Wczorajszy dzień spędziliśmy cały we Lwowie. Rano, z ekipą TVP, pojechaliśmy na miejsce budowy stadionu na Euro 2012. Prace posuwają się raźno i chociaż zapytani przez nas mieszkańcy mają różne zdania co do terminu ukończenia budowy, prace na trwają. Mimo wczesnej pory na budowie uwijało się jak w ukropie kilkudziesięciu robotników, montując elementy konstrukcyjne płyty boiska. Budowla rośnie w oczach. Jeden z kierowników firmy, która wygrała przetarg, opowiadał o postępach prac, kosztach budowy (600 milionów hrywien, czyli około 200 milionów złotych) oraz o tym, co będzie wokół. A ma tutaj powstać prawdziwe nowoczesne centrum administracyjno-biznesowe i oczywiście wielki stadion. Są już nowe drogi, a będzie ich znacznie więcej.
Kilka godzin na stadionie błyskawicznie minęło. Jeszcze kawa i deser w knajpce w centrum a potem jedziemy na cmentarz Łyczakowski. Jest to jedno z najpiękniejszych miejsc Lwowa. Spotykamy dziesiątki polskich wycieczek a co ciekawe również spacerujące pary. Miejsce ma swój urok, jest magiczne. Wchodzimy na cmentarz Orląt Lwowskich. Tutaj również ekipa TVP kręci materiał. Cztery godziny spaceru malowniczymi alejkami i nadal czujemy niedosyt. Odwiedzamy groby Ordona, Konopnickiej, Grottgera, Bełzy i wielu innych osób. Czas pędzi nieubłaganie i trzeba jechać dalej.
Na koniec odwiedziliśmy polską rodzinę, mieszkającą we Lwowie. Przemili ludzie zostali tutaj w czasie wojny, nie chcąc porzucać miejsca, gdzie się urodzili i wychowali. Teraz rośnie kolejne pokolenie. Ich dzieci już założyły rodzinę i sami mają czwórkę dzieci. Wszyscy świetnie mówią po polsku, z tradycyjnym zaśpiewem, lwowskim akcentem, który błyskawicznie się udziela i wchodzi w krew. Dzieci uczą się w polskiej szkole i przedszkolu, rodzice pracują – w salonie samochodowym i w banku. Najstarsi członkowie rodu żyją z emerytur i dorabiają sobie pracując dorywczo. Pieniędzy niestety nigdy nie ma za wiele. Przez kilka godzin opowiadali nam swoje losy a przeurocze dzieciaki (najstarszy 9 lat, najmłodszy niecałe 2 lata) pokazywały co potrafią, opowiadając wiersze i śpiewając piosenki. Było rodzinnie, swojsko i bardzo wzruszająca. Na koniec nie obyło się bez prezentacji samochodu, najstarszy syn pojechał z nami na krótką przejeżdżkę Peugeotem 3008 i wrócił zachwycony, opowiadając tacie o wszystkich nowinkach technicznych jakie zobaczył w jego kokpicie.
Cały dzień poruszaliśmy się po mieście samochodem. Duży ruch i wąskie, wyboiste dróżki, nie robią na nim żadnego wrażenia. Cztery osoby – dziennikarze, operator i kierowca, oraz cała masa sprzętu, mieszczą się w 3008 bez problemu. Siedzenia wysoko nad ziemią ułatwiają szybkie wsiadanie i wysiadanie, a to w pracy reportera najważniejsze. Ponieważ we Lwowie jest bardzo zimno, przekonaliśmy się, jak szybko do kabiny trafia ciepłe powietrze, po włączeniu ogrzewania. Wystarcza kilka minut, by przytulne wnętrze Peugeota się nagrzało. To dla nas duża zaleta, bo chodząc po stadionie i cmentarzu zwyczajnie przemarzliśmy. W końcu wyjeżdżaliśmy z Polski, gdy było kilkanaście stopni cieplej. Mieliśmy też okazję poznać, jak skutecznie działa system ostrzegania przed niskim ciśnieniem w oponie. Po kilku tysiącach kilometrów jazdy po ukraińskich drogach, ubyło nam nieco powietrza z lewej tylnej opony. Komputer przy uruchamianiu samochodu od razu nas o tym poinformował, potem na kokpicie świeciła się odpowiednia kontrolka. Pojechaliśmy do wulkanizatora, a ten dopompował powietrza, sprawdził ciśnienie w pozostałych kołach a za całą usługę chciał dostać 4 hrywny (nieco ponad 1 zł). Po raz ostatni tankowaliśmy tanie ukraińskie paliwo.
Dzisiaj podziwiamy Lwów tylko z okien samochodu. Chcielibyśmy tu zostać, bo miasto zachwyca swoją urodą. Kręte i wąskie uliczki przypominają nam nieodmiennie Kraków, z jego magiczną atmosferą. Tutaj również panuje taka atmosfera i trudno się dziwić, że przyjeżdżają tu Polacy, zwiedzać i chłonąć wrażenia. Miasto jest świetnie przygotowane do turystyki, duża ilość knajpek i hoteli wszystkich kategorii zadowoli zarówno studentów jak i biznesmenów. Można tu przyjechać samochodem, pociągiem, jest także lotnisko. A ceny bardzo zachęcają do takiej wycieczki. Przejazd taksówką to 15-25 hrywien, wizyta w ciekawej regionalnej restauracji to wydatek 30-100 hrywien, nocleg można znaleźć za 100 hrywien a dobry hotel to 500 hrywien. Problemem Ukrainy jest granica. Procedurę odprawy granicznej trudno zrozumieć, została w spadku po Związku Radzieckim. Kartki, talony, pieczątki, wszystko to spowalnia i tak zakorkowane przejście. Wracając trzeba uzbroić się w cierpliwość, jako że to granica unijna – sprawdzanie trwa wieczność.
Przejechaliśmy Peugeotem 3008 ponad 4500 kilometra, spalając średnio 5,7 litra ropy na 100 kilometrów. Odwiedziliśmy kilkadziesiąt wartych uwagi miejsc. Poznaliśmy dziesiątki wspaniałych i sympatycznych ludzi. Wszystko po to by podsumować wyprawę jednym zdaniem. Łatwiej to przeczytać niż przeżyć, ale warto było przejechać te kilometry by przekonać się jak dobrym samochodem jest 3008. Polecamy szczerze.
Sponsorem wyprawy była firma Peugeot Polska, która udostępniła do testu samochód Peugeot 3008 oraz Peugeot 807
Sponsorem komunikacji podczas wyjazdu była sieć Plus, największy operator telefonii komórkowej w Polsce.
Sponsorem nawigacji była Automapa.
Nasza wyprawa była równolegle relacjonowana przez Radio Zet w codziennych wejściach na antenę, przygotowywanych przez podróżującą z nami Marzenę Chełminiak.
Auto testowali dla Was Krzysztof Gregorczyk i Jędrzej Chmielewski.
Zdjęcia i tekst: Jędrzej Chmielewski.
Najnowsze komentarze