Wielu kierowców krytykuje ideę wydzielonych pasów dla autobusów, podnosząc, skądinąd słusznie, że nie powinno ich zabierać się na istniejących drogach a dobudowując je tam, gdzie są potrzebne. Wprowadzanie buspasów prowadzi bowiem do znaczącego zwiększenia korków w mieście, blokując kluczowe drogi – twierdzą krytycy. Ile w tym racji?
Wydaje się, że w Polsce narasta konflikt pomiędzy kierowcami a niewielką, ale za to wyjątkowo hałaśliwą grupką osób, która chce im odebrać przestrzeń w mieście. Problem narasta a w dyskusji na ten temat rzadko słychać argumenty posiadaczy aut. Dajmy więc im dzisiaj głos.
Fałszywe argumenty zwolenników ograniczania ruchu?
Buspasy powstały po to, aby komunikacja miejska miała możliwość sprawnego przejeżdżania przez zatłoczone miejskie ulice. Zwolennicy transportu publicznego podnoszą, że jeden autobus może przewieźć znacznie więcej osób niż samochód, w którym znajduje się zwykle jedna lub dwie osoby. W sieci krąży nawet zdjęcie, które obrazuje – piesi, rowerzyści i samochody sfotografowani na tej samej ulicy, które ma dowodzić, że komunikacja miejska jest skuteczniejsza w przewożeniu dużej ilości ludzi. Tyle, że takie zdjęcie jest na swój sposób manipulacją, byłoby prawdziwe, gdyby założyć, że autobus zawsze przewozi maksymalną liczbę osób, a tak przecież nie jest.
Zapłaciliśmy za to, a teraz nam się zabiera
Zabieranie dróg kierowcom samochodów ma też inny cel – chodzi o to, aby zachęcić ich do przesiadania się na komunikację miejską. Czy jednak jest to uczciwe? Nie do końca, bo na te drogi składają się przede wszystkim posiadacze samochodów, płacąc całą masę podatków, ukrytych w paliwie. Akcyza i VAT stanowią przecież główne źródło dochodów państwa. Dlaczego więc odbiera się nam coś, na co ciężko zapracowaliśmy?
Baza wirusów zaktualizowana
Sam aspekt przesiadania się na autobus ma też w sobie pewien istotny element, o którym ci, którzy tak wiele mówią na temat ekologii, zapominają, a który pokazała pandemia COVID-19. W komunikacji miejskiej dochodzi do regularnej wymiany wirusów. Stłoczeni ludzie, szczególnie w okresie jesiennym, z których część jest przeziębiona, skutecznie siebie nawzajem zarażają. Dochodzi więc do swoistej aktualizacji bazy wirusów.
Korki i choroby to także miliardowe straty
Nikt nie liczy w Polsce strat, wynikających z remontów, wprowadzania buspasów i chorób, które rozprzestrzeniają się poprzez komunikację miejską. A żeby porównanie co się bardziej opłaca i co jest bardziej korzystne było właściwe, takie wyliczenia warto przeprowadzić.
Remonty i buspasy generują zatory, których koszty można liczyć w miliardach. To zarówno stracony czas jak i nadmierne zużycie paliwa, zanieczyszczenie środowiska oraz hałas. W interesie każdego miasta powinno być zapewnienie płynnego ruchu, a więc skrócenie do minimum czasu, w którym zamyka się jakąś ulicę lub jej fragment z powodu remontu. W przetargach trudno jednak znaleźć czynnik czasu. Drogowcy beztrosko zajmują miejsce miesiącami.
Choroby, przenoszone w komunikacji miejskiej, to również straty. Zwolnienia lekarskie, utracone przychody firm, niższa wydajność. Z drugiej strony wydawanie, w skali całego społeczeństwa, setek milionów złotych na leki. Można by przecież tego uniknąć.
Elektryki nie rozwiążą problemu
Co ciekawe, problemu nie rozwiążą samochody elektryczne. Dzisiaj jest ich bardzo mało, ale wyobraźmy sobie, że zastąpiły na dobre auta spalinowe. Korki się zmiejszają? Buspasy znikają? Nie, miasta będą, pod wpływem fałszywych argumentów, wprowadzać dla nich kolejne ograniczenia i nowe przeszkody. Drogie zabawki będą musiały pozostać w garażach i na parkingach.
Usprawnić miasto, nie wylewać dziecka z kąpielą
Usprawnienie ruchu w miastach jest jak najbardziej możliwe, ale mało kto to robi. Zarówno optymalizacja działania sygnalizacji świetlnej, odpowiednie kierowanie ruchem tranzytowym (obwodnice muszą być priorytetem) oraz budowanie nowych dróg, rozwiązujących problemy poszczególnych dzielnic, mogą pomóc.
Pomóc może też edukacja komunikacyjna, kierowana do biznesu. Po pandemii COVID-19 okazało się, że praca zdalna jest możliwa i ma swoje plusy. Nie we wszystkich zawodach jest możliwa, nie każda firma może sobie na nią pozwolić, ale ma wydatny wpływ na transport. Warto rozważyć zyski i straty i edukować.
Dzisiejsze działania miejskich władz, które sprowadzają się do beztroskiego zamykania coraz większych połaci przestrzeni miejskiej dla ruchu, to trochę przysłowiowe wylewanie dziecka z kąpieli. Zanim się wprowadzi takie ograniczenia warto zadać bardzo proste pytanie: dlaczego ludzie korzystają z transportu indywidualnego? Co powoduje, że muszą jeździć samochodem? Takich analiz się nie prowadzi, bo wygodniej powiedzieć, że hałas, spaliny i korki to zło. Populizm, tani i w kiepskim wykonaniu, króluje.
Nic więc dziwnego, że wśród kierowców pojawiają się opinie o kradzieży przestrzeni publicznej i są bardzo negatywnie nastawieni do niewielkiej, ale bardzo hałaśliwej grupki żądającej zabijania miast w imię ideologii. Dialog, analiza i szukanie rozwiązań tak, blokowanie i zabieranie przestrzeni – zdecydowanie nie.
Kierowcy mają powoli dość i dają temu wyraz coraz częściej ignorując zakazy i jeżdżąc, szczególnie w godzinach szczytu, buspasami. Nie można oczywiście pochwalać łamania prawa, ale to najwyższy czas, aby zastanowić się nad przyczynami.
Najnowsze komentarze