Najdłużej zajęła mi podróż z Saskiej Kępy do Janek, bo… ponad półtorej godziny. Mapa wskazywała 18 kilometrów i czas przejazdu pół godziny. Jechałam trzy razy dłużej… Zastanawiam się, czy GPS nie powinny tego uwzględniać. A jeśli tak, to jak?
Ja sama z siebie dodałam godzinę. A jednak mimo tego dojechałam na styk. Ostatnie kilometry pędziłam łamiąc wszelkie możliwe przepisy, bo nienawidzę się spóźniać i kiedy ludzie na mnie czekają. Jak GPS miałby to robić? Może trzeba mu wpisywać, ze odcinek Waszyngtona Aleja Krakowska pokonuje się ze średnią prędkością km/h?
Znajomy powiedział mi, że na czasy pokazywane na GPS można zwracać uwagę i brac je sobie do serca tylko wtedy, gdy jedzie się autostrada. Wskazówki na zwykłych trasach albo w miastach można sobie włożyć między bajki. Po co więc są, skoro u nas autostrad tylko kilka kilometrów?
Najnowsze komentarze