Są dwa główne rodzaje limitowanych serii samochodów. Albo mają jakieś dodatki stylistyczne i wyposażeniowe, jak choćby ostatnio opisywany przez nas Peugeot 3008 Napapijri, albo są to odmiany usportowione, o wzmocnionych silnikach i innych dodatkach pozwalających cieszyć się jazdą bardziej, niż modelem standardowym. Są też hybrydy łączące oba te trendy. I właśnie takim samochodem jest DS3 Racing, którym Citroën pokazuje, że wcale nie z kosmosu wziął sobie tyle tytułów mistrzowskich w WRC. Owszem, auta WRC, to zupełnie inna zabawa, również cenowa, ale i umiejętnościami nie dorastamy do pięt Sebastianowi Loebowi. Dlatego cywilna, ale usportowiona odmiana DS3, którą można kupić również w polskich salonach, ma tylko 202 KM, a nie 300, jak DS3 WRC. Ma też napędzaną tylko jedną, przednią oś, co w tak lekkim samochodzie (1.165 kg) może budzić obawy o zdolność przeniesienia tejże mocy na koła bez przesadnych strat. Ale na suchej nawierzchni DS3 Racing radzi sobie z tym znakomicie!
Zacznijmy jednak dość tradycyjnie – od wyglądu. Już Citroën DS3 w tradycyjnej wersji (testowaliśmy takową przed niemal dwoma laty) jest samochodem prezentującym się mocno niestandardowo. Stylistyka samochodu jest odważna i doceniło ją już sto kilkadziesiąt tysięcy szczęśliwych nabywców. Do tej pory za jadącym DS3 odwracają się głowy przechodniów, bo auto zostało zaprojektowane z dużym polotem, z wielką lekkością, a możliwość doboru zarówno różnych lakierów dla dachu i dla karoserii dodatkowo wyróżnia Citroëna z tłumu, z szarej „woldzwageniarskiej” i „škodliwej” dla wrażliwej na piękno duszy masy, z jaką mamy do czynienia na polskich drogach. Że o możliwości indywidualnej personalizacji każdego egzemplarza z gamy DS już nie wspomnę. Nawet po moim mieście, niedużym przecież i rozkochanym w niemieckich autach, jeździ DS3 z dachem w jakiś wzorek, acz nie przyjrzałem się jeszcze, co tam jest. Mijałem się jednak z jeżdżącym tym autkiem Panią i zauważyłem, że wpadł jej w oko DS3 Racing, którego prowadziłem ;-) Nic dziwnego – rzadko kto personalizuje swój samochód w stopniu takim, by osiągnąć coś zbliżonego do naszej niedawnej testówki.
Żeby było ciekawiej, gdy wybrałem się zrobić parę zdjęć w mroku i deszczu (więc szybko się zwinąłem), podjechał do mnie młody człowiek, na oko 20-letni, z dwoma równie młodymi pannami, i pierwsze, o co zapytał, to „czy to takie wyjechało z fabryki?” ;-) Oczywiście chciał obejrzeć testowe autko i mocno mu się podobało. Nic dziwnego, skoro podjechał Golfem Variantem, nawet nie wiem, w której edycji, bo ich nie odróżniam, ale to było na pewno wcześniejsze, niż wersja IV.
Citroën DS3 Racing oferowany jest w kolorze czarnym Noir Onyx (lub białym Blanc Banquise), który ożywia z jednej strony szereg pomarańczowych dodatków (dla lakieru białego mają one barwę szarą), z drugiej zaś niezbyt czarne, ale w tej tonacji utrzymane karbonowe dodatki. Znajdziecie je zarówno na zewnątrz auta, jak i w jego wnętrzu. Nadaje mu to nie tylko stylowego, sportowego wyglądu, ale i zadziorności. Co więcej – karbon w motoryzacji spotykamy z reguły w samochodach o zacięciu sportowym, DS3 Racing od razu więc zdradza, że pod maską nie ma dychawicznego diesla, tylko coś, co pojeździć potrafi. I faktycznie – 202-konna wersja znakomitego skądinąd silnika 1.6 THP pasuje do tego samochodu bardzo. Ale też wymaga od kierowcy odrobiny uwagi. To nie powinno być pierwsze auto po zrobieniu prawka ;-)
Zanim jednak przejdziemy do bliższego opisu silnika i układu jezdnego jeszcze parę słów o wyglądzie. Trochę mi brakowało w tym samochodzie jednej rzeczy. Uwypuklenia słynnej „płetwy rekina”, czyli słupka B. Czarny lakier, przyciemnione szyby i ten wspaniały efekt stylistyczny gdzieś znika. Jak pięknie byłoby, gdyby jego zarys pociągnięto pomarańczowym lakierem! Tak delikatnie. Jestem przekonany, że ten samochód wyglądałby wtedy jeszcze zadziorniej, jeszcze dynamiczniej. Choć może nie każdemu pasowałoby takie zaburzenie linii. Wszystko zależy od gustu; może faktycznie byłoby wtedy za bardzo napaćkane? Nie wiem, ale chętnie przeczytam Wasze opinie, które – jak zwykle – możecie wpisywać poniżej.
Wnętrze, to już zupełnie inna bajka. DS3 Racing ma pomarańczową deskę rozdzielczą z naklejonym nań symbolem modelu. Reszta deski, jak w zwykłym, dobrze wyposażonym DS3: ekran nawigacji, zegary osadzone w niezbyt głębokich tubach, nawiewy, dyfuzor zapachów. Pomarańczowa otoczka skórzanego mieszka naciągniętego na lewarek zmiany biegów. Ale fotele są już wyjątkowe: obszyte skórą z różnym licowaniem, przeszytą czerwoną nicią (podobną skórę z takimiż przeszyciami znajdziecie na podłokietnikach w drzwiach) i czerwone wstawki – w fotelach przednich wewnątrz otworu optycznie oddzielającego zintegrowany zagłówek, a w tylnych w części oparcia tuż pod regulowanymi na wysokość zagłówkami skrajnych siedzeń. Bo DS3 Racing przy całym swoim sportowym zacięciu jest samochodem pięcioosobowym. Co więcej – faktycznie podróżowaliśmy nim w pięć osób, acz dwie z nich miały po 12 lat, czyli słuszny wzrost i brak jakiejkolwiek tuszy ;-)
Wracając do foteli – mają one wytłoczone w skórze logo Citroën Racing i nie jest to specjalnie na wyrost, bo to sportowe siedziska o znakomitym trzymaniu bocznym, zarówno w dolnej części, jak i w podparciu dla pleców. Ba – mają nawet coś w kształcie „uszu”, jak w wielu wyczynowych fotelach spotykanych w rajdówkach. A przy tym wszystkim są naprawdę wygodne. Nie męczą swoją twardością, ale też nie zapadacie się w nich, jak w pierzynie. Doskonale spełniają swoją funkcję i stanowią kolejną zaletę tego modelu.
Auto, choć z założenia jest typowym hot hatchem, wyposażono tak, żeby dało się z niego korzystać nie tylko po to, by uwolnić nagromadzoną adrenalinę. Na pokładzie jest oczywiście klimatyzacja (jednostrefowa, ale przy tej kubaturze wnętrza dwustrefowa zdaje się być zbytkiem), radioodtwarzacz z kompletem głośników (o całkiem dobrej jakości dźwięku), nawigacja satelitarna i elektryka szyb i lusterek. Nawigacja działa dobrze, ma aktualne mapy, nie upiera się przy raz wytyczonej trasie, lecz szybko dostosowuje do zmian, jakie w torze jazdy wprowadził kierowca. Lusterka zewnętrzne są składane elektrycznie po zaryglowaniu zamków (ewentualnie na życzenie kierowcy z wnętrza samochodu), a auto wyposażono oczywiście w tempomat i ogranicznik prędkości.
To drugie urządzenie bardzo się w DS3 Racing przydaje, bo samochód przyspiesza naprawdę chętnie, dobrze więc sobie ustawić jakiś rozsądny limit, by nie stracić prawka. Citroën twierdzi, że w DS3 Racing 100 km/h osiąga się po czasie 6,5 sekundy, a po kolejnych 20 sekundach pokonuje się pierwszy kilometr. Nie zmierzyliśmy tego, bo nie zdążyliśmy ;-) Zanim nacisnęliśmy „start” na stoperze, to już była „setka” ;-) A poważniej – szkoda było czasu na takie drobiazgi – woleliśmy się cieszyć tym przyspieszaniem, zamiast sprawdzać, czy Citroën miał rację ;-) Zresztą wyniki mogłyby być niemiarodajne – niemal przez cały test pogoda zwilżała asfalt, więc koła potrafiły zabuksować nawet na drugim biegu. Gdy jednak nawierzchnia trochę przesychała, napędzanie DS3 Racing pozwalało nam poczuć dziecięcą wprost radość z nowej zabawki! Ten samochód, to najzwyczajniej w świecie wspaniałe urządzenie do sprawiania sobie radości i życzę każdemu miłośnikowi motoryzacji, by choć raz zasiadł w takim autku i mógł nim pojeździć.
Tym bardziej, że z reguły tego typu przyspieszenia otrzymuje się po wydaniu zauważalnie większej kwoty pieniędzy, niż te, jakie trzeba zostawić u Citroëna. Francuzi oczekują za ten ciekawy model mniej więcej 30.000 euro i zapewniam Was, że będą to pieniądze wydane z dużą radością. Albo inaczej – gdy je już wydacie, to na pewno uśmiech nieprędko zniknie z Waszej twarzy!
DS3 Racing jest napędzany przez 202-konną odmianę dobrze znanego silnika 1.6 THP, który PSA Peugeot Citroën opracował wraz z BMW. Jednostka ta trafia do szerokiej gamy modeli, choć na przykład nie jest dostępna w żadnej wersji mocy w polskiej ofercie Citroëna C4, nad czym bardzo ubolewam. Analogiczny silnik pracował już w paru testowanych przez nasz wortal samochodach, choćby w Peugeocie RCZ, Citroënie DS4, czy aktualnie jeżdżącym w naszej redakcji Peugeocie 308 GTi. Ale w DS3 Racing ten motor pracuje naprawdę dobrze! Rzekłbym, że wyjątkowo dobrze! Płynnie rozwija i ochoczo oddaje swoją moc, a wskazówka obrotomierza bez cienia zawahania obraca się w prawo wspinając się w coraz wyższe rejestry. Turbodziura jest w zasadzie niewyczuwalna, więc przyspieszanie nie jest zaburzone nawet cieniem zawahania. A za mocą silnika poszły i inne zmiany wprowadzone przez inżynierów z Citroën Racing – zawieszenie obniżono o 15 mm w stosunku do standardowej wersji, rozstawy kół, zarówno z przodu, jak i z tyłu, powiększono o 30 mm, zastosowano też specjalne resory o zwiększonym współczynniku sztywności, które gwarantują jeszcze bardziej dynamiczne i stabilne zachowanie samochodu, niż to ma miejsce w i tak już bardzo dobrym pod tym względem standardowym DS3.
Zmiany wprowadzono także w układzie kierowniczym, jeszcze bardziej bezpośrednim i precyzyjnym, oraz hamulcowym, wyposażonym w lakierowane na czerwono 4-tłoczkowe zaciski Citroën Racing przy przednich kołach. Nawet tylne tarcze są wentylowane zapewniając doskonałe chłodzenie elementów ciernych układu. Wszystko po to, by zapewnić jeszcze więcej radości.
To samo założenie przyświecało konstruktorom DS3 Racing przy strojeniu układu stabilizacji toru jazdy. Tu pozwala on na sporo zabawy, a gdy komuś mało – może go całkowicie odłączyć, czego mniej doświadczonym użytkownikom jednak nie polecamy. Auto bowiem jest stosunkowo lekkie w tylnej części nadwozia i mimo naprawdę sztywnego zawieszenia może Wam po prostu uciec. Zacznijcie więc swoje zabawy z tym samochodem przy włączonym ESP.
No właśnie… Jazda Citroënem DS3, to wielka przyjemność, ale tutaj postawiłbym przysłowiową gwiazdkę. Jeśli macie szczęście mieszkać w okolicy, gdzie dróg o dobrej nawierzchni nie brakuje, to możecie DS3 Racing kupować wręcz w ciemno. Jeżeli, jak ja, żyjecie w Krainie Wyrw i Wybojów, musicie się dobrze zastanowić. Napisałem wyżej, że zawieszenie jest sztywniejsze i obniżone w stosunku do wersji standardowej, ale to trzeba wyjaśnić. DS3 Racing jest po prostu bardzo twardy. Przejeżdżając przez przeciętnego „leżącego policjanta” powinniście zredukować prędkość niemal do zera, bo jak przód, obciążony zespołem napędowym, przejdzie jeszcze w miarę bez bólu, tak tył, lekki i twardy, jakby wymontowano zawieszenie całkowicie, a nie je usztywniono, podskoczy. Owszem – podobało się to mojej młodszej córce, ale opinie 7-latki niekoniecznie należy uwzględniać przy wydawaniu 30.000 euro ;-)
Jazda po drogach mocno lokalnych, o asfalcie pamiętającym Gierka, albo i Gomułkę nawet, zdecydowanie nie jest przyjemna, a nawet może być niebezpieczna, gdy przesadzicie z prędkością. Przy czym pod tym sformułowaniem mam na myśli nawet 90 km/h, które – przynajmniej oficjalnie – można tam rozwinąć. Bezkompromisowe zawieszenie DS3 Racing sprawia, że samochód klei się do drogi, ale przez to rzuca go po niej, jak piłeczkę kauczukową, tyle, że bez odbijania się. Przy licznych na takich drogach wyrwach trzeba być mocno skupionym, albo najzwyczajniej na świecie zwolnić. A o komforcie podróży możecie zapomnieć. Ten samochód nie do komfortowych podróży służy ;-)
Citroën oddał DS3 Racing tym klientom, którzy lubią dynamiczne auta i są w stanie przełknąć sztywne zawieszenie i brak komfortu resorowania. Miłośnicy zawieszenia hydropneumatycznego nie będą zadowoleni z tego samochodu i nawet świetnie oddający swą moc silnik nie zrekompensuje im LHM-owego „bujania”, choć i bujanie to niejedno ma przecież imię – inaczej wygląda w Xantii, a inaczej w DS-ie, czy CX-ie. W DS3 Racing zaś nie ma go w ogóle, bo i LHM-u w nim nie uświadczycie. Nawet pomarańczowemu kolorowi nie dajcie się zwieść – to nie LDS stosowany w aktualnej odmianie zawieszenia hydropneumatycznego. W przypadku DS3 Racing, inaczej, niż w C5 i C6, pomarańcz oznacza nie zawieszeniowy komfort, ale raczej jego brak.
W zamian jednak otrzymujemy samochód, który znakomicie się prowadzi po równym asfalcie i pozwala nie tylko na dynamiczne połykanie kolejnych kilometrów, ale nawet na zabawy na torze, jeśli jakiś macie na podorędziu. I naprawdę nie szukajcie obiektów z długimi prostymi, bo choć przyspieszanie tym samochodem daje dużo radości, to jednak jeszcze więcej jej dostarcza jazda po zakrętach. Citroëny zawsze dobrze skręcały (nie wierzcie temu, co wypisują niektórzy dziennikarze w gazetach – według nich komfortowe zawieszenia auta uniemożliwia sprawne pokonywanie zakrętów), że wspomnę choćby ZX-a, Xsarę, Xantię, czy nawet C4, a że wiele z nich się przy tym przechylało? Pokazywały bojącym się, że nie warto szaleć, ale świadomym kierowcom dostarczało to jeszcze więcej adrenaliny. Limit uślizgu takiej Xantii na przykład był dość daleko przesunięty, więc pozwalał na wiele, ale też poślizg pojawiał się nagle i bywał zaskakujący. Jednocześnie jednak dość łatwo było go opanować.
DS3 Racing skręca inaczej, twardziej, niemal nie pochylając obniżonego nadwozia, w czym przeszkadza zawieszenie o niedużym ugięciu. Ale przeciążenia w wirażach są przyjemne. Jeśli zaś ktoś siedzi z tyłu, to przewidziano dla niego specjalne rączki przy słupkach B, których może się przytrzymać. Dodajmy przy tym, że dobrze jest kogoś wozić na kanapie, bo wówczas ten ktoś dociąża nieco za lekki tył i zabawa jest jeszcze lepsza! Bierzcie więc do swojego DS3 Racing kumpla, dwie fajne dziewczyny i jedźcie się pobawić na krętym torze ;-) Prędkości nie muszą być wysokie, bo pokonywanie zakrętów w tym samochodzie na choć w miarę gładkim asfalcie zawsze jest przyjemne!
Takim szaleństwom towarzyszyć będzie jeszcze ciekawa akustyka, może nie tak spektakularna, jak w przypadku RCZ-a z analogicznym silnikiem, ale też całkiem ekscytująca. Pasująca harmonijnie do całego stylu tego niedużego, ale wielkiego samochodu. Do niespełna 4 metrów szaleństwa i radości, którą w pełni mogą się cieszyć mieszkańcy krajów Europy Zachodniej, gdzie gładkie asfalty nawet w górach nie są czymś niespotykanym. W Polsce jednakże też może się Wam udać zakosztować tej niekłamanej przyjemności, radości wyzierającej z każdego z nieco ponad 1.150 kg masy własnej tego auta. Masy, z której benzynowy silnik nic sobie nie robi, bo cóż to dla niego! Wszak przy wyniku ledwie niecałych 5,77 kg przypadających na każdego konia mechanicznego, to turbodoładowany motor nawet nie ma się nad czym zastanawiać!
O przyczepność dbają opony w rozmiarze 215/40R18, a więc dość ekstremalne, jak na polskie warunki. A to seryjne ogumienie dla tego auta i nie wyobrażam sobie, jak można jeździć na jeszcze niższym profilu! Po teście DS3 Racing utwierdziłem się też w przekonaniu, że lansowane w wielu tytułach prasowych „obniżanie i utwardzanie zawieszenia” oraz stosowanie naprawdę niskoprofilowych opon w Polsce jest po prostu debilizmem i szkoda mi tych, którzy się na to łapią. Zawsze serdecznie współczułem ludziom, którzy bezmyślnie stosowali takie zabiegi i męczyli się jazdą, poprawiając sobie samopoczucie przywoływaniem tez rodem z prasy niemieckiej, która zaleca takie rozwiązania miłośnikom jazdy ekstremalnej po tamtejszych Autobahnach. W naszym kraju nie ma to sensu, podobnie jak publikowanie przetłumaczonych z niemieckiego testów samochodów – w Polsce żyjemy w zupełnie innych realiach drogowych! I nie tylko drogowych…
No właśnie – realia… Popatrzmy na te ekonomiczne. Naturalnie kupując samochód tego typu najprawdopodobniej nie będziecie zwracali szczególnej uwagi na spalanie, bo po co sobie psuć radosne chwile? ;-) Ale nie jest tak strasznie. Na dystansie dobrze ponad 1.000 km (a więc pewnie z jeszcze jakichś dwóch testów oprócz naszego; my pokonaliśmy tym samochodem ok. 650 km) „ujeżdżane” przez nas DS3 Racing spaliło średnio 9,0 l/100 km. A nie wierzę, by ktoś z dziennikarzy oszczędzał ten samochód, czy wlane do niego paliwo. Sądzę też, że większość testów odbywa się głównie podczas jazd miejskich, my zaś, choćby z racji mojego miejsca zamieszkania, wyjeżdżamy niemal każdym autem także sporo poza stołeczną aglomerację.
Myślę więc, że 9-litrowy wynik przy tak skorym do przyspieszania aucie, należy uznać za co najmniej dobry, choć jestem też przekonany, że gdy już nacieszycie się możliwościami tego samochodu, średnie spalanie zacznie Wam nieco spadać. Bo tym autem da się naprawdę jeździć również normalnie ;-) Jest w pełni funkcjonalnym DS3, z normalnym dla tego modelu bagażnikiem i zachowaną przestronnością. I jedynie ta twardość zawieszenia będzie Wam przypominać, że Wasze DS3, to jakby nieco inne auto ;-)
Citroën DS3 Racing powinien być samochodem powszechnie wykorzystywanym przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. I bynajmniej nie dlatego, że przynajmniej część aut tej instytucji ma właśnie pomarańczowy kolor. Ten samochód nadaje się bowiem idealnie do sprawdzania jakości nawierzchni! Doskonale przekazuje kierowcy informacje o tym, czy asfalt jest gładki, czy pofalowany, czy gdzieś warto coś wygładzić, poprawić, dopracować. DS3 Racing pozwala na prowadzenie szybkich i dokładnych badań asfaltu, co może wpłynąć na poprawę stanu naszych dróg (nawet na ekspresowej S8 znalazłem wiele miejsc wartych korekty…). A kiedy GDDKiA już kupi takie samochody, to ja poproszę – jako pomysłodawca – o zatrudnienie mnie w charakterze kierowcy testowego. Robota może niezbyt twórcza, ale jakże przyjemna by była, gdyby jeździło się na co dzień takim samochodem służbowym, w dodatku nie płacąc za benzynę…
Dziękujemy Firmie Citroën Polska za udostępnienie samochodu do testu.
Najnowsze komentarze