Przyspiesza do setki w nieco ponad 4 sekundy, a jego bagażnik ma zaledwie 100 litrów pojemności. W ciągu ponad tygodnia przejechałem nim 3 tysiące kilometrów i jestem zachwycony! Poznajcie Alpine A110 nowej generacji. Gwarantowane mocne wrażenia, ciągły zachwyt przechodniów i zazdrość innych kierowców oraz sporo radości z jazdy. To także jeden z niewielu samochodów sportowych, który nadaje się też do codziennej eksploatacji, bo zapewnia przyzwoity komfort, a średnio spalił 7,9 litra benzyny na 100 kilometrów.
Na tor czy na trasę?
Gdy odbierałem Alpine z salonu z Puławskiej w Warszawie, uprzejmy i pomocny pracownik zapytał mnie gdzie jadę.
- Może na południe Europy – odpowiedziałem, bo nie byłem jeszcze pewien gdzie się wybiorę.
- Na tor? dociekał.
- Nie, po prostu pojeździć
Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, jakby oczekując, że Alpine musi jeździć po torze. Może i to lubi, ale ten samochód uwielbia asfalt i jazdę w każdych warunkach. Ja się musiałem dopiero o tym przekonać. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że przejadę blisko trzy tysiące kilometrów. A wszystko przez Alpine!
Trudne początki
Alpine A110 z zewnątrz wygląda zachwycająco. Ma 4,1 metra długości, 1,8 metra szerokości i jest niski. Muskularna sylwetka nawiązuje do nadwozia protoplastów. Na ulicy wyróżnia się tak bardzo, że nie da się tym autem nigdzie schować. Po prostu każdy kierowca, każdy przechodzeń, patrzy. Ale początki przygody z Alpine łatwe nie były. Ktoś, kto jest przyzwyczajony do standardowych samochodów, tutaj musi się dopiero odnaleźć.
I nie chodzi mi o sterowanie skrzynią biegów przyciskami, ani niską pozycję za kierownicą. Nie przeszkadzał mi nawet brak regulacji sportowego fotela. Najdziwniejszy był – początkowo – brak schowków, miejsca na butelkę czy kubek! W długiej trasie bardzo by się przydały. A przynajmniej tak mi się wydawało. Druga rzecz, która budziła moje zdumienie to dźwięk benzynowego silnika 1.8 TCe o mocy 250 KM. Po wyciszonym do granic możliwości SUVie innej marki tu było głośno. A właściwie tak mi się wydawało. No i jeszcze jedna sprawa, bagażnik. Schowek, schoweczek, mikroprzestrzeń na swoje rzeczy. Dużo później znalazłem też maleńki skórzany pojemnik w środku – z tyłu, pomiędzy fotelami kierowcy i pasażera. Za fotelem pasażera była też siatka na dokumenty na grodzi.
Gdzie w Alpine jest bagażnik?
Bagażnik może wydawać się mało istotny w sportowym aucie, prawda? I macie rację, jednak czasem człowiek chciałby w trasę a jeśli wnętrze auta jest dwuosobowe, miejsca tutaj niedużo, to jednak przyda się wydzielona i zamknięta przestrzeń na nieduży plecak czy torbę fotograficzną i niedużą walizkę, kabinówkę. Z tyłu samochodu jest silnik, więc na bagaż tam miejsca zostaje raczej mało.
Ale producent wymyślił niewielki zamykany schowek o pojemności 90 litrów. Upchał tam apteczkę i trójkąt bezpieczeństwa, przy odrobinie szczęścia zmieści tam się nieduży plecak lub podręczne zakupy.Główny – przy czym słowo to weźcie mocno w cudzysłów – bagażnik, znajduje się z przodu samochodu. Ma… 100 litrów pojemności. Kabinówka tam wejdzie, pod warunkiem, że nie jest wypchana. Obok niej zmieścimy jeszcze jakiś nieduży plecak lub torbę. I tyle.
Trasa testowa – 3 tysiące kilometrów
Trasę na południe Europy pokonywałem sam. Wybór nie był przypadkowy, wiele lat temu w tamtych okolicach testowaliśmy Peugeot 508. Liczyłem na świetną pogodę, kręte górskie drogi i piękne morze. Wszystko było, poza dobrą pogodą. Zamiast obiecanego słońca dużo padało. Droga wiodła z Warszawy, przez Gliwice, Wiedeń, Graz, Maribor aż w okolice Splitu na Chorwacji. Głównie autostrada, chociaż jest trochę zwykłych dróg.
Bestia o mocy 250 KM
Samochód odebrany, zatankowany (całe 45 litrów benzyny i mocne obawy o zasięg), czas ruszać. Na konsoli środkowej jest wielki przycisk Start. Oprócz tego trzy przyciski D, N i R, do sterowania skrzynią biegów. Na kierownicy jeszcze czerwony klawisz Sport, bo sportowych wrażeń nigdy mało. I można ruszać. Po naciśnięciu Start z tyłu ożywa 250 konna bestia. Tak, wiem, 250 wydaje się niedużo, ale ten silnik w połączeniu z tym nadwoziem? Ideał. Jednostka napędowa jest bardzo chętna do napędzania Alpine. Małe autko rusza wyjątkowo dynamicznie i nie trzeba przesadzać z przyciskaniem pedału gazu. Do setki wystarczy 4,5 sekundy, ale i do prędkości maksymalnej (250 km/h, można by więcej, ale jest ograniczenie elektroniczne) wskazówka prędkościomierza pędzi jak szalona.
Silnik ma 1.8 litra pojemności i maksymalny moment obrotowy 320 Nm. Połączony jest ze skrzynią o siedmiu przełożeniach. Po tych trzech tysiącach kilometrów wiem, że przydałoby się osiem, bo ciągła jazda z prędkością 140 km/h oznacza obroty w okolicach 3 tysięcy a to wpływa na nieco większe zużycie paliwa. Zresztą o tym zużyciu paliwa jeszcze później napiszę. Mimo niedużej pojemności dźwięk wydobywający się z tyłu jest wyjątkowo przyjemny a zasysanie powietrza i specjalna rura dźwiękowa, która otwiera się po naciśnięciu przycisku Sport, dają mnóstwo frajdy akustycznej. Przy czym w środku nie jest głośno! Jeśli tylko chce się jechać tak bardziej normalnie, nie ma żadnych problemów z hałasem nawet przy dużych prędkościach. Skrzynia pracuje płynnie i miękko.
Największą zaletą silnika w Alpine jest elastyczność i dynamika. Żadne wyprzedzanie nie jest problemem i w zasadzie człowiek chciałby tylko wyprzedzać albo…
Jazda po zakrętach
Na prostej Alpine jest piekielnie stabilne. Nawet przy dużym wietrze bocznym niskie nadwozie, szeroko rozstawione koła i opływowa sylwetka robią swoje. Za to przy zakrętach… jest jeszcze lepiej. Sportowe fotele trzymają mocno, siedzenie nisko nad ziemią sprzyja dobremu rozłożeniu masy a ostre zakręty to czysta przyjemność. Tym samochodem chce się pokonywać zakręty jak najszybciej a kiedy się kończą, przychodzi wręcz rozczarowanie – to już?
Alpine daje wiele czystej radości z jazdy. I dopiero po wielu kilometrach dotarło do mnie, dlaczego tu nie ma schowków, miejsca na telefon czy jakichś elektronicznych bajerów. Kierowca nie będzie z nich korzystał, bo jest zafascynowany i pochłonięty jazdą. Producent najwidoczniej stwierdził, że… nie będzie mu przeszkadzał.
Kierownica jest czuła, reakcja pedału gazu natychmiastowa a wyczucie ruchów nadwozia przychodzi bardzo szybko. Auto daje się kontrolować co do milimetrów i szybsze manewry czy wchodzenie w zakręt nieco ostrzej, nie sprawia żadnych problemów. Zawieszenie działa tak jakby koła były przyklejone do asfaltu. A mimo to wcale nie jest twardo!
Komfort jazdy i 14h non-stop w podróży
Na początku pisałem o tym, że Alpine nadaje się do codziennej jazdy. Naprawdę? – może ktoś zapytać. Co te Francuskie.pl znowu piszą – pewnie ktoś zapłacił za ten tekst.
Nie, nikt nie zapłacił.
Sam, nieprzymuszony, stwierdzam: Zawieszenie jest zaskakujące.
Jest dużo przyjemniej niż np. w Focusie RS. Miałem okazję sporo jeździć takim samochodem, który imponował parametrami, szybkością maksymalną ale komfortu to w nim się nie uświadczyło. Alpine nie jest nastawione na komfort, natomiast 14-godzinna podróż non stop (i trzy przerwy na tankowanie) nie męczy tak bardzo, jak w typowo sportowym samochodzie. To nie tylko zawieszenie – to także bardzo wygodne fotele.
Dlatego twierdzę, że Alpine nadaje się do jazdy na co dzień. Nie wjedzie się nim co prawda na wysoki krawężnik, takiej możliwości nie daje ospojlerowane nadwozie, ale poza tym można nim się poruszać w mieście bez kłopotów – nawet z parkowaniem nie ma takiego problemu, dzięki niewielkiej długości.
Zaskakujące spalanie średnie
Gdy goniłem Alpine bez pamięci, auto paliło tyle, ile… wlałem. Ale jakoś szybciej. Natomiast zaskoczyła mnie, i to bardzo, średnia z trzech tysięcy kilometrów. To 7,9 litra na 100. Zaledwie 7,9 – bo jeździłem w bardzo różny sposób i naprawdę nie było zbyt wiele odcinków normalnej, leniwej jazdy. I nie chodzi mi o jakieś przekraczane prędkości, Alpine raczej zachęca do dynamicznego wyprzedzania. A tam gdzie się da, można testować maksymalną szybkość.
Z tych trzech tysięcy kilometrów większość to oczywiście autostrada – z prędkościami między 120 a 150 km/h, w zależności od kraju. Alpine zrobiło też kilkaset kilometrów po mieście i drugie kilkaset ale już z tej dolnej granicy, po wąskich drogach i w górach.
Aplikacja Alpine i multimedia
Alpine ma oczywiście system multimedialny – który ma służyć przede wszystkim do wyświetlania różnych sportowych parametrów pracy. Jest też radio i nawigacja. Wszystko to po prostu funkcjonuje, chociaż do interfejsu trzeba się trochę przyzwyczajać. Nie jest to najważniejszy element samochodu, za to sportowi maniacy znajdą tu dziesiątki jeśli nie setki parametrów, pomiarów, przeciążeń i różnych innych rzeczy, które mnie osobiście mało interesowały. Z ciekawości zainstalowałem też aplikację mobilną, która ułatwia sterowanie smartfonem z poziomu ekranu samochodu. Działa bez problemu i oferuje dostęp do muzyki, nawigacji i kilku innych funkcji. Przez tydzień obcowania z autem ustawiłem po prostu odtwarzanie ulubionej samochodowej listy i skupiałem się raczej na jeździe, chociaż Alpine ma też bardzo dobry system audio – na uwagę zasługuje zwłaszcza świetna stereofonia.
Podsumowanie. Kupiłbym Alpine do jazdy na co dzień
Wielka radość z jazdy, czysta przyjemność prowadzenia, sportowe osiągi i świetny wygląd – sportowe Alpine może być też używane na co dzień, to główne zalety tego niesamowitego samochodu. Niewielki bagażnik, brak schowków w środku czy konieczność nauczenia się na nowo obsługi multimediów to mała cena za 4 sekundy do setki.
Z Alpine naprawdę nie chce się wysiadać i każdy, kto lubi jeździć, powinien spróbować tego auta, tylko ostrzegam – uzależnia. Bardzo uzależnia.
Więcej zdjęć w galerii poniżej.
Alpine można skonfigurować na tej stronie. Poczytajcie też o wrażeniach innych testujących Alpine.
Najnowsze komentarze