Dacia Sandero 1.6 MPI jedzie przez Europę. W poprzednich dniach zwiedziliśmy już Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Serbię a teraz dotarliśmy na Węgry i budzimy się w mieście Szeged. Przed nami około tysiąca kilometrów podróży.

Hotel Bellla w Szeged ma oficjalnie trzy gwiazdki. W rzeczywistości tych gwiazdek powinien mieć chyba dwie. Jednak my nie testujemy hoteli tylko samochód, który jak na razie, po przejechaniu 3,5 tysiąca kilometrów, sprawuje się dobrze. Nasza Dacia Sandero odpoczywa przed hotelem, a my zwiedzamy chwilę Szeged. W mieście trwają przygotowania do święta narodowego – obchody kolejnej rocznicy Wiosny Ludów 1848 roku. Odświętnie wystrojone ulice, mnóstwo policji i innych służb porządkowych, ekipy telewizyjne. Odbywamy krótką sesję fotograficzną i już pędzimy autostradą do Budapesztu, gdzie docieramy w południe.

Jeździmy Sandero po pięknych ulicach Budapesztu i zachwycamy się architekturą. Nie odpuszczamy zwiedzania. Podziemny labirynt (z fontanną tryskającą czerwonym winem), wzgórze zamkowe, naddunajskie bulwary. Wszędzie mnóstwo świętujących ludzi, czuje się atmosferę święta. Większość ma trójkolorowe kotyliony, wpięte w kurtki. Też sobie je kupiliśmy ;-) Wiele osób niesie flagi. Trójkolorowy pochód przechodzi przez miasto powodując ogromne korki.

Węgierska prawica po raz kolejny demonstruje swoje niezadowolenie z rządów lewicowego premiera. Nie rozumiemy słów, ale wymowa przemówień jest dla nas jasna. Mnóstwo młodszych i starszych osób ma węgierskie flagi, które mocno kontrastują z ubranymi na czarno oddziałami prewencji policji. Przy okazji parkujemy na ulicy Kościuszki. Ot przypadek, ale miły.
Zaglądamy z ciekawości do polskich mediów. Tam jak zwykle przekoloryzowane teksty „miasto oblężone”, „policja kontroluje wszystkich na ulicach”, „stan zagrożenia w Budapeszcie”. Nic z tego nie widzimy, chociaż poruszamy się – pieszo i samochodem – tuż koło demonstrantów. Żałujemy, że nie możemy jakoś upozować Dacii na tle tych wydarzeń, ale obowiązuje zakaz jakiegokolwiek zatrzymywania się. Później szukamy już tylko miejsca, żeby usiąść, poza miejscami zgromadzeń miasto wygląda na puste.

Jemy tradycyjny węgierski gulasz a przy okazji nachodzi nas refleksja, że polskie media nie potrafią obiektywnie przedstawić jakichkolwiek wydarzeń. Wszystko musi być na siłę, głośniejsze, groźniejsze, po prostu większe niż jest w rzeczywistości, wręcz dramatycznie przekoloryzowane. Budapeszt dzisiaj – mimo tych wszystkich spraw politycznych – to bardzo spokojne miasto. Nie wiemy oczywiście co będzie działo się wieczorem, bo mamy zamiar pierwszy chyba raz w czasie tej wyprawy po prostu solidnie odpocząć przed wyjazdem do kraju.

To ostatni dzień za granicą, więc robimy jeszcze pożegnalną sesję zdjęciową, jeździmy po Budapeszcie oglądając co ciekawsze zabytki. Z uwagi na porę oraz obostrzenia w parkowaniu niestety zza szyb samochodu. W Budapeszcie również co krok spotykamy Dacie, chociaż tutaj jest zdecydowanie więcej modeli Logan i Logan MCV niż Sandero. Są pojazdy prywatne, są taksówki, dużo samochodów dostawczych w wersji MCV. Nawet „nasze” miejsce pod hotelem, w którym się zatrzymujemy, zajmuje nam Logan. Musimy przez to zaparkować dalej.

Dacia Sandero zrobiła już ponad 3500 kilometrów. W tym czasie nie mieliśmy żadnych problemów, spalanie utrzymuje się na przyzwoitym poziomie, samochód jak na swoją cenę jest po prostu ok. Dacia w Polsce nie jest marką uznawaną za prestiżową. Wydając około 30 tysięcy złotych możemy dostać nowy solidny samochód z 3 letnią gwarancją, który nie obiecuje cudów.
Zwyczajne dobre auto. Tanie, bez fajerwerków, ale też jakichś istotnych wad.
Samochód testują dla Was
Jędrzej Chmielewski
Krzysztof Gregorczyk
Dziękujemy firmie Renault Polska za udostępnienie Dacii Sandero do testów.
Dziękujemy firmie Motorola za dostarczenie urządzeń bluetooth do bezpiecznej komunikacji na drodze.
Czytaj nas w Google News:
Zapisz się na nasz newsletter teraz!
Najnowsze komentarze