Wprowadzenie normy Euro 7 w proponowanej obecnie, bardzo restrykcyjnej formie, wpłynie na ceny nowych samochodów. Podwyżka może sięgnąć powyżej 10.000 zł, ostrzega szef marki Renault.
Komisja Europejska pracuje nad nową normą Euro 7, która ma obowiązywać aż do 2035 roku, kiedy sprzedaż nowych samochodów spalinowych zostanie zakazana. Jednak wprowadzenie normy może okazać się bardzo kosztowne dla klientów. Według szacunków koncernu Renault, koszt jednostkowy nowego auta zwiększy się o ponad 10.000 złotych z uwagi na konieczność zastosowania nowych, założonych i drogich w produkcji układów oczyszczania spalin.
Przed wysokimi kosztami wprowadzenia Euro 7 ostrzegał w niedawnym wywiadzie dla Auto Gazette Fabrice Cambolive, dyrektor marki Renault: „To, co zostało zaproponowane do tej pory, oznaczałoby wzrost kosztów o 2000 do 3000 euro na samochód.” – powiedział. W praktyce oznaczałoby to, że cena najtańszego auta w ofercie grupy, modelu Dacia Sandero, wzrosłaby z dzisiejszych 62.900 zł do 72.900 zł lub więcej. Dramat dla nabywców małych aut i wypychanie ich z rynku.
Nie jest to jedyny problem nowej normy. Z uwagi na aspekty techniczne, układy redukcji emisji spalin mają też wpływ na moc samochodów a co za tym idzie pogorszenie osiągów, większa energia byłaby bowiem tracona w procesie oczyszczania.
Zobacz: testy nowych i używanych aut Renault
W obawie przed utratą klientów – a to już dzisiaj jest widoczne z uwagi na bardzo wysokie ceny nowych aut – producenci proponują aby jednak pozostać przy aktualnej wersji normy Euro 6 i zwiększyć nacisk na hybrydyzację w okresie przejściowym do 2035 roku.
Zobacz: nowe samochody Renault. Auta dostępne od ręki
Każdy podatek i każdy wymóg bezpieczeństwa na samym końcu oznacza wzrost kosztów dla nas, nabywców i użytkowników. Dlatego warto postawić pytanie gdzie jest granica tego wyścigu i czy przez przypadek nie idziemy z niektórymi rozwiązaniami, jako społeczeństwo, zbyt daleko. Normy i ograniczenia bardzo łatwo ustala się z perspektywy świetnie zarabiających polityków czy urzędników, ale na samym końcu jesteśmy my – społeczeństwo, które ma za to wszystko zapłacić a nasz poziom zamożności jest zupełnie inny.
Najnowsze komentarze