Jeszcze dwie dekady temu przeciętny silnik benzynowy o pojemności 1.8 był wolnossącą jednostką generującą w okolicach 100 KM mocy maksymalnej. Samochody segmentu D, w których były to popularne jednostki napędowe, były mniejsze, lżejsze i – z uwagi na postęp technologiczny – dużo słabiej wyposażone. Dziś Renault Talisman S-Edition napędzany silnikiem 1.8 TCe 225, to zupełnie inny świat. Świat, który bardzo mi się podoba…
Dwie dekady temu Renault oferowało pierwszą generację Laguny. Samochodu atrakcyjnego stylistycznie i wyróżniającego się wysokim poziomem bezpieczeństwa. Początkowo bazowym silnikiem był motor 1.8 z ośmiozaworową głowicą, który generował – zależnie od wersji – 90 lub 95 KM mocy maksymalnej. Po liftingu, który nastąpił w roku 1998, bazowym silnikiem stała się jednostka 1.6 16v uzyskująca 108 KM. Silnik 1.8 też był inny i też miał szesnaście zaworów, a generował 120 KM. I wydawało się to całkiem przyzwoitym wynikiem, co najmniej wystarczającym, choć dla bardziej wymagających i zasobniejszych klientów były warianty mocniejsze, łącznie z trzylitrową widlastą szóstką o mocy 190 KM. Dziś silników o takiej pojemności skokowej w następcy Laguny nie ma. Rolę flagowego modelu pod względem silnikowym pełni Talisman napędzany silnikiem 1.8 TCe 225.
To jednostka turbodoładowana, którą – w nieco zmienionych postaciach – znajdziemy też np. w Renault Megane R.S. oraz w zjawiskowym Alpine A110. W tamtych modelach silnik ten osiąga jeszcze większą moc. W Talismanie nie musi – 225 KM i tak wystarcza do codziennych zastosowań, a przy tym silnik okazuje się całkiem oszczędny.
Motor 1.8 TCe 225 jest oferowany w trzech wersjach wyposażeniowych Talismana: Intens, S-Edition i oczywiście Initiale Paris. Jest też seria specjalna Winter Edition. To dobrze, że nie trzeba kupować najdroższej odmiany, by cieszyć się jazdą z tym silnikiem. Wystarczy 129.500 zł, by móc mieć pod prawą stopą 225 KM mocy maksymalnej. I nie martwcie się tym, że silnik jest dostępny wyłącznie z dwusprzęgłową przekładnią automatyczną. To dobra skrzynia. Zresztą w gamie Talismana można mieć manualną przekładnię wyłącznie z dieslami Blue dCi 120 i Blue dCi 150. Wszystkie pozostałe silniki są łączone z dwusprzęgłowymi skrzyniami, benzyniaki z siedmiobiegowymi, a diesle z sześciobiegowymi. Skrzynie manualne też mają sześć przełożeń.
Talisman ma wyłącznie silniki turbodoładowane. Cóż – takie czasy. Walka o możliwie niską emisję i jednocześnie o możliwie wysoką wydajność. Popatrzcie jednak, jak szybko zmieniły się realia – dwadzieścia lat temu spokojnie wystarczały ludziom silniki 1.8-2.0 o mocach rzędu 100-130 KM, a emisją dwutlenku węgla, czy tlenków azotu niemal nikt się nie przejmował. Dziś mamy w tym samym segmencie jednostki napędowe o dwukrotnie większej mocy zużywające nierzadko mniej paliwa, a emisje znajdują się wśród najważniejszych danych podawanych w charakterystyce technicznej samochodu.
Niestety wciąż jest cała masa ludzi, dla których liczy się tylko pojemność skokowa. Często nie mieli oni jeszcze okazji jeździć nowoczesnymi samochodami z nowoczesnymi jednostkami napędowymi. Ja osobiście mam w garażu auto z silnikiem V6. Cenię sobie kulturę pracy tego silnika, ale też zauważam, że nawet przy spokojnej jeździe, spalanie do niskich nie należy. Mam kilkanaście KM mniej, niż było w testowanym Talismanie S-Edition 1.8 TCe 225, ale auto jest większe, cięższe, ma jedynie czterobiegowy automat i wolnossący silnik. I pali o ładnych kilka litrów więcej od owego Talismana. Z uwagi na masę, ale też skrzynię i charakter auta jest mniej dynamiczne. Mimo więc dobrej kultury pracy tej V6-tki chyba wolałbym Talismana S-Edition 1.8 TCe 225. OK, trudno porównywać dużego minivana z samochodem segmentu D pod względem funkcjonalności, ale też rozpatruję tu jedynie kwestie silnikowe. Tak, Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 daje więcej.
Nie jestem bezkrytycznym fanem downsizingu, ale doceniam jego zalety. Widzę też wady. Nie każdym maleńkim silniczkiem da się sensownie napędzić duży samochód. Ale takie przykłady mieliśmy też pod koniec XX wieku. W gamie wielu aut były jednostki bazowe, z którymi samochód był najtańszy, ale jeździł tak sobie. Niektórzy klienci właśnie tego oczekiwali. Inni poszukiwali mocniejszych odmian. Mam też Citroëna C2 z silnikiem 1.1. Nie jest demonem prędkości, ale świadomie go kupiłem kilkanaście już lat temu. Pali pewnie podobnie, jak ten sam model z motorem 1.4, mocniejszym o 14 KM. Ta 75-konna jednostka zapewnia też lepszą dynamikę i wyższą prędkość maksymalną. Ale że to samochód żony, wówczas początkującej kierowniczki ;-) w dodatku autko miejskie, więc nie potrzebowałem wersji VTS. Chciałem coś, co nie będzie zbyt szybkie i zbyt dynamiczne.
Dlatego sugeruję: proszę nie skreślać nowoczesnych silników bezkrytycznie chwaląc stare widlaste jednostki. Dzisiejsze motory potrafią być naprawdę wydajne zachowując przy tym wysoką kulturę pracy i w dodatku w ryzach trzymając zużycie paliwa. Technika poszła przez te dwie dekady do przodu. Osiągniecia są widoczne gołym okiem. O trwałość dzisiejszych turbodoładowanych silników też nie ma się co obawiać – nawet jeśli jakaś jednostka „klęknie” po 200.000 km, to policzcie, ile na tym dystansie zaoszczędzicie na paliwie względem takiej np. V6-tki. Z pewnością da się za tę różnicę naprawić uszkodzony motor, albo nawet wstawić w jego miejsce kolejny. Nowy!
Wróćmy jednak do Talismana S-Edition 1.8 TCe 225. Takie auto jest w Polsce wyceniane na 142.000 zł. S-Edition występuje u nas zresztą wyłącznie z tym silnikiem. Za to można mieć zarówno sedana, jak i kombi (Grandtour) droższe o 4.000 zł. Ja testowałem sedana i na nim się skupię w dzisiejszych rozważaniach. Na chwilę pisania tego materiału na ostatnie dostępne egzemplarze Talismanów z rocznika 2018 można było uzyskać nawet 20.000 zł rabatu. Dostępne są, rzecz jasna, różne formy finansowania.
S-Edition jest drugą od góry wersją wyposażeniową – bogatsza jest tylko odmiana Initiale Paris, droższa o 12.000 zł, za to dostępna z szerszą paleta jednostek napędowych (dochodzą jeszcze dwa najmocniejsze diesle). Niemniej jednak wyposażenie S-Edition i tak jest bardzo bogate, a jeśli ktoś bardzo czegoś potrzebuje, to z reguły za dopłatą może to domówić. 200-konny diesel Initiale Paris kosztuje jednak o 22.500 zł więcej, a to już spora różnica.
Skupmy się jednak na testowanym egzemplarzu, a nie gdybaniu nad silnikiem wysokoprężnym. Najmocniejszy benzyniak w gamie Talismana potrzebuje ok. 7,5 sekundy na rozpędzenie auta od 0 do 100 km/h (dane fabryczne). Około, bo w wersji z systemem 4Control jest to 7,6 s, a bez niego – 7,4 s. Akurat S-Edition ma 4Control w standardzie, więc możemy mówić o dłuższym czasie. To i tak całkiem dobry rezultat, jak na samochód bez jakichś sportowych aspiracji. Renault podaje, że prędkość maksymalna Talismana z silnikiem 1.8 TCe 225, to 240 km/h. Nie testowałem tego – w Polsce, a tym bardziej na Litwie i Łotwie, gdzie jeździłem, poruszanie się z taką prędkością jest nielegalne. A nie będę ściemniał, że wynajmowałem tor, by to sprawdzić ;-)
Zresztą dużo ważniejszym parametrem jest elastyczność. W przypadku dwusprzęgłowej, czy też ogólnie automatycznej skrzyni biegów nie ma przy tym znaczenia, czy na jednym, konkretnym biegu, czy z redukcją. Wszak kierowca się tym zajmować nie musi. A czas wyprzedzania, bo o to chodzi w pomiarach elastyczności, ma znaczenie. I tu Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 wypada całkiem dobrze. Nie, nie będzie danych liczbowych. Wystarczy, że napiszę, iż samochód przyspiesza bardzo dobrze w zasadzie bez względu na prędkość, z jaką się porusza. Siedem przełożeń w skrzyni zawsze dobrze dobiera prędkość obrotową, a po mocnym wciśnięciu prawego pedału jest w stanie pozwolić silnikowi na wysokie kręcenie się, bo wie, że tego właśnie kierowca oczekuje. W efekcie samochód jest dynamiczny, ale i stabilny. Nie zrywa przyczepności, dobrze przekazuje osiągi silnika na koła, a 225 KM na przedniej osi w tej klasie nie skutkuje buksowaniem kół podczas przyspieszania.
Skrzynia EDC pracuje płynnie, bez szarpnięć. W mediach często pojawiają się sformułowania, że jest wolniejsza od DSG. Chciałbym się dowiedzieć, na czym piszący to dziennikarze opierają swoje stwierdzenia, jak to mierzą i w czym im to ewentualnie przeszkadza. Wszak chodzi o ułamki sekund, rzędu 0,2 sekundy. Realnie temat jest nie do zarejestrowania podczas jazdy, ale dla motogazetek jest to szansa na gloryfikowanie Grupy Volkswagena. Żałosna próba pokazania, że niemieckie jest lepsze. Tylko że pojawia się coraz więcej doniesień o niewysokiej trwałości skrzyń DSG i wysokich kosztach serwisowania tych podzespołów. Nie twierdzę, że przekładnie EDC są lepsze i pozbawione problemów, ale póki co niewiele jest doniesień o jakichkolwiek trapiących je problemach. A o DSG coraz bardziej huczy.
Skrzynia EDC w Talismanie S-Edition 1.8 TCe 225 sprawowała się bez zarzutu. A jeździłem tym samochodem w różnych warunkach. Sporo dystansu pokonałem na drogach krajowych, w tym ekspresowych, ale były też drogi lokalne, a nawet szutrowe. Bez względu na prędkość jazdy przekładnia EDC funkcjonowała znakomicie, nie miała problemu z doborem właściwego biegu. A przy tym najwyraźniej nie powodowała wzrostu spalania. To już nie te czasy, kiedy automat palił więcej, niż manual. Fakt, nie ma Talismana z tym silnikiem i ręczną skrzynią, opieram się tylko i wyłącznie na uzyskanych wynikach. Gdyby z manualem spalanie miało być jeszcze niższe, to nie wiem, jakim cudem ;-)
A jakie ono było? Na dystansie 2.483,3 km uzyskałem średnio 6,8 l/100 km! Komputer pokładowy twierdził, że dystans przejechany bez zużycia paliwa, to było aż 296 km, ale to był pomiar z 2.459,5 km! Średnia prędkość na tym dystansie wyniosła 64,4 km/h. Ogólny wynik eko-jazdy, jaki uzyskałem, to było 61 na 100, przy czym nie starałem się jechać ekologicznie, tylko wydajnie, ale też bez wleczenia się drogami. Nie korzystałem z trybu EKO inaczej, niż tylko do sprawdzenia zmian kolorystyki podświetlenia wnętrza. Przyznacie, że jak na samochód segmentu D z 225-konnym silnikiem, to całkiem nieźle. OK, znaczącą część dystansu przejechałem poza ruchem miejskim, na który złożyło się łącznie może 10% całej trasy. Ale to i tak nieźle. W ruchu miejskim, w Warszawie, samochód spalał 8,6 l/100 km, co też nie jest zabójczą wartością. Zapewne w gęstych korkach, w szczycie, spokojnie przeskoczy się 9 l/100 km, a może i do 10 l/100 km się dojdzie – wszystko zależy od stylu jazdy. Co ciekawe zgodnie z danymi uzyskanymi w cyklu WLTP spalanie Talismana z silnikiem 1.8 TCe 225 wynosi 7,6-7,9 l/100 km. Uzyskałem więc wynik zauważalnie niższy! Ale fakt – mało jeździłem w ruchu miejskim.
Pamiętajmy, że każdy Talisman wyposażony jest w system Stop&Start, co pozwala na ograniczenie spalania, a więc i emisji, szczególnie w ruchu miejskim. Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 nie powinien więc drenować Waszych kieszeni podczas użytkowania. Dodam jeszcze, że przez sporą część testu średnie spalanie utrzymywało się na poziomie 6,7 l/100 km. Wzrosło pod koniec testu, kiedy znowu trafiłem na remontowane/budowane „po śladzie” drogi i na warszawskie realia. Jednakże 6,8 l/100 km, to – moim zdaniem – naprawdę znakomity wynik. Który wzbudził zdziwienie w redakcji, bo moi współpracownicy wiedzą, że lubię przycisnąć i pojeździć dynamicznie. W granicach rozsądku, ale nie da się ukryć, że lubię.
Dodajmy, że silnik 1.8 TCe 225 bardzo szybko osiąga roboczą temperaturę. Widać, że zadbano o to, by jak najkrócej pracował niedogrzany. W takich warunkach bowiem jest narażony nie tylko na ponadnormatywne zużycie, ale i emisje trudniej utrzymać w ryzach coraz ostrzejszych norm.. Konstruktorzy zadbali o to, by silnik szybciutko uzyskiwał temperaturę roboczą. Testując Talismana S-Edition 1.8 TCe 225 zimą (fakt, temperatury tylko nieznacznie spadały poniżej 0°C) przekonałem się, że ta jednostka napędowa już na krótkim dystansie rozgrzewa się do optymalnych warunków. To dobrze, bo pozwala to podejrzewać, iż te silniki będą wytrzymywały długie przebiegi.
Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 ma wielką zaletę. Daje możliwości. Samochód jest oszczędny i pozwala na pokonywanie dużych odległości relatywnie małym kosztem. Jeszcze niedawno takie wartości spalania charakteryzowały silniki wysokoprężne. Dziś dostępne są w mocnych silnikach benzynowych. A jednocześnie kiedy potrzeba naprawdę przycisnąć, kiedy pojawia się konieczność jazdy dynamicznej, ta jednostka napędowa na pewno Was nie będzie ograniczać. Oczywiście w granicach rozsądku – wszak nie jest to auto sportowe, tylko dość dynamiczna limuzyna.
Samochód dobrze się prowadzi, ale jeśli szukacie w nim sportowych wrażeń, to możecie się rozczarować. Układ kierowniczy nie jest bezpośredni sportowo. Daje dobrą informację o tym, co dzieje się z kołami, ale precyzji rodem z gokarta tu nie szukajcie. To z założenia ma być samochód szybki, dynamiczny, ale nie sportowy. I bardzo dobrze. Naprawdę nie każdy szuka sportowych wrażeń na drodze. Są ludzie, którzy chcą się szybko, dość dynamicznie przemieszczać, ale nie marzą o tym, by wciąż mieć nerwy napięte jak postronki i pilnować, czy samochód nie szuka okazji do urwania im łba. Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 daje sporo radości z jazdy i pozwala na przykład na dynamiczne pokonywanie zakrętów, ale nie ma tak bezpośredniego układu kierowniczego, który wymagałby ciągłej uwagi i patrzenia na to, czy aby na pewno jedziemy tam, gdzie chcemy.
I bardzo dobrze! Osobiście lubię w samochodzie odpoczywać. Zwłaszcza, gdy jest to przestronny sedan segmentu D. Gdybym szukał wyłącznie wrażeń sportowych, jedynie dynamiki, to wybór byłby prosty – Alpine. Na co dzień jednak nie jest to samochód idealny. Talisman, choć oczywiście mniej dynamiczny, w każdych warunkach pokona A110 praktycznością. Dlatego Talizmanów na drogach jest sporo, a Alpine spotkać niełatwo. No, pomijam już fakt, że Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 jest blisko dwukrotnie tańszy od Alpine A110…
Lekkie akcenty sportowe znajdziemy także w wystroju wnętrza. To czerwone przeszycia na kierownicy, mieszku lewarka skrzyni biegów, kokpicie, boczkach drzwiowych, podłokietniku, czy tapicerce siedzeń. To aluminiowa listwa w poprzek deski rozdzielczej. Dyskretnie, ale z lekkim sportowym sznytem. Nie ma tu miejsca na ostentację – to francuska motoryzacja, a tu liczy się szyk i styl.
I nie da się ukryć, że Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 może się podobać, zarówno z zewnątrz, jak I w środku. To samochód o klasycznej linii, ale niepozbawiony smaczków. Wewnątrz też wszystko jest dopracowane. Co więcej – jak pierwsze serie tego modelu mogły dziwić, że coś w procesie produkcyjnym było nie tak, tak teraz problemy zniknęły. Niejeden użytkownik skarżył się, że pierwsze Talismany skrzypiały i trzeszczały wewnątrz. Teraz nie ma już żadnych takich odgłosów – wewnątrz panuje cisza. Żadnych dziwnych dźwięków. Żadnych skrzypień, czy popiskiwań.
Cicho pracuje także zawieszenie. Przez blisko 2.500 km, jakie pokonałem Renault Talismanem S-Edition 1.8 TCe 225, nie usłyszałem ani jednego (!) stuku. Owszem, trochę słychać pracę opon, ale gdzie nie słychać? Natomiast zawieszenie sprawiało wrażenie „dobrze skręconego” – cała jego praca odbywała się w ciszy. To ważne, bo komfort akustyczny ma znaczenie, zwłaszcza przy dłuższych przejazdach, a to takich Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 nadaje się wprost idealnie!
Nadwozie typu sedan jest mniej praktyczne od kombi, ale w wielu środowiskach uchodzi za bardziej prestiżowe. Trudno z tym dyskutować. Ważne, by forma nie przerosła treści. W przypadku Talismana mamy do dyspozycji wielki bagażnik, który pomieści 608 dm³. To wprawdzie w konfiguracji z zestawem naprawczym, a nie z kołem zapasowym, ale nawet gdybyście mieli wozić zapas, to i tak bagaży zmieścicie sporo. Na kilkudniowy wyjazd na Łotwę zapakowaliśmy we czworo się bez najmniejszych problemów, a przecież była zima i trzeba było brać nie bawełniane koszulki, ale swetry, kurtki i zimowe buty.
Zawiasy pokrywy bagażnika chowają się w prowadnicach, nie ma więc realnie szans na to, by zniszczyć Wasze bagaże. Problemem jest w zasadzie jedynie kształt kufra – bagażnik jest głęboki, więc pod samą przednią jego ściankę (będącą oparciem kanapy) sięgnąć nie jest łatwo nawet wysokim osobom. To znaczy, że możecie się ubrudzić dotykając tylnego zderzaka, gdy będziecie sięgać do kufra. To nie tyle wada Talismana, co wszystkich tego typu samochodów. Długim, z głębokimi bagażnikami.
Dodajmy, że kanapa jest składana (i asymetrycznie dzielona), w efekcie czego przestrzeń ładunkowa może wzrosnąć do 1.022 dm³. W moim odczuciu jest to jednak wartość bardziej teoretyczna. Chyba rzadko korzysta się ze składanej kanapy w sedanach. Nie wiem – nigdy nie miałem samochodu o tym typie nadwozia. W liftbacku, czy hatchbacku już prędzej. Niemniej jednak pomijając jakieś wyjątkowe sytuacje wydaje mi się, że standardowe 608 dm³ i tak będzie wystarczające w codziennym użytkowaniu.
Nie powinniście też narzekać na brak przestronności w przedziale pasażerskim. Jeśli nie macie jakichś wyjątkowych gabarytów, to Talisman na pewno da sobie radę ze zmieszczeniem Was w swoim wnętrzu. Auto ma niemal 485 cm długości i ponad 208 cm szerokości (z lusterkami), jest więc spore. Przekłada się to całkiem dobrze na ilość miejsca w środku. Narzekać mogą jedynie pasażerowie kanapy w sytuacji, gdy kierowca, bądź pasażer z przodu maksymalnie opuszczą swoje fotele. Wówczas pozostaje pod nimi niewiele miejsca na stopy. To od ładnych paru lat bolączka modeli Renault. Z drugiej jednak strony jeśli nie macie bardzo długich stóp, to nie powinno być tego problemu w Talismanie. Wzdłużnego miejsca jest sporo i powinno Wam go na stopy wystarczyć. Acz przyznaję – nieco wygodniej się siedzi z mniej podkulonymi w kolanach nogami, gdy stopy częściowo wsuwają się pod przedni fotel.
Za to kanapa jest dobrze wyprofilowana. Owszem, pasażer siedzący na środkowym miejscu jest trochę wysunięty w górę w porównaniu z tymi siedzącymi po bokach, ale nie jest to jakaś tragedia. Pod plecami ma opuszczany podłokietnik (a ten kryje także tzw. otwór na narty), ale specjalnie niewygodne to nie jest. Bardziej uciążliwa może być tylna część konsoli środkowej, w której umieszczono dysze nawiewów, dwa gniazda USB, gniazdko AUX (mały jack) oraz gniazdko 12V. To coś, co wystaje trochę do tyłu i ogranicza miejsce na nogi. Stopy najlepiej w takiej sytuacji umieścić pod przednimi fotelami, jedną pod jednym, drugą pod drugim. Zwłaszcza, że jest też lekki tunel środkowy. Nieduży, ale jednak.
Widoczność do tyłu, jak to w sedanie – przez tylną szybę jest raczej mizerna. Oczywiście zagłówki kanapy są opuszczane, co poprawia sytuację, kiedy nie wieziecie z tyłu pasażerów, ale zysk jest niewielki. Na szczęście w bocznych lusterkach widać dużo, a parkowanie ułatwiają czujniki (dookolne) oraz kamera cofania. Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 ma przednie i tylne czujniki w standardzie, natomiast kamera jest składnikiem Pakietu City kosztującego 2.000 zł. W jego skład wchodzi też system kontroli martwego pola. Niestety obraz z kamery mogę ocenić co najwyżej średnio. Nie jest zbyt ostry, w ciemności nie widać zbyt wielu szczegółów (acz te istotne dostrzeżecie bez trudu), a obiektyw kamery szybko się brudzi. Trzeba pamiętać, by go regularnie czyścić.
Seryjny (i to już od wersji Intens) jest Pakiet Full LED Pure Vision. Składają się na niego przednie światła Full LED Pure Vision oraz tylne reflektory wyposażone w LED-y. Te przednie świecą naprawdę dobrze – jest to element, który zdecydowanie warto w Talismanie mieć, szczególnie jeśli dużo jeździcie po zmroku. Strumień generowanego przez nie światła jest jednorodny i dobrze się rozkłada na drodze. Zapewnia też świetne rozświetlenie ciemności.
Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 wyposażony był także w automatyczną zmianę świateł mijania na drogowe i „z powrotem”. Działa to nieźle, nawet dobrze, choć czasem denerwuje dość długa procedura podejmowania decyzji, czy aby na pewno światła drogowe można włączyć. Zdaję sobie sprawę z tego, że niełatwo jest dobrze skalibrować taki system i lepiej, by nie był on nadaktywny. Niemniej jednak pisze o tym, że czasem irytująco długo czekałem na automatyczną zmianę świateł. Ostatecznie wolałem sam się tym zajmować. Średnio wypada też zmiana świateł drogowych na mijania, gdy gdzieś tam, kilkaset metrów przed nami, jedzie samochód poruszający się w tym samym kierunku. W efekcie trochę się oślepia jego kierowcę, gdy system nie zidentyfikuje właściwie czerwonych świateł.
Testowy Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 wyposażony był też w system head-up display. Nie jest on oferowany seryjnie (poza wersją Initiale Paris), a w wersjach Intens i S-Edition dostępny jest w Pakiecie Techno kosztującym 4.500 zł. Decydując się na tę opcję otrzymacie oprócz HUD-a także aktywny system wspomagania nagłego hamowania, aktywny tempomat oraz system kontroli bezpiecznej odległości. A to elementy, które mogą się przydać, acz oczywiście nie życzę Wam takich sytuacji. Niemniej jednak aktywny tempomat może się okazać przydatny podczas długich podróży. Działa ze sporym marginesem bezpieczeństwa – hamuje dość daleko za poprzedzającym Was samochodem, ale wystarczy zmienić pas i znowu przyspiesza. O ile ten pas jest wolny, bo wiadomo, jak to w Polsce bywa…
Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 może też mieć Pakiet Zimowy w wersji dostępnej właśnie dla S-Edition i Initiale Paris. Kosztuje on jedynie 600 zł, a decydując się na ten skromny wydatek otrzymacie spryskiwacze reflektorów i podgrzewaną kierownicę. Zimą przydaje się ten drugi element. Dopóki tego nie sprawdziłem w którymś z poprzednio testowanych aut, to wydawało mi się to zbędnym gadżetem. Dziś wiem, że na pewno bym to dokupił zamawiając nowy samochód!
Seryjnie od wersji Intens otrzymacie też Pakiet Visio System. Obejmuje on system ostrzegania o nadmiernej prędkości z funkcją rozpoznawania znaków drogowych, system kontroli pasa ruchu oraz wspomnianą funkcję automatycznej zmiany świateł drogowych na mijania. Rozpoznawanie znaków drogowych ograniczających prędkość działa bardzo dobrze, zaś system kontroli pasa ruchu uznać muszę za odrobinę nadwrażliwy. Jego czułość można ustawiać, ale nawet w wersji najmniej czułej na niektórych drogach irytował mnie swoimi zbyt szybkimi reakcjami. Mamy ewidentnie za wąskie pasy ruchu na niektórych szosach.
Auto wyposażone było oczywiście s system R-Link 2 z nawigacją i dotykowym ekranem o przekątnej 8,7”. Jest to zestaw seryjny w odmianach Intens i S-Edition i nawet ma cyfrowy tuner (DAB). Gdybyście jednak chcieli mieć dodatkowo nagłośnienie Bose® Surround Sound System, to musicie wydać kolejne 3.200 zł. Za odtwarzacz CD (opcja dostępna tylko dla S-Edition i Initiale Paris) dopłacicie jeszcze 500 zł. Za to nawigacja ma seryjnie mapy w wersji rozszerzonej, a system standardowo ma dostęp do usług on-line. Zamówić go trzeba tylko w najtańszej wersji Business, ale jest to opcja bezpłatna!
Skórzana tapicerka jest w wersji S-Edition standardem, ale nie można wybrać koloru skóry – zawsze będzie czarna z czerwonymi przeszyciami. Można za to zdecydować się na tonację wnętrza, choć to chyba zbyt szumnie powiedziane. Realnie wybieracie, czy chcecie mieć ciemną, czy jasną podsufitkę. Standardem jest ta pierwsza, ale wybór jasnej nic nie kosztuje, trzeba tylko zgłosić taką opcję sprzedawcy.
Przednie fotele są w S-Edition seryjnie podgrzewane, mają elektryczną regulację, wyposażono je też w wentylację (!), a fotel kierowcy wyposażono w pamięć ustawienia. Zapewniają dobre podtrzymanie boczne, są dość szerokie i wygodne, co sprawdziłem nawet podczas kilkusetkilometrowych podróży. Jest też funkcja masażu.
W efekcie Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 okazuje się być samochodem naprawdę komfortowym. I to nie tylko pod względem zawieszenia (testowy egzemplarz miał 19-calowe felgi i opony w rozmiarze 245/40), ale też wyposażenia i akustycznym. Jest to auto dobrze wyciszone. Zwrotne. Dynamiczne. Przestronne. Całkiem funkcjonalne. Znakomicie wyposażone. A do tego dobrze wygląda i jest bardzo dobrze wykonane. Czy drogie? Cóż, 142.000 zł plus ewentualne dodatki, to niemałe pieniądze, ale w tym segmencie niejeden rywal okaże się wyraźnie droższy w porównywalnej konfiguracji. Na przykład Škoda Superb Sportline z zaledwie 150-konnym silnikiem benzynowym i siedmiobiegową skrzynią dwusprzęgłową kosztuje standardowo 135.450 zł, a ma – w moim odczuciu – wcale nie lepsze, a wręcz gorsze wyposażenie. I wygląda, jak… Škoda ;-) I za żadne pieniądze nie będziecie w niej mieli systemu czterech skrętnych kół. Za to w Polsce utoniecie w morzu podobnych Superbów, co może się okazać dobrym wyborem, jeśli poszukuje Was policja.
Testowy Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 był wyposażony w szklany dach, którego przednia część była otwierana. Oczywiście elektrycznie. Całość – również elektrycznie – można było zasłonić roletką. Taki gadżet kosztuje 4.000 zł w każdej wersji, poza Business, w której jest niedostępny. Z tym, że ów dach można mieć jedynie z jasną podsufitką, przynajmniej w wersji S-Edition, więc tym samym ciemnej mieć nie będziecie? Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale tak jest i koniec.
Renault Talisman S-Edition 1.8 TCe 225 jest dojrzałym, interesującym samochodem w bardzo fajnej specyfikacji. Wydajny silnik okazał się oszczędny, a wyposażenie zapewniało wysoki poziom komfortu i bezpieczeństwa. Przestronny samochód nadaje się zarówno na biznesowe auto dla menadżera, jak i na pojazd rodzinny. Na pewno warto go wziąć pod uwagę, jeśli szukacie samochodu z tego przedziału cenowego – może się okazać najsensowniej wycenioną propozycją z bardzo fajnym napędem.
Dziękuję Firmie Renault Polska za udostępnienie samochodu do testu.
Krzysztof Gregorczyk
Najnowsze komentarze