Citroën… Legendarna firma nie bojąca się eksperymentować, słynąca z niestandardowych rozwiązań mających wielu zwolenników (czyli tych, którzy Citroëna rozumieją) i równie wielu przeciwników (nierzadko ignorantów, którzy boją się wychylić ze swoją oryginalnością).
Citroën zawsze zaskakiwał. Zawsze szokował. Zawsze był na językach, a wiadomo, że nieważne, czy mówią dobrze, czy źle, ważne, że w ogóle mówią ;-) Citroën zawsze był jednak postrzegany, jako firma, która nie zarzuca pomysłów, jako nierealnych, tylko je wdraża, udoskonala, a przede wszystkim zawsze idzie własną drogą. Zgodnie ze starą zasadą bacy, że „z prundem, to byle gówno popłynie, a pod prund ino ślachetna ryba”. Ponieważ owo „ślachectwo” zobowiązuje – Citroën i we Frankfurcie pokazał, że ma własne zdanie, a jego samochody są zupełnie inne.
Zaczęło się od tego, że francuski koncern spod znaku dwóch odwróconych krokiewek pokazał – wbrew panującej modzie – samochód z otwieranym dachem, ale nie sztywnym dachem! Świat szaleje (za sprawą Peugeota, który wymyślił coupe-cabrio) na punkcie samochodów CC, a Citroën płynie pod prąd śmiało rozbijając fale swoim logo i pokazuje C5 Airscape przykryty dachem broń Boże nie twardym!
Tak właśnie ma wyglądać przód „Wielkiego Nieobecnego”, jak go na własne potrzeby nazwałem – Citroëna C5 II. Bardzo liczyłem na to, że firma pokaże wreszcie długo oczekiwany model, ale zapewne stratedzy uznali, że nie ma sensu prowadzić bratobójczej walki z debiutującą we Frankurcie Laguną. Wygląda na to, że C5 II pokazany zostanie na początku przyszłego roku, podejrzewam, że w Genewie.
Wróćmy jednak do Airscape’a. Był to jeden z najczęściej fotografowanych samochodów na całych targach i to nie tylko z uwagi na długonogie modelki, które go prezentowały. W istocie C5 Airscape jest sam w sobie śliczny. Również wnętrze (można było do niego zajrzeć tylko z daleka; nawet dziennikarzom zakazano wstępu na obrotową platformę, a tylko kilku decydentów dostąpiło tego zaszczytu) okazało się wysmakowane, a skórzana tłoczona tapicerka przywodząca na myśl Citroëna CX Prestige, po prostu rzucała na kolana.
Sporo uwagi zwracano także na promocję pierwszego SUV-a z szewronami na masce, czyli Citroëna C-Crossera. Pokazano dwie sztuki tego japońsko-francuskiego trojaczka – w kontrastujących ze sobą barwach czarnej i białej.
Wzbudzały spore zainteresowanie, choć to auta, które zadebiutowały już pół roku temu w Genewie. Do sprzedaży trafiły jednak dopiero kilka tygodni temu, nie każdy więc mógł już je zobaczyć na żywo. Ponieważ jednak byłem we Frankfurcie podczas dni prasowych, to przyznać muszę, że stosunkowo niewielu żurnalistów w skupieniu przyglądało się C-Crosserowi, acz nie było nikogo, kto by tego auta nie sfotografował.
Citroën pokazał oczywiście wszystkie trzy swoje autka klasy miejskiej, począwszy od czteroosobowych C1 i C2, a skończywszy na C3. Piękna czerwona C1-ka prezentowała się nadzwyczaj atrakcyjnie na początku gamy…
…świetnie kontrastując z C2-ką 1.4 HDi VTS…
Nie zabrakło też niemłodych już, ale wciąż świeżo wyglądających C3-ek.
Ta, którą widzicie na powyższym zdjęciu, była wyposażona w system „Stop&Start” oszczędzający paliwo i wyjątkowo korzystnie wpływający na ochronę środowiska.
Pokazano oczywiście całą gamę C4 – począwszy od „normalnego” samochodu, poprzez C4 Hybrid HDi, C4 BioFlex, C4 Picasso, C4 Grand Picasso, aż po C4 WRC. Oprócz tego można było „pojeździć” w symulatorach C4, w tym także C4 Hybrid HDi. Citroën ustawił trzy symulatory, a pomoc w jeździe oferowały przeurocze hostessy. Nie mam pojęcia, skąd oni je wzięli, bo w Niemczech takich ładnych dziewczyn po prostu nie ma ;-)
Jak widać – wyposażenie pokazywanych we Frankfurcie Citroënów C4 Picasso i C4 Grand Picasso obejmowało także dwa monitory ciekłokrystaliczne umieszczone w oparciach przednich foteli.
Pokazano oczywiście dwie sztuki flagowego modelu Citroëna – C6. W stonowanych barwach przynależnych tej klasie aut były wizytówką firmy. I choć od premiery C6 minęło już ładnych kilka miesięcy, a 62. IAA we Frankfurcie nie było pierwszym salonem, na którym pokazano ten samochód, to przyznać trzeba uczciwie, że bardzo wielu dziennikarzy fotografowało ten prześliczny samochód i zasiadało na wszystkich jego miejscach. Wszak w końcu jest jakaś sensowna alternatywa dla królujących w tej klasie limuzyn niemieckich. Może i solidnych, może i napędzanych mocnymi silnikami, może nawet świetnie wyposażonych, ale w sumie dość nijakich stylistycznie. Przyciężkich, nie dających się porównać z lekkością Citroëna C6.
Niestety Citroën nie pokazał we Frankfurcie ani sztuki modelu C8. Trochę to może dziwić, ale z drugiej strony prezentujący się po sąsiedzku Peugeot wystawił model 807, a więc auto bliźniacze. Może chłopaki po prostu nie chcieli sobie robić konkurencji ;-)
Dziesięć dni temu pokazaliśmy Wam C-Cactusa – koncepcyjne autko oparte o Citroëna C4. Wzbudziło ono Wasze mieszane uczucia. Wprawdzie ci, którzy się wypowiedzieli, ocenili auto pozytywnie, ale znam też mniej budujące opinie. Wiem też o skojarzeniach z Porsche, czy z Mini (głównie z powodu przednich reflektorów). Po tym, jak sobie dokładnie obejrzałem C-Cactusa na żywo wiem, że to auto całkowicie oryginalne i niepodobne do innych konstrukcji. Zarówno Mini, jak i Porsche, są całkowicie odmienne. C-Cactus jest po prostu wspaniały, co potwierdzały opinie innych dziennikarzy tłoczących się przy obrotowej platformie, na której koncept był ustawiony.
Na stoisku Citroëna widać było starania firmy o wizerunek producenta dbającego o środowisko naturalne. To samo jednak napiszę w relacjach na temat Peugeota i Renault. Cóż – nie da się ukryć, że Francuzi nie od dziś puszczają oko do ekologów, ale w ich ślady idą inni. Można było w czasie targów pojeździć na przykład autami zasilanymi gazem ziemnym. Prezentowano zresztą wiele technologii mających oszczędzać środowisko naturalne.
Na stoisku Citroëna pokazano też poglądową budowę filtra cząstek stałych FAP, których już ponad dwa miliony zamontowano dotychczas w autach koncernu PSA. Prezentacja w specjalnej gablocie pozwalała na zaobserwowanie całego cyklu od chwili spalania mieszanki w komorze silnika poprzez pracę filtra, aż po czyściutkie, acz dość gorące powietrze ulatujące przez rurę wydechową. Przemawiało to do wyobraźni…
Na swoim stoisku Citroën pokazał też silnik V6 HDi FAP Biturbo rozwijający 205 KM mocy. W stosunku do innych francuskich producentów, Citroën w tym względzie był ubogi – zarówno Peugeot, jak i Renault pokazali więcej silników.
Promowano też, acz niezbyt nachalnie, skrzynie biegów MCP. Wygląda na to, że w tym kierunku będą szły prace rozwojowe Citroëna. Mi osobiście taka skrzynia nawet trochę pasuje (czyżbym się starzał?…), ale znam wielu jej przeciwników. Cóż – liczę, że ze zwykłych manuali Citroën jednak nie zrezygnuje, ale cieszę się, że pozostawia nam wybór. No – prawie, bo są modele, w których z określonym silnikiem łączy się tylko jeden rodzaj dostępnej skrzyni biegów…
Podsumowując – stwierdzam, iż Citroën pokazał piękne auta, ze szczególnym uwzględnieniem dwóch znakomitych konceptów. Chciałbym, by choć C5 Airscape trafił do seryjnej produkcji. Jestem przekonany, że sprzedawałby się nieźle (przynajmniej w normalnych krajach), a mnóstwo uroku i indywidualizmu dodaje mu wklęsła tylna szyba – wzorowana na C6, a wcześniej na legendarnym CX-ie.
Zawiedziony jestem tylko brakiem C5 II, na obecność którego w skrytości ducha szczerze liczyłem. Konkurencja ze strony Laguny okazała się jednak zbytnią uciążliwością, a poza jakąś premierę trzeba zostawić choćby na wiosenny salon w Genewie…
Relację napisał i zdjęcia zrobił
Krzysiek Gregorczyk.
Najnowsze komentarze