Wyjazd Renault Zoe na wakacje nie należy do najłatwiejszych. Nie wystarczy wpisać miejsca destynacji w nawigacji i ruszyć w trasę, warto również przewidzieć planowany dystans i lokalizację ładowarek w trasie i u celu podróży. Łącznie pokonaliśmy Zoe 1054 km i wydaliśmy 46 zł. Tanie podróżowanie samochodem elektrycznym wciąż jest zatem możliwe, choć wymaga pewnych wyrzeczeń.
Gdy odebraliśmy Renault Zoe z parku prasowego, bateria była naładowana w 100% a licznik wskazywał 358 km zasięgu, co już nie do końca nam się podobało ponieważ producent mówi o 395 km. Co ciekawe, po każdym ładowaniu Zoe do pełna wyświetlacz wskazywał inną wartość. Zasięg zależy od mnóstwa czynników: m.in. wersji, stylu jazdy, masy pojazdu, temperatury, trybu jazdy, ciśnienia w oponach a nawet sposobu ładowania akumulatora. 395 km dotyczy wariantu R110 a w wersji R135, którą testowaliśmy, jest to o 9 km mniej. Do samochodu zapakowaliśmy siebie, czyli dwie osoby o łącznej masie ok. 190 kg oraz dwie wypełnione po brzegi torby podróżne, które upchnęliśmy do bagażnika pomiędzy kable do ładowania. 338 litrów bagażnika w zupełności wystarczyło, aby pomieścić wszystko, co potrzebowaliśmy na kilkudniowy wyjazd.
Renault Zoe II generacji z zewnątrz wygląda bardzo podobnie do poprzednika, ale wnętrze zyskało na nowoczesności. Pojazd wyposażono w duży, szybko działający ekran systemu multimedialnego o przekątnej 9,3 cala oraz cyfrowy wyświetlacz za kierownicą, na który tęsknym wzrokiem będziemy spoglądać żegnając kolejne ubywające km zasięgu.
Warszawa – Augustów: 290 km
Na pokładzie Zoe spędziliśmy długie godziny zarówno w trasie, ruchu miejskim, jak i ciągnącym się w nieskończoność korku. Mój smartfon połączył się z elektrycznym Renault błyskawicznie a z pomocą systemu Android Auto korzystaliśmy z map Google i Spotify na ekranie pojazdu.
Jazda Zoe po mieście to czysta i cicha przyjemność. Samochód startuje z miejsca praktycznie bezgłośnie a do tego płynnie przyspiesza. W miejskiej jeździe doskonale sprawdza się tryb jazdy B, który uruchamiamy drążkiem skrzyni biegów. Pojazd jest wówczas nastawiony na większe odzyskiwanie energii, co daje się odczuć w bardzo mocnym hamowaniu tuż po zdjęciu nogi z pedału gazu. Właściwie nie musimy używać hamulca. Samochód samodzielnie wytraci prędkość i to do tego stopnia, że gdy zdejmiemy nogę z gazu, istnieje szansa, że nie dojedziemy do pobliskich świateł. Po opuszczeniu miasta i przekroczeniu prędkości ok. 90-100 km/h komfort akustyczny w kabinie zaburzyły szumy powietrza. Przy dłuższej jeździe, odgłosy stawały się dla nas męczące.
Pierwszy etap wakacyjnej trasy wiódł z Warszawy do Augustowa i liczył ok. 290 km. Początkowo założyliśmy, że będziemy podróżować z maksymalną dozwoloną prędkością, ale gdy tylko wjechaliśmy na drogę ekspresową, szybko uciekający zasięg zweryfikował nasze plany. Aby dotrzeć do celu bez zatrzymywania się na ładowanie, zmieniliśmy tryb jazdy na Eco, ale staraliśmy się nie rezygnować z takich wygód jak klimatyzacja czy słuchanie muzyki, z bardzo dobrego zresztą, nagłośnienia Bose.
W oszczędnym ustawieniu Renault Zoe rozpędza się do ok. 100 km/h. Jeśli nadepniemy mocniej na pedał gazu, po nieco uciążliwej chwili dodamy do prędkościomierza jeszcze kilka km/h. Podczas jazdy z tempomatem maksymalne możliwości skończą się na 103 km/h, ale w końcu chcieliśmy Eco, więc nie powinniśmy narzekać. Dla szybszej i bardziej dynamicznej jazdy, musimy po prostu wyłączyć ekonomiczną jazdę. Przyjemność z prowadzenia jest wówczas znacznie większa, ale jak już wspomniałam wybraliśmy bezpieczniejszy zapas km.
Gdzie naładować Zoe?
Podróż, choć nieco wolniejsza niż początkowo założyliśmy, okazała się relaksująca. Nigdzie nam się nie spieszyło a zza szyb Zoe wyłaniały się miłe dla oczu krajobrazy, łąki, pola oraz malownicze wsie i miasteczka. Bardzo miło wspominamy m.in. widok Tykocina z pięknym rynkiem oraz zamkiem królewskim. Do Augustowa z jednym postojem po drodze dotarliśmy z ok. godzinnym opóźnieniem w stosunku do wskazań nawigacji. Wyświetlacz samochodu wskazywał jeszcze 82 km zasięgu, ale nieuchronnie trzeba było Renault Zoe naładować przed dalszą podróżą. Pytanie tylko: gdzie?
Zważywszy na spodziewany długi czas ładowania, najwygodniej byłoby tuż obok miejsca noclegu, dlatego przy zameldowaniu gorączkowo rozglądaliśmy się za źródłem prądu. Gospodyni, która wynajmowała nam pokój, lekko zdziwiona pytaniem o ładowanie elektrycznego samochodu, z chęcią posłużyła pomocą i znalazła upragnione gniazdko na zewnątrz budynku. Uznaliśmy, że przez noc odzyskamy sporo zasięgu, ale po 11,5 godziny, mieliśmy tylko 48% baterii i 115 km zasięgu więcej niż przed podłączeniem do prądu, czyli znacznie mniej niż pokazywał komputer pokładowy Zoe, gdy rozpoczęliśmy ładowanie. Trzeba było znaleźć inne źródło energii.
Korzystając z aplikacji Plug Share trafiliśmy do Tomasza, który od kilku lat jeździ Nissanem Leafem i chętnie pomaga spragnionym prądu właścicielom elektryków. Co ciekawe, nie zamierza już nigdy zmieniać auta na spalinowe. Z lekkim niedowierzaniem słuchaliśmy opowieści o poruszaniu się tylko i wyłącznie samochodem elektrycznym. Nissan Leaf z akumulatorem o pojemności 40 kWh pokonuje ok. 150 km, więc ładowanie musi być dosyć częste, ale Tomaszowi do codziennej jazdy w zupełności wystarcza. Każdego dnia pokonuje ok. 60 km z domu do firmy i z powrotem. Problem pojawia się przy dłuższych trasach, dlatego właściciel Leafa planuje na przyszłość wymianę 40 kWh akumulatora na większy. Zarówno w domu, jak i w firmie korzysta z paneli fotowoltaicznych, więc nie ponosi żadnych kosztów za tankowanie swojego pojazdu. Po pierwszym odcinku jazdy Zoe, zastanawialiśmy się czym Tomasz jeździ na wakacje. Odpowiedź lekko nas zaskoczyła: „lubię jeździć pociągiem”;-)
Augustów jest miastem, w którym nie brakuje atrakcji wypełniających czas ładowania samochodu. Liczne ścieżki spacerowe, rowerowe, jest też możliwość odbycia rejsu po okolicznych jeziorach (Necko, Białe, Rospuda), z czego z chęcią skorzystaliśmy. Wieczorem podpięliśmy jeszcze elektryczne Renault do gniazdka u naszej gospodyni. Nie znaliśmy taryf za prąd, ale postanowiliśmy zrekompensować ładowanie. Pani też nie bardzo orientowała się jak policzyć, za jakby nie było, niestandardową usługę. W końcu stanęło na 22 zł. Ok. 8 rano następnego dnia wyruszyliśmy z baterią naładowaną w 93%.
Bezpłatne parkowanie dla aut elektrycznych – tylko w teorii
Kolejny etap trasy biegł do Gdańska. Na chwilę oddechu, spacer i kawę zatrzymaliśmy się w Mikołajkach, które choć piękne, przekonały nas, że bezpłatne parkowanie dla aut elektrycznych zagwarantowane ustawą o elektromobilności (art. 49, ust. 2) to wciąż tylko teoria. Pan, który pobierał opłaty, niby coś o przepisach słyszał, ale nie do końca był przekonany, czy może zastosować je akurat w naszym przypadku i w przypadku Renault Zoe. „Przecież auto tak samo zajmuje miejsce, jak spalinowy a poza tym to tylko 2,5 zł za godzinę” – przekonywał. „Gdyby chodziło o cały dzień parkowania, wtedy byłoby o co walczyć” – usłyszeliśmy i nie chcąc się specjalnie spierać, wykupiliśmy bilet. Napisaliśmy do urzędu miasta z pytaniem o darmowe parkowanie aut elektrycznych w Mikołajkach, ale nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi.
Energa – ładowanie bez karty?
Kolejne ładowanie Renault Zoe przypadło na Olsztyn. Dotarliśmy do stacji Energa wyposażonej w dwie ładowarki o mocy 22 kW. Stacja znajdowała się przy hotelu Omega. Do uruchomienia urządzenia potrzebna jest specjalna karta RFID. Karta jest bezpłatna, ale do jej wyrobienia potrzeba dwóch tygodni. Po tym okresie dostajemy kartę pocztą lub odbieramy osobiście w Gdańsku. Właściciel samochodu elektrycznego chyba musi mieć portfel wypełniony kartami RFID a smartfon aplikacjami do ładowania, aby bez problemu poruszać się po drogach naszego kraju: Energa, Greenway, Innogy, Tauron, Orlen (choć tu teoretycznie powinna zadziałać aplikacja), do każdego dostawcy inna. Ściągnięcie i rejestracja w aplikacji, niby nie sprawiają wielkiego problemu, ale jednak chwilę zajmują, co w porównaniu do użytkowania samochodu spalinowego, traktuję jak utrudnienie. Dobrze że kierowca auta na benzynę lub diesla nie musi myśleć o wyrobieniu karty i posiadaniu odpowiedniej aplikacji zanim wjedzie na stację. Pomyślcie tylko, gdyby na każdej stacji dystrybutor działał tylko z dedykowaną kartą. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Plusem takiego rozwiązania jest bezobsługowa i szybka płatność (dla stacji płatnych).
Karty Energa niestety nie posiadaliśmy, ale dzięki pomocnym duszom z hotelu Omega, karta znalazła się prawie znikąd a my napełniliśmy baterię Zoe do 100%. Wystarczyło ok. 1,5 godziny, które poświęciliśmy na obiad i spacer nad jezioro oraz do urokliwego rynku Olsztyna. Gdy wróciliśmy, z radością przywitaliśmy zbliżone do danych producenta 390 km zasięgu.
Renault Zoe i jazda w korku
Droga do Gdańska, częściowo przebiegała szybko, drogą ekspresową (z prędkością do 100 km/h) a częściowo w koszmarnym korku, który opóźnił naszą podróż o ok. godzinę. Płynnie i bezgłośnie przesuwaliśmy Renault Zoe stopniowo co kilka metrów w niekończącym się sznurze samochodów. Od czasu do czasu słuchaliśmy odgłosu zdecydowanie zbyt intensywnego, jak na istniejące warunki, wykorzystania pedału gazu przez zdenerwowanych sytuacją kierowców spalinówek. Kolejny raz Zoe pokazał, że środowiskiem dla niego stworzonym jest miasto i jazda z niskimi prędkościami. Do Gdańska dotarliśmy już pod wieczór i spędziliśmy tam dwa kolejne dni ciesząc się słońcem, piaskiem i morzem.
Na mapie Gdańska samochodowych ładowarek jest jak na polską średnią całkiem sporo, a wśród nich wspomniane stacje Energa. Z kartą RFID, nasze tankowanie wyniosłoby mniej, ale bez karty musieliśmy radzić sobie inaczej. Skorzystaliśmy z płatnej opcji na stacji Lotos. Bez względu na czas spędzony przy ładowarce, koszt ładowania wynosił 24 zł, co jest opłacalne najbardziej, gdy mamy wyczerpaną baterię. Do ładowania oferowano kawę w promocji za 1 zł, więc szkoda było nie skorzystać ;-)
W drodze powrotnej zaznaczyliśmy w nawigacji stację z ładowarką mniej więcej w połowie trasy, na chybił trafił, co jak się później okazało, nie było dobrym pomysłem. Stacja zmaterializowała się po drugiej stronie drogi ekspresowej niż powinna a nawigacja zakończyła pracę w szczerym polu i zaproponowała, żeby resztę drogi pokonać pieszo… W końcu udało nam się dotrzeć na stację i z pewnymi przygodami, o których już pisałam naładowaliśmy Zoe prawie do pełna. Do Warszawy dojechaliśmy z zapasem 130 km.
Podczas 5-dniowej podróży pokonaliśmy łącznie 1054 km i wydaliśmy 46 zł na ładowanie Renault Zoe, choć byliśmy w o tyle korzystnej sytuacji, że odebraliśmy „zatankowany” pojazd. Średnia wyniosła tylko 4,4 zł/100 km, ale tania jazda elektrykiem to wybór cierpliwych i wytrwałych kierowców. W przypadku opcji bezpłatnych, nastawmy się na możliwość dłuższego czasu spędzonego przy ładowarce i większe prawdopodobieństwo, że coś pójdzie nie tak. Poza tym opcje korzystne dla naszego portfela stopniowo znikają z mapy Polski.
Pomijając bolączki elektromobilności w Polsce, Renault Zoe to ciekawy samochód z nowoczesnym wnętrzem i całkiem pojemnym bagażnikiem, samochód, który zapewnia komfort jazdy w mieście. Cena modelu w wersji podstawowej Life wynosi 135.900 zł, ale z rabatem, pojazdy są oferowane od 118.900 zł: cena skalkulowana pod dopłaty, które w Polsce cieszyły się, niezbyt wielką popularnością. Testowy Renault Zoe w najwyższej wersji Intens kosztuje 147.900 zł a z dodatkowymi opcjami wyszczególnionymi poniżej – 157.400 zł.
Jak wypada konkurencja miejskich elektryków? Opel Corsa-e startuje od 128.990 zł, Peugeot e-208 kosztuje 124.900 zł a na szczycie oferty modelu spod znaku lwa znajdziemy wersję GT, która kosztuje jeszcze prawie 23 tys. zł więcej. Aby znaleźć się w posiadaniu BMW i3 musimy mieć znacznie więcej niż w Renault na starcie (cena podstawowa modelu wynosi 169.700 zł), podobnie jest z DS 3 Crossback wycenionym na 159.900 zł.
Renault Zoe R135 – dodatkowe opcje:
- Kolor nadwozia Niebieski Celadon – 2200 zł
- Układ szybkiego ładowania prądem stałym – 4300 zł
- System multimedialny Easy Link z 9,3-calowym ekranem dotykowym i nagłośnieniem Bose – 2000 zł
- System Easy Park Assist – 1000 zł
Plusy:
- Reakcja na pedał gazu, przyspieszenie
- Cicha jazda w mieście
- Pojemny bagażnik
- Wskazania zasięgu zbliżone do rzeczywistości
- System multimedialny i nagłośnienie
- Tryb odzyskiwania energii B
Minusy
- Słychać szumy przy szybszej jeździe
- W bagażniku musimy wozić nieporęczne kable
- Słaba infrastruktura do ładowania
- Jak na segment B, cena zbyt wysoka
Najnowsze komentarze