Do naszej redakcji zawitał na drugą jazdę testową Renault Captur Helly Hensen z jednostką 1.2 TCE 120 KM i automatyczną skrzynią biegów. Samochód testowy ma już przejechane 18 tysięcy kilometrów, mogę więc ocenić jak zachowuje się auto, które ma za sobą kilkunastu kierowców. No i przekonać się, dlaczego tak wielu kierowców wybiera ten samochód. Po przejechaniu ponad tysiąca kilometrów poznałem sporo zalety Captura. I polubiłem go bardzo.
Renault Captur to crossover, a więc modny dzisiaj, nieco podniesiony w górę, kształt, nadmuchana wizualnie karoseria i wysokie miejsce pracy kierowcy. W efekcie koncernowi Renault udało się wyprodukować bardzo ładny i podobający się samochód. Gdy po raz pierwszy widziałem go na ulicy, to wyjątkowo wpadł mi w oko – właśnie za walory wizualne. Teraz, na długim dystansie (ze środka Polski nad bliskie mi morze i z powrotem), mogłem się przekonać o jego zaletach dla kierowcy i pasażera.
Captur w czerwonym kolorze wygląda świetnie i to z każdej strony. A nie jest to typowe dla każdego samochodu. Z przodu mamy masywny, wysoko podniesiony przód ze zgrabnie wkomponowanymi reflektorami. Patrząc z tej perspektywy, ale także z boku, mamy wrażenie, że na ulicy stoi rasowy SUV. Dopiero gdy obok postawimy jakiś większy samochód, to zobaczymy, że Captur to tak naprawdę crossover. Mocnym akcentem stylistycznym jest nisko umieszczona, duża listwa z boku. To znak wyróżniający Renault. Pełni ona rolę optycznego złamania tafli drzwi i zmniejsza wizualnie ciężar samochodu. Z tyłu producentowi udało się zachować stylistyczną zbieżność z resztą auta. Na Captura patrzy się z przyjemnością. No może jedyny rozdźwięk jest między masywnością auta a wielkością bagażnika. Po otwarciu klapy miałem wrażenie, że jest tam dużo mniej miejsca niż wynika to z wymiarów auta.
Szczegółowy test Captura napisał już dla Was Krzysiek Gregorczyk, mi pozostało więc sprawdzić jak ten silnik będzie sprawdzał się na autostradach i drogach szybkiego ruchu. Zabrałem też Captura w nietypowy teren – na plażę. Lubię powiem polskie morze i mam wiele powodów by tam wracać. Traf chciał, że w czasie przejazdu z Warszawy do Słupska była fatalna pogoda, całą drogę sypał gęsty śnieg. W tych warunkach podróżowało się powoli, ale bezpiecznie. O tym jeszcze zdążę napisać, ale najpierw chciałem podzielić się z Wami odczuciami, które dotyczą wnętrza.
Był to mój pierwszy kontakt z Capturem po bardzo długiej przerwie. Traf chciał, że przesiadałem się do niego z samochodu dużo wyższej klasy. Dlatego w pierwszej chwili miałem wrażenie, że nie do końca przypadają mi do gustu plastiki i materiały użyte we wnętrzu. Za to bardzo mi odpowiadała pozycja za kierownicą. Siedzi się tutaj po prostu wysoko. Nie jest to jakaś ogromna różnica w stosunku do samochodu osobowego, ale te kilkanaście centymetrów daje dużo radości. Fotel kierowcy – wygodny. Tapicerka tej wersji robi wrażenie swoją trójwymiarowością a czerwona nitka obszycia dodaje sportowego wyglądu. Odpowiednie podparcie boczne, długie siedzisko pod udami. Bez zarzutu. Ustawienie kierownicy, wygoda prowadzenia – na wysokim poziomie. Mimo ponad tysiąca kilometrów nie czułem zmęczenia.
Z tyłu wysoka osoba osoba nie ma powodów do narzekań. Siedzisko jest jednak dużo krótsze niż to z przodu i chyba na dłuższej trasie nie będzie tu zbyt wygodnie. Jednak chciałbym podkreślić, że nie miałem okazji pojechać tam dłużej niż godzinę. Nad głową zarówno z przodu jak i z tyłu miejsca jest bardzo dużo.
Wnętrze jest równie pomysłowe jak projekt zewnętrzny. Jest nowocześnie, bo mamy cyfrowe zegary, świetnie wkomponowane w środek i oczywiście ekran nawigacji a właściwie sterowania całym samochodem. Ekran jest mocno wyróżniony, umieszczony centralnie i w tej wersji otoczony czerwoną ramką z tworzywa. Nie przypadło mi za to do gustu czarne błyszczące tworzywo pośrodku. Wolałbym chyba inny kolor i może jednak bez połysku. Sterowanie temperaturą jest takie jak choćby w Renault Zoe. No i ekran można sterować dotykowo albo małym manipulatorem z prawej strony.
Captur wyposażony był w… system analizy jakości powietrza. Na ekranie obejrzymy sobie w jakich warunkach się poruszamy. Czy jest czyste czy może zadymione. Nie byłem do końca przekonany o skuteczności tego rozwiązania, bo potrafił pokazać, że powietrze jest zanieczyszczone w lesie 100 kilometrów od siedzib ludzkich.
Pod maską Captura siedzi sobie nowoczesny silnik 1.2 TCE o mocy 120 KM. Jednostka napędowa jest cicha w praktycznie całym zakresie obrotów, doskonale wyważona a jej moc odpowiada rozmiarowi samochodu. I doskonale współpracuje z automatyczną skrzynią biegów, która jest mocnym atutem tego auta. Jeśli czytujecie Francuskie.pl częściej, to zapewne wiecie, że bardzo lubię automaty – dlatego z dużą przyjemnością pojechałem Capturem nad morze.
Co można powiedzieć o pracy tej skrzyni biegów? Przede wszystkim działa bardzo płynnie, cicho. Nie ma żadnych szarpnięć. To ten typ skrzyni, gdzie po prostu wsiadasz i jedziesz. Sterowanie można by przenieść z tunelu środkowego na jakiś panel pośrodku, podobnie jak to jest w Cactusie.
No dobrze, czas ruszać w drogę. Pogoda fatalna, śnieg pada jak wściekły, trasa początkowo prowadzi bocznymi drogami wokół Warszawy (muszę dostać się na autostradę z okolic Kampinosu). Od razu doceniam stabilność prowadzenia. Trudno mi powiedzieć czy to efekt zastosowanych opon Mud & Snow czy elektroniczne wspomaganie toru jazdy (rozszerzona kontrola trakcji), ale potem przez całą drogą czuje się za kierownicą Captura bardzo bezpiecznie. Nawet gdy później jadę po autostradzie i staram się trochę wytrącić auto z jego spokojnej jazdy – nie udaje się.
Jednak nie to jest największym atutem Renault. Największą pochwałę daję za komfort. Zawieszenie jest w moim odczuciu nastawione na komfortową jazdę, nie za twarde, ale też bez przesadnej miękkości. Długie kilometry za kierownicą nie męczą. Wygony fotel, dobre podparcie boczne, cisza w środku – tym samochodem jeździ się po prostu przyjemnie. Nie jest to może demon dynamiki, nie ma zacięcia sportowego ale za to daje daje wiele przyjemności – takiej zwykłej radości, gdy droga cieszy i nie chce się, żeby już był koniec jazdy.
Ten komfort nie oznacza jednak wcale braku stabilności. Wręcz przeciwnie, jadąc po autostradzie Warszawa – Gdańsk, szczególnie w miejscach gdzie wiał silny wiatr i tworzył zawirowania na końcach ekranów dźwiękochłonnych, Captur trzymał się drogi jak przyklejony. Wysokość nadwozia powodowała, że ruchy powietrza były oczywiście odczuwalne, ale wszystko w granicach tolerancji i łatwe do skontrowania przez kierowcę w razie potrzeby. Autostrada była też okazją do sprawdzenia prędkości maksymalnej. Tutaj nie było cudów i udało mi się uzyskać niewiele ponad 180 km/h. Okupione to było sporym hałasem i bardzo wysokim spalaniem. Typowa prędkość autostradowa czyli 140 km/h to maksimum tego co można wycisnąć z Captura w zakresie jako takiej ekonomicznej jazdy. Spalanie oscyluje wtedy w okolicach 8 litrów na 100 kilometrów.
Nasz film z Renault Captur
No i dochodzimy do podsumowania naszego krótkiego testu. Czy Renault Captur to samochód głównie do miasta? Dalekie wyjazdy autostradą na pewno nikogo w Capturze nie zmęczą, ale z tym silnikiem mogą być po prostu mało ekonomiczne, szczególnie gdy chcielibyśmy skorzystać z nieograniczonych prędkości w Niemczech. Z drugiej strony dobre wyciszenie i wygodne wnętrze wręcz kuszą, by pojechać gdzieś dalej, tak jak zrobiłem to ja. Captur w Polsce doskonale sprawdza się w roli auta rodzinnego a gdy potrzeba większego bagażnika to zawsze można zamontować go na dach, prawda?
Mi osobiście Renault Captur przypadł do gustu. Polubiłem go od razu za komfort zawieszenia, wygodne fotele z przodu, taką przyjemność prowadzenia, która wcale nie jest oczywista w wielu samochodach konkurencji. Polubiłem go za wygląd, widać na każdym kroku, że ludzie się ciągle za Capturem oglądają.
Na sam koniec zostawiam tym razem minusy. Rzecz najdrobniejsza, ale wyjątkowo mi się nie podobała – naklejki Hally Hansen, które odklejały się od nadwozia, to w dzisiejszych czasach po prostu nieporozumienie. Renault chyba użyło jakiegoś mało trwałego kleju. Wizualnie mały bagażnik, rozdźwięk między rozmiarem klapy a tym co widać po jej otwarciu. Niektóre elementy we wnętrzu z czarnego błyszczącego plastiku. No i spalanie – dynamiczna jazda tym samochodem jest bardzo przyjemna ale kosztuje dużo paliwa. Średnia z tysiąca kilometrów to 8,2 litra na 100 kilometrów. Chyba jednak trochę dużo jak na niewielki w sumie samochód. Tutaj aż prosiłoby się o jakąś bardziej ekonomiczną jednostkę napędową.
Na sam koniec Capturowi należy się jednak jeszcze jedna pochwała. 18 tysięcy kilometrów nie zrobiło na Capturze żadnego wrażenia. Mimo kilkunastu kierowców, z zupełnie różnym stylem jazdy, wnętrze jest jak nowe. I trudno się dziwić, że Captur tak dobrze sprzedaje się na rynku. Ma wszystkie atuty – jest ładny, komfortowy a cena nie przekroczyła granic przyzwoitości.
Najnowsze komentarze