Michał Baranowski jest przedsiębiorcą, który odniósł duży sukces w branży elektromobilności. Firma, którą zarządza, jest czołowym dostawcą rozwiązań związanych z ładowaniem aut elektrycznych i działa zarówno w Polsce jak i poza jej granicami. A jego przygoda z prądem i tworzenie sprawnie działającego biznesu zaczęła się od krótkiej przejażdżki Renault Twizy, wiele lat temu, na warszawskim Mokotowie.
Z Michałem Baranowskim spotykamy się w centrum Warszawy. Swój elektryczny samochód zostawia przy ładowarce, obsługiwanej przez swoją własną firmę i dochodzi na nogach. W ciągu roku bardzo dużo jeździ, nawet 40 tysięcy kilometrów pokonuje elektrykiem. Uśmiechnięty, zdecydowany i mający swoją wizję człowiek zaczynał swoją przygodę z elektromobilnością od Twizy.
Zacznijmy przewrotnie. Dlaczego w Polsce tak wiele ludzi nie lubi elektromobilności?
Prawdę mówiąc odpowiedzi na to pytanie jest wiele, ale żadna niestety nie jest dobra … .moim zdaniem. Boimy się tego, czego nie znamy, przez co mamy do nich złe podejście. Samochody elektryczne mają złą prasę. Dalej pokutują mity sprzed kilku lat. Wielu kierowców neguje elektromobilność dla zasady, bo stare jest lepsze. Samochody z silnikami tradycyjnymi według nich lepiej brzmią, dojadą dalej i są bardziej bezpieczne. Ciężko jest przekonać kogoś do czegoś, czego nie zna i nie chce zrozumieć. Czasem wystarczy pierwsza przejażdżka – jak było w moim przypadku z Twizy.
Z jakimi mitami pan się spotyka na temat aut elektrycznych?
Po pierwsze, większość kierowców, którzy nie mieli okazji jeździć samochodami elektrycznymi nie traktują ich poważnie. Kwestia zasięgu, ładowania, zimy itp. Wynajdujemy sobie problemy, które już dziś praktycznie nie istnieją. Technologia, infrastuktura i gama modelowa tak szybko zmienia się na plus, że dziś powinniśmy traktowaś samochody elektryczne jak najzwyczajniejsze auta, tylko z innym napędem. Długie, wolne ładowanie w nocy czy w biurze nikomu nie przeszkadza, a w trasie już w bardzo wielu miejscach nawet w Polsce da się naładować samochód w kikanaście minut na następne 300 km. W Elocity w zasadzie jeździmy już tylko samochodami elektrycznymi i to nie tylko po mieście, ale po całej Polsce. W wakacje zapuszczamy się znacznie dalej: Włochy, Austria, Niemcy.
Kolejny mit to pożary samochodów elektrycznych, ale mam wrażenie, że w branży powiedziano już tak dużo, że nie trzeba wiecej tłumaczyć. Technologia gaszenia baterii jest opanowana przez nasze służby i kilkanaście minut można zażęgnać niebezpieczeństwo – czyli schłodzić baterię tak, żeby ogień się nie rozprzestrzeniał.
Przejeżdża pan nawet 40 tysięcy kilometrów rocznie. Jakie są główne zalety elektryka z punktu widzenia osoby, która tak dużo jeździ?
Jest kilka zalet. Komfort. Bezpieczeństwo. Ekologia. Komfort to oczywiście cisza, płynna jazda i brak jakichkolwiek drgań. Trochę to uzależnia. Jak się wsiada potem do auta spalinowego, to „czuć” różnicę.
Poza tym, nie da się tak prowadzić samochodu spalinowego jak jeździ auto elektryczne. To cecha napędu. Moment obrotowy dostępny zawsze, dobre przyśpieszenie i perfekcyjna trakcja. Według mnie, samochody elektryczne prowadzą się bardziej precyzyjnie i dają naprawdę dużo radości z jazdy.
Do tego dochodzą jeszcze przywileje, czyli możliwość jazdy buspasem i bezpłatne parkowanie w strefach płatnych. To również duże udogodnienia i ulgi finansowe. Parking w Warszawie potrafi kosztować prawie 40 zł dziennie. W Krakowie są strefy, gdzie godzina parkowania kosztuje 8 zł. To robi różnicę. Poza tym dalej działa program Mój elektryk, gdzie można dostać dofinansowanie do zakupu auta elektrycznego nawet do 27 tyś. zł. Wiem, że kwestie finansowe (dotacje) nie są zaletą aut elektrycznych, ale dziś trzeba je brać pod uwagę, jeśli ktoś się poważnie zainteresowanym użytkowaniem takiego samochodu.
I wreszcie bezpieczeństwo. To przede wszystkim moment obrotowy, który jest dostępny zawsze. Ta cecha ma wpływ na wiele systemów w samochodzie. Kontrola trakcji działa wreszcie tak, że samochód kierowany jest tak tam, gdzie zamierzał kierowca, bez brutalnej ingerencji „na koła” jak to bywa w sytuacjach awaryjnych w autach spalinowych. Prostota prowadzania, również wpływa na poprawę bezpieczeństwa. Kierowca ma „do obsługi” tylko: gaz, hamulec (czasem) i kierownicę.
Czas na ekologię i to nie tylko wyrażoną z możliwości korzystania z odnawialnych źródeł energii, ale także w postacie prostszego serwisu – np. brak konieczności wymiany oleju silnikowego, rozrządu i innych części eksploatacyjnych. Przy tej okazji muszę dodać, że wiele osób zapomina, dlaczego pojawił się w ogóle samochód elektryczny. Bynajmniej, nie dlatego, że ktoś chciał jeździć na prąd z fotowoltaiki. Silnik elektryczny to najbardziej efektywny napęd jaki od tej pory człowiek wynalazł. Stąd ta cała elektryczna rewolucja.
Wróćmy do pana firmy. Czym się zajmujecie?
W skrócie można powiedzieć, że dostarczamy narzędzia do obsługi infrastruktury ładowania. Współpracujmy z mniejszymi i większymi operatorami i właścicielami stacji ładowania. Działamy z flotami, firmami leasingowymi, zarządcami nieruchomości. Można powiedzieć, że rozwiązanie Elocity ma trzy twarze. Pierwsza, to twarz biznesowa – komercjalizacja infrastruktury ładowania dla operatorów z bardzo rozbudowanymi scenariuszami kreowania ofert usług ładowania. Druga – to aplikacja mobilna dla kierowców, czyli dostęp do sieci ładowania. Trzecia – to warstwa technologiczna: serce systemu, który dosłownie spina wszystko zarówno w środku i na zewnątrz pod kontem integracji z innymi systemami. Ten ostatni element jest również bardzo istotny. Dziś, rozwiązanie Elocity zintegrowane jest z platformą roamingową Hubject, co pozwala dystrybuować ładowarki z naszej sieci do innych systemów i aplikacji. Mam tu na myśli rozwiązania marek samochodowych (do sprawdzenia Renault i Stellantis), czy karty koncernów paliwowych (np. Shell Recharge). Dodatkowo przeprowadzone są integracje bezpośrednie z takimi sieciami jak Powerdot czy Ekoen, których stacje ładowania widoczne są w aplikacji Elocity. Cały czas pojawiają się nowe funkcjonalności, jak integracja z systemami parkingowymi lub możliwości płatności z wykorzystaniem terminala płatniczego i kart.
Jak się zaczęła ta przygoda z elektromobilnością?
W pewny sensie z ciekawości. Chciałem sprawdzić, jak się jeździ samochodem elektrycznym. I tu na sceną wjechało Renault Twizy (o czym nawet było na łamach Test: Renault Twizy: pierwsza jazda małym elektrykiem. Opinie, zalety, wady, plusy i minusy | Francuskie.pl – Dziennik Motoryzacyjny) – to był rok 2012. Później przyszedł czas na hybrydę typu PlugIn i pierwsze przygody z ładowaniem samochodu. W 2017 powołaliśmy spółkę Elocity i wtedy rozpoczął się kompletnie nowy rozdział w postrzeganiu elektromobilności. Pojawiły się zupełnie obszary i wyzwania. Technologie IT i motoryzacja nigdy nie były mi obce, ale połączenie tych dwóch dziedzin okazało się dopiero przedsionkiem do realizacji takiego projektu jak Elocity. W 2017 roku nie było ekspertów od elektromobilności. Samo to, że ktoś jeździł autem elektrycznym czyniło z niego guru, ale to było zdecydowanie za mało na rozwój biznesu. Cały nasz zespół uczył się sam. Podglądanie konkurencyjnych rozwiązań niespecjalnie miało sens, dlatego, że od początku mierzyliśmy wysoko. System miał być elastyczny i wydajny, a jednocześnie przyjazdy dla użytkownika końcowego. Przez pierwsze dwa lata trwały prace nad rozwojem oprogramowania. Mieliśmy zaprzyjaźnionych dwóch producentów stacji ładowania, z którymi wspólnie uczyliśmy integracji ładowarek z platformę. To były ciekawe czasy, ale z dzisiejszej perspektywy mogę powiedzieć, że do roku 2019 brakowało dynamiki. Trochę pracowaliśmy po omacku starając się podejmować decyzje dobre pod kątek potrzeb rynku, a rynku w Polsce jeszcze nie było. W Europie się dopiero rodził.
Kiedy przyszedł pierwszy sukces?
To jest bardzo dobre pytanie. Staraliśmy się celebrować każdy, nawet najmniejszy. To było między innymi: pierwsze ładowania uruchomione zdalnie przez aplikację mobilną, pierwsza stacja w sieci, pierwsza sprzedana ładowarka. Był taki czas, że starałem się zaprosić do współpracy największych producentów stacji ładowania i możliwość integracji (tak żeby były obsługiwane przez platformę). Pamiętam, że jeden z największych odmówił, twierdząc, że porwaliśmy się z motyką na słońce. Po jakimś czasie wrócił z prośbą o to samo, twierdząc, że klienci pytają. To był sukces i potwierdzenie naszej obecności na polskim rynku. Co nie zmienia faktu, że dziś wiem, że wtedy porwaliśmy się z motyką na słońce.
W trzecim i czwartym roku działalności przyszły pierwsze duże kontrakty zarówno z klientami biznesowymi i operatorami. Myślę, że do końca 2023 roku jeszcze odrobinę zaskoczymy rynek.
Jakie cechy trzeba mieć, żeby w Polsce wygrać w takim biznesie?
Upór, konsekwencję, intuicję i dobrych ludzi wokół. Natomiast w tym biznesie trudno mówić dziś o wygranej. To jest początek drogi i wiele pracy jeszcze przed wszystkimi graczami na rynku. Elektromobilność to bardzo specyficzny biznes. Trzeba wykazać wiele cierpliwości i konsekwencji. Niezmiernie ważne jest wyczucie biznesowe. To specyfika branży – „dystrybucja paliwa” stała się elektroniczna i może być oferowana przez wiele podmiotów, nawet z tej samej ładowarki. Wybór partnerstw jest niezmiernie ważny. Czasem (z pozoru) firma konkurencyjna może się okazać bardzo cennym kontrahentem.
Co było największą przeszkodą?
Bardzo mały rynek – to początkowo dusiło inwestorów. Później pojawiły się inne przeszkody. Długi czas oczekiwania na przyłącza energetyczne – zresztą jest tak do dziś. Programy dotacyjne w których uruchomienie środków na budowę infrastruktury trwało bardzo długo. Podobnie zresztą w „Moim elektryku”. Niestabilne ceny energii elektrycznej, które były „złą prasą” aut elektrycznych. Pomimo tych przeszkód elektromobilność ma się coraz lepiej, aczkolwiek rynek, powtórzę, jest na początkowych etapie.
Jakie plany na przyszłość?
Patrząc na perspektywy rynku na pewno nie można zwolnić. Mówiliśmy o tym chwilę wcześniej, że elektromobilność zmienia zasady dystrybucji paliw. Przyszłością, w tej branży są aplikacji i systemy teleinformatyczne integrujące wiele platform (również tych w systemach infotainment w samochodach). W najbliższych miesiącach planujemy umocnić pozycje Elocity na polskim rynku. To czas również, na ekspansję międzynarodową. Mamy bardzo pozytywne doświadczenia we współpracy z zagranicznymi CPO (Charge Point Operators). Sieci bazujące na naszym oprogramowaniu rosną między innymi w Belgi i na Litwie. W trakcie wdrożenia są rozwiązania w Dubaju i Mołdawii.
Wróćmy jeszcze na chwilę do francuskich samochodów. Ma pan wgląd we wszystkie technologie i auta na rynku. Jak na tym tle wygląda Renault Megane E-Tech Electric?
Faktycznie miałem okazję podróżować tym samochodem przez długich kilka dni. Użytkowałem go głównie na trasach i to jeszcze w miesiącach zimowych. Muszę przyznać, że to jeden z modeli Renault, który naprawdę robi na mnie wrażanie. Ten samochód prowadzi się bardzo dobrze. Zasięg na trasie to prawie 300 km i naprawdę w tym aucie kilometry przemierza się z przyjemnością. Dużą zaletą jest infotainment oparty na systemie Android i nawigacji Google. To sprawia, że pod ręką zawsze można mieć kilka podręcznych aplikacji.
Ogólnie to bardzo udany samochód, który oprócz swoich zalet trakcyjnych, wygląda wyjątkowo atrakcyjnie. Również wnętrze zaprojektowane i wykończone jest bez zarzutu. To na pewno silna konkurencja do takich samochodów jak VW ID.3, KIA eNiro lub elektryczny Hyundai Kona.
W tym miejscu trzeba dodać, że Renault ma bardzo bogatą tradycję i sukcesy, jeśli chodzi o sprzedaż samochodów elektrycznych. ZOE był w wielu krajach europejskich synonimem elektromobilności.
Na koniec spróbujmy powróżyć – kiedy w Polsce elektromobilność przyspieszy?
Tego jestem pewien – już przyśpiesza. W pierwszych latach będzie to przede wszystkim domena flot, ale później samochody elektryczne trafią jak to się mówi pod strzechy – do Kowalskich. Spodziewam się, że w latach 2024 i 2025 znacznie wrośnie liczba rejestracji samochodów zasilanych energią elektryczną, a później to już będzie efekt kuli śnieżnej. Spora cześć tego rynku będzie należała do samochodów użytkowych. Przy okazji – miałem ostatnio okazję poznać Renault Master E-Tech. To ciekawa propozycja dla firm kurierskich i transportu ostatniej mili.
Rok 2024 i 2025 to też będzie też rok intensywnej budowy infrastruktury ładowania. Wtedy poznany również prawdziwe dane o rentowności inwestycji zrealizowanych wcześniej. W tym przypadku jestem zupełnie spokojny. Cały czas monitorujemy wykorzystanie stacji ładowania i muszę przyznać, że miesiąc do miesiąca przychody rosną.
Myślę, że jednak prawdziwa rewolucja czeka nas, kiedy rozpocznie się era elektrycznego transportu ciężkiego. To będzie swoisty znak czasu i kompletnej zmiany na rynku motoryzacyjnym.
dziękujemy za rozmowę!
Najnowsze komentarze