Używany Citroëna BX trafił w moje ręce kilka miesięcy temu i nie mogę się z nim rozstać. Jest generatorem wydarzeń niezwykłych w moim studenckim życiu na północy Polski, katalizatorem wydarzeń, sprawcą wielu radości i przyczynkiem do przemyśleń. Dzisiaj parę słów o wiośnie.
Jeśli istnieje coś co budzi na nowo w człowieku chęci do życia i czerpania z niego radości, oprócz pysznej szarlotki mamy czy egzaminu zdanego na 5, to jest to WIOSNA. A już szczególnie taka wiosna, którą widać zza kierownicy Citroëna BX.
No tak, w kalendarzu wiosna jest, ale za oknem? W połowie kraju śnieg, nad morzem zimno, mocno mokro, wieje, a z nosa bywa, że i cieknie. Ale stanę do walki z każdym, kto mi będzie próbował wmówić, ze wiosny nie ma.
„Czemu?”- zapytacie. Już spieszę z niezbędnym wyjaśnieniem.
Dzisiaj rano w radosnym nastroju, mijając rozwijające swe pąki pierwiosnki, krokusy i stokrotki, powoli wdychając świeże i lekko jeszcze mroźne powietrze, szłam do mojego BX-a, żeby pojechać do pracy. Mina mi zrzedła kiedy zastałam go nie białego od śniegu i mrozu jak to jeszcze niedawno bywało, a białego od ptasich…. odchodów. Skoro ptaszyska wszelakie zaczynają rozwijać swoje pasje twórczo-artystyczne, to wiosna już nie idzie, a biegnie.
Wszystkie gospodynie domowe zabierają się za porządki wiosenne, a że ze mnie raczej taka początkująca (ale każdy gdzieś zaczynał), to w tym roku ograniczę się do wypucowania BX-a. No może oprócz zwykłej kąpieli z aromatyczną pianką przydałoby mu się odświeżenie również ze strony technicznej, ale to zostawię w rękach mechanika. Czas szybko leci, a nam coraz bliżej do pierwszych wiosennych zlotów, a przecież godnie trzeba się zaprezentować. A może by tak założyć spojler? Może nowe, białe felgi? Rozmarzyłam się….
Wsiadłam do samochodu, a Citroën BX jak zawsze niezawodny, w mgnieniu oka odpalił i zaczął unosić się coraz wyżej nad ziemią. Gotowa niczym ptak do lotu, nabuzowana wiosenną energią, ruszyłam.
Ale co to? Czyżby BX coś chciał mi powiedzieć? Czyżby na wiosnę sprawił sobie nowe hobby i począł interesować się owadami, a co gorsza kolekcjonować je? Usłyszałam … świerszcza. Technicznie jest to niewykonalne, bo owady te jeszcze powinny spać, a jednak miałam wrażenie, że gdzieś tam sobie siedzi i świerszczy jak to świerszcze świerszczować w zwyczaju mają.
To, że ten samochód ma duszę, już wiem. Ale tego, że ma jeszcze świerszcza, nie wiedziałam. Chyba i u niego wiosna zaczęła się na dobre, mimo zimowej mocno aury za oknem.
tekst: Gosia Dula
Najnowsze komentarze