„Chcę oglądać twoje nogi” śpiewał kiedyś zespół Czarno-Czarni. Duży przebój. Ja, jak wielu facetów, też lubię patrzeć na kobiece nogi, zwłaszcza jeśli są zgrabne, ładne i zadbane. Ale są sytuacje, kiedy na nogi, nawet przepiękne, patrzeć nie chcę. A że ilustracyjne zdjęcie powyżej mówi w zasadzie wszystko, więc już wiecie, co mam na myśli.
W ubiegłym tygodniu w ciągu jednego tylko dnia miałem okazję zaobserwować kilka takich przypadków. Nogi, z reguły damskie, ułożone na desce rozdzielczej, na podszybiu, po stronie pasażera na szczęście ;-) Zastanawiam się, jak trzeba być ograniczonym umysłowo, by – z jednej strony – coś takiego zrobić, z drugiej zaś – by na to pozwolić.
Amerykanie twierdzą, że ułożenie nóg na biurku nie jest niekulturalne, tylko poprawia krążenie, czy coś tam, coś tam ;-) OK, ale deska rozdzielcza, czy raczej kokpit samochodu, to nie biurko. Siedząc z nogami na biurku ryzykujecie raczej niewiele – że odjedzie, albo odchyli się Wam krzesło i wyrżniecie w podłogę. Obrażenia raczej niewielkie. Robiąc to samo w samochodzie i to podczas jazdy narażacie się na poważne urazy, a nawet na utratę życia. Choć z drugiej strony może to przejaw selekcji naturalnej?…
Po jaką cholerę kobiety (bo czynią to głównie one, przynajmniej tak wynika z moich obserwacji) zakładają nogi na podszybie? Czy myślą, że opalą je przez szyby auta? Czy chcą je wyeksponować i pochwalić się nimi przed innymi użytkownikami dróg? Czy może faktycznie zależy im na poprawie krążenia krwi? Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. Dość, że sytuacja do wyjątkowych nie należy. A biorąc pod uwagę, że w Polsce każdego roku dochodzi do naprawdę wielu wypadków drogowych – takie postępowanie może nieść bolesne konsekwencje.
Przy założeniu, że jedziecie samochodem starym, który nie jest wyposażony w poduszkę powietrzną pasażera, może się to wydawać jeszcze stosunkowo niegroźnym zachowaniem. Tyle, że już przy prędkościach dozwolonych w terenie zabudowanym taka pasażerka może odnieść przykre obrażenia. Raz, że w razie kolizji (w sumie – już wypadku) może połamać nogi na skutek samego ich położenia na kokpicie, a dwa, że zajmuje wówczas nieprawidłową pozycję w fotelu. Może się skończyć na wysunięciu spod pasów (o ile ma je w ogóle zapięte) i połamaniu np. kręgosłupa.
Jeśli Wasz samochód jednak ma airbag pasażera, to konsekwencje zderzenia mogą być jeszcze gorsze. Do połamania nóg, prawdopodobnie nawet wielokrotnego, może dojść o wiele łatwiej. Wszak poduszka powietrzna napełnia się bardzo szybko, wyrywa przy tym elementy kokpitu, uderza z dużą siłą. Owszem – amortyzuje ciało pasażera (w tym przypadku), ale ułożone prawidłowo! A siedzenie z nogami na kokpicie trudno za prawidłowe uznać. Siła jest tak duża, że nogi mogą zostać gwałtownie odchylone ku reszcie ciała. Możecie uderzyć kolanami w twarz gruchocząc na przykład nos, szczękę, albo powodując uszkodzenia gałki ocznej. Może dojść do uszkodzenia kręgosłupa, czy klatki piersiowej. Czy takie ryzyko naprawdę warto podejmować?
Naprawdę nie rozumiem, co kieruje ludźmi, że robią takie rzeczy. Może w takiej sytuacji powinno się od nich wymagać, by opłacali koszty pomocy medycznej związanej z akcją ratowniczą, leczeniem i rehabilitacją po ewentualnej kolizji? Wszak to wyjątkowe zaniedbanie i proszenie się o kłopoty.
Krzysztof Gregorczyk
zdjęcie pochodzi z serwisu Polki.pl
Najnowsze komentarze