Myśl o poruszaniu się samochodem po dużym mieście zazwyczaj wywołuje u mnie gęsią skórkę dlatego perspektywa prowadzenia Renault Kwid E-Tech w „dzikim gąszczu” Sao Paulo, największego miasta Ameryki Południowej nie dawała mi spokoju. Trudno jednak zrezygnować z testu oferowanego w Brazylii odpowiednika Dacii Spring, zwłaszcza że pod maską znajduje się mocniejszy silnik elektryczny.
Kiedy dowiedziałam się o możliwości odbycia jazdy testowej Renault Kwid, w pierwszej kolejności w mojej głowie pojawił się obraz produkowanego lokalnie modelu z silnikiem benzynowym, ale stopniowo, w ramach wymiany korespondencji z przedstawicielami Renault do nazwy modelu dodano „E-Tech”, co sugerowało, że będzie to wersja elektryczna. Podobnie jak Dacia Spring samochód jest montowany w Chinach. Elektryk w Brazylii to wciąż lekka abstrakcja i choć Kwidów na ulicach nie brakuje zarówno w wersji sprzed. jak i po face liftingu nie udało mi się dostrzec innego modelu na prąd podczas jazdy po Sao Paulo, ale może po prostu mój pobyt był na to zbyt krótki. Owszem, kilka Renault Zoe przemknęło mi przed oczami w Kurytybie, ale to już zupełnie inne miasto i inna historia.
Dzięki uprzejmości Renault, Kwid E-Tech punktualnie o 9:00 został podstawiony do hotelu, w którym się zatrzymałam i już podczas przekazania auta nastąpiło pierwsze zderzenie z rzeczywistością. Nie znam lokalnego języka a stwierdzenie, że angielski jest w Brazylii mało powszechny, to poważne niedopowiedzenie. Lingwistyczne braki nadrabialiśmy korzystając z aplikacji na smartfonie. Po przekazaniu kluczyków przez pracownika Renault wysłuchałam instrukcji obsługi elektrycznego Kwida i pokiwałam głową z wyrazem zrozumienia na twarzy. Zegary, okrągły selektor skrzyni biegów oraz ekran dotykowy są identyczne jak w Dacii Spring dlatego odpowiednik Renault raczej nie powinien mnie niczym zaskoczyć.
Zobacz test: Dacia Spring 2023; jak sprawuje się samochód elektryczny w mieście?
Częściowo na migi a częściowo za pomocą translatora umówiliśmy miejsce i godzinę zwrotu auta i wraz z pasażerem zajmującym prawy fotel wyruszyliśmy w drogę. Akumulator był napełniony w 97%, co zgodnie z danymi komputera pokładowego daje 228 km autonomii. Według danych technicznych, Kwid E-Tech może pokonać maksymalnie do 298 km. Zasięg powinien wystarczyć na przejechanie ze wschodu Sao Paulo na zachód i z powrotem, ale ze względu na niedostatek czasu tak długa wycieczka nie wchodziła w grę. W cyklu mieszanym akumulator o pojemności 26,8 kWh wystarcza na 185 km.
Czym różni się Renault Kwid E-Tech od Dacii Spring?
Sylwetka Renault Kwid E-Tech wygląda znajomo, jedynie znaczek producenta, pod którym znajduje się gniazdo do ładowania oraz odmienne elementy stylistyczne mogą wprowadzić w głowie mały zamęt. Aparycja crossovera spełnia swoje zadanie, samochód może się podobać, ale nie wyróżnia się specjalnie spośród innych Kwidów na drodze, zwłaszcza jeśli przeoczymy napis E-Tech oraz inne dodatki w kolorze złotym umieszczone na nadwoziu. Wymiary modelu Renault i Dacii są identyczne. Długość wynosi 3734 mm, szerokość to 1385 mm, a osie rozstawione są na 2423 mm. Rozwiązania w kabinie również są niczym wyjęte z tej samej formy, ale z niewielkimi wyjątkami.
Renault zadbało o lepsze pod względem jakościowym obicia foteli. Szara materiałowa, tapicerka jest przeplatana beżowymi i czarnymi elementami wykonanymi ze skóry ekologicznej i przynajmniej częściowo niweluje poczucie taniości ze Springa, podobnie jak miękkie dywaniki z napisem E-Tech. Na konsoli centralnej Kwida nie znajdziemy suwaka do regulacji strumienia nawiewu, który Dacia pożyczyła z poprzedniej epoki a plastikowe wykończenie deski rozdzielczej nie jest tak surowe w dotyku, ale prostota dominuje zarówno w Springu, jak i Renault Kwid E-Tech.
Zobacz także: Jesteśmy dumni z nowego Renault Espace; mówi dyrektor marki.
Robi się gorąco
Wyposażenie Renault obejmuje m.in. elektryczne szyby, elektrycznie regulowane lusterka, obowiązkową na miejskim parkingu kamerę cofania oraz sterowaną pokrętłem klimatyzację manualną. Kiedy z przyjemnych 20 stopni temperatura wzrosła do prawie 30 a duża wilgotność powietrza utrudniała funkcjonowanie, poprawnie spełniła swoje zadanie. Z nawiewów na życzenie dochodził przyjemny chłód. Na konsoli centralnej umieszczono 7-calowy ekran dotykowy z systemem multimedialnym Media Evolution, który znamy z Dacii. Interfejs to cztery kafelki z funkcjami: Radio, Media, Telefon oraz Ustawienia. System nie myśli zbyt długo i co ważne szybko i bezproblemowo łączy się z Android Auto.
Regulacja pozycji jest ograniczona do przesuwanej w górę i w dół kolumny kierownicy oraz fotela na odległość, ale i tak udało mi się szybko dopasować miejsce kierowcy. Osoby o długich nogach mogą trochę marudzić, ale na krótkie wypady po mieście miejsca jest w sam raz. Kwidowi nie brakuje też przestrzeni pod leciutką tylną klapą. Do bagażnika zapakowaliśmy dwie walizki i futerał z kablami do ładowania akumulatora. Pasowały jak ulał.
Bez dźwięku silnika, ale czy cicho?
Rozruch elektryka następuje po przekręceniu tradycyjnego kluczyka w stacyjce. Małe Renault daje nam znać, że jest gotowe do jazdy, kiedy na wyświetlaczu pojawi się zielony sygnał „ok”. Kwid E-Tech rusza z miejsca bezgłośnie niczym zjawa, po czym następuje zaburzenie ciszy donośnym kliknięciem automatycznego ryglowania drzwi, które działa od 6 km/h. Do naszych uszu dojdą też odgłosy innych pojazdów przemierzających ulice. Wytłumienie wnętrza nie jest najmocniejszą stroną tego modelu.
Szybka reakcja samochodu na wdepnięcie pedału gazu jest w Sao Paulo na wagę złota. Daje nam przewagę w walce o przestrzeń w nieubłaganym zgiełku. Do 100 km/h Kwid E-Tech potrzebuje 14,6 sekundy, ale duże miasto rządzi się swoimi prawami. Trzycyfrowej wartości nie zobaczyliśmy na liczniku ani razu. Największa prędkość, jaką udało nam się rozwinąć to zgodne z przepisami 50 km/h, którą Renault Kwid E-Tech osiąga w czasie 4,1 s.
Lekki, zwinny model bez trudu zawróci nawet na niewielkim skrawku asfaltu. W manewrowaniu pomaga duże wspomaganie kierownicy, skręty nie wymagają od nas prawie żadnego wysiłku. Doceniliśmy także dobrą amortyzację nierówności, ponieważ drogi nie należą tu do najlepszych. Nawierzchnie polskich ulic w porównaniu do brazylijskich to prawie luksus.
Motocykliści są wszędzie
Elektryczny model stanowi kontrast do zatłoczonego, hałaśliwego Sao Paulo. To miasto nie śpi i trudno zaznać tu choćby odrobiny spokoju, bo korzystanie z klaksonu jest powszechne o każdej porze dnia i nocy. Swoją obecność zaznaczają w ten sposób motocykliści korzystający z przywileju wyprzedzania samochodowych sznurów stojących z prawej i lewej strony, ale i kierowcy czterech kółek sobie nie szczędzą.
Jazda autem jest trudna, ale wykonalna jeśli mamy oczy naokoło głowy, wybaczymy zapominanie sygnalizowania skrętu i zaakceptujemy fakt, że możemy być jedynymi kierowcami, którzy wcisną pedał hamulca, gdy zniknie zielone światło. Jazda na późnym żółtym a nawet wczesnym czerwonym to tutaj norma. Ruch jest duży, ale na szczęście tym razem, nie trafiliśmy na godziny szczytu. Jeśli nie chcemy utknąć w niekończącym się korku, po 17-tej lepiej nie korzystać z samochodu. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze dopiero kilka dni później.
Silnik elektryczny Kwida E-Tech generuje 65 KM mocy oraz 113 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Porównywalnymi osiągami dysponuje Spring Extreme, który zadebiutował podczas salonu samochodowego w Brukseli na początku 2023 roku. Elektryczna Dacia oferowana w polskich salonach ma póki co 44 KM mocy i 125 Nm momentu obrotowego.
Ceny samochodów w Polsce są coraz wyższe, ale w Brazylii jest jeszcze drożej. Za Renault Kwid E-Tech trzeba zapłacić 149.990 reali, co w przeliczeniu daje nam ok. 127 tys. zł. Wybór jest skromny: jedna wersja, jeden silnik i trzy kolory nadwozia, ale nie odbiega to za bardzo od tego, co możemy znaleźć w ofercie Dacii. Aby stać się posiadaczem Springa wystarczy minimum 106.900 zł.
Zobacz także: Dacia Duster w wersji minikamper w zaskakującym miejscu. Gdzie promuje się marka?
Renault Kwid E-Tech na Batman Alley
Po krótkiej rundzie po mieście udaliśmy się na Batman Alley (Beco do Batman), najsłynniejszą i najbardziej turystyczną ulicę w dzielnicy Vila Madalena. Nazwa pochodzi od graffiti komiksowego superbohatera, ale sztuki ulicznej jest tu znacznie więcej. W dodatku artystyczne kreacje ciągle podlegają zmianom. Trudno znaleźć choćby skrawek ściany, czy muru, który nie byłby naznaczony sprayem i motywami nawiązującymi do kultury, sztuki czy sportu. Zwłaszcza do piłki nożnej, którą Brazylijczycy tak kochają. Kolorowo ozdobione są nawet ławki, bramy garażowe i kosze na śmieci a na kolorowych schodach (Escadaria do Patapio), można znaleźć popielniczkę w kształcie gitary. Kawiarnie i galerie kusiły artystyczny wystrojem, ale niestety czas uciekał nieubłaganie i nie pozwolił zatrzymać się na dłużej. Przed nami była jeszcze podróż Renault Orochem do Kurytyby.
Sesja zdjęciowa z pasażerem na gapę
Kolory i klimat Batman Alley aż proszą się o sesje zdjęciowe i nie mogliśmy odmówić sobie wykonania choćby kilku fotografii białego Kwida na tak cudownym tle. Moje artystyczne zapędy zakłócił mężczyzna, który potokiem słów i gestów próbował przekazać mi coś istotnego: albo sugerował lepsze miejsce do zdjęć, albo oferował, że stanie po drugiej stronie obiektywu, albo po prostu informował, że nie można parkować tu samochodem…
Oczy i wyraz twarzy nieznajomego nie sugerowały złowrogiego nastawienia, ale przecież nigdy nic nie wiadomo. W żaden sposób nie mogliśmy dojść do porozumienia. Czy ten człowiek chce mi pomóc, a może wręcz przeciwnie? Kiedy zrezygnowany w końcu lekko się oddalił, wysiadłam z samochodu po upragnione zdjęcie. Tajemniczy przybysz wrócił i ni z tego ni z owego otworzył drzwi do Kwida i wsiadł do środka. Zmieszał się lekko, kiedy okazało się, że w kabinie siedzi jeszcze rosły pasażer. Kiedy zobaczył moją gwałtowną reakcję na ten incydent, wyskoczył z samochodu jeszcze szybciej niż się do niego dostał. Ochota na korzystanie z aparatu w Sao Paulo skutecznie osłabła i pozostało nam już tylko zwrócenie samochodu w umówionym punkcie, ale są i dobre strony: przy zamianie miejskiego Renault na Orocha udało nam się już porozmawiać po angielsku ;-)
Jakie wrażenia z jazdy Kwidem?
Pierwsze, co przyszło mi do głowy, kiedy oddawałam Renault Kwid E-Tech to myśl że jest to idealny samochód do miasta i najlepsze cztery kółka do jazdy w korku – bez odgłosu silnika i bez męczącego systemu Start&Stop. Ruszamy dokładnie wtedy, kiedy naciśniemy pedał gazu i tak szybko, jak rozkaże prawa stopa. Właśnie za to uwielbiam samochody elektryczne. Kwid E-Tech ma to, czego potrzeba nam w mieście i jednocześnie o wiele więcej niż spalinowa wersja w podstawie. Pozwoli komfortowo przemieszczać się w wymagającym środowisku.
Infrastruktura do ładowania na ulicach brazylijskich miast raczkuje i choć technologia budzi zaciekawienie, nie łatwo będzie przekonać lokalnych klientów, by zmienili przyzwyczajenia i przesiedli się z samochodów napędzanych przystępnym i dostępnym na każdej stacji etanolem do elektrycznej alternatywy, ale to nie znaczy, że nie można próbować.
Najnowsze komentarze