Citroën C5 z dwulitrowym silnikiem diesla to połączenie komfortu i oszczędzania. Niskie spalanie silnika HDi, spora moc i magiczne zawieszenie hydropneumatyczne sprawiają, że z C5 nie chce się wysiadać a nawet długa droga nie męczy.
Salon Samochodowy w Genewie jest co roku tą wystawą branżową, którą naprawdę warto odwiedzić. Nie inaczej było i tej wiosny, z czego zdawaliśmy Wam już relacje w naszych materiałach. Do Genewy można polecieć samolotem, co jest o tyle wygodne, że centrum targowe znajduje się tuż przy lotnisku, my jednak, jak przystało na miłośników francuskiej motoryzacji, wybraliśmy się do Szwajcarii samochodem. Czy to lepszy środek transportu? W przypadku Citroëna C5 na pewno tak!
Zastanawialiśmy się, czy naprawdę nie skorzystać z transportu lotniczego – przy odrobinie szczęścia dałoby się pewnie znaleźć połączenie pozwalające na przybycie do Genewy rano, zwiedzenie salonu i wylot po południu. W ten sposób można genewską wystawę zaliczyć w ciągu dnia. Nam zajęło to niespełna trzy doby, ale za to wrażeń mieliśmy nieporównywalnie więcej, choć i pewne zmęczenie podróżą dało się odczuć. Było ono jednak spowodowane nie tyle samą jazdą, co intensywnością przeżyć, dwoma nocami w samochodzie i tylko jedną w hotelu. Ale o tym za chwilę.
Dzięki uprzejmości Citroën Polska i Dyrektora Jerzego Prządki otrzymaliśmy w ramach testu Citroëna C5 2.0 HDi w wersji Confort, acz wzbogaconej co nieco ;-) Samochód odebrałem z parku prasowego kilka dni przed planowanym wyjazdem do Genewy, dzięki czemu mogliśmy nim sobie jeszcze pojeździć po polskich drogach – dużo bardziej wymagających dla każdego pojazdu, niż niemieckie, czy szwajcarskie autostrady.
Już po wyjechaniu z siedziby Citroën Polska udałem się na południe, opuściłem Warszawę i przez Janki, Magdalenkę i Piaseczno ruszyłem na Lubelszczyznę. Jadąc przez te podwarszawskie miejscowości miałem okazję zaliczyć pierwszy test zawieszenia hydropneumatycznego odebranego właśnie samochodu. Jak wiecie, testowaliśmy już Citroëna C5 latem 2008 roku, ale w tamtym okresie drogi nie były aż tak zniszczone. Teraz, kiedy zima dopiero ustępowała, Hydractive miał dużo więcej pracy. Do tego stopnia, że obawiałem się dość poważnie o całość opon i felg…
Półtora roku temu testowaliśmy wersję Exclusive napędzaną sześciocylindrowym widlastym silnikiem 2.7 HDi, z którego to, co potrzebne, przekazywane było na koła za pomocą automatycznej skrzyni biegów. Dziś takiej C5-tki już nie kupicie w salonie – dostępny jest zbliżony silnik, ale o pojemności 3 litrów, oszczędniejszy i emitujący mniej dwutlenku węgla.
Ale zostawmy marzenia o najdroższych wersjach tego interesującego samochodu. My otrzymaliśmy 2-litrowy silnik o mocy 143 KM skryty pod złoto-beżową karoserią. Okazało się to co najmniej wystarczającą opcją, a trzeba pamiętać, że również ta jednostka napędowa powoli będzie już znikać z cenników, zastępowana sukcesywnie przez również 2-litrową, ale generującą 160 KM. Takie auto kosztuje tylko 4.000 zł więcej (cennikowo, ale pewnie da się coś utargować…), a nowy silnik wydaje się być ciekawszą propozycją…
Testowana przez nas na przełomie lutego i marca C5-tka nie miała lekkiego życia. Samochód niemalże nie stygł. Z Warszawy udał się na Lubelszczyznę, potem na Kujawy, wrócił na Lubelszczyznę, po czym odwiedził Genewę i powrócił do Warszawy. Pokonaliśmy tym autem dobrze ponad 5.000 km, a średnie spalanie z całego testu wyniosło zaledwie 6,2 litra na każde 100 km. Fakt – gros przebiegu, to trasa, ale chyba nie myślicie, że włóczyliśmy się z prędkością 90 km/h po niemieckich autostradach… ;-) Dodatkowo napiszę, że osobiście nie mam lekkiej nogi, a i w konkursie na ekonomiczną jazdę nie miałbym co startować. Krzysztof Mijal, nasz współpracownik i tłumacz, właściciel firmy Vitesse zajmującej się elektronicznym tuningiem silników, potrafi zużyć tym samym samochodem na takiej samej trasie co najmniej pół litra paliwa mniej, niż ja. I wcale nie jeździ wolniej!
Wiemy już, że Citroën C5 jest samochodem oszczędnym. Realne spalanie poniżej 6,5 litra oleju napędowego, to w segmencie D całkiem przyzwoity rezultat i to naprawdę bez jakiegoś skupiania się na oszczędzaniu paliwa. Nie mogliśmy sobie pozwolić na takie coś, bo goniły nas terminy – Genewę musieliśmy odwiedzić 4. marca, a już dzień później testowe auto musiało wrócić do parku prasowego Citroën Polska.
Chyba nie muszę specjalnie nikogo przekonywać, że Citroën C5 jest samochodem bardzo wygodnym. Komfortowe hydropneumatyczne zawieszenie zapewnia dużą pewność prowadzenia auta. Świetne materiały wykończeniowe powodują, że podróż jest bardzo przyjemna. Niezłe nagłośnienie z fabrycznego systemu audio (acz widywałem już lepsze standardowe zestawy) uprzyjemnia nawet długą podróż. Bardzo wygodne fotele przednie pozwalają nie tylko na komfortową podróż, ale nawet na drzemkę (pasażera!). Również tylna kanapa zapewnia bardzo wysoki poziom wygody – towarzysząca nam żona jadącego ze mną kolegi przespała na niej niemal cała podróż w obie strony i jedyne, na co narzekała, to brak lusterka w zagłówkach przednich foteli, by mogła poprawić makijaż, gdy już się przebudziła ;-)
Citroën C5, podobnie jak kompaktowy C4 oraz minivany C4 Picasso i C4 Grand Picasso, ma kierownicę, w której obraca się tylko wieniec, zaś cały środek pozostaje nieruchomy. Zapewnia to podwyższony poziom bezpieczeństwa w stosunku do klasycznych rozwiązań, bo można było w nieruchomym rdzeniu zamontować efektywniejszą, asymetryczną poduszkę powietrzną. Od początku wdrożenia tego rozwiązania jestem jego gorącym orędownikiem, choć w Polsce wciąż żurnaliści narzekają na ten patent. Osobiście, poza oczywistą zaletą, o której wspomniałem wyżej, chwalę to rozwiązanie z uwagi na to, że wymusza w miarę poprawne ułożenie rąk na kierownicy, a nie – jak to w naszym kraju modne – nonszalanckie prowadzenie dłonią ułożoną na obudowie airbagu, czy trzymanie za „szprychy” koła kierowniczego. Nie dość, że grozi to uszkodzeniem ręki kierowcy w przypadku strzału poduszki (o ile samochód ma airbag), to w dodatku nie zapewnia możliwości skutecznej i precyzyjnej reakcji w sytuacji zagrożenia. C5-tki zaś tak się na dłuższą metę prowadzić nie da. Owszem – można, ale jest to tak niewygodne, że szybko się nudzi.
Na nieruchomym rdzeniu kierownicy umieszczono sporo przycisków pozwalających na sterowanie wieloma urządzeniami pokładowymi. Da się tam ustawiać nie tylko natężenie dźwięku pokładowego systemu audio, ale też sterować ustawieniami tempomatu (nieźle się to spisywało podczas nocnych przejazdów po niemieckich autostradach), ogranicznika prędkości, ale też wbudowanej w deskę rozdzielczą nawigacji. A ta spisywała się nadzwyczaj dobrze zarówno na drogach naszego kraju, jak i na Zachodzie. Nie wiedzieć czemu jednak za naszą zachodnią granicą wyświetlała jakoś zauważalnie więcej autostrad, niż w Polsce…
Wersja Exclusive ma lepsze wyciszenie wnętrza, zaimplementowane z flagowego modelu C6, ale i odmiana Confort zapewnia znakomity komfort akustyczny. Cisza panująca na pokładzie pozwala na cieszenie się spokojną rozmową, bez żadnych krzyków ;-) ewentualnie kontemplowanie delikatnych dźwięków dochodzących z niektórych fragmentów płyt zespołu Satellite, z których trzy zabrałem ze sobą do Genewy. I to bez konieczności zwiększania głośności muzyki, co mogłoby być niezbyt mile widziane przez śpiących współpasażerów. Zresztą doszło na pokładzie do ciekawego zdarzenia – akurat prowadziłem, w radioodtwarzaczu kręciła się płyta „The Dark Side of the Moon”, a gdy rozpoczął się utwór „Time” – towarzyszący mi kompani w momencie zostali wybudzeni ze snu, choć muzyka była nastawiona dość cicho… Zupełnie nie wiem, dlaczego ;-)
Silnik 2.0 HDi jest dobrze znaną jednostką napędową stosowaną w wielu modelach samochodów koncernu PSA. 143 KM może nie rzuca na kolana, ale wysoka wartość momentu obrotowego, w dużej części dostępnego już w okolicach 1.500 obr./min. sprawia, że jazda każdym autem, nawet dość ciężkim, jak nasze testowe C5, sprawia wiele przyjemności. Auto chętnie przyspiesza na każdym biegu już przy niewielkich obrotach, a moc oddawana jest płynnie, bez charakterystycznego dla wielu innych konstrukcji – zwłaszcza niemieckich – nagłego wyrwania po długim okresie czasu, w którym nie dzieje się nic. Osobiście zdecydowanie wolę właśnie takie spokojne, ale skuteczne przyspieszanie, niż brak reakcji przez długi czas i nagłe wciśnięcie w fotel. Sądzę też, że tego typu rozwijanie mocy polubi każdy, kto chce się przemieszczać szybko i dynamicznie, ale nie nerwowo.
Z drugiej strony samochodu znaleźć można całkiem pojemny bagażnik o regularnych kształtach. Nowe C5 jest klasycznym sedanem, ale zawiasy kufra chowają się w przeznaczonych dla siebie miejscach i nie ma ryzyka, że przytrą Wam bagaże. Otwór załadunkowy wydaje się być wystarczający w większości zastosowań, ale jeśli kufer dla kogoś będzie miał pewne ograniczenia, to sugerujemy wybór wersji kombi.
Patent zaczerpnięty z legendarnego Citroëna CX, powtórzony później w designerskim C6, trafił również do modelu C5. Chodzi oczywiście o wklęsłą tylną szybę, która – dzięki odpowiedniej aerodynamice – praktycznie się nie brudzi, przynajmniej w czasie jazdy. Niepotrzebna jest więc w tym samochodzie wycieraczka tylnej szyby, co z jednej strony niespecjalnie wygląda w sedanie, z drugiej zaś powoduje ograniczenie widoczności do tyłu w tego typu samochodach. Citroën znalazł proste (no, nie całkiem…) i skuteczne rozwiązanie. Aż dziwne, że nikt tego nie kopiuje. No ale kto miałby to uczynić? Wyobrażacie sobie wklęsłą szybę w którymś z kwadratowych samochodów niemieckich? ;-) To by wyglądało, jak kwiatek przy kożuchu.
Właśnie tego typu smaczków jest w stylistyce nowego Citroëna C5 sporo. Na pewno warto je odkrywać samemu, co czasem trwa nawet wiele tygodni po zakupie auta. I choć nie da się ukryć, że na design tego samochodu na pewno miały wpływ chęci zwiększenia sprzedaży na rynku niemieckim, to jednak nie można powiedzieć, by ten model Citroëna nie był wysmakowany. Jest może niezbyt szalony w stylu, ale na pewno nie można go nazwać „nudnym niemieckim pudełkiem”. Zresztą jeśli nawet uznamy, że hołduje nieco niemieckim gustom, to jednak zbliża się do tych najszlachetniejszych – Audi, czy BMW. Nie można znaleźć w nowym C5 niczego prostego, co przywiodłoby na myśl np. Volkswagena. A porównanie z Audi, czy BMW, to już jednak co innego…
Citroën C5 jest samochodem bardzo wygodnym, przestronnym, a z nowoczesną gamą silników pozwala niemal każdemu klientowi znaleźć coś dla siebie. Może trochę mało jest w ofercie jednostek benzynowych, ale podejrzewam, że za jakiś czas to się zmieni – od diesli wiele osób już zaczyna powoli odchodzić, mam więc cichą nadzieję, że teraz przyjdzie czas na dynamiczny rozwój zarzuconych ostatnio nieco jednostek benzynowych. Czy jednak nie doczekamy się tego dopiero przy kolejnej odsłonie Citroëna C5?… Trudno powiedzieć, ale jestem przekonany, że warto czekać. Co nie znaczy, że czekać też trzeba z podjęciem decyzji w sprawie zakupu nowej C5-tki. To auto warte jest każdej wydanej na nie złotówki!
No i na koniec uzasadnienie stwierdzenia, które towarzyszy nam już od tytułu: tak, Citroën C5 jest lepszy od samolotu. Co więcej – jest lepszy pod bardzo wieloma względami. Może nie w każdej kwestii, ale naprawdę w wielu.
Dlaczego więc uważam, że Citroën C5 jest lepszy od samolotu? Cóż – powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze: nie wpada w turbulencje, a od dziur w drogach naprawdę znakomicie izoluje hydropneumatyczne zawieszenie. Po drugie – zdecydowanie mniej pali ;-) Po trzecie – samolotu nikt nie da mi popilotować, a Citroëna C5 poprowadzić mogę ;-) Po czwarte – realnie nie wyląduję bliżej, niż 100 km od swojego domu, a Citroënem C5 mogę nawet wjechać do garażu, z którego wewnętrznym przejściem udam się do domu, żony i córek ;-) Po piąte wreszcie – dla mnie, laika, wszystkie samoloty wyglądają z grubsza tak samo, a za Citroënem C5 obejrzy się wiele osób. Po szóste – Citroën C5 jest jednak sporo tańszy, zarówno w zakupie, jak i w eksploatacji… Jest jeszcze siódmy argument – w samolocie nie macie większego wpływu na to, kto będzie obok Was siedział, a do Citroëna C5 zabierzecie takich towarzyszy podróży, jakich będziecie chcieli ;-)))
Dziękuję Firmie Citroën Polska za użyczenie samochodu do testu.
Krzysztof Gregorczyk
zdjęcia: Jędrzej Chmielewski (te ładne) i Krzysztof Gregorczyk (reszta) ;-)))
Najnowsze komentarze