Citroën Xantia to samochód klasy średniej, produkowany przez markę do 2001 roku. Jest to dzisiaj najtańszy chyba sposób, by wejść w posiadanie hydropneumatyka. Jednak jak wygląda jazda takim 20-letnim samochodem w porównaniu do aut współczesnych i z jakimi kosztami trzeba się liczyć? Rozpoczynamy test samochodu, który kupiliśmy od pierwszego właściciela. Pod maską najsłabszy silnik w gamie 1.8i o mocy 90 KM. Jak na swój wiek i moc jest zadziwiająco dynamiczny.
W lekkiej Xantii sprawdza się doskonale. No i to zawieszenie… bajka! (tutaj musimy się wytłumaczyć przed fanatykami DS i CX – tak, wiemy, wiemy, Xantia to nie jest to samo).
Nasz Citroën Xantia pochodzi z roku 2000. Ma przejechane blisko 215 tysięcy kilometrów. Mimo tego wygląda nieźle. Lakier zniósł jakoś próbę czasu i nadal jest to ten sam, elegancki granat. Jeden z najładniejszych lakierów, jakie można było zamówić na Xantii. Wnętrze, wyczyszczone po zakupie, wygląda również dobrze. Jednak w blisko 20-letnim samochodzie możecie spodziewać się, że kilka rzeczy będzie do zrobienia. W naszym przypadku był to montaż mechanizmu opuszczania lewej szyby, wymiana radia (na fabryczne, bo właściciel zamontował jakieś współczesne kolorowe, zupełnie nie pasujące do charakteru auta), pranie tapicerki i czyszczenie plastików.
Rozstaw osi ponad 2,7 metra, wygoda w środku
Xantia ruszyła w pierwsze trasy. Jak po latach przesiada się do takiego samochodu? Jest zadziwiająco eleganckie z zewnątrz i wygodne. Na pierwszy rzut widać, że to klasyk lat dziewięćdziesiątych, ale nadal zwraca pozytywnie uwagę na ulicy. Być może dlatego, że projekt samochodu jest po prostu ładny i proporcjonalny a granatowy lakier robi jednak przyjemne wrażenie. Samochód klasy D z rozstawem osi ponad 2,7 metra nadal jest przestronny w środku i bardzo, ale to bardzo wygodny – ach ten welur, ach ta kanapa, ach te fotele… Z wyposażenia współczesnego w zasadzie brakuje tylko ekranu pośrodku no i w naszej wersji nie ma klimatyzacji a drzwi otwieramy kluczykiem. Trzeba będzie domontować centralny zamek.
Charakterystyczny zapach Citroëna
20-letni Citroen ma swój charakterystyczny zapach. Pozna go każdy właściciel takiego auta. Fotel, nawet dla rosłego kierowcy (188 cm) jest wygodny i chociaż w naszej, prostej wersji, nie ma żadnej dodatkowej regulacji, siedzi się całkiem wygodnie. Ustalenie pozycji za kierownicą nie sprawia żadnego problemu. Jeszcze tylko ustawienie lusterek i… no właśnie, gdzie tu się ustawia lusterko prawe? Niewielki joystick znajduje się z lewej strony za kierownicą.
Trzeba wiedzieć – inaczej można dość długo szukać ;-) Potem w czasie jazdy musieliśmy sobie jeszcze przypominać, gdzie jest włącznik ogrzewania tylnej szyby w Xantii. Okazuje się, że projektant umieścił go na prawej dźwigni przy kierownicy – razem z wycieraczkami, co na dłuższą metę nawet jest wygodne. Minusem jest lokalizacja gniazda zapalniczki – w szufladce pod radiem. Nie da się włożyć większych wtyczek. Tu trzeba będzie zamontować dodatkowe gniazda. Poza tym ergonomicznych problemów nie ma żadnych.
Wnętrze skromne, czarne ale funkcjonalne
Wnętrze Xantii jest dużo prostsze niż w XMie, ale jedno jest tak samo – na środkowym tunelu znajduje się dźwignia pozycji nadwozia. Dół, jazda, teren i serwis. Zna to pamięć każdy właściciel hydropneumatyka. Przekręcamy kluczyk w stacyjce i zaczyna być słychać silnik. Sfery zawieszenia, w tym gruszka trzymająca ciśnienie (akumulator ciśnienia) są sprawne. Auto chwilę się podnosi i jedziemy. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak 20-latek sprawdzi się w porównaniu do nowych aut. I jesteśmy pozytywnie zaskoczeni!
Hydropneumatyka – to jest to !
Najpierw komfort jazdy, bo to chyba najważniejsze w Xantii. Jest niesamowicie komfortowo. Drogi nagle stają się po prostu gładkie a Xantia chociaż nie jest wcale miękka (w opinii niektórych właścicieli starszych Citroënów takich jak DS czy CX jest wręcz twarda!) pięknie pokonuje wszelkie przeszkody. Jest płynnie i przyjemnie. Wiek auta nie ma znaczenia, hydro działa bez problemów.
Natomiast lata słychać w postaci szumu powietrza – powyżej 110 km/h w środku robi się już nieco głośniej, szum opływającego powietrza zaczyna przeszkadzać powyżej 140. W tej dziedzinie współczesne samochody są lepsze. Ale my mówimy o aucie sprzed dwudziestu lat, za dwa tysiące złotych – pewne rzeczy można wybaczyć. W mieście i na trasach podmiejskich problemu nie ma. Dłuższa jazda autostradą może być nieco męcząca. Ale to w sumie drobiazg. Bo hydro rekompensuje wszystko.
Silnik benzynowy 1.8i 8V 90 KM – niby nic, a jednak
Silnik benzynowy 1.8 ma moc 90 KM i chyba niewiele stracił ze swojej sprawności przez te lata, bo Xantia zachowuje się wyjątkowo dynamicznie (jak na taką moc). Wolnossąca jednostka z ośmioma zaworami daje sobie z lekkim nadwoziem i trzema pasażerami radę bez problemu. Dźwięk silnika jest mocno przytłumiony, słyszymy jednak tłumik – pewnie trzeba będzie go wymienić. Na razie Xantia przypomina trochę samochód sportowy – na szczęście głównie w środku. Zapisane na liście rzeczy do wymiany.
Zwinny jak jaszczurka i szybki jak przecinak?
Dwudziestoletni samochód powinien jakoś odstawać od tego, co jeździ po ulicach Warszawy, ale ku naszemu zdziwieniu Xantia bardzo sprawnie przemyka między autami. Jest szybka, zwinna i bardzo komfortowa. Układ kierowniczy ma wspomaganie hydrauliczne i działa to z nieco większym oporem niż współczesne wspomagania elektryczne. Manualna, pięciobiegowa skrzynia funkcjonuje bez zarzutu. W zimny poranek byliśmy też ciekawi jak sprawuje się ogrzewanie – po kilku minutach i przejechaniu trzech kilometrów w aucie zrobiło się już przyjemnie ciepło.
Audio do poprawy
Jeszcze słowo o audio – nasza Xantia ma głośniki w podszybiu i w drzwiach. Na razie wymieniamy niefabryczne radio na oryginał, zakupiony w internecie za 100 złotych. Choinka kolorów nie pasuje nam do charakteru tego samochodu a oryginalny odtwarzacz umożliwi korzystanie z kolekcji kaset, którą mamy do dyspozycji. W końcu jak powrót do przeszłości, to na całego. Co do jakości audio mamy zastrzeżenia – instalacja wymaga sprawdzenia. Oryginalny zestaw Xantii można łatwo poprawić, stosując montaż głośników na dystansach oraz wygłuszając drzwi. Być może zmienimy przy okazji głośniki, to wszystko jeszcze przed nami.
Dobrze wydane dwa tysiące złotych, ale czekają nas wydatki
Co można powiedzieć po pierwszych kilkuset kilometrach? Jeśli ktoś tęskni za hydropneumatyką i może pozwolić sobie na taki wydatek, to Xantia wydaje się idealna. Jest w miarę nowa, więc są jeszcze do niej w większości dostępne części, na rynku wtórnym kosztuje niedużo, serwis jest niedrogi a przyjemność z jazdy spora. Nie chce się wysiadać! I to powtarza każdy, kto miał okazję nią jeździć a ma swój, dużo nowszy samochód. Nadaje się też na codzienne dojazdy do pracy, chociaż trzeba pamiętać, że po zakupie czeka nas kilka wydatków – ubezpieczenie i serwis. Rozrząd, olej, sprzęgło i olej w skrzyni, docisk, LHM i tym podobne. Auto miało też przegląd blacharski – warto będzie zrobić nadkola.
Citroen Xantia zagości u nas na dłużej, więc do sprawy jak się tym samochodem jeździ jeszcze wrócimy. Redaktor naczelny Francuskie.pl wiele lat jeździł Xantią, a za kilka dni rusza nią w dłuższą trasę – zobaczymy jakie będą jego wrażenia.
Zdamy Wam też raport z czynności serwisowych. Z prac zewnętrznych mamy jeszcze w planach regenerację lub zakup oryginalnych kołpaków, które noszą liczne ślady wjazdu na chodniki, zakup nowych całorocznych opon, obszycie kierownicy skórą oraz odpowiednie oznakowanie samochodu. Z drobnych rzeczy – zakup brakującej gumki do pilota. Nie żałujemy jednak ani złotówki – radość z jazdy takim autem jest ogromna.
Najnowsze komentarze