Kiedy Renault 5 Electric pojawił się na drogach, nikt (oprócz nas oczywiście) nie spodziewał się, że będzie aż tak skuteczny. W czasach, gdy większość elektryków wygląda jak smutne pudełka po butach, Francuzi postanowili przypomnieć wszystkim, że samochód może mieć charakter, uśmiech i duszę. R5 nie udaje, że jest futurystycznym statkiem kosmicznym – po prostu jest ładny, zgrabny i w dodatku tani. 44 tysiące sprzedanych egzemplarzy w niecały rok mówią same za siebie: Europa chce stylu, nie wykresów w PowerPoincie.
Tymczasem w Wolfsburgu wybuchła panika. Inżynierowie Volkswagena najwyraźniej spojrzeli na wyniki sprzedaży i zapytali: „Was ist das?! Renault sprzedaje więcej niż my?” I tak powstał nowy projekt: ID. Polo. Samochód, który z założenia miał być rewolucją, ale jak to zwykle bywa z niemieckimi rewolucjami – wszystko jest idealnie zaplanowane, przeanalizowane, wystandaryzowane i kompletnie pozbawione emocji.
Owszem, ID. Polo będzie większy – 4,05 metra długości, 440 litrów bagażnika, cała armia asystentów, systemów i czujników. Brzmi imponująco, prawda? Aż do momentu, gdy przypomnimy sobie, że mówimy o samochodzie z segmentu B. Francuzi zrobili małe, zwinne, miejskie autko. Niemcy odpowiedzieli… półkompaktowym autobusem z funkcją parkowania lepiej niż człowiek. Polotu to oni nigdy nie mieli. Wystarczy spojrzeć na ich architekturę, ten sam ciężki styl dziedziczą samochody. (* chyba, że projektują je Włosi).

Volkswagen oczywiście chwali się ładowaniem o mocy do 125 kW. Renault ma „tylko” 100. Ale za to Renault nie potrzebuje trzech ekranów, siedmiu przycisków i dwóch aktualizacji oprogramowania, żeby włączyć klimatyzację. Francuzi zrobili auto, do którego wsiadasz, uśmiechasz się i jedziesz. Niemcy – takie, do którego najpierw trzeba przeczytać PDF-a z instrukcją obsługi, ładowania i aktualizacji. Po niemiecki, jawohl?
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Volkswagen od lat próbuje udowodnić, że potrafi być cool. Najpierw było ID.3 – auto, które miało być „nowym Golfem”, a skończyło jako temat do memów. Potem ID. Buzz, który wyglądał świetnie, dopóki nie spojrzało się na cennik. Teraz – ID. Polo. Kolejny model, który ma wszystko: dane, liczby, tabelki, wykresy… tylko jednej rzeczy brakuje. Tego czegoś, co sprawia, że chcesz nim jeździć.

Renault 5 ma w sobie ten luz. Ma w sobie ten paryski urok, to przymrużenie oka, które mówi: „Nie traktuj życia tak poważnie, po prostu jedź, ciesz się chwilą”. A ID. Polo? To raczej: „Zapinaj pasy, system przeprowadzi diagnostykę bezpieczeństwa, proszę nie rozmawiać z kierowcą podczas kalibracji asystenta pasa ruchu”. Po niemiecku. Czytać tonem rozkazującym.
Tak więc nadchodzi elektryczna wojna w segmencie B. Z jednej strony – francuski styl, lekkość i emocje. Z drugiej – niemiecka obsesja porządku i milimetrowych różnic w dopasowaniu paneli. Volkswagen pewnie sprzeda swoje ID. Polo – bo ma marketing, fabryki, pieniądze, ale duszy Renault 5 nie podrobi, choćby próbował jeszcze tysiąc razy.
Renault 5 zaczyna się w Polsce od 120.900 zł (skonfiguruj teraz). Volkswagen ID 2 Polo będzie… zapewne droższy. Sporo.
A my cieszymy się, że w Niemczech myślą nad konkurencją dla Renault 5. To dobry objaw, bo konkurencja to postęp, zmuszanie do myślenia i rozwoju. Wszystko z korzyścią dla nas, klientów!









