Po wielu godzinach oglądania filmów z udziałem Dustera na znanym serwisie You… i czytania o właściwościach terenowych Dustera oraz (najtrudniejsze) przekonywania Żony do udziału w imprezie, zapadła w końcu upragniona decyzja – jedziemy. Zapisujemy się na ostatnią imprezę tego roku z cyklu 4×4 Family Adventure, która odbędzie się w Górach Izerskich.
W piątek po południu wyjeżdżamy z Dąbrowy Górniczej w kierunku Olszyny, gdzie będzie baza imprezy. zbliżając się do celu wieczorem da się odczuć, że coś się szykuje w okolicy. Mijamy coraz więcej aut terenowych, które swoim wyglądam – delikatnie mówiąc – odbiegają od wizerunku naszego białego Dustera.
Docieramy na miejsce, na tor offroadowy w Olszynie, do bazy imprezy. Odbieramy numer startowy, roadbook oraz naklejki sponsorów. I czym prędzej uciekamy do naszej kwatery, bo godzina dość pozna, a startujemy rano, o 9:00. Po przybyciu na kwaterę próbujemy zrozumieć, o co chodzi z tym rajdem. Dostaliśmy roadbook, według którego mamy się poruszać, do tego fotozagadki, które mamy odnaleźć po drodze i przypisać do właściwego miejsca, a jeszcze są zagadki, które mamy rozwiązać na trasie. No i jeszcze konkurencje sponsorów, które czekają na nas w określonych miejscach. Jak to mówimy u nas w firmie: „będzie grubo”.
W sobotę rano stawiamy się na starcie, chwila na zapoznanie się z zasadami, odprawa załóg. I kilka cennych uwag organizatorów :-) W roadbooku mamy adnotację w lewo łatwiejszy odcinek, w prawo trudniejszy. Pytamy dla pewności – dla Dustera w lewo czy w prawo? Odpowiedz – Duster? Możecie w lewo, w prawo tez dacie radę ale są krzaki i porysujecie auto. Dziękując za radę, ustalamy z żoną i 7-letnim synem, że zobaczymy.
Przed nami pierwsza konkurencja, przejazd po torze offroadowym. Startujemy jako pierwsi w klasie turystycznej. Na starcie sędzia z lekkim niedowierzeniem patrzy na nasze autko i tłumaczy przejazd. Celem jest przejazd w czasie 3 min. 10 sek. Za przyjazd w krótszym czasie są punkty karne, za dłuższy czas gorsza punktacja.
Ustawiamy napęd na 4×4 LOCK, wyłączamy ESP, i 3-2-1 START. Jedziemy po torze, czasami nie widząc nic przed sobą poza niebem i wierzchołkami drzew, podczas zjazdów zastanawiam się w myślach czy aby na pewno zjadę… Ale największym zaskoczeniem są moja Żona i Syn, którzy bez cienia strachu dopingują mnie: szybciej, szybciej!!! No cóż zrobić, trzeba jechać. Dojechaliśmy z czasem 2:50. Na mecie sędzia który jeszcze chwilę temu nie dowierzał, teraz z równie wielkim niedowierzaniem mówi: „daje radę” i to jest to, niby tak niewiele, a znaczy tak dużo.
Po zakończeniu próby na torze startujemy na trasę według roadbooka, dla nas jest to pierwszy przejazd w ten sposób. Na początek jedziemy w kolumnie innych uczestników i tracimy trochę czujność, ale po kilku kilometrach, kiedy grupa się rozdziela, zaczynamy pracować w zespole. Żona pilotuje, Syn rozgląda się i szuka fotopunktów, ja koncentruję się na jeździe. Z każdym kilometrem idzie nam coraz lepiej, jedziemy pewnie według roadbooka. Żona skrupulatnie mierzy odległość na metromierzu, każdy manewr odnotowuje i jedziemy bardzo sprawnie. Doganiamy grupę „większych” aut, których kierowcy tez decydowali się na trasę turystyczną. Po kilku kilometrach jazdy w kolumnie, budząc duże zainteresowanie mieszkańców wiosek, widzimy, że ekipa skręca w lewo. Decydujemy się na jazdę prosto, przynajmniej tak odczytaliśmy to w roadbooku. Okazuje się że odczytaliśmy roadbook jak najbardziej prawidłowo i jedziemy jako jedna z pierwszych załóg. Zaliczamy poszczególne konkurencje sponsorów, odnajdujemy fotopunkty, zbieramy pieczątki. Duster świetnie radzi sobie z jazdą w terenie, jedynie w czasie jazdy po polach nie dajemy rady w koleinach po ciągnikach. Są dla nas trochę zbyt głębokie i obawiamy się że zawiśniemy na płycie silnika. Ale szybko znajdujemy sposób i bierzemy je środkiem, jadąc bokiem koleiny. Po 60 kilometrach trasy, meldujemy się na mecie pierwszego odcinka. Dojechaliśmy w połowie stawki! Zjadamy szybki obiad, zaliczamy kolejną konkurencję sponsorów i jedziemy na trasę popołudniową. Teraz bezbłędnie jedziemy zgodnie z roadbookiem, i po dwóch godzinach meldujemy się na mecie. Zdajemy kartę z pieczątkami, oraz fotopunktami. Pierwszy dzień rajdu za nami, Duster bez problemu przejechał trasę jadąc w klasie z dużo bardziej rasowymi terenówkami. Prześwit 21 cm (porównywalny z Mercedesem klasy G) oraz napęd 4×4 z możliwością blokady daje naprawdę niezła frajdę z jazdy w terenie. Dzień kończymy wspólnym grillem i opowieściami z trasy.
Niedziela, wszystkie załogi stawiają się na znajdującym się nieopodal zamku Czocha. Mamy zaplanowane wspólne zwiedzanie, w ramach relaksu po wczorajszym dość intensywnie spędzonym dniu. Parking przed zamkiem zostaje opanowany przez blisko 50 załóg aut biorących udział w rajdzie. Wrażenie pani z parkingu – bezcenne ;-)
Po zwiedzeniu zamku udajemy się do bazy imprezy, na tor off-roadowy w Olszynie. Kilka przejazdów po torze, tym razem bez większych wątpliwości. Okazuje się że dla naszego Dustera nie ma większych problemów, aby bezproblemowo przejechać cały tor. Po obiedzie ogłoszenie wyników oraz wręczenie medali. Medale są dla każdego dzieciaka biorącego udział w rajdzie, więc nasz Syn jest mega zadowolony dostając medal.
Podsumowując, Dacia Duster to nie tylko dobry samochód na co dzień, ale i sprawna terenówka, która mnie – amatora w tego typu imprezach – bardzo mile zaskoczyła sprawnością w pokonywaniu przeszkód terenowych. I tak, w ten oto prosty sposób nie tylko przekonałem się, że nasz samochód ma cechy, które nie były decydujące podczas decyzji o jego zakupie, to jeszcze przeżyłem wraz z Rodziną wspaniałą przygodę i poznaliśmy grono wspaniałych, pozytywnie zakręconych ludzi.
Marcin Bartłomiejczyk
Najnowsze komentarze