Nawet 30 tysięcy złotych grzywny, bardzo wysokie mandaty i zerowanie punktów karnych dopiero po dwóch latach to propozycje zmian w taryfikatorze mandatów, które szykuje rząd. Niezależnie od wysokości proponowanych zmian warto postawić sobie pytanie: czy to sposób na kierowców łamiących przepisy czy może bardziej na dodatkowe dochody do budżetu?
I wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka oczywista. Wśród najczęstszych przyczyn zdarzeń drogowych w naszym kraju występują
- zbyt wysoka prędkość,
- nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu,
- nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu,
- niezachowanie odpowiedniej odległości,
- nieprawidłowe wyprzedzanie,
- alkohol.
Czy zwiększenie mandatów wpłynie na zmniejszenie ilości wypadków? Prawdopodobnie w pewnym stopniu tak. Jednak drastyczne zwiększenie ich wysokości ma co najmniej dwie, nieco ciemniejsze strony.
Po pierwsze może prowadzić do zwiększonej korupcji wśród policjantów. Bo co do tego, że ona istnieje nikt nie powinien mieć wątpliwości. Dogadywanie się z funkcjonariuszami nie jest może powszechne, ale występuje i nie jest trudno odnaleźć opisy różnych przygód z policją, które zakończyły się dyskretnym rytualnym przekazaniem papierków z odpowiednimi cyframi.
Zjawisko korupcji wśród policji, która zyska nowe uprawnienia a w praktyce będzie mogła straszyć kierowców wysokimi kwotami, może się po prostu zwiększyć. Pokusa wymuszenia kilkuset złotych zamiast 1500 zł mandatu może być zbyt wielka a są to łatwo zarobione pieniądze. Istniejące procedury nie zabezpieczają kierowców przed taką możliwością a duża wysokość mandatów to wodzenie na pokuszenie stosunkowo słabo zarabiających policjantów. I żeby było jasne – wśród nich jest sporo osób uczciwych, ale trzeba być bardzo naiwnym, by wierzyć, że tacy są wszyscy.
Drugi problem z bardzo wysokimi mandatami jest natury budżetowej. Kierowców, którzy ignorują przepisy a nie pracują lub poruszają się w obrębie szarej strefy nie da się skutecznie ukarać. Nie zapłacą, komornik nie ściągnie, bo nie będzie miał z czego. Podwyżka uderzy w tych, którzy realnie zarabiają a jednocześnie napędzi przychody do budżetu. I tutaj intencje ustawodawcy nie są do końca czyste – bo nie mówimy o zwiększeniu mandatów o jakiś rozsądny procent ale kilkukrotnie. Podwyżki są drastyczne.
A przecież jest zupełnie inna droga. Edukacja już w szkole podstawowej i średniej, więcej bezkolizyjnych dróg i skrzyżowań, likwidacja zupełnie niepotrzebnych nadmiarowych znaków, których niekiedy stoją dziesiątki na jednej ulicy zmieniając co chwilę prędkość bez ładu i bez składu, policja tylko w miejscach naprawdę niebezpiecznych a nie zastawiająca pułapki na kierowców… Tyle, że to dużo trudniejsze, niż zmiana kilku przepisów i dopisanie zer do wysokości mandatów, prawda?
Chciałbym wierzyć jednak, że kiedyś tak się stanie. Na razie jednak widzę, że władza idzie drogą na skróty, która nie spełni celów projektu.
Najnowsze komentarze