Citroën słynie od kilkudziesięciu lat z nowatorskich, a przynajmniej nieszablonowych rozwiązań. Firma zawsze była marką awangardową, a właściciele aut z szewronami, gdy mówią o innych pojazdach, nierzadko uogólniają je mianem „normalnych samochodów”.
Tak – Citroën praktycznie nigdy nie był „normalny”. Zawsze stosował własne rozwiązania, nierzadko wyznaczając tym samym ścieżki, którymi po latach idą inni producenci. Przykłady można by mnożyć, ale nie to jest celem niniejszego artykułu. Dziś na celowniku jest bowiem samochód inny, niż wszystkie, tworzący nową jakość określoną przez producenta wiele mówiącym określeniem visiovan.
Testowaliśmy już dla Was nieco „normalniejszą” wersję vana opartego o model C4 – Grand Picasso. Tamta odmiana, która zresztą pojawiła się na rynku jako pierwsza, wygląda nieco normalniej, choć w stylistyce smaczków nie brakuje. Wnętrze w ogóle jest typowe dla rozwiązań z gamy C4. Dziś prezentujemy wersję pięcioosobową, nieco tańszą, ale za to nie dającą się pomylić z żadnym innym samochodem na świecie!
Samochody, które otrzymujemy do testów, zawsze prezentują się dość bogato. „Dziennikarskie” wersje wyposażone są blisko maksymalnych możliwości, jakie są przewidziane na danym rynku. Nie inaczej było i z C4 Picasso. Otrzymaliśmy samochód, w którym – oprócz standardowego, bogatego wyposażenia – na pokładzie znalazły się m.in. szklany dach, nawigacja satelitarna z bardzo dokładnymi mapami, czy skórzana tapicerka. Auto napędzane było silnikiem 2.0 HDi połączonym z kołami za pośrednictwem sześciobiegowej zautomatyzowanej przekładni MCP. Całość opakowano w piękne blachy polakierowane śliwkowym kolorem o metalicznym odcieniu. Kolor ów wzbudził zresztą pewne kontrowersje, kiedy Grzegorz – nasz specjalista od sportu – postanowił się spierać o tę barwę z kobietą. A jest rzeczą oczywistą, że kobiety kolory znają ciut lepiej, niż mężczyźni. Cóż – w czymś muszą być lepsze.
Pewnym usprawiedliwieniem dla Grzesia było jednakże to, iż auto – jak widać powyżej – było lekko przykurzone po wizycie nad Bugiem i jego rozlewiskami. Mimo wszystko – ja bym się nie zdecydował polemizować na temat jego barwy z Bożeną, toteż szybko przyznałem jej rację. No ale ja zawsze umiałem postępować z kobietami.
Wróćmy jednak do auta. Pozwolę sobie na pewien dualizm relacji, a to z uwagi na to, że w pewnych kwestiach w naszej redakcji wystąpiły różnice zdań w postrzeganiu C4 Picasso. Wynikają one przede wszystkim z różnego podejścia do samochodu, choć oczekiwania wobec aut mamy zwykle z Grzesiem zbliżone. Ja jednak, jako mąż i ojciec, na dodatek zauważalnie starszy wiekiem od redaktora sportowego Francuskie.pl, potrafię szukać w samochodzie cech, które są pożądane w wypadku auta rodzinnego (a takim niewątpliwie jest z założenia każdy van), zaś Grześ szuka przede wszystkim właściwości jezdnych umożliwiających ofensywną jazdę. Rajdy samochodowego to jego domena.
Jak się prezentuje C4 Picasso? Tych samochodów wciąż jeszcze po naszym kraju jeździ stosunkowo niewiele. Samochód się bardzo wyróżnia z tłumu innych a wiele osób odwraca głowę i z zaciekawieniem mu się przygląda. Sylwetka C4 Picasso nie przypomina bowiem żadnego innego samochodu, ale rozpoznanie w nim Citroëna jest efektem nie tylko potężnych szewronów rozciągniętych na całą szerokość między przednimi lampami…
…lecz także… kształtu samochodu. Nie widać w nim wprost analogii do okrągłej jak kropla wody Xsary Picasso, ale jednak patrząc na bryłę nadwozia ma się wrażenie, że gdzieś już coś takiego było i na pewno pochodziło z Francji. Jest przecież pełne subtelności, a nie ostrych krawędzi tak charakterystycznych dla np. produktów koncernu z Wolfsburga. A zdjęcie to podlinkowałem, by pokazać, jaką dbałością o środowisko charakteryzuje się produkcja Volkswagenów (wybaczcie drobną złośliwość – na pewno zamontowali odpowiednie filtry).
Piękna stylistyka karoserii, niuanse związane choćby z poprowadzeniem dolnej krawędzi szyb bocznych, wielkie, jakby wyrażające ciekawość, po jakiej drodze poprowadzi mnie kierowca („i tak ją polubię!”) reflektory przednie, zgrabnie zarysowany tył auta – to wszystko przyciąga wzrok i to nie tylko miłośników kształtów Jennifer Lopez.
Ale prawdziwy koncert zaczyna się po otwarciu drzwi, po zajęciu miejsca (najlepiej za kierownicą, ale nie tylko) wewnątrz C4 Picasso. Tu jednak nie jest całkiem oryginalnie – podobne wnętrze możecie spotkać w innym samochodzie! Plagiat? Nie! Konsekwentna polityka firmy! Bo tym innym samochodem jest C4 Grand Picasso, a w pewnej mierze także „zwykłe” C4 w nadwoziu hatchback ;-)
Wnętrze, jak przystało na visiovana, jest mocno przeszklone, choć nie tylko duża powierzchnia szyb wiąże się z jego mianem tworzącym nową jakość wśród samochodów rodzinnych. Ale o tym później. Potężna przednia szyba, zachodząca aż nad głowę, robi ogromne wrażenie i chciałoby się jeździć cały czas mając maksymalnie odsunięte zasłony przeciwsłoneczne. Niestety – gdy świeci słońce (o nie akurat ostatniego lata nie było w naszym kraju łatwo) – jest to dość szalony pomysł. Ale już na przykład wieczorem ogromna powierzchni przedniej szyby w połączeniu z potężnym szklanym dachem mogą stworzyć we wnętrzu bardzo przyjemny nastrój. Tak, czy inaczej, C4 Picasso na pewno jest samochodem świetnie doświetlonym, ale nie może to dziwić – pod względem powierzchni przeszklenia jest rekordowym projektem!
Skoro już jesteśmy przy dachu – wymaga on dopłaty, ale już kiedyś pisałem – warto wydać dodatkowe złotówki. Nie są to jakieś ogromne pieniądze, zwłaszcza przy cenie kompletnego samochodu, więc warto je odżałować. W zasadzie bez względu na pogodę możecie jeździć z odsłoniętą szybą dachową, a to z uwagi na to, że jest ona skutecznie przyciemniona. W moim wypadku wprawdzie momentami, w silnym słońcu, żona marudziła, żebym jednak zamknął zasłonę, bo słoneczko raziło naszą młodszą córkę, ale wiecie sami – żona marudzenie ma w standardzie, nawet w Volkswagenie nie żądają za to dopłaty.
Osobiście wolałem jechać jednak z maksymalnie odsłoniętym oknem dachowym, którego powierzchnia naprawdę może zaszokować ludzi przyzwyczajonych do starodawnych szyberdachów. Pełne otwarcie elektrycznie sterowanej zasłony sprawia, że wnętrze nabiera zupełnie nowego blasku. Plastyka kabiny w naturalnym świetle jest wspaniała i nie może się równać z niczym innym znanym w motoryzacji.
Do tego niespotykanego uroku dodają mu dyskretnie podświetlone „od środka” listwy wykończeniowe. Efekt w tej klasie nieznany, zarezerwowany dotychczas dla aut z bardzo wysokich półek cenowych. Kupując Citroëna C4 Picasso możecie sobie podarować odrobinę luksusu.
Światło zresztą odgrywa w C4 Picasso rolę ogromną, jak nie przymierzając – w iluminacji najsłynniejszych zabytków. Projektanci naprawdę zaszaleli, pokazali mnóstwo wspaniałej inwencji, której na szczęście nie zniszczyli księgowi. Nowy Pikuś wpuszcza do wnętrza światło naturalne i umiejętnie łączy je z działaniem samodzielnie wytwarzanego światła sztucznego. Lampek w środku auta jest sporo i to nawet w miejscach, w których Niemcy uznaliby je pewnie za zbędne – między szybami bocznymi, a oknem dachowym. Ale przecież nocą lampki się przydają, co zauważyli lubiący późnowieczorne życie Francuzi.
W ciekawy sposób rozwiązano oświetlenie bagażnika. Jest boczna lampka, ale została ona wbudowana w… latarkę! Kiedy potrzebujecie sztucznego światła, to po prostu sięgacie do bagażnika, bierzecie latarkę ze sobą (ma ona oddzielną żarówkę na boku, która jest wykorzystywana do oświetlania bagażnika i oddzielną dla funkcji latarki) i tyle. Takie wash & go, dwa w jednym. Świetny patent jeszcze bardziej poprawiający i tak już znakomitą funkcjonalność C4.
Wnętrze visiovana, to jednak nie tylko jego rewelacyjne oświetlenie. To przede wszystkim znakomita funkcjonalność, która jest dla Francuzów czymś oczywistym. Przy tym została ona osiągnięta w naprawdę oryginalnym stylu. Deska rozdzielcza niepodobna do żadnego innego produktu spod znaku innych marek, czy nowatorskie rozwiązanie sterowania klimatyzacją, to tylko jedne z kilku rozwiązań, które sprawiają, że kochamy Citroëny.
Na podszybiu, zarówno przed kierowcą, jak i przed pasażerem, wygospodarowano miejsce na schowki. W jednym z nich zamontowano zmieniarkę CD, co może się wydawać pomysłem nieco średnim – wszak przez tak wielką szybę słońce nagrzewa deskę intensywnie, czy więc nie podniesie temperatury w schowku za bardzo? Kiedy testowaliśmy C4 Picasso trudno było to sprawdzić – pogoda raczej do słonecznych nie należała, ale trzeba będzie to sprawdzić latem przyszłego roku. Tak, czy inaczej, schowki w podszybiu są bardzo przydatne, a ich pojemność pozwala na ukrycie tam wielu potrzebnych rzeczy, które dobrze byłoby mieć „pod ręką”. A zmieniarka jest wyposażeniem opcjonalnym, więc problemu można uniknąć ;-)
Kierownica w C4 Picasso jest taka sama, jak w całej gamie modelowej C4 – ma nieruchomy środek, a obraca się jedynie wieniec. Jest to od początku świata krytykowane przez większość polskich dziennikarzy, ale nam generalnie odpowiada. Jak pewnie większość z Was wie – nieruchoma centralna część koła kierowniczego umożliwia najbardziej optymalne zamontowanie poduszki powietrznej, dzięki czemu bezpieczeństwo oferowane przez ten podzespół jest jeszcze większe, niż w przypadku airbagu standardowego. Jednocześnie C4 „uczy” kierowcę właściwego położenia rąk na kierownicy – nie da się prowadzić tego auta trzymając za centralną jej część, co część kierowców nadzwyczaj lubi. Sam zresztą kiedyś tak robiłem co jakiś czas, ale na szczęście oduczyłem się tego. Po kilku chwilach przyzwyczajenia trudno wrócić do „starego” typu kierownicy. To jest po prostu wygodne.
Komplet zegarów, czy też raczej wyświetlaczy, zlokalizowano w centralnej części podszybia. Ekrany nigdy nie stają się zbyt mało kontrastowe – widać, że specjaliści Citroëna dużo czasu spędzili nad tym elementem. Na szczęście nie przeniesiono tam wszystkich kontrolek – te dotyczące na przykład trybu pracy świateł, czy kierunkowskazów, umieszczone są na kierownicy, w jej górnej części.
Wielu dziennikarzy marudzi też na sterowanie klimatyzacją umieszczone w niestandardowym miejscu. C4 Picasso (i Grand Picasso) mają panele sterowania w okolicach zawiasów drzwi. Dzięki temu nie przeładowano konsoli środkowej, tym bardziej, że utrudniłoby to wówczas korzystanie z drążka zmiany biegów w przypadku montażu skrzyni manualnej. Dlaczego? Otóż sterowanie w takim wypadku byłoby umieszczone zapewne poniżej radioodtwarzacza (dyskretnie chowanego za zamykaną klapką), a wówczas dostęp do niego mogłaby nieco utrudniać dźwignia manualnej skrzyni. Citroën jak zwykle więc rozwiązał wszystko ergonomicznie, ale inaczej, niż zrobiliby to np. Niemcy – przeniósł sterowanie na bok. Wszak i tak klimatyzacja jest generalnie co najmniej dwustrefowa, więc od razu uniknięto także pomyłek w jej obsłudze – teraz pasażer już nie zepsuje klimatu kierowcy, przynajmniej tym sposobem.
Oczywiście taki luksus, jak indywidualne wyświetlacze, dostępny jest jedynie w bogatszych wersjach. Oglądałem parę dni temu C4 Picasso SX Pack i wyświetlacza brakowało :-( Żeby więc móc się naprawdę wyróżniać, trzeba wysupłać troszkę więcej dutków. br>
W tańszych wersjach nie oczekujcie też wyświetlaczy w środkowych słupach, w których zainstalowano nawiewy i sterowanie w przypadku klimatyzacji czterostrefowej. Tam bez dopłaty macie do wyboru tylko pokrętło z wyborem trybu pracy, ale i tak to w zupełności wystarczy.
Tak czy inaczej – jeżeli zdecydujecie się na zautomatyzowaną skrzynię MCP, to nie tylko będziecie mieć więcej miejsca na konsoli centralnej w jej środkowej części, ale wręcz w „dodatkowym wyposażeniu” dostaniecie kolejny gadżet przy kierownicy. A w zasadzie dwa gadżety. Pierwszym będzie dźwignia służąca do zmiany trybu pracy skrzyni, a drugim – łopatki służące do zmiany przełożenia.
Do wyboru macie (poza parkowaniem i biegiem wstecznym) dwa tryby pracy – automatyczny (A) i manualny (M), kiedy działają wspomniane łopatki. W przypadku skrzyni zresztą nastąpił wyjątkowy dualizm ocen w naszej redakcji. Grzegorz uznał, że z tym się po prostu nie da jeździć. Według naszego redaktora sportowego skrzynia MCP potrzebuje bardzo dużo czasu na zastanowienie, czego kierowca może oczekiwać, a myślenie owo przychodzi jej z trudem i wysiłkiem ogromnym.
Ja z kolei – jak przystało na statecznego pana w wieku niemal średnim – uważam, że skrzynia MCP w vanie jest świetnym rozwiązaniem. To auto rodzinne i pozwala na płynna jazdę, a gdy nie szukacie znanego z klasycznych automatów kick-downu, tylko raczej łagodnie (i ekologicznie) operujecie pedałem gazu – zmienia biegi praktycznie niezauważalnie. Owszem – nie jest może demonem prędkości, a ja nie zmierzyłem czasu zmiany i nie odniosłem tego do czasu potrzebnego przeciętnemu kierowcy w obsłudze manuala (wyciśnięcie sprzęgła, zmiana biegu, puszczenie sprzęgła), ale mam dziwne wrażenie, że czas ów będzie zbliżony…
Potwierdzam oczywiście słowa Grzegorza, że auto w pewien sposób szarpie przy dynamicznym przyspieszaniu, kiedy musi zmienić bieg na wyższy i że trwa to stosunkowo długo, ale powtarzam – w przypadku spokojnej jazdy skrzynia MCP działa naprawdę dobrze. Problematyczne jest zwłaszcza zmuszenie jej (w trybie automatycznym) do redukcji, kiedy potrzebujecie nagle przyspieszyć. Wówczas, gdy liczy się każdy ułamek sekundy, dla osoby przyzwyczajonej do dynamicznej walki z drążkiem biegów, skrzynia MCP zmienia biegi specyficznie. I to jej jedyny minus.
Pół biedy, jeśli planujecie mocne przyspieszenie (a elastyczny silnik HDi naprawdę na wiele w tej sprawie pozwala) – w takim wypadku możecie sobie przełączyć (w czasie jazdy!) tryb pracy na M i zrzucić bieg łopatkami przy kierownicy – działa to szybciej. Czasem jednak przyspieszenie jest potrzebne „na już” i nie ma czasu na zabawy z łopatkami. Owszem – można cały czas jeździć w trybie manualnym, ale moim zdaniem jest to niewygodne – bieg zrzuca się lewą łopatką, a zwykle robi się to podczas wyprzedzania, kiedy trzeba też wrzucić kierunkowskaz. Wówczas ręki może brakować, a nie ma sensu jeździć bez kierunkowskazów.
Wspomniałem o silniku HDi – właśnie motor wysokoprężny pracował w testowanej przez nas wersji. To bardzo elastyczna jednostka, zapewniająca naprawdę miłe doznania, o ile dałoby się ją połączyć ze skrzynią manualną. Skrzynia MCP, choć miła dla spokojnie jeżdżącego kierowcy, nie pozwala wykorzystać pełni potencjału drzemiącego w silniku. Ma się wrażenie, jakby silnik chciał żyć, a skrzynia go dusiła. Albo może nie tyle dusiła, co podduszała, czerpiąc niewysłowioną przyjemność z zadawania mu cierpień, ale nie mordując go od razu. Skrzynię MCP najwyraźniej podniecają konwulsje, w jakie silnik zdaje się wpadać tłamszony przez zautomatyzowanego manuala…
A poważniej – silnik jest zacny i naprawdę miło się jeździ samochodem wyposażonym w ten motor, a jedynie w sytuacjach, gdy potrzebujecie skorzystać z jego momentu skrzynia po prostu nie nadąża za Waszymi potrzebami. To się musi brać z różnicy płci – skrzynia jest kobietą, a silnik facetem, a wiadomo, że każda płeć potrzebuje innej ilości czasu. Silnik mniej, skrzynia zaś jest powolniejsza w dochodzeniu do celu. W ten sposób testowa konfiguracja dostępna również w salonach, może nauczyć cierpliwości szybkich facetów i pomóc kobietom zrozumieć swoich partnerów.
OK – koniec zabaw w znakomitego skądinąd prof. Lwa-Starowicza. Teraz będzie o sztywności… I naprawdę nie w odniesieniu do dziedziny Pana Profesora.
Kolejny dualizm oceny, to zawieszenie. Grzegorz znowu miał nieco inne zdanie, niż ja. Obaj wprawdzie uznaliśmy zawieszenie Citroëna C4 Picasso za dość sztywne, ale Grzegorz stwierdził, że poszaleć się z nim nie da, bo szybko wkracza elektronika, ja zaś stwierdziłem, że w tego typu samochodzie to wymóg, konieczność wręcz. Chodzi o ochronę rodziny – faktyczne działanie Citroëna, a nie polskich polityków, którzy prorodzinne mają tylko hasła wyborcze ;-) I samo „becikowe” nie rozwiązuje problemów :-) Citroën zaś pilnuje, by jadąca jego visiovanem rodzina miała jak najwięcej szans na bezpieczne pokonywanie przestrzeni. Dlatego właśnie zawieszenie jest zestrojone dość sztywno, a nad całością czuwa jeszcze układ ESP. Nasza ocena może się też brać z faktu, że na co dzień obaj jeździmy hydropneumatykami (redaktor naczelny posiada Xantię). Nasz wydawca, który ma na co dzień auto z zawieszeniem sprężynowym, uznał C4 Picasso za zawieszone sprężyście a pracę zawieszenia za bardzo dobrą.
Grzegorz – miłośnik sportu i kierowca rajdowy – woli mieć kontrolę nad samochodem osobiście, ale tłumaczę mu często, że czasy dobrych kierowców po prostu się kończą i trzeba instalować w samochodach systemy, które potrafią skorygować wiele głupich zachowań. Dlatego przeciętny samochód rodzinny nie pozwala dziś na szaleństwo, tylko ingeruje elektroniką w to, czego nie chciało się opracować inżynierom. Tym zresztą może i by się chciało (Francuzi zawsze byli w tym doskonali!), ale nie pozwolili im księgowi. A dziś samochód musi zapewnić bezpieczeństwo nawet jednostkom nieprzystosowanym do poprowadzenia sekatora, a co dopiero auta – takie są wymogi rynku. Dlatego rozumiem działania Citroëna, choć też się z nimi nie zawsze zgadzam.
Zawieszenie jednak spisuje się całkiem dobrze także na drogach „utwardzonych inaczej”. Jeździliśmy Pikusiem w różnych miejscach, nie tylko po asfalcie, ganialiśmy się z tabunem koni ;-) i było wciąż całkiem wygodnie. Owszem – dość sztywno, ale za to nierówności były nieźle tłumione. To auto nadaje się nie tylko na miejskie podróże, nie tylko na autostrady, ale też na wycieczkę za miasto.
Można w C4 Picasso zjechać z asfaltu i udać się na przykład na łąkę, gdzie wysiada się z samochodu, z bagażnika wyciąga koc i wielki kosz piknikowy, po czym idzie się na przykład nad Bug i obcuje z przyrodą. A nad Bugiem są piękne miejsca, które warto odwiedzić choćby w ostatnie słoneczne jesienne popołudnia, jakie nam w tym roku zostały. W chłodne, ponure, deszczowe dni nie będzie to już tak przyjemne, jak może być jeszcze teraz. My, jak widać, też jeździliśmy w plener, zwiedzając okolice Radzymina. Warszawiacy mało zapuszczają się w te strony, nie doceniając ich uroków.
Wróćmy do skrzyni. Mimo pewnej ospałości skrzyni MCP w momencie dynamicznego przyspieszania, samochód nie jest powolny. Umożliwia rozpędzenie go do przyzwoitych, choć niedopuszczalnych na polskich drogach, prędkości. I nie czujecie się w nim jakoś niepewnie, choćbyście nawet zbliżali się do wrażeń dotychczas dostępnych jedynie dla pasażerów Sokoła Millenium pilotowanego przez niezapomnianego Hana Solo… Poniższe zdjęcie nie jest fotomontażem – tak sprawuje się C4 Picasso na polnej drodze. Pasażerowie nie narzekają.
A skoro już o pasażerach mowa… Tak sobie właśnie uzmysłowiłem, że nie napisałem jeszcze nic o fotelach. Jest ich pięć – dwa z przodu i trzy tam, gdzie w innych samochodach jest kanapa. Citroën już w Xsarze Picasso zastosował zamiast niej indywidualne fotele i kontynuuje to rozwiązanie w następcach. Te w naszym testowym samochodzie obite były przyjemną skórą. Nigdy nie sądziłem, że napiszę coś takiego. Jakoś skórzana tapicerka nie była moim priorytetem w wyposażeniu. Owszem – podoba mi się to, ale osobiście nie chciałbym jej mieć. Powoli jednak zaczynam się przekonywać – dzięki C4 Picasso, które jest bodajże trzecim z samochodów, jakimi jeździłem, w których tapicerka tego typu mi się rzeczywiście spodobała. Aha – spodobała mi się inaczej, niż w poprzednich dwóch. Tamte były, jak w klubowych fotelach z nadmiarową ilością materiału, niemal jak u shar-pei, ta w C4 Picasso jest raczej dobrze naciągnięta, choć na pewno nie na tyle, by w normalnej eksploatacji puszczała na szwach. Zresztą sami oceńcie na poniższym zdjęciu. Samochód już bez dopłaty koniecznej w przypadku skórzanej tapicerki oferuje znakomity poziom bezpieczeństwa. O komplecie poduszek powietrznych, czy układzie ABS nie ma nawet co wspominać – to oczywistość, ale zadbano też mocno o osoby znajdujące się… poza samochodem. Jakim cudem? Choćby rezygnując z wszechobecnych u innych producentów masywnych słupków przednich, które zasłaniają potężną część pola widzenia. W zamian w C4 Picasso znalazły się cieniusieńkie, smukłe, niemal przezroczyste słupeczki, które nie wprowadzają praktycznie żadnego zagrożenia – martwe pole za nimi w zasadzie nie istnieje i nawet wyjątkowo szczupłej dziewczyny nie przegapicie na chodniku! W poniższym ujęciu wprawdzie dziewczyn nie ma, ale wielu ludzi odnajduje ogrom piękna w końskich sylwetkach.
Z kolei na poniższym zdjęciu doskonale widać to, o czym przed chwilą napisałem: niesamowite przeszklenie boczne („boczne też” chciałoby się dodać) samochodu.
W sumie najbardziej ogranicza widoczność słupek środkowy – jest on rzeczywiście szeroki i kierowcy liczącemu sobie powyżej 180 cm wzrostu może nieco ograniczać widoczność podczas wyjeżdżania z prostopadłej drogi podporządkowanej. Po prostu fotel takiego kierowcy będzie cofnięty na tyle daleko, że przednia krawędź słupka będzie odrobinę wchodzić w obserwowany obszar. Zawsze jednak można się ruszyć i pochylić nieco głowę do przodu, by poprawić sobie widoczność. Zresztą trochę ruchu jest człowiekowi potrzebne.
Jeśli już zdecydujecie się kupić Citroëna i doposażyć go nieco bardziej, to nie żałujcie pieniędzy na fabryczną nawigację. Radzi sobie ona naprawdę dobrze – zwłaszcza, że te nowe mapy są naprawdę dokładne. Śmiałem się, jeżdżąc po lokalnych drogach, że nawigacja przewiduje już drogi, które dopiero zostaną wybudowane dzięki naszym światłym rządzącym. Naprawdę wyświetlacz pokazywał jakieś polne dróżki, które wyglądały bardziej, jak wjazdy na teren gospodarstw chłopów małorolnych, ale najwyraźniej prowadziły wzdłuż miedzy do innych dróg i z pewnością potrafiłyby wyprowadzić człowieka nie tylko w pole, ale i do cywilizacji.
Powyższe zdjęcie pokazuje właśnie okolice Bugu i drogi polne. Jak znalazł dla rybaków i miłośników przyrody. Do tego jeśli postanowicie pojechać swoją drogą, to nie upiera się przesadnie przy swoich propozycjach, tylko szybciutko („zanim zdoła zadziałać skrzynia MCP”, jakby to określił nieco złośliwie Grzegorz) przeliczy trasę i poda Wam kolejny wariant. Z samochodów, które dotychczas mieliśmy przyjemność testować, była to chyba najszybciej działająca nawigacja. W dodatku miała najdokładniejsze mapy naszego kraju.
W pewnym momencie wyprowadziła nas nawet w jedno miejsce, gdzie mogliśmy zrobić sporo fajnych zdjęć.
Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy. My też musieliśmy się po kilku dniach rozstać z Citroënem C4 Picasso, odstawić go do Warszawy, na parking Citroën Polska, ale cieszymy się bardzo, że mogliśmy tym samochodem pojeździć. W dodatku w różnym terenie, w różnych warunkach drogowych i w efekcie przedstawić Wam wyniki tych wojaży. Mamy nadzieję, że choć trochę zabawy przy czytaniu tego tekstu mieliście, bo my wspominamy jazdy najnowszym Pikusiem bardzo miło.
Samochód testowali dla Was: Krzysztof Gregorczyk oraz Grzegorz i Piotr Różyccy.
Tekst: Krzysztof Gregorczyk przy współpracy Grzegorza Różyckiego.
Dziękujemy firmie Citroën Polska za udostępnienie samochodu do testu.
Dziękujemy firmie Lastminutefoto.pl za pomoc w fotografowaniu samochodu.
.
Najnowsze komentarze