Od razu dodam – nie mam nic do samej idei, jak również do dostawcy rozwiązań. Dziwi mnie natomiast coś innego. Chodzi oczywiście o koszty.
Z tego, co wyczytałem wynika, iż koszt przejechania odcinka autostrady, na której działa system viaTOLL, jest taki sam zarówno dla kierowców korzystających z systemu automatycznego, jak i dla tych, którzy płacą gotówką, czy inną kartą płatniczą (o ile taka płatność jest możliwa, bo tego nie wiem, ale nie ma to dla niniejszych rozważań większego znaczenia). Żeby jednak skorzystać z dobrodziejstw automatyzacji, trzeba wcześniej kupić odpowiednie urządzenie elektroniczne, które kosztuje 135 zł (do końca sierpnia 2012 r. obowiązuje promocja i koszt tegoż urządzenia obniżono do 70 zł). Gdzie więc sens, gdzie logika? Płacimy tyle samo za przejazd i jeszcze musimy zapłacić za urządzenie? Czyli per saldo wyjdzie nas drożej!
Tak. I mógłbym to zrozumieć, bo zyskujemy czas. Zakładam, że z bramek automatycznego poboru opłat korzysta jeszcze stosunkowo niewielu kierowców i jeśli tylko nie ma korka na dojeździe do samych bramek – wszystko odbywa się sprawniej, szybciej, więc zysk mamy. Może nie wprost finansowy, ale zyskujemy trochę czasu. Czasem nawet spore trochę ;-) Summa summarum całość może się wówczas jakoś tam opłacać, tym bardziej, że urządzenie kosmicznie drogie nie jest, więc im więcej korzysta się z płatnych odcinków, tym lepiej, bo koszt się rozkłada.
Ale, jako się rzekło na początku, automatyzacja powinna skutkować ograniczeniem kosztów. Po stronie operatora autostrady oczywiście, ale miło by było, by i kierowca mógł na tym zyskać. Wszak kupując urządzenie i korzystając z systemu viaTOLL nie musi ponosić osobowych kosztów obsługi – nie trzeba dla niego zatrudniać ludzi siedzących na bramkach i pobierających opłaty, bo wszystkim zajmuje się automat. W ruchu całodobowym, a z takim przecież mamy do czynienia, bramkę trzeba obsadzić trzema pracownikami. To generuje niemałe koszty, choć też likwiduje bezrobocie. Jeśli jednak chcemy zapewnić miejsca pracy, to po cholerę nam viaTOLL?
Wygląda więc na to, że chcemy automatyzacji, czyli obniżenia kosztów. Czemu więc musimy zapłacić i za urządzenie, i do tego normalną stawkę za przejazd autostradą? Czyż nie powinniśmy promować systemu bezosobowego pobierania opłat poprzez obniżenie ceny przejazdu autostradą? Zgoda – po stronie operatora systemu też pracują ludzie, a jego utrzymanie w stanie działania też wymaga odpowiednich, z pewnością niemałych wydatków. Skoro jednak płacimy tyle samo za pokonanie odcinka autostrady bez względu na to, jak dokonujemy płatności, to może urządzenia powinny być rozdawane za darmo? Żeby wszyscy mieli po równo ;-) I nie, nie zalatuję tu socjalizmem, ani innymi utopiami, próbuję jedynie liczyć.
Owszem – można powiedzieć, że stosowanie systemu viaTOLL spowoduje brak podwyżek opłat za korzystanie z autostrad, ale sorry – taki zysk jest mocno iluzoryczny. Przywodzi mi na myśl stwierdzenie: „Jak kupisz coś ode mnie, to ja Cię nie okradnę”.
Uważam, że kierowcy kupujący urządzenie do automatycznego poboru opłat powinni ponosić niższe koszty korzystania z autostrady. To nie muszą być wielkie pieniądze – może na przykład złotówkę mniej za odcinek. Ale powinni widzieć jakiś sens, poza czasem zyskanym na bramkach. Co więcej – przy takim obrocie sprawy pewnie więcej kierowców zdecydowałoby się na zakup urządzenia, i zadziałałby efekt skali. Z czasem bramki z ludźmi pobierającymi opłaty stanowiłyby mniejszość w ogólnej ich liczbie – obsługiwałyby np. cudzoziemców, czy osoby korzystające z autostrad sporadycznie – wszystkich tych, którzy nie posiadaliby z jakiegoś powodu urządzenia do automatycznego regulowania opłat za przejazd. Ceny można by było wówczas zrównać, albo w dalszym ciągu pozostawić je korzystniejsze dla osób korzystających z viaTOLL, bo koszty ich obsługi na pewno byłyby niższe.
Ale na takie coś można by było liczyć w jakimś normalnym kraju, a nie w Polsce, gdzie z kierowców ciągnie się kasę na każdym kroku, niewiele dając nam w zamian…
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze