CECRA to stowarzyszenie zrzeszające europejskich dealerów i serwisy samochodowe, reprezentujące ponad 300 tysięcy firm. Jednym z aspektów działalności CECRA jest pełnienie roli strażnika, który dba o to, aby interesy autoryzowanych dealerów i warsztatów były należycie uwzględniane przez europejskie organy regulacyjne.W tym szybko zmieniającym się świecie europejskie ramy prawne muszą wejść na wyższy bieg i powinny przede wszystkim zapewnić uczciwe i konkurencyjne warunki działania na rynku.
W niedawno opublikowanym stanowisko stowarzyszenie ostrzega producentów samochodów, takich jak Stellantis czy Volkswagen, że zmiana umów dealerskich może być postrzegane jako praktyka antykonkurencyjną.
„Wielu producentów samochodów skłania się ku agencyjnym modelom sprzedaży, aby połączyć zalety swojej rozległej sieci niezależnych dealerów z korzyściami płynącymi ze ściślejszego zarządzania procesami sprzedaży i bezpośredniego dostępu do klienta. Teoretycznie producenci mogą swobodnie decydować o wyborze modelu dystrybucji, muszą jednak przestrzegać zobowiązań umownych związanych z danym modelem dystrybucji. Innymi słowy, nie wolno im łączyć różnych modeli i czerpać korzyści z każdego z nich.
CECRA zauważa tendencję do wybierania przez producentów modelu agencyjnego. Ten model agencyjny polega na wyznaczeniu „agenta sprzedaży”, który działa w imieniu i na rzecz producenta zwanego „zleceniodawcą”. Rola agenta polega zasadniczo na przyjmowaniu zamówień od klientów i przekazywaniu ich producentowi, który następnie dostarcza towar bezpośrednio do klientów po cenie ustalonej przez dającego zlecenie. Całe ryzyko finansowe i inwestycje ponosi „dający zlecenie” (producent).
Model ten jest również określany jako prawdziwa umowa agencyjna. Nazywa się je rzeczywistymi, ponieważ nie są objęte zakresem przepisów o ochronie konkurencji, które zostały opracowane z myślą o regulowaniu działalności gospodarczej niezależnych podmiotów. Prawdziwy agent nie jest niezależny od producenta
Jeżeli zakres odpowiedzialności agenta wykracza poza „nieznaczne” ryzyko finansowe i inwestycyjne (co określa się również mianem „nieautentycznej” umowy agencyjnej), traci on możliwość wyłączenia spod działania przepisów o ochronie konkurencji. W konsekwencji, na mocy takiej „nieoryginalnej” umowy agencyjnej producent nie może ustalać ceny dla klienta końcowego. Pod tym względem nieoryginalna umowa agencyjna jest bardzo podobna do modelu dystrybucji, w którym ryzyko finansowe i inwestycje były w znacznym stopniu ponoszone przez dealerów, a dealerzy mieli w zasadzie swobodę ustalania cen dla klienta końcowego.
CECRA ostrzega producentów, że powinni być tego w pełni świadomi i brać pod uwagę wszystkie aspekty i obowiązki wynikające z umowy z agentem. Chociaż, jak już wspomniano, istnieją ścisłe zasady, których należy przestrzegać, widzimy, że niektórzy producenci wykazują się wyobraźnią i pojawiają się różne scenariusze.
Docierają do nas informacje, że niektórzy producenci próbują grać w „grę w wybieranie tego co najlepsze”. Niektórzy producenci „zaproponowali” swoim faktycznym dealerom przejście na nieoryginalne umowy agencyjne, na mocy których byli dealerzy musieliby nadal ponosić znaczne inwestycje i ryzyko, a cena końcowa nie byłaby całkowicie ustalona (np. pozwalając, aby cena końcowa dla klienta wahała się o kilkadziesiąt euro, co stanowi ewentualne odstąpienie od prowizji agenta dla klienta końcowego). Kwota ta byłaby oczywiście śmieszna i z pewnością nie pozwalałaby uznać, że producent nie kontroluje ceny sprzedaży dla klienta końcowego i w związku z tym może zrezygnować z ponoszenia kosztów i ryzyka handlowego i finansowego.
Wobec braku skutecznej możliwości rezygnacji przez „pośredników” ze znacznej części prowizji, istnieje ryzyko, że organy ochrony konkurencji uznają, że de facto mamy do czynienia z sytuacją narzuconej ceny odsprzedaży, co stanowi czarną klauzulę w obecnym rozporządzeniu w sprawie wyłączeń grupowych i pozostanie nią również w przyszłym projekcie rozporządzenia. Komisja Europejska jest dobrze poinformowana o tych praktykach i uważnie je śledzi.
CECRA uważa zatem, że z prawnego punktu widzenia ten system „fałszywych” umów agencyjnych nie ma racji bytu i stwarza poważne ryzyko zarówno dla producentów, którzy chcieliby podążać tą drogą, jak i – choć w mniejszym stopniu – dla dystrybutorów podpisujących „fałszywe” umowy agencyjne, którzy mogliby w ten sposób stać się (wbrew swojej woli, ponieważ dystrybutorzy byliby zmuszeni do podpisania tych umów pod groźbą zakończenia współpracy z daną marką!) uczestnikami praktyki antykonkurencyjnej, a zatem potencjalnie narażeni na kary!
Z ekonomicznego punktu widzenia producenci nie powinni „oferować” kontraktów swoim partnerom, jeśli wiedzą, że proponowany model biznesowy jest nieopłacalny. CECRA nie jest sama w sobie przeciwna stosowaniu prawdziwych umów agencyjnych, które mogą mieć pozytywne elementy zarówno dla producentów, jak i obecnych dealerów, ale: „Niezależnie od tego, jaki model dystrybucji rozwiną producenci, jednym z podstawowych aspektów jest to, że niezależnie od tego, czy jest to dystrybutor, czy agent, potrzebują oni rentownego modelu biznesowego, w przeciwnym razie przyszłość dystrybucji, naprawy i konserwacji samochodów zostanie zakłócona”. – czytamy w komunikacie firmy.
CECRA nie pisze tego wprost, ale ma na myśli m.in. działania koncernu Stellantis, który wypowiedział wszystkie umowy i nie przedstawił nowych warunków. Zapowiedział jednak, że będą to umowy agencyjne, jednak nadal wymaga od dealerów spełniania szeregu wyśrubowanych norm, w tym powierzchni salonów, wystroju i dużego zaangażowania finansowego oraz ponoszenia ryzyka biznesowego.
Przy tradycyjnym modelu dystrybucji chcą pozostać m.in. Renault i Toyota.
Według naszych informacji przedstawiciele CECRA prowadzą rozmowy z europosłami i przedstawicielami Komisji Europejskiej. Planowane jest również spotkanie z reprezentantami organów ścigania w poszczególnych krajach, jako forma nacisku na wycofanie się z niekorzystnych zapisów.
Najnowsze komentarze