Tak się złożyło, że niedawno miałem okazję i przyjemność przez 5 tygodni użytkować DS 9 – flagowy model marki DS Automobiles. Może nie było tak, że jeździłem nim przez 5 tygodni, bo z powodów zdrowotnych przez część tego czasu byłem tym autem wożony, ale jednak większość czasu spędziłem za kierownicą DS 9 i… nie bardzo chciałem go oddać ;-)
DS 9 jest samochodem znajdującym się w posiadaniu naszej redakcji. Kiedy do niego wsiadałem, licznik przebiegu pokazywał 8.104 km. 5 tygodni później wartość ta wzrosła do 10.661 km. W ciągu wspomnianych 5 tygodni przejechałem (głównie jako kierowca, trochę jako pasażer) 2.557 km i był to naprawdę przyjemnie pokonany dystans.
Redakcyjny DS 9 Opera jest napędzany benzynowym silnikiem 1.6 PureTech generującym 225 KM mocy maksymalnej. To jednostka turbodoładowana, która we współpracy z automatyczną skrzynią EAT8 potrafi być naprawdę oszczędna – a przecież mowa o niemal 5-metrowej długości samochodzie ważącym ok. 1,5 tony.
Dokładna długość DS 9, to 4.934 mm, szerokość nadwozia wynosi 1.855 mm (z lusterkami złożonymi 1.932 mm, a z rozłożonymi 2.079 mm), wysokość sięga 1.460 mm, a rozstaw osi 2.895 mm. Z tymi wymiarami auto plasuje się w dolnej granicy segmentu E. Niespełna 2,5 roku temu w teście DS 9 E-Tense 4×4 Performance Line+ 360 KM sporządziłem zestawienie ówczesnych rywali z segmentu E premium i wyszło, że faktycznie, DS 9 generalnie jest od większości z nich odrobinę mniejszy, ale jednak spokojnie do tej klasy można go zaliczyć.
Co więcej – jak patrzy się dziś na niektóre samochody powszechnie uznawane za premium, to człowiek się zastanawia, skąd ta klasyfikacja? Z przyzwyczajenia? Z rozpędu? Owszem, wiele osób, szczególnie komentujących na naszym portalu, uważa, że premium, to silniki o wielkiej pojemności skokowej. Tylko że w dzisiejszych czasach jest to parametr co najmniej drugorzędny. To może moc? Tak, to już lepiej, ale przecież piszę dziś o samochodzie 225-konnym, a topowa wersja DS 9, wspomniana przed chwilą, oferowała nawet 360 KM.
Powiedziałbym wręcz, że premium, to rzeczywiście mocne silniki i świetne wyposażenie, znakomite wykończenie, a do tego unikatowość. W porządku, marki premium muszą też z czegoś żyć, więc wypuszczają modele niższych segmentów, które zapewniają wolumen sprzedaży. Ale czy aby na pewno Audi A1, czy A2, a nawet A3, to premium? Chyba niekoniecznie.
Ale mniejsza o to. DS 9 Opera, który miałem przyjemność użytkować niedawno przez 5 tygodni, to samochód zdecydowanie premium. Napędzany 225-konnym silnikiem jest świetnie wyposażony, bardzo dobrze wykończony, komfortowy – w jego wnętrzu człowiek czuje się naprawdę wyjątkowo. A i sam samochód jest wyjątkowy – trudno spotkać takie auto na ulicy, a to właśnie to buduje poczucie prestiżu.
Sprzedaż DS 9 w Polsce nie była wysoka. Zakończyła się w ubiegłym roku. Dziś na znanym portalu z ogłoszeniami o sprzedaży aut znajdziecie raptem kilka ogłoszeń (w momencie, gdy pisałem ten tekst, było ich 10 – zrzuty ekranowe poniżej), ale zaciekawił mnie fakt, że to ogłoszenia „świeże” – praktycznie każde „wisi” dopiero kilka dni. Albo więc DS 9 dość szybko się sprzedają, albo nie wiem, co ;-) Pewnie analitycy rynku wtórnego mogliby temat przeanalizować, ale moim celem nie jest analiza tego, co się dzieje z ogłoszeniami, tylko przekazanie Wam moich wrażeń z 5 tygodni spędzonych w DS 9.
No, nie całych 5 tygodni – mieszkałem wszak w domu, a nie w samochodzie. Ale naprawdę jazda tym autem, to coś wspaniałego. I pewnie o większości wspomnianych w tabeli z wymiarami rywali można byłoby napisać coś podobnego – wszak segment E w klasie premium zobowiązuje – to jednak DS 9 oferuje coś, czego trudno oczekiwać od owych rywali, może z wyjątkiem Jaguara. Wspomnianą przed chwilą wyjątkowość.
Audi A6, czy A7 widuje się na polskich ulicach powszechnie. Co więcej – przez niewielkie zmiany w wyglądzie poszczególnych generacji de facto czasem można pomyśleć, że ktoś tam jedzie starym modelem ;-) Podobnie rzecz się ma z BMW serii 5 – jest ich w Polsce masa, więc trudno jest czuć się w takim aucie wyjątkowo. Mercedes klasy E, czy Volvo, to też nie są auta wyjątkowe. Może nieco trudniej o Lexusa ES, a już relatywnie najrzadziej spotyka się Jaguara XF, ale natknięcie się na DS 9, to niemal jak wygrana na loterii. I pod tym względem jest to auto naprawdę wyjątkowe.
Na wciąż słabej rozpoznawalności marki DS Automobiles cierpi jednak sam producent. Wiele osób gotowych kupić samochód z segmentu premium nawet nie rozważa zakupu francuskiej marki, bo jej zwyczajnie nie zna. Świadomość istnienia DS Automobiles wciąż jest w polskim społeczeństwie mizerna. Importer powinien nad tym mocno popracować, bo bez tego sprzedaż jest śladowa – w ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2025 roku zarejestrowano nad Wisłą jedynie 85 aut tej marki, co w dodatku stanowi liczbę mniejszą, niż w analogicznym okresie roku 2024.
I nie da się tego tłumaczyć jednie trzema (no, już czterema modelami) w gamie. Tym bardziej, że w tejże gamie jest DS 7, model z segmentu napędzającego sprzedaż! Dostępny nawet z silnikiem diesla, a więc napędem podobno wciąż poszukiwanym przez klientów. A na pewno świetnie pasującym do takiego samochodu!
Gamę uzupełnia kompaktowy DS 4 (również dostępny z dieslem) i miejski DS 3 (hybryda i pełny elektryk), a na stronie importera pojawił się już także elektryczny DS N°8 dostępny w cenie od 249.000 zł.
DS 9, jak wspomniałem, nie jest już oferowany. Jego miejsce zajmuje elektryczny DS N°8, choć obawiam się, że będzie to w efekcie samochód na polskich drogach jeszcze rzadszy. Wielu Polaków psioczy na auta elektryczne, choć – spójrzmy prawdzie w oczy – większości z nich na nie po prostu nie stać. W naszym kraju ciągle króluje mit diesla, który owszem, ma sporo zalet, ale w ruchu miejskim nie jest najszczęśliwszym wyborem. DS N°8 też nie jest samochodem miejskim, ale tak się składa, że nad Wisłą często kupuje się samochody wyższych segmentów, które użytkuje się głównie w mieście.
Wróćmy jednak do DS 9 z czysto benzynowym silnikiem, jaki miałem przyjemność użytkować przez 5 tygodni. Auto jest w wykończeniu Opera Art. Rubis, ma skórzaną tapicerkę i masę skóry na desce rozdzielczej, świetne wyposażenie z noktowizorem na pokładzie, jest bardzo komfortowe i świetnie wykończone. Stylistyka zewnętrzna jest niby dość zachowawcza, ale nie brakuje ciekawych elementów. To, co rzuca się w oczy jako pierwsze, to „szabla Napoleona” – metalowa listwa pośrodku maski wyróżniająca francuskiego sedana. Inny ciekawy element, to małe światełka na słupkach C nawiązujące do świateł Citroëna DS – modelu, który był inspiracją do powołania marki DS Automobiles. Ale smaczków jest więcej!
Wewnątrz mamy szwy perełkowe na desce rozdzielczej. Mamy zegarek ekskluzywnej firmy B.R.M. wysuwany obrotowo z deski rozdzielczej po uruchomieniu silnika i chowający się po jego zgaszeniu. Mamy tapicerkę skórzaną inspirowaną wzorem męskiej bransolety do zegarka. Mamy wreszcie giloszowane (a przynajmniej przypominające tę technikę) zdobienie niektórych elementów kokpitu, co jednocześnie i dobrze wygląda, i jest praktyczne.
Przednie i tylne światła, to osobny temat. Tylne mają bardzo ciekawą formę złożoną z dziesiątków romboidalnych elementów, który to kształt w różnych wariantach pojawia się w wielu miejscach DS 9 i w ogóle aut tej francuskiej marki. Przednie, to obrotowe elementy zapewniające prawdziwy spektakl podczas odpalania oświetlenie powitalnego. Widać to na filmie, jaki zrobiłem podczas testu DS 9 E-Tense 4×4 Performance Line+ 360 KM.
Przednie oświetlenie zapewnia zresztą bardzo dobrą widoczność dostosowują strumień światła do potrzeb. Ma cztery tryby: miejski (Town Beam), pozamiejski (Country Beam), na drogi szybkiego ruchu (Motorway Beam), i na deszczową pogodę (Adverse Wheater). Jest też wyposażony w automatykę długie/mijania, która też działa dobrze, acz na pewno nie rewelacyjnie – dziś zdarzają się już lepsze konstrukcje. Niemniej jednak oświetlenie DS 9 nawet podczas jazdy drogami lokalnymi, wśród pól i lasów, czyni tę jazdę bezpieczną. Nie powinniście przegapić żadnego dzikiego zwierzęcia, żadnego pieszego ani rowerzysty.
Pomocne w tym będą zresztą nie tylko światła, ale także system Night Vision – to element noktowizyjny, który z dużą (acz nie stuprocentową, niestety) skutecznością wyłapuje organizmy żywe znajdujące się na potencjalnie kolizyjnym kursie. Co więcej – rozpoznaje, czy mamy do czynie z człowiekiem, czy zwierzęciem, i sygnalizuje to odpowiednim piktogramem. Działa to naprawdę dobrze, a w Polsce, w której ludzie uwielbiają się ubierać na ciemno, a większość z nas nie nosi elementów odblaskowych, jest nadzwyczaj przydatne.
Rowerzyści poruszający się lokalnymi drogami bez żadnego oświetlenia, piesi łażący każdą stroną drogi, nierzadko pod wpływem alkoholu, bezpańskie, albo wałęsające się samopas zwierzęta – to wszystko codzienność w tzw. Polsce powiatowej. Tego nie spotyka się codziennie w Warszawie i innych dużych miastach, ale wystarczy wyjechać poza metropolie, a stanie się to codziennością.
Do tego dochodzi znacząco powiększająca się populacja dzikich zwierząt. Dziś stanowią one niemałe zagrożenie nie tylko na drogach wiodących przez lasy i pola, ale także w miastach (np. dziki są obecne w wielu środowiskach zurbanizowanych). Ba, dzikie zwierzęta potrafią wtargnąć nawet na drogi szybkiego ruchu! Dziś nawet dwumetrowe siatki dla niektórych z nich nie są barierami nie do przebycia! Dlatego jeśli jeździ się sporo, system Night Vision trudno przecenić.
W ogóle DS 9 jest samochodem bardzo bezpiecznym. Za Night Vision trzeba było przy zamawianiu tego modelu zapłacić dodatkowo ponad 8.000 zł, ale jeśli będziecie szukali takiego auta na rynku wtórnym, to sprawdźcie, czy nie jest w ten element wyposażone. To naprawdę miły dodatek. Producent zastrzegał wprawdzie, że system wykrywa organizmy żywe o rozmiarze co najmniej 50 cm, ale realnie przecież mniejsze zwierzę raczej poważnych szkód nie wyrządzi.
Co więcej – Night Vision ma dwa progi działania. Ostrzeżenie żółte stanowi alert o potencjalnym niebezpieczeństwie. Gdy ryzyko kolizji wzrasta, wykryty obiekt otaczany jest czerwonymi liniami. Oczywiście ostrzeżeniom towarzyszą też sygnały dźwiękowe.
Na pokładzie DS 9 znajdziecie też wiele innych elementów wpływających na bezpieczeństwo podróży. Świetnie działa system utrzymania pasa ruchu, aktywny tempomat również jest bardzo dobrze skalibrowany. Potrafi dostosowywać prędkość samochodu aż do jego całkowitego zatrzymania, jeśli pojazd poprzedzający również się zatrzyma. Na pokładzie jest również DS Driver Attention Monitoring – system kontrolujący uwagę kierowcy. Działa on wykorzystując termowizyjną kamerę śledzącą twarz kierowcy, a jeśli analizujący obrazy komputer uzna, że kierowca traci odpowiedni poziom uwagi – system wszczyna alarm wizyjny i dźwiękowy.
Testowany DS 9 jest też wyposażony w funkcję DS Park Pilot wspierającą kierowcę w zakresie parkowania. Jak dla mnie to jest już naprawdę zbytek – ktoś, kto ma problemy z parkowaniem, zwłaszcza samochodem wyposażonym w czujniki i kamery, nie powinien w ogóle wsiadać za kółko! Niemniej jednak DS Park Pilot istnieje i pozwala nie tylko na wsparcie kierowcy w procesie parkowania, ale też na wyszukanie miejsca, w które ten niemal 5-metrowy samochód się zmieści.
Aby skorzystać z tej funkcjonalności wystarczy tylko aktywować funkcję i jechać z prędkością nie większą, niż 30 km/h wzdłuż zaparkowanych aut – DS 9 znajdzie lukę, w którą będzie w stanie automatycznie się zmieścić. Całkowicie automatycznie! Tu nie trzeba korzystać z kierownicy i pedałów, jak to bywało w innych autach z podobną funkcjonalnością, które komunikowały: teraz zrób to, a teraz tamto (w sensie wrzucania biegów, hamowania, lub dodawania gazu).
Tym, co naprawdę ma w DS 9 znaczenie, jest system DS Active Scan Suspension. To naprawdę czuć! Ten samochód ma bowiem aktywne zawieszenie, które czerpie wiedzę z kamery skanującej nawierzchnię przed pojazdem i z wyprzedzeniem dostosowuje pracę amortyzatorów do tego, co zobaczy kamera. W efekcie jazda DS 9 jest nadzwyczaj komfortowa i to mimo niemałych, 19-calowych felg, na które naciągnięto opony o profilu 45.
Inne elementy poprawiające bezpieczeństwo, to m.in. system automatycznego hamowania awaryjnego działający do prędkości 140 km/h, aktywny alarm niezamierzonego przekroczenia linii, system kontroli martwego pola i rozszerzony system rozpoznawania znaków drogowych. O podstawowych elementach takich jak airbagi, czy stabilizacja toru jazdy nie ma co nawet wspominać ;-) Za to o obecności takich elementów jak wspomaganie ruszania pod górkę, czy system ostrzegania przed kolizją boczną podczas manewrów parkowania, napisać warto.
Na bezpieczeństwo, ale przede wszystkim na komfort wpływają też podgrzewane i wentylowane fotele – zrelaksowany i wypoczęty kierowca, to kierowca uważny. A komfort na pokładzie DS 9 jest wieloraki – od zawieszenia, poprzez elementy uprzyjemniające podróże nawet na długich dystansach, po wyciszenie i naprawdę dobrze grający zestaw audio. W efekcie tym samochodem naprawdę można bezpiecznie pokonywać duże odległości – bez zmęczenia, znużenia, wciąż w pełnej świeżości.
Fotele wyposażono w masażery, które mają nie tylko wybór trybu, ale i intensywności uciskania pleców. Pozwala to na dodatkową relaksację przydatną podczas długich jazd. Oczywiście obydwa fotele mają elektryczną regulację we wszystkich kierunkach, a także pneumatyczną czterostopniową regulację podparcia odcinka lędźwiowego kręgosłupa.
Między fotelami jest zamykany schowek z uchwytami na napoje. Niestety są one nieco za małe nawet na nieduże kubki z napojami. Już średnia kawa dostępna na wielu stacjach średnio się tu mieści. I nie mam tu na myśli opcji zamknięcia tych kubków w tymże schowku, ale samą średnicę uchwytów. A do tego wyjmuje się te kubki niezbyt wygodnie – można podczas tej czynności zbyt mocno je złapać, zsunie się wtedy pokrywka kubka i napój może się wylać.
Ale to chyba największa wpadka ergonomiczna, jaka mi przychodzi do głowy w przypadku DS 9. Naprawdę! Poza tym auto jest naprawdę szalenie przyjemne w użytkowaniu. Przed zgrabnym lewarkiem skrzyni biegów znajduje się swoista podstawka na smartfona, nie brakuje zamykanych schowków, są też porty USB i 12 V. Kieszenie w drzwiach są co najmniej wystarczające, są też siateczki w oparciach foteli, dzięki czemu pasażerowie kanapy mogą w nich schować np. gazety.
Bagażnik ma duży rozmiar, mieści ponad 500 litrów, acz – jak to w sedanie – ma pewne ograniczenia: jest relatywnie niski, za to długi (głęboki) i szeroki. Pakowanie trzeba więc dobrze zaplanować, warto też wybierać albo odpowiednie walizki, albo torby turystyczne. Za to zawiasy są oczywiście schowane i nie przeszkadzają w niczym. Pokrywa bagażnika jest sterowana elektrycznie.
Bardzo fajny element – chowane w nadwoziu klamki zewnętrze – nie sprawiał żadnych problemów, choć w czasie jazdy DS 9 panowały zimowe warunki, a nadwozie nieraz okazywało się oblodzone, gdy wsiadałem do samochodu rano. Nigdy nie było żadnego problemu z wysunięciem klamek. Piszę o tym, bo spotkałem się nieraz z zarzutami, że to na pewno nie będzie działać ;-)
Nasze redakcyjne DS 9 ma szklany dach, ale mimo to oferuje naprawdę przestronne nadwozie – miejsca jest dość zarówno z przodu, jak i z tyłu, Samochodem jeżdżą kierowcy o wzroście 188 cm i 192 cm [przy których moje 181 cm jest wzrostem nikczemnym ;-)], a żaden nie narzeka na jakiekolwiek niewygody. W żadnym kierunku!
DS 9 to nadzwyczaj niedoceniony przez rynek samochód. Klienci po prostu nie znają marki i stąd jego mała popularność rynkowa, choć z drugiej strony idzie za tym unikatowość, jaką lubią niektórzy ludzie. DS 9 jest komfortowy, przestronny, dobrze wyciszony i ma znakomity układ jezdny. To auto bezpieczne, ze świetnym zestawem audio na pokładzie, którym chce się jeździć i to bez względu na to, czy na długie, czy na krótkie dystanse.
DS 9 zapewnia dobrą dynamikę, choć tak naprawdę jazda nim z jakąkolwiek prędkością, nawet wolna, jest relaksująca, przyjemna, komfortowa. Jeśli szukacie auta z tego segmentu, a nie chcecie płynąć rzeką, w której taplają się tysiące Audi i BMW, to DS 9 może być znakomitym samochodem dla Was. Będziecie się w nim prezentować naprawdę wyjątkowo!
Krzysztof Gregorczyk; zdjęcia: KG, archiwum, DS Automobiles, Wikipedia
Najnowsze komentarze