Mieliśmy już okazję jeździć nowym Citroënem C4, teraz przyszła kolej na wersję elektryczną z „ë” w oznaczeniu modelu. W pierwszym przypadku doceniliśmy komfort jazdy a w drugim, model dokonał niemożliwego a mianowicie sprawił, że jazda po stolicy stała się… przyjemna.
Przyznam szczerze, że nie przepadam za jazdą po Warszawie i do tej pory nikt nie był w stanie przekonać mnie, że da się tu codziennie, szybko i bez stresu podróżować. Wszechobecne korki, remonty, których z niewiadomych przyczyn nie ma w nawigacji i skrzyżowania o milionach odnóg, które zmuszają do burzy mózgów przed zapowiadanym skrętem. Do tego dochodzi cicha modlitwa do Najwyższego, by nie przegapić właściwego i nie zafundować sobie przypadkiem wycieczki dłuższej niż zamierzona. Choć jazda Citroenem ë-C4 nie sprawi, że będziemy nagle lepiej orientować się na mapie, ma wiele zalet, które sprawiają, że podróż w dużym mieście staje się przyjemniejsza i łatwiejsza.
Jazda zakazanym dla modeli nie będących komunikacją publiczną bus pasem, jest dla elektryka dozwolona i w godzinach szczytu potrafi wiele zmienić pod względem czasu dojazdu na naszą korzyść. Do tego dochodzi darmowe parkowanie, które pozwala na oszczędności i uwalnia od myślenia o czasie, jaki pozostał do wygaśnięcia biletu. Dla osoby, która codziennie dojeżdża do centrum, auto elektryczne wydaje się wynalazkiem idealnym a dlaczego warto wybrać akurat Citroena ë-C4?
Ze względu na komfort
Nowy Citroën komfortowo przejedzie przez większość nierówności, świetnie poradzi sobie z progami zwalniającymi i dziurami powstałymi po zaskakująco mroźnej i śnieżnej zimie, ale zawieszenie to nie wszystko. Model przekonuje miękkim, trzymającym w zakrętach fotelem Advanced Comfort, a także dobrze wyciszoną kabiną (jest lepiej niż w Renault Zoe, który jest testowany w naszej redakcji na długim dystansie).
Na desce rozdzielczej samochodu znajduje się duży, 10-calowy ekran dotykowy, który dostaniemy już w standardzie. Obraz jest wyraźny a reakcja na dotyk nie wymagała specjalnej cierpliwości. Zamiast analogowych zegarów, Citroën zamontował niewielki ekran o przekątnej 5,5 cala z interfejsem w stylu retro i klimatycznym podświetleniem po bokach. W dwóch najwyższych wersjach wyposażenia jako standard oferowany jest również Head-up display. Ekrany zastępują większość kontrolek, ale miłym odstępstwem od klikania w ekran jest manualna obsługa klimatyzacji.
Citroën zadbał o mnogość półeczek, zamykanych schowków i dobrze zagospodarował przestrzeń dla pasażera. W miejscu, gdzie zazwyczaj mamy schowek i tylko schowek, znajdziemy jeszcze wysuwaną szufladkę oraz uchwyt do zamocowania tabletu. Przy dalekich trasach jest to przydatny gadżet. Opcjonalnie zamówimy również ładowarkę bezprzewodową do smartfona. Cup-holdery są głębokie i bez problemu zmieszczą dużą kawę. Jeśli jednak preferujemy „małą czarną”, mniejszy kubek będzie opierał się na wieczku, co wymaga ostrożności przy sięganiu po napój. Cały komfort wersji spalinowej, a poprzednio testowaliśmy model z silnikiem PureTech 130, w modelu ë-C4 jest potęgowany tym, co w elektrykach lubię najbardziej: bezgłośną jazdą.
Jak to jest z tym zasięgiem?
Elektryczna jednostka generuje moc 136 KM i 260 Nm maksymalnego momentu obrotowego i pozwala na rozpędzenie auta od 0 do 100 km/h w czasie 9,5 sekundy, czyli identycznym jak Citroen C4 napędzany silnikiem 1.5 BlueHDi o mocy 130 KM. To także o 0,6 sekundy wolniej od wariantu PureTech 130, ale przy ruszaniu wydaje się, jakby to elektryczny model miał więcej werwy. Maksymalna prędkość elektryka wynosi 150 km/h.
Gdy odebrałam samochód, bateria była prawie pełna a licznik wskazywał 270 km zasięgu, co w przypadku jazdy z Warszawy do Krakowa uznalibyśmy za mało wystarczające, ale ë-C4 służył nam właściwie wyłącznie do jazdy po mieście z niewielkim odcinkiem drogi ekspresowej. Podczas testowej jazdy staraliśmy się zapomnieć, że jest to auto elektryczne, ale lekkość ruszania i cisza w kabinie od razu nam o tym przypominały, podobnie jak funkcje przepływu energii widoczne na ekranie.
Jeśli wymagała tego sytuacja (włączanie się do ruchu, wyprzedzanie), prawy pedał lądował w podłodze, ale trudno nazwać naszą podróż specjalnie dynamiczną. Po przejechaniu z jednego końca strony stolicy na drugą a następnie do centrum, zasięgu wciąż pozostało przynajmniej na drugą porównywalną podróż, dlatego bez konieczności ładowania korzystaliśmy z pojazdu również w kolejnym dniu.
Nowy Citroën ë-C4 posiada kilka trybów jazdy regulowanych za pomocą przycisku na konsoli środkowej: Eco, Normalne oraz Sport. Ostatni tryb charakteryzuje się najlepszą reakcją na naciśnięcie pedału gazu. W każdym ustawieniu zmienia się moc pojazdu oraz zasięg. Przy selektorze skrzyni biegów, który jest nowością w samochodach PSA, znajdziemy jeszcze tryb B nastawiony na maksymalny odzysk energii z hamowania. W większości, korzystaliśmy z trybu Normalne, który równoważy emocje i ekonomiczne podejście do zapasów akumulatora. Podczas dwudniowego testu przejechaliśmy prawie 100 km. Chłodna noc spowodowała stratę 30 km zasięgu a gdy oddawaliśmy pojazd na liczniku widniała wartość 42 km.
Dużych mrozów nie było. Temperatura wahała się od ok. 2 stopni poniżej zera w nocy do nawet 14 w dzień. Citroën e-C4, który według WLTP powinien przejechać do 350 km, nawet po uwzględnieniu zimowego klimatu, zdawał się tracić energię o wiele szybciej niż Renault Zoe. Zasięg był również niższy niż podaje producent. Zgodnie z kalkulatorem na stronie Citroena, przy 0 stopni Celsjusza, normalnej jeździe, włączonej klimatyzacji i średniej prędkości 60 km/h model powinien pokonać 280 km. Sporo brakło do tego wyniku.
Sylwetka w stylu coupe, a w kabinie…
W kabinie jest wyjątkowo dużo miejsca i nie dotyczy to wyłącznie przednich foteli, ale również tylnej kanapy. Pasażer o wzroście 188 cm był zachwycony przestrzenią na nogi a głowa nie dotykała podsufitki, choć na moje oko wydawało się „pasownie”. Citroën postawił jako priorytet wygodę pasażerów, ale nie zapomniał o bagażniku, który choć nie jest największy w klasie, zmieści mnóstwo naszych bagaży. Pojemność przestrzeni bagażowej wynosi minimum 380 litrów i maksymalnie 1250 litrów, czyli dokładnie tyle samo, ile w wersji spalinowej. Gdy jednak przyjrzymy się przestrzeni pod tylną klapą bliżej, litry przestaną mieć aż tak wielkie znaczenie. Przestrzeń ma regularny kształt, górna podłoga jest ustawiona równo z progiem a po złożeniu oparć uzyskujemy całkowicie płaską podłogę.
Czy warto?
Citroën e-C4 kosztuje w polskich salonach 134.900 zł. Mimo ostatniej, dosyć sporej podwyżki sięgającej prawie 10 tys. zł, samochód wciąż wydaje się atrakcyjną propozycją na rynku aut na prąd. Za Volkswagena ID.3 musimy zapłacić ok. 2 tys. zł więcej a do Mokki-e dopłacimy 5 tys. zł. Aby wyjechać z salonu nowym Renault Zoe przeznaczymy minimum 137.400 zł. Peugeot e-2008 wyraźnie odstaje w tej stawce z ceną prawie 150 tys. zł.
Choć Polska wciąż nie jest wygodnym domem dla aut elektrycznych, samochody na zielonych tablicach widzimy coraz częściej. Citroën e-C4 jest na pewno jednym z ciekawszych pod względem wizualnym modelem na prąd, który w dodatku nie rozczaruje ilością miejsca w kabinie i bagażniku. Przyjemność z jazdy elektryczną C4-ką jest bardzo duża ze względu na liniowe przyspieszenie, wycieszenie kabiny i komfortowe zawieszenie. Do tego dochodzą korzyści podyktowane przepisami, które sprawiają, że Citroën e-C4 to samochód, który chciałoby się prowadzić przy kolejnej wizycie w Warszawie.
Najnowsze komentarze