.
Parkowanie w Rydze jest drogie. W okolicach Starówki nierzadko stawki przekraczają 3 euro za godzinę. Z drugiej strony jednak wiele parkingów pobiera opłatę jedynie za trzy pierwsze godziny, a dalej jest już opłata dobowa równa na przykład 9 euro. Dużo zależy od miejsca, od strefy parkowania, od lokalizacji innymi słowy. Z tego, co zdążyłem się zorientować, w weekendy parkowanie jest darmowe (tak mi przynajmniej tłumaczył ryski policjant). Uważajcie na strefy parkowania po południu i w nocy – bezpłatne godziny są różne w różnych miejscach. W niektórych lokalizacjach parkowanie może być płatne także w weekendy.
Za hotelowy parking mieszczący raptem 7-8 aut płaciłem 7 euro za dobę. Na niewielkiej powierzchni przydały się mocno zarówno dookólne czujniki parkowania i kamera cofania, jak i system 4Control. Dzięki niemu Talismanem S-Edition manewruje się tak łatwo, jak o dwie klasy mniejszym Clio. Przy niedużych prędkościach tylne koła skręcają się w stronę przeciwną do przednich zmniejszając tym samym promień skrętu. Z kolei przy jeździe z wyższą prędkością skręcają się – w mniejszym stopniu – w tę samą stronę, co koła przednie, dzięki czemu auto prowadzi się jak po szynach.
Jeśli macie ochotę przywieźć coś z Łotwy – czy to pamiątki, czy jakieś tutejsze produkty, nie kupujcie od razu tego, co Wam wpadnie w oko. Ceny w nawet nieodległych sklepach mogą się okazać bardzo różne. Zawsze możecie wrócić do miejsca, gdzie coś przykuło Waszą uwagę, ale może się też okazać, że za 100, czy 200 metrów taki sam produkt będzie o kilkadziesiąt procent tańszy. Albo droższy. Ewidentnie zmowy cenowe na Łotwie nie istnieją ;-) Acz tych kilkadziesiąt procent proszę odnosić do drobnych rzeczy w cenie kilku euro.
Łotwa, to była republika radziecka. A skoro tak, to i alkohol mają niezły ;-) Osobiście pijam mało, ale sklepy z takim asortymentem odwiedzam z kilku powodów. W Rydze znalazłem na przykład outlet alkoholowy! Faktycznie ceny niektórych trunków były tam wyraźnie niższe, nawet o czterdzieści parę procent! Oczywiście nie na wszystko. Gdyby ktoś postanowił sprawdzić, to niech poszuka go na Vaļņu iela, już blisko wylotu tej ulicy na Satekles iela w okolicach Forum Cinemas „Kino Citadele”. Obok tego ostatniego znajdziecie Stockmanna – sporą galerię z towarami luksusowych marek światowych.
Towary spożywcze chyba najlepiej jest nabywać w sieci Rimi. Ceny tam są rozsądne, a asortyment szeroki. W niektórych sklepach dostępne są – na wagę – produkty niemal gotowe do spożycia: sałatki, dania obiadowe (ale żadna tam pakowana garmażerka!) itp. Bogactwo ryb i owoców morza, sporo dojrzewających wędlin – to wszystko naprawdę sprawia, że człowiek natychmiast robi się głodny ;-)
Na Łotwie jest też obecna sieć Maxima. Litewska. Mająca swoje sieci handlowe także w Polsce (Stokrotka). Na Litwie Maximę polecam, na Łowie sugeruję jednak sieć Rimi.
Będąc w Rydze na pewno natkniecie się na koty. I to zarówno te przemykające uliczkami Starówki, jak i koty na pamiątkach z miasta. Skąd te koty? Świetnie wytłumaczył to Autor bloga latarka w plecaku: „Legenda głosi, iż bogaty kupiec Bloemer niezadowolony z tego, iż nie przyjęto go w poczet miejskiej gildii wymyślił taką to zemstę. Zamówił rzeźby czarnych kotów z wygiętymi grzbietami i umieścił je na wieżach swojej kamienicy. Koty te miały skierowane podniesione ogony prosto w okna przewodniczącego miejskiej gildii ryskiej. Dlatego też władze wytoczyły proces Bloemerowi, ale skorumpowane przez niego sądy umarzały kolejne postępowania. Nie było mocnego, który zmusiłby do odwrócenia kotów mordkami w stronę budynków miasta. Sędziowie uzasadniali to w taki sposób, iż koty jako zwierzęta mogą przyjmować pozy, jakie im się podobają i nie ma na to rady. Ponadto Ryga bez kotów straci swój splendor. Przesąd? Ha… z przesądami walczyć, to za wielkie ryzyko – tłumaczyli przekupni sędziowie…”. W istocie – koty są dosłownie wszędzie. Na Domu Kotów także – pozostały dwa, teraz patrzące w stronę dawnego budynku gildii…
Znawcy polecają spróbowanie łotewskich miodów. Kupiliśmy słoiczek. Owszem, smaczny, ale żebym potrafił wskazać, czym się ewentualnie różni od naszych, to nie powiem. Miodów i produktów pszczelich jest jednak w Rydze dużo, a ceny są rozsądne, choć też zróżnicowane.
Obecne tu są polskie marki. Widzieliśmy sklepy firmowe CCC, czy 4F, na sklepowych półkach były soki i napoje Tymbarka. Oczywiście w dobie globalizacji i Unii Europejskiej nie da się uniknąć towarów światowych marek. Łotysze mają też swoich producentów. Na przykład w zakresie słodyczy warto spróbować produkty marki Laima. Jeśli chodzi o piwa, to poleca się markę Lacplesis. Warto też spróbować łotewskiego nabiału – być może faktycznie na nieskażonej przemysłem wsi rozciągają się czyste pastwiska, a wypasane na nich bydło dostarcza świetnego mleka, z którego powstają znakomite produkty nabiałowe. Ceny są – generalizując – nieco wyższe, niż w Polsce, ale tragedii nie ma.
Pokonaliśmy podczas całej podróży Talismanem S-Edition blisko 2.500 km, acz trochę z tego przypadło tez na Polskę. Wkrótce opublikujemy również test tego samochodu. Bardzo interesującego w mojej opinii. Podkreślimy wady i zalety. Już mogę zdradzić, że zalet będzie więcej ;-) Ale to nic dziwnego – Francuzi robią dobre samochody!
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze