W Rzeszowie 14-letnia Daria została rozjechana przez rozpędzonego kierowcę – zawodowego żołnierza, męża miejscowej policjantki – na przejściu dla pieszych. Dziewczynka ledwo przeżyła, z poważnymi obrażeniami, drutami w ciele i rehabilitacją, która potrwa miesiące, a może lata. Kierowca? Dostał grzywnę. Grzywnę. A potem… sprawa niemal przeszła bez echa. Gdyby nie media.
Wyrok zapadł z zaskakującą łatwością – sędzia Anna Zięba potraktowała to jak występek pod sklepem, nie jak brutalne naruszenie prawa i życia dziecka. Wyrok nakazowy, 6 tys. zł grzywny i zadośćuczynienie. I koniec. Bez procesu, bez uzasadnienia, bez możliwości więzienia, choćby w zawieszeniu. Ale to nie wszystko. Policja, której funkcjonariuszką jest żona sprawcy, napisała w notatce kłamstwo: że dziewczyna przebiegała poza pasami. Monitoring? Początkowo nikt go nie zabezpieczył. Rodzina poszkodowanej musiała dopominać się o to, co w każdej innej sprawie byłoby działaniem z urzędu. A prokuratura? Miała 7 dni na sprzeciw od wyroku. Termin mijał 25 marca. Sprzeciwu nie było.
Dopiero gdy 26 marca brd24.pl opisało tę sprawę, a cała Polska zaczęła zadawać pytania, prokuratura „nagle” przypomniała sobie o obowiązkach. Złożyli sprzeciw… dwa dni po terminie. Czyli po fakcie. Po wszystkim. Sprawca miał już być bezpieczny. „Układ” miał się domknąć. Ale czekajmy – jest jeszcze bardziej groteskowo. Sędzia Zięba, ta sama, która wcześniej wydała skandaliczny wyrok nakazowy, teraz uznała ten spóźniony sprzeciw za ważny. Powód? Rzekome problemy z systemem informatycznym w prokuraturze. To już nie jest wymówka – to kpina z obywateli, z ofiar, z praworządności. Gdyby nie media i nacisk opinii publicznej, nie byłoby żadnego procesu. Byłaby grzywna. I cisza.
Zbyt wiele tu „zbiegów okoliczności”. Zbyt wiele „przypadków”. Zbyt wiele „awarii”. Aż chce się zapytać: ile jest warta sprawiedliwość, gdy sprawca nosi mundur, a jego żona odznakę? Dziś wiemy jedno – połamana dziewczyn kadostała więcej od życia niż ten, który ją potrącił. On miał dostać bezkarność. Ona – blizny na całe życie. Gdyby nie upór ojca i praca dziennikarzy, sprawa zniknęłaby z radarów. Ale sprawiedliwości wciąż nie widać.
Ten proces, który ma się teraz odbyć, to już nie tylko sprawa karna – to egzamin dla polskiego wymiaru sprawiedliwości. I nie tylko sąd, ale cała Polska powinna mu się przyglądać. Bo w Rzeszowie nie doszło tylko do wypadku. Doszło do obnażenia układu, który żeruje na państwie a tak naprawdę żeruje na nas wszystkich. I bardziej to przypomina obyczaje ze wschodu, niż normalne państwo. Sprawie powinny się przyglądać wszystkie organizacje obywatelskie a proces powinien być transmitowany na żywo, aby cała Polska patrzyła na ręce organom sprawiedliwości.
Film z wypadku zobaczysz tutaj.
Najnowsze komentarze