Obietnica brzmi pięknie: miasta bardziej zielone, czystsze, mniej hałaśliwe i bardziej przyjazne dla mieszkańców. Jednak w rzeczywistości polityka w wielu polskich miastach przypomina raczej eksperyment bez konsultacji społecznych niż przemyślaną transformację, niekiedy nawet walkę z samochodami. W imię rzekomej troski o klimat podejmuje się działania, które – zamiast poprawiać komfort życia – czynią miasta coraz mniej funkcjonalnymi i mniej przyjaznymi dla mieszkańców oraz lokalnych przedsiębiorców. To zbyt wysoka cena.
W miastach obserwujemy ten sam schemat: zwężanie ulic, ograniczanie ruchu samochodowego, a jednocześnie brak realnych alternatyw transportowych. Warszawa, Wrocław, Poznań, Kraków – wszystkie te metropolie mierzą się z problemem komunikacji. Polska nie ma klimatu, który sprzyjałby masowemu transportowi publicznemu i samochód jest tu po prostu niezbędny.
Warto zauważyć, że władze decydują się na pochopne rozwiązania: wprowadzanie stref zakazu wjazdu dla starszych aut, zamykanie kluczowych ulic dla samochodów bez wcześniejszego przygotowania alternatyw, ograniczanie ilości parkingów a do tego podnoszenie opłat za postój. Efekt? Pustynnienie obszarów centrum. Poza urzędami i siedzibami bogatych firm życie tam powoli zaczyna zamierać. I to już widać.
Restauracje, sklepy i rzemieślnicy tracą klientów, ponieważ dostanie się do nich staje się uciążliwe. Muszą się zamykać. Historyczne centra miast zamiast rozwijać, degenerują się. Jeśli nie zmienimy kierunku działania urzędników, wiele polskich miast podzieli losy metropolii, gdzie na siłę forsowana polityka ekologiczna doprowadziła do wyludnienia centrów i przeniesienia życia do przedmieść. Miasta to nie tylko zieleń i transport publiczny – to także mieszkańcy, ich potrzeby i funkcjonująca gospodarka. Jeśli tego nie uwzględnimy, zniszczymy je w imię źle rozumianej ekologii.
A są przecież zupełnie inne wzorce z innych krajów – nawet wielkie miasta, które nadal oferują w każdej dzielnicy, w tym w centrum, szereg niewielkich sklepów i punktów usługowych, gastronomicznych, które żyją i rozwijają się także w warstwie lokalnej. Samochód nie jest tam wrogiem, ale elementem życia, ważnym o potrzebnym. U nas brakuje niekiedy umiaru i rozsądku w tych wszystkich ograniczeniach.
Auta nie są wrogiem miast. Pomagają w jego utrzymaniu i rozwoju. A wszystkim włodarzom i urzędnikom warto przypomnieć, że pieniądze na ich wynagrodzenie biorą się z podatków a inwestycje, które prowadzą, są na rzecz całego społeczeństwa a nie ich samych.
Najnowsze komentarze