Renault zapowiada, że skupia się na tworzeniu szerokiej gamy samochodów w segmencie C. Stellantis zapowiada dalsze zwiększanie zysków, m.in. dzięki wprowadzeniu nowych modeli kompaktowych, renegocjacji umów z dostawcami i obniżeniu kosztów dystrybucji o 50%. Wszyscy na nowych autach chcą zarabiać więcej. Ale czy nie jest to ślepa uliczka?
Zobacz: Rekordowe zyski Stellantis
Strategia koncernów może okazać się w dłuższej perspektywie błędna i prowadzić do dalszego zmniejszania produkcji. Wszystko z powodu rosnących cen nowych samochodów. Jeszcze dwa-trzy lata temu auto kompaktowe można było kupić za 60-70 tysięcy złotych. Dzisiaj ta cena, zakładając jakieś lepsze wyposażenie i większy silnik, zaczyna zbliżać się do stu tysięcy. Problem nie dotyczy tylko Polski, w której ceny rosną rzeczywiście bardzo szybko z powodu słabnącej waluty, ale też strefy euro. Inflacja zbiera swoje żniwo a za jej wzrostem nie idą tak szybko wzrosty wynagrodzeń.
Zobacz: Renaulution to plan na odnowę Renault
Powstaje więc pytanie, czy pójście w stronę segmentu kompaktowego nie jest jednak poważnym błędem. W czasach, gdy ceny tak mocno idą w górę, na samochody nawet kompaktowe ludzi może zwyczajnie nie być stać. Ostrzegał przed takim scenariuszem nie kto inny jak główny finansista i dyrektor generalny Stellantis, Carlos Tavares. Klasy średniej może nie być stać na zakup nowego auta – mówił. I tutaj trzeba się z nim zgodzić, bo przy tak szybko pędzących cenach szczytem marzeń może niedługo okazać się Dacia i to nie Duster a raczej podstawowa wersja Sandero.
Zobacz: Luksusowe samochody DS Automobiles w Polsce
Zanim Sandero podrożeje to nawet nowa Dacia Bigster może za chwilę stać się marzeniem, jeśli podstawowa wersja Dustera kosztuje dzisiaj ponad 65 tysięcy. Włóżmy do Bigstera napęd hybrydowy, maksymalne wyposażenie i zrobi się pewnie ze 130 tysięcy a może i więcej. Za… budżetową Dacię?! To już przecież cena niejednej marki premium, w tych okolicach znajduje się już genialny DS 4 od DS Automobiles.
Jeden z Czytelników pisał niedawno w komentarzu, że dziennikarze motoryzacyjni nie zwracają aż takiej uwagi na ceny testowanych samochodów, bo dostają je za darmo a swoich nie kupują. Muszę sprostować, cała redakcja Francuskie.pl ma swoje samochody, które kupiła za własne pieniądze. Mamy w naszym parku takie auta jak Peugeot 508, Renault Thalia, Citroën Xantia, Renault Kadjar czy wreszcie DS 7 Crossback. Te dwa ostatnie są prawie nowe, odpowiednio Kadjar rocznik 2019, kupiony jako nowy w salonie i DS 7 Crossback rocznik 2021. I my też widzimy gwałtowny wzrost cen tych wszystkich aut. Widzimy i wcale nam się nie podoba. Dzisiaj zakup Kadjara czy DS 7 byłby zapewne dużo trudniejszy, raczej patrzymy na auta używane.
Zobacz: Citroën Xantia Activa w teście łosia
Wracając do rynku motoryzacyjnego, to samo dzieje się tutaj. Klienci są wypychani wręcz przez rosnące ceny do starszych aut. Ci zamożniejsi kupią kilkuletnie, ci którzy szukają rozwiązań budżetowych operują w ramach roczników 2008-2013, które są już na niezłym poziomie technologicznym i mają szansę jeszcze kilka lat pojeździć. Wiele osób jednak nie stać już nawet na takie samochody! I park samochody w Polsce się zaczyna mocno starzeć. Nie ma chyba jeszcze zeszłorocznych wyników badań w zakresie wieku w poszczególnych województwach i powiatach, ale wystarczy wyjechać z dużego miasta na prowincję by zobaczyć czym naprawdę jeździ Polska. Jest źle a lepiej raczej nie będzie.
Można oczywiście zauważyć pewne zmiany. Ostatnie Passaty w TDI już pogniły do końca i teraz łatwiej na wsi spotkać Dustera niż Volkswagena, ale nadal widać dużo aut używanych. Spadająca produkcja aut nowych, z jednej strony wymuszona brakiem podzespołów, z drugiej zaś zerwaniem łańcuchów logistycznych, nie ułatwi nam – klientom życia. Używane pojazdy drożeją i będą drożeć nadal. Wystarczy zajrzeć do popularnych serwisów ogłoszeniowych, żeby zrozumieć jaki jest z tym problem: coś, co kiedyś kupowało się za dwa – trzy tysiące dzisiaj idzie za pięć – osiem. Im nowsze roczniki tym bardziej w górę. Im auto tańsze w utrzymaniu tym droższe, przy czym wspomniana już wielokrotnie Dacia Duster bije jakieś rekordy absurdu pod tym względem, bo żeby za pierwsze roczniki dawać po trzydzieści tysięcy? Kto to widział!?
Producenci samochodów zmierzają chyba jednak ślepą uliczką. Malejące wolumeny co prawda windują wzrost cen, ale jednocześnie coraz bardziej filtrują klientów. Ci odchodzą do tańszych marek, na czym korzysta zapewne najbardziej Dacia, ale też idą na rynek wtórny. I ten się rozwija. Dzisiaj handel używanymi autami, serwis czy warsztat, handel częściami, najlepiej tańszymi – to złoty interes. Kiedy dealerzy większości marek narzekają, rynek wtórny kwitnie.
Szkoda tylko, że z tym wszystkim odchodzą w siną dal marzenia o nowszych autach w Polsce. Historycznie patrząc zawsze byliśmy mocno opóźnieni jeśli chodzi o motoryzację, zawsze ten rynek był daleko za USA czy Francją. Dzisiaj dystans znowu się zwiększa. Słabnąca złotówka też automobilistom raczej nie pomaga.
Na koniec nutka optymizmu. Producenci też to widzą i myślą nad zmianą swoich strategii. A poza tym idzie wiosna a wraz z nią tak długo oczekiwane wyższe temperatury na zewnątrz i otwarcie sezonu na oldtimery i youngtimery. Kto może, niech wyciąga swoje auto z garażu i cieszy się jazdą, w końcu nie ma to jak francuski szyk i komfort.
Najnowsze komentarze