Jaki samochód do miasta który mało pali? Wśród oszczędnych samochodów wyróżnia się niewątpliwie Citroën C3. Przetestowaliśmy wersję z silnikiem 1.4 HDi, a więc niedużym turbo-dieslem, charakteryzującym się dobrymi osiągami przy bardzo umiarkowanym apetycie na paliwo.
Sylwetka C3 zdążyła się już trochę opatrzyć. Nic dziwnego, bo samochód jest na naszym rynku dobrych kilka lat. Nadal jednak na pierwszy rzut oka widać podobieństwo do Citroena 2CV, na którym wzorowaliśmy się projektanci. Tyle, że C3 to auto na wskroś nowoczesne. Zachowało jednak kilka cech swojego dalekiego krewnego. Wysoko pociągnięta łukowata linia nadwozia, duże szyby boczne, charakterystyczny kształt – gdybyśmy wzięli pod uwagę wyłącznie kontury obu samochodów – byłyby prawie identyczne. Podobieństwa są jednak wyłącznie zewnętrzne bo w środku wita nas zupełnie inny świat. Ale o tym za chwilę. Citroen C3 jest przede wszystkim autem stosunkowo wysokim. Z tego powodu w środku nawet osobnicy o wzroście powyżej 190 cm raczej nie mają problemów ze znalezieniem miejsca nad głową. Wysoka linia dachu zostawia sporą przestrzeń.
A co w środku? Na pierwszy rzut oka – duże przednie fotele, obiecujące wygodną podróż (sprawdzimy!) oraz oczywiście deska rozdzielcza z dobrych materiałów. Deska jest nieco nietypowa, przede wszystkim jej licznik, natomiast warto tu podkreślić dwie rzeczy. Spasowanie tworzyw jest bardzo dobre, wszystko przylega równo, nic nie trzeszczy, nie odstaje. Druga sprawa to sam projekt deski. Przyjemne łuki, zaokrąglenia, tu wszystko jest na swoim miejscu. Projektanci Volkswagena czy Forda mogliby się wiele wiele nauczyć od Citroena. Jedna z osób testujących auto, stwierdziła wręcz, że deska rozdzielcza jest uśmiechnięta. Drzwi są oczywiście w całości przykryte tworzywem, do kompletu miękka przyjemna tapicerka. Wszystko do siebie idealnie pasuje, nie ma jakichś zgrzytów stylistycznych, które zdarzają się na przykład u wspomnianego wyżej Forda. Tu jest jedna stylistyka, jeden projekt, od początku do końca przemyślany.
W naszej wersji mieliśmy do dyspozycji automatyczną klimatyzację, wbudowane radio z CD, sterowanie tym wszystkim z kierownicy a dla zupełnej przyjemności jeszcze automatyczne światła i wycieraczki. Sezon jesienno-zimowy dał okazje do gruntownego sprawdzenia tych udogodnień. Sterowanie radiem znajduje się po prawej stronie kierownicy, po dwóch-trzech dniach jazdy korzysta się z tego na pamięć, w pełni intuicyjnie. Wygodna rzecz. Tylna kanapa w porównaniu do przednich foteli nie wygląda już tak imponująco jednak i tam miejsca nad głową jest dostatek.
Odebraliśmy już kluczyki od przesympatycznych pań z Citroena. Kluczyk jest klasycznie Citroenowy, czyli składany, są przyciski otwierania i zamykania samochodu. Kierunkowskazy przyjacielsko migają, zamek centralny otwiera się cicho, wsiadamy do środka. Tutaj na duży plus i większą uwagę zasługują właśnie fotele kierowcy i pasażera. Są jak na tą klasę auta duże, rosły kierowca mieści się bez problemu. Doskonałe podparcie ud, fotel jest wystarczająco długi. Bez kłopotu da się zająć wygodną pozycję za kierownicą. A pamiętajmy, że ten samochód traktowany jest często w Polsce jako auto rodzinne. Oczywiście równie chętnie kupowany jest jako drugi, dla pań. Nieco czasu zajmuje przystosowanie się do układu pedałów gazu, sprzęgła i hamulców. Są stosunkowo blisko siebie i szerokie obuwie nie ułatwia tutaj jazdy. Po 15 minutach jazdy zapominamy o problemie. Wygoda foteli – ponad wszystko. Brak im jedynie trzymania bocznego, to nie jest auto do sportowych szaleństw.
Przesiadka do tyłu. Tu drzwi nie otwierają się tak szeroko jak z przodu, ale bez problemu można wsiąść. Najpierw próba za fotelem kierowcy, które jest dość daleko odsunięty. No tak, tu już widać klasę auta. Samochód miejski nie może być limuzyną, prawda? Trzeba fotel kierowcy przesunąć odrobinę do przodu i jest OK. Kanapa z tyłu jest stosunkowo krótka, ale siedzi się tam jednak wygodnie. Później w podróży na trasie okazuje się jeszcze, że podróż uprzyjemniają duże boczne okna. Można tak jechać i jechać. Dostęp do pasów i mocowań bezproblemowy. Nie ma się nad czym rozwodzić. Wygodnie jest.
Czas uruchomić silnik. Pod maską pracuje diesel i to słychać. Przynajmniej na początku. Znajomy klekocik silnika cichnie jednak szybko, wystarczy dosłownie minuta lub dwie jazdy, by słyszeć jedynie delikatny pomruk silnika i to jedynie przy wyższych obrotach. A przecież tego silnika nie trzeba kręcić na bardzo wysokie obroty. Ruszamy więc w trasę, na początku miasto. Wskaźniki komputera pokładowego znamy już z innych modeli Citroena, nie ma większego problemu z obsługą. Jest trochę funkcji, które można ustawić samemu, potem przyjdzie chwila na te wszystkie konfiguracje. Teraz tylko spalanie średnie i spalanie chwilowe, zobaczymy jak ten mały diesel się zachowuje. Pierwsze wrażenia z przyspieszania zaskakują. Na pokładzie trzy osoby a my właściwie nie mamy problemu z dynamicznym przemieszczaniem się po stolicy. Ruch spory, czasem trzeba przyspieszyć. Nie ma problemu. Praktycznie nie trzeba redukować biegów. Mijają dwie godziny jazdy przez Warszawę, przejechaliśmy prawie 60 kilometrów, można sprawdzić średnie spalanie. I tu pierwsze naprawdę duże zaskoczenie. Mimo dynamicznej jazdy nie przekraczamy sześciu litrów ropy. Późniejsze nasze jazdy, głównie po mieście, potwierdzają ten pierwszy wynik. 5,8 litra na 100 kilometrów w mieście, z obciążonym autem. Jest oszczędnie?
Sprawdzamy obroty, które lubi C3 wyposażone w tę oszczędną jednostkę. Nieco ponad 2 tysiące obrotów jako optimum do jazdy i przyspieszania, do około 3 tysięcy. Czyli klasycznie jak to w silniku na ropę. Próbujemy też jazdy bardzo oszczędnej, takiej w wersji „emeryt”. Okazuje się, że bez problemu schodzimy do 4,5 litra. Można by jeszcze mniej, ale nie w Warszawie. Nie będziemy blokować ruchu, spod świateł warto ruszać dynamicznie, pracuje klimatyzacja… Da się jeszcze mniej, ale my dajemy spokój. Te 4,5 litra to i tak bardzo mało.
W jeździe miejskiej C3 pokazuje więcej swoich zalet. Wymiary zewnętrzne ułatwiają po prostu parkowanie. Autko jest nieprawdopodobnie zwinne – przyjemnie nim manewrować w trudnych, miejskich warunkach. Zawracanie też nie stanowi najmniejszego kłopotu, mały promień skrętu tu bardzo pomaga. Jeszcze pozycja za kierownicą – siedzi się stosunkowo wysoko – mamy więc świetną widoczność. Do kompletu szczęścia brakuje właściwie automatycznej skrzyni biegów. W takiej konfiguracji C3 byłby perfekcyjnym samochodem miejskim. Łącząc ją z automatycznymi światłami i wycieraczkami, można powiedzieć, że samochód jeździłby sam i to prawie za darmo. Ale my mamy manualną skrzynię, więc musimy trochę popracować nad tą jazdą.
Słowo należy się też tej skrzyni. Gdy czytamy testy aut francuskich, generowane przez niemieckie gazety, przedrukowywane potem w Polsce, dowiadujemy się najczęściej o tym, że skrzynia pracuje nieprecyzyjnie. Jeździłem już naprawdę wieloma samochodami – francuskimi i niefrancuskimi – absolutnie się nie zgadzam z takim stwierdzeniami. Skrzynia biegów w Citroenie C3 pracuje bardzo przyjemnie, wręcz miękko. Finezyjnie. To nie jest prymitywny niemiecki wyrób. Biegi wchodzą bardzo dobrze. Wręcz im mniej siły przyłożymy do lewarka, tym bardziej miękko pracuje. Miękko, lecz precyzyjnie.
Po jeździe miejskiej czas na wycieczkę w trasę. Tradycyjnie już będzie to droga Warszawa – Katowice a tam, dalej, autostrada. W jedną stronę próba oszczędnej jazdy. 90 kilometrów na godzinę, bez gwałtownych przyspieszeń, na pokładzie samochodu tym razem dwie osoby. Jedziemy. Im dalej od Warszawy, tym mamy większe wrażenie, że popsuł się wskaźnik poziomu paliwa! Nie ubywa nic. Z jeszcze większym zdumieniem obserwujemy komputer pokładowy. Spalanie wynosi 3,2 litra / 100 kilometrów. Po godzinie jazdy wzrasta o 0,2 litra i tak już zostaje. Przemieszczamy się z tą prędkością tak długo, jak się da, zwalniamy ewentualnie na fotoradarach i oczywiście ograniczeniach prędkości. Na autostradzie testujemy samochód pod względem prędkości maksymalnej. Niestety warunki pogodowe nie sprzyjają, duży ruch,. wiatr i gęsta mżawka skutecznie utrudniają próbę. Udaje się osiągnąć licznikowe 160 km/h i zaraz trzeba zwalniać. Teraz czas na typową dynamiczną jazdę w trudnych warunkach. Spalanie nie przekracza 6 litrów na 100 kilometrów, średnio.
Było o plusach, czas na minusy. Citroen C3 nie ma ich wiele. Krótka tylna kanapa i niewielki odstęp pedałów gazu, sprzęgła oraz hamulca, to rzeczy, które najbardziej rzuciły nam się w oczy w czasie testu. Oczywiście dla wielu osób sporym minusem może być cena. Citroen C3 z tym silnikiem w podstawowej wersji kosztuje nieco ponad 40 tysięcy złotych. Dodając bogate wyposażenie wskoczymy na poziom 50 tysięcy złotych. Ale za tak oszczędne i zwinne auto chyba warto.
Auto testowali Jędrzej Chmielewski i Krzysztof Gregorczyk.
.
Najnowsze komentarze