Czego można się spodziewać po najnowszym crossoverze w gamie francuskiego producenta i jaka grupa klientów powinna się nim zainteresować? Mieliśmy okazję wziąć udział w pierwszych jazdach testowych nowym Renault Symbioz i przyszedł czas, by podzielić się wrażeniami.
Wydawało się, że gama Renault w segmencie C-crossoverów jest już na tyle szeroka, że Francuzi nie będą jej powiększać. Tymczasem ofensywa trwa, bo jak pokazują wyniki sprzedaży, to właśnie tego typu auta cieszą się największą popularnością wśród klientów. W ten sposób, do Megane, Scenica, Australa i Arkany dołączył Symbioz.
Zobacz test: Renault Rafale E-Tech Full Hybrid 200. Jak jeździ topowy SUV francuskiej marki?
Jakie są szczegółowe podobieństwa i różnice względem innych modeli w gamie? O tym napiszemy w osobnym artykule. Dziś skupimy się na wrażeniach z jazdy Symbiozem.
Z zewnątrz
Pachnące nowością i lśniące w promieniach słońca egzemplarze, czekały na nas w Walencji. To w okolicach tego miasta w ciągu dwóch dni pokonaliśmy łącznie niespełna 300 km. Do wyboru dla dziennikarzy były dwie wersje wyposażenia – esprit Alpine w kolorze szarym oraz Iconic w kolorze Mercury Blue, który jest nowością. Zanim uruchomimy silnik, warto dokładnie przyjrzeć się autu z zewnątrz.
Niezależnie od barwy lakieru, Symbioz na żywo robi znakomite wrażenie. Nadwozie wygląda nowocześnie i wyróżnia się dużą liczbą ostrych przetłoczeń. Przyciemniane szyby, efektowne 19-calowe felgi, charakterystyczny kształt świateł do jazdy dziennej oraz smukłe reflektory to elementy, które tworzą spójną całość. W wersji esprit Alpine samochód posiada więcej czarnych akcentów, jak choćby znaczek, ramki wokół szyb, czy emblemat z nazwą modelu.
Z tyłu zadbano o spoiler dachowy tuż nad niewielką szybą. Kształt tylnych świateł może odrobinę przypominać te z Mercedesa GLE. Przycisk do otwierania bagażnika ukryto we wnęce tuż nad tablicą rejestracyjną. Na samym dole zastosowano coś na kształt dyfuzora. Atrap wydechów brak.
Co kryje wnętrze Renault Symbioz?
Wnętrze Symbioza poza kilkoma istotnymi szczegółami szczególnie nie zaskakuje. Projekt deski rozdzielczej wraz z nawiewami powietrza jest dobrze znany choćby kierowcom Captura. To nie wygląda tak dobrze, jak na przykład w Megane, czy Australu. Jeśli ktoś miał już do czynienia z kilkuletnimi modelami Renault, to po wejściu do Symbioza poczuje się jak w domu, znajomo.
System multimedialny openR link z wbudowanymi usługami Google pozwala na rozbudowaną obsługę głosową auta oraz dostęp do ponad 50 popularnych aplikacji. Obecność Google Maps w roli fabrycznej nawigacji to jedna z większych zalet tego rozwiązania.
Ponad 10-calowy pionowy ekran wyróżnia się bardzo dobrymi parametrami, przyjemnym dla oka interfejsem i sprawnym działaniem. Klimatyzacją możemy sterować wygodnymi przyciskami poniżej. Zmiana głośności wymaga już stukania w wyświetlacz. Kierowca ma do tego tradycyjny pałąk w okolicy kierownicy.
Zobacz test: Renault Arkana 1.6 E-Tech 145 KM po face liftingu: czy naprawdę tak mało pali?
W stosunkowo bogato wyposażonym samochodzie dziwić może brak dwustrefowej klimatyzacji, nawet na liście opcji. Renault tłumaczy, że to efekt zastosowania platformy CMF-B, która nie jest do tego przystosowana, podobnie jak w Capturze.
Czego jeszcze zabrakło we wnętrzu Symbioza? Uchwytów na dłonie na podsufitce, choć przyznajemy, że ich brak nie był dla nas w żaden sposób uciążliwy, ale z pewnością warto to odnotować. Dla części kierowców ten element ułatwia zajęcie wygodnej pozycji. Zdaniem Renault, ci są jednak w mniejszości, bo rezygnacja z uchwytów była podyktowana właśnie brakiem takiej potrzeby u większej liczby klientów.
Z pozycji kierowcy warto wspomnieć o niezłej widoczności do przodu i na boki, ale kiepskiej do tyłu. Mała szyba wyraźnie ogranicza widoczność. Z pomocą w trakcie manewrów parkingowych przychodzi system kamer. Szkoda, że ich rozdzielczość jest przeciętna. Przeciętny nie jest za to opcjonalny system audio, który radzi sobie całkiem nieźle.
Dach Solarbay robi wrażenie
Na pokładzie Symbioza znajdziemy cztery porty USB-C oraz dwa gniazda 230V. Na tylnej kanapie są ponadto nawiewy, a w oparciach elektrycznie sterowanych przednich foteli, siatki na drobiazgi. Oba przednie siedziska mogą być podgrzewane, podobnie jak kierownica. Pod wyniesioną w górę konsolą z dźwignią zmiany biegów, wygospodarowano przestrzeń na niewielkie przedmioty. Obok jest specjalne miejsce na kartę hands free i uchwyty na kubki. Schowek w podłokietniku jest niewielkich rozmiarów.
Co zrobiło na nas największe wrażenie w Symbiozie? Panoramiczny dach Solarbay, który w mgnieniu oka możemy przyciemnić albo rozjaśnić. Nie ma tu jednak mowy o tradycyjnej rolecie, ale technologii opartej na ciekłych kryształach. W trakcie naszych jazd testowych temperatura wynosiła powyżej 30 stopni Celsjusza, a niebo było bezchmurne. To najlepsze warunki, by przekonać się, że ta technologia zdaje egzamin.
Po przyciemnieniu dachu słońce nie dawało się we znaki, a w środku nadal było jasno i przestrzennie. Co więcej, do dyspozycji jest kilka poziomów przyciemnienia (na zdjęciu poniżej pół na pół). Całość robi ogromne wrażenie i z pewnością będzie wyróżnikiem Symbioza. W dodatku, dzięki asystentowi Google, ustawieniami dachu możemy sterować głosowo. Taki gadżet wśród modeli Renault znajdziemy jeszcze tylko w Rafale i Scenic E-Tech. U innych producentów to prawdziwa rzadkość.
Pojemność bagażnika
To, czym Symbioz przede wszystkim wyróżnia się wśród konkurencji, to pojemny bagażnik. Wynik 624 l udało się uzyskać dzięki przesuwanej o 16 cm tylnej kanapie. Renault wyszło z założenia, że nie warto ograniczać przestrzeni w drugim rzędzie na stałe na rzecz pojemnego kufra. Tutaj w razie potrzeby możemy powiększyć przestrzeń bagażową albo dać więcej miejsca pasażerom. Po złożeniu oparć foteli (40:60) uzyskujemy 1 582 l. Minimalna wartość to z kolei wciąż niezłe 492 l.
Po odsunięciu tylnej kanapy maksymalnie do tyłu, ilość przestrzeni na nogi jest więcej, niż wystarczająca. Nie można też narzekać na miejsce nad głową. Symbioz jest w tej kategorii całkiem przestronnym autem.
Jak wypadła jazda Symbiozem?
Pierwsze metry za kierownicą Symbioza mogą sprawiać wrażenie, że jedziemy elektrykiem, bo auto rusza na prądzie. Niedługo potem do pracy bierze się jednak silnik spalinowy. Umówmy się, że dwa elektryki w gamie, czyli Megane i Scenic, wystarczą, dlatego Symbioz, ku uciesze wielu, ma wlew paliwa na błotniku.
Francuzi zdecydowali, że pod maskę nowego modelu wstawią układ hybrydowy E-Tech 145 Full Hybrid znany z innych modeli, czyli 4-cylindrową, benzynową jednostkę o pojemności 1,6 l wspomaganą dwoma silnikami elektrycznymi. Łączna moc to 145 KM, a cały układ jest połączony z wielotrybową przekładnią automatyczną.
Pod kątem technicznym nie wprowadzono tu żadnych zmian, natomiast poprawa oprogramowania miała wpłynąć na lepszą płynność przekładni. Na dystansie blisko 300 km skrzynia ani razu nie szarpnęła, więc są podstawy, by tym zapewnieniom wierzyć.
Jak jeździ się Symbiozem? Choć Renault szczyci się, że samochód waży mniej, niż 1500 kg, to i tak nie jest samochodem ani małym, ani lekkim. W warunkach autostradowych (w Hiszpanii obowiązuje ograniczenie do 120 km/h), chciałoby się odrobinę więcej mocy pod pedałem przyspieszenia. W Polsce, przy 140 km/h to odczucie może być jeszcze większe. Tutaj podróżowaliśmy w dwie osoby. Jeśli na pokład Symbioza zapakujemy całą rodzinę i bagaże, w trasie wyprzedzanie trzeba będzie odpowiednio planować.
Z drugiej strony, tak w mieście, jak i przy prędkościach do 90-100 km/h, Symbioz jest autem wystarczająco dynamicznym do spokojnej jazdy. Przyspieszenie do setki trwa nieco ponad 10 sekund.
Układ hybrydowy przez większość czasu pracuje cicho. Jedynie w momentach doładowywania baterii przy niższych prędkościach, kiedy nie towarzyszy nam szum powietrza, w kabinie robi się głośniej.
Nasza 300-kilometrowa trasa składała się w około 20% z autostrad i 10% z dróg miejskich, a w większości z dróg pozamiejskich, miejscami w terenie górzystym. Średnie spalanie według komputera to 4,7 l/100 km, co jest dobrym wynikiem. Renault obiecuje, że Symbioz jest w stanie przejechać 1000 km na jednym tankowaniu i z pewnością jest to do osiągnięcia.
Praca zawieszenia Symbioza jest nieco bardziej nastawiona na komfort, niż na sportowe doznania, co jest w pełni zrozumiałe i z pewnością pożądane przez odbiorców tego modelu.
Na pokładzie Renault nie mogło zabraknąć najnowszych systemów wsparcia i bezpieczeństwa. W Symbiozie jest ich aż 29. Mowa choćby o aktywnym tempomacie, jeździe środkiem pasa ruchu, awaryjnym hamowaniu, czy korygowaniu toru jazdy.
Przydatną funkcją jest przycisk, który… wyłącza część ostrzegaczy. Żyjemy w czasach, gdy nadmiar bodźców dźwiękowych w nowoczesnych samochodach dla wielu stanowi istotną wadę. W Symbiozie jednym kliknięciem możemy wyłączyć choćby ostrzeganie o przekroczeniu prędkości, czy najechaniu na linię. To przydatna funkcja, która przez wielu kierowców z pewnością będzie chętnie używana. Dobrze wie o tym Renault, bo podczas prezentacji porównawczej na konferencji, funkcję tę określono jako jedną z przewag nad konkurencją.
Wracając jeszcze do opcji silnikowych, Renault obiecuje, że w 2025 roku do oferty trafią dwie wersje z miękkimi hybrydami. Póki co, klienci mają do dyspozycji tylko pełną hybrydę o mocy 145 KM. Producent tłumaczy tę decyzję tym, że w Arkanie wybierana jest przez największą liczbę klientów.
Ceny, zamówienia i podsumowanie
Polskie ceny Symbioza startują od 135.900 zł, jest więc droższy od Captura, ale tańszy od Australa. Zamówienia w Polsce ruszyły w lipcu a auto powoli pojawia się w salonach dealerskich.
Na standardowy test przyjdzie jeszcze czas, tymczasem po pierwszym spotkaniu z Symbiozem z pewnością możemy stwierdzić, że to interesująca propozycja dla osób poszukujących modnego, niewielkiego crossovera z dużym bagażnikiem. Funkcjonalne wnętrze i oszczędny napęd to jego mocne strony. Projekt deski rozdzielczej trochę nie nadąża za atrakcyjnym nadwoziem, ale gadżeciarski dach obsługiwany głosem to rekompensuje.
Ile kosztuje nowe Renault Rafale? Wersje, wyposażenie, cena
Najnowsze komentarze