Wybranie kolejnego samochodu elektrycznego przez jury Car of The Year jako zwycięzcy może być oznaką, że następuje coraz większy rozdźwięk między opinią dziennikarzy motoryzacyjnych, będących jurorami tego konkursu, a oczekiwaniami społecznymi. Wydaje się więc, że formuła tego do niedawna prestiżowego wydarzenia powoli się wyczerpuje, a samo Car of The Year traci sens. Dlaczego?
Samochody elektryczne, przy wszystkich swoich zaletach, są dzisiaj zdecydowanie za drogie. I to główny powód, dla którego milcząca większość społeczeństwa, nie będąca zaangażowana w spory ideologiczne czy polityczne, odrzuca tego typu rozwiązanie. Europa, czy tego chcemy czy nie chcemy, jeździ samochodami używanymi. Oczywiście poziom sprzedaży nowych aut w Europie Zachodniej, skąd pochodzi większość jurorów, jest zdecydowanie wyższy niż u nas, w Polsce, co wynika wprost z poziomu zarobków, jednak to właśnie używane auta stanowią większość. Tymczasem kolejny raz jury Car of The Year pokazało jak bardzo odległe są wizje niektórych dziennikarzy motoryzacyjnych od tego na co może sobie pozwolić przeciętny Smith, Martin czy Kowalski.
Wynik konkursu Car of The Year prowokuje również do zadania sobie pytania o motywację do wystawiania takich czy innych ocen. Czy rozsądni na co dzień dziennikarze po prostu tracą głowę, stając się członkami jury? Czy może sama formuła konkursu jest już za bardzo oddalona od rzeczywistości motoryzacyjnej?
Wydaje mi się, że za dużo jest siłowego wpychania elektromobilności. Kogo na to stać? Ceny Jeepa Avengera zaczynają się w Polsce od 173.500 zł. Za te pieniądze dostajemy samochód na 16” felgach, ze 156-konnym silnikiem i zasięgiem 408 km według WLTP. Jest to kwota nie do zaakceptowania przez przeciętnego nabywcę, który w Polsce sięgnie po auto dwa razy tańsze. Nie kupią też takiego samochodu firmy, przynajmniej na razie. Sprzedaż elektryków w naszym kraju jest śladowa. W Europie Zachodniej jest lepiej, ale nawet tam nie można mówić o przełomie. Wiele osób przedłuża życie swoich starych aut, bo nie ma co kupić.
Być może potrzebujemy zupełnie innego konkursu. Nie Car of The Year, który zdaje się stawać konkursem dla najbogatszych, ale raczej Affordable Car of The Year. Przystępny, dla ludzi. Dzisiaj rozdźwięk między modą a możliwościami społeczeństwa rośnie zbyt szybko, by można było to zaakceptować.
Car of The Year jest sukcesem Stellantis i elektromobilności, ale jednocześnie wygląda na porażkę zdrowego rozsądku. Przykro to obserwować.
Najnowsze komentarze