Byłem w potrzebie. Okazało się, że muszę zabrać rodzinę i to w całości (bez wujków, ciotek i szwagrów wprawdzie, ale domowników w komplecie) i przemieścić ową familię około 200 km w jedną stronę. Niestety odbyć się to musiało jednym środkiem transportu i nie wchodził w rachubę pociąg, ani inny środek lokomocji. Żaden z moich domowych samochodów zaś nie chce w zgodzie z prawem przewieźć pięciu osób (nie licząc kierowcy). Nie pozostawało mi nic innego, jak rozejrzeć się gdzieś po okolicy i spróbować pożyczyć odpowiednie auto. Są wprawdzie ortodoksi, którzy samochodu, pióra i żony nie pożyczają, ale to postawa bez sensu. Znam bowiem takich, co żonę oddaliby w pierwszej kolejności i w żadnym wypadku nie oczekiwaliby zwrotu ;-)
Wróćmy jednak do samochodu – niby sporo się widuje na drogach różnych vanów, ale wiele z nich, to samochody pięcioosobowe. Od razu powiem – nie okazałem się citrofaszystą – szukałem bowiem jakiegokolwiek auta z co najmniej sześcioma miejscami. Sąsiad był gotów oddać mi Chryslera Grand Voyagera, ale że auto miało urwaną linkę sprzęgła złapaną tylko prowizorycznie, więc bałem się wyruszyć z rodziną (zwłaszcza z dwójką dzieci) i to akurat w Wielkanoc, kiedy jest oczywiste, że na ewentualny szybki serwis trudno byłoby liczyć.
Z Chryslera więc zrezygnowałem w nadziei, że uda mi się pożyczyć coś innego. Poszukiwania szły jednak opornie – wszyscy mieli jakieś plany świąteczne i trudno do nich mieć jakiekolwiek pretensje z tego powodu. Już (zdesperowany) byłem gotów pożyczyć dziewięcioosobowego Mercedesa Sprintera, ale na szczęście mojemu wieloletniemu koledze z Klubu Cytrynki po raz kolejny zmieniły się plany i okazało się, że nie tylko pożyczy mi swojego vana, ale nawet przyjedzie nim do mnie do domu, a w dalszą drogę pojedzie C2ką mojej żony. Co więcej – oddał mi swój samochód do dyspozycji już w piątek wieczorem, a na oddanie umówiliśmy się na wieczór poniedziałkowy. I w ten sposób w moje łapska dostał się ciemnozielony Citroën Evasion.

Samochód, który miałem przyjemność użytkować, to wersja Exclusive z dwulitrowym dieslem pod maską. Jak przystało na taki poziom wyposażenia – ten Evasion miał sporo różnych mniejszych i większych zalet. Na pokładzie nie zabrakło miejsca dla automatycznej klimatyzacji, sześciu indywidualnych foteli (może być siedem, ale akurat to auto miało ich sześć), radioodtwarzacza ze sterowaniem w kierownicy, kompletu elektryki wraz z elektrycznie składanymi lusterkami zewnętrznymi i mnóstwa innych bajerków.
Przede wszystkim jednak Citroën Evasion, to prawdziwy van. To nie jest żadna namiastka z dodatkowymi mikrofotelami w ostatnim rzędzie wyłaniającymi się z bagażnika. Tu nie ma miejsca na kompromisy – sześć indywidualnych foteli (tzw. kapitańskich), z których te w drugim i trzecim rzędzie mają po dwa podłokietniki, całość obita wspaniałym welurem, pluszem wręcz. Wszystkie fotele mają naprawdę dobre trzymanie boczne, choć takim samochodem jeździć należy raczej statecznie, bez wchodzenia w zakręty z piskiem opon.

Jasna barwa tapicerki (i wykładziny podłogowej!) podkreśla ekskluzywność pojazdu. Przyjemne boczki drzwiowe, znakomite materiały wykończeniowe deski rozdzielczej, piękna podsufitka, dbałość o detale. Szczerze powiem – to auto mające już siedem lat wygląda naprawdę znakomicie. Poza tym nie można mieć zastrzeżeń co do spasowania elementów, a przecież samochód swoje lata już ma. Legendy głoszą, że siedmioletni Citroën pewnie skrzypi i się wręcz rozpada. Ale to kolejny mit…
Ale skupmy się na razie na opisie auta. Z zewnątrz widać, że konstrukcja Evasiona ma już swoje lata. Dziś auta – także w tej klasie – pełne są krągłości, zaś pierwszy van Citroëna jest raczej kanciasty. Moim zdaniem jednak sylwetka Evasiona nie straciła wiele na przestrzeni lat – nie jest tak kanciasta, jak choćby w starym Chryslerze Voyagerze. Evasion wciąż może się podobać, tym bardziej, że w przedniej części nadwozia są elementy stylistycznie wspólne w innymi autami tej marki produkowanymi w drugiej połowie lat 90-tych ubiegłego wieku. Bez trudu odnajdziecie rozwiązania designerskie zbliżone do tych z Xma II, ZXa z końca produkcji, czy nawet Xantii II. Choć oczywiście w nieco innej skali wymuszonej gabarytami (zwłaszcza wysokością) auta.










Jak widać – podróż uprzyjemnią Wam także dźwięki z radioodtwarzacza – również przy tylnych fotelach za maskownicami odnaleźć można głośniki. Jedyny problem w ostatnim rzędzie foteli, to nieco gorszy komfort amortyzacji zawieszenia. Ale to pamiętają ci z Was, którzy w dzieciństwie jeździli na wycieczki i siadali na ostatnich miejscach w autokarach… ;-)
Nie polecam też siadania na tylnych siedzeniach osobom o wzroście powyżej 175 cm. Na nogi miejsca będziecie mieli dość nawet przy większych gabarytach, ale nad głową, to wyżsi od podanej przeze mnie granicy poczują we włosach wykładzinę. Szlachetną, nie powiem, ale jednak wykładziną, a nie każdy tego typu wrażenia lubi ;-)
Wracając jednak jeszcze na chwilę do oświetlenia samochodu muszę oczywiście wspomnieć o wyposażeniu podnoszonej wysoko klapy tylnej w moduł oświetleniowy. Nie daje on wprawdzie dużo światła, ale w ciemności dość skutecznie rozświetli otoczenie bagażnika. Pomoże w ten sposób uporządkować przestrzeń bagażową. Klapa zresztą unosi się wysoko i nie stanowi żadnego problemu w przypadku pakowania, bądź wypakowywania bagaży. Jest wysoka i solidna, ale znakomicie wyważona i jej podnoszenie, czy opuszczanie nie stanowi kłopotu dla nikogo. Nie ma w niej standardowego uchwytu, za to zamocowano skórzany pasek, za który można pociągnąć w celu zamknięcia pokrywy.
Przestrzeń bagażowa nie szokuje ogromem, gdy rozłożone są wszystkie fotele. To wprawdzie wada praktycznie każdego samochodu potrafiącego przewieźć pasażerów na trzech rzędach siedzeń, ale niestety nieobca również Evasionowi. W przypadku vana Citroëna dochodzi jednak jeszcze jeden problem – brak jakiegokolwiek oddzielenia przestrzeni bagażnika od tej przeznaczonej dla pasażerów. Popatrzcie zresztą na zdjęcie poniżej – widać wyraźnie, że drobne przedmioty wrzucone do „bagażnika” mogą się bez problemów przedostać po płaskiej podłodze pod nogi pasażerów.
Bagażnik skrywa swoje wnętrze przed wzorkiem ewentualnych ciekawskich wąską półeczką. Niestety nic nie wiem na temat półki szerokiej, którą mocowałoby się po złożeniu dwóch ostatnich siedzeń. A takie udogodnienie z pewnością by się przydało. Nie zauważyłem jednak nigdzie ewentualnych mocowań dla takiej półki za drugim rzędem foteli :-(



Przestrzeń między fotelami we wspomnianym drugim rzędzie jest spora – można tamtędy całkiem swobodnie przechodzić. Co innego, gdy pojawi się tam trzeci fotel. Aby go zamontować, należy skrajne siedzenia przenieść w inne szczeliny mocujące (nieco bardziej na zewnątrz), a wówczas trzeci fotel wchodzi między dwa skrajne. Tego rozwiązania jednak w testowanym przeze mnie aucie nie było – Paweł dysponuje po prostu sześcioma fotelami i więcej nie potrzebuje.
Pasażerowie siedzący na fotelach w środkowym rzędzie mają do dyspozycji kilka udogodnień. O indywidualnych lampkach nad drzwiami już pisałem. W dolnej części obojga drzwi znajdują się kieszenie na butelki – zmieszczą się tam spokojnie 1,5-litrowe PETy. 2-litrowych nie testowałem, ale podejrzewam, że też wejdą.


A jak się jeździ Evasionem? Cóż – pierwszy ostrzejszy zakręt z prędkością nieco powyżej standardowej ;-) i dozwolonej :-( i przód zaczął mi troszkę uciekać. Delikatna korekta prędkości i było już OK, ale pamiętajcie – to wysokie auto i lepiej nie przesadzać w zakrętach. Wiozłem rodzinę, w dodatku nie swoim autem, więc później już w zakrętach brałem poprawkę, ale pierwsze wrażenie było lekko stresujące. To z uwagi na wysokość Evasiona – ten gabaryt sprawił, iż trochę na krętych drogach zwolniłem nie czując się pewnie. Ale gdy już przyzwyczaiłem się do reakcji nadwozia, to było lepiej ;-) Sporo zresztą zależy od tego, po jakich drogach jeździcie. Ja przesadziłem odrobinę z prędkością na ostrym zakręcie wąskiej drogi lokalnej, której budowniczowie przed wielu laty nie słyszeli o profilowaniu zakrętów, byli za to znakomici w budowaniu pofałdowań asfaltu ;-) Na przeciętnej drodze krajowej Evasion zachowuje się o wiele pewniej, a już całkiem miło musi być na autostradzie! Takiego luksusu jednakże nie dostąpiłem. Na krajówkach jednak było dobrze. Widać, że ten samochód konstruowano z myślą o podróżach, a nie dojazdach ;-)

Generalnie mogę ze spokojnym sumieniem polecić Wam tego typu samochód. Citroën Evasion, czy bliźniaczy Peugeot 806, to naprawdę interesujące auto. A z dieslem pod maską można go spokojnie używać nawet na co dzień – nie zabije Was kosztami użytkowania w warunkach miejskich. Warto jednak dobrze się zastanowić nad rezerwacją miejsca do parkowania – ten van niestety nie wszędzie się wciśnie…
Samochód Citroën Evasion 2.0 HDi testował dla Was i obfotografował Krzysiek Gregorczyk.
Serdeczne podziękowania za użyczenie pojazdu dla Pawła Jędrochy z Klubu Cytrynki.
Przejechany dystans testowy: około 500 km.
Najnowsze komentarze