Jean-Michel Jalinier stworzył w Rosji coś ważnego. Stworzył nie tylko zakład produkcyjny, z którego taśm zjeżdżają Logany, ale stworzył grupę ludzi. Ludzi, którzy mają wspólny cel, którzy owszem – są partnerami biznesowymi, ale też są oddanymi sobie przyjaciółmi i kolegami.
Skąd o tym wiem? Z publikacji wielkiego rosyjskiego magazynu motoryzacyjnego „Za Ruliem”, która już przed dwoma tygodniami pojawiła się na internetowej stronie pisma.
– Lubię Rosję! – twierdzi Jalinier. Pewnie tak. Bo, jak pisze Autor artykułu, Jean-Michel rzeczywiście lubi nasz kraj. To nie jest spontaniczny poryw młodzieńca, a przekonanie dojrzałego człowieka, zawodowca przemysłu samochodowego.
I dalej laurka dla Jaliniera: Czasy się zmieniły i dawno żyjemy bez żelaznych kurtyn. (…) Właśnie on zagospodarowywał tu 400.000 dolarów i budował zakład na 80.000 samochodów. To on przekonał potem macierzysty koncern o konieczności i możliwościach dwukrotnego zwiększenia produkcji moskiewskich Loganów. I właśnie on sprzyjał temu, że firma Renault, przeprowadzając ogromną analityczną pracę, niedawno weszła w posiadanie 25% akcji AvtoVAZ.
W efekcie Rosja zyskała. Owszem – oddała część akcji, ale uzyskała dostęp do know-how, do nowych technologii, silników i nowych metod pracy. Renault z kolei w zacofanych rosyjskich modelach widzą ogromny potencjał. Potencjał wynikający z przywiązania Rosjan do własnych marek i chęci utrzymania przy życiu własnych zakładów produkcyjnych. Francuzi zresztą dostrzegają równie ogromny potencjał rosyjskiego rynku motoryzacyjnego. A wszystko to działo się w rosyjskim okresie pracy Jaliniera.
I dalej dziennikarz „Za Ruliem”: W nowoczesnym przemyśle samochodowym nie ma narodowych barier. Przyjemnie, że Francuzi lubią Rosję – my też lubimy Francję. Oczywiście, wielu powie, że przemysł samochodowy, to biznes szczególny i tu ot, tak po prostu, nie pojawiają się sympatie… Znaczy: biznesmeni widzą konkretne sprawy, nadzieje, perspektywę! Ale mi było bardzo przyjemnie, że opuszczając Rosję, zadzwonił do mnie nie biznesmen, a człowiek: mój przyjaciel Jean-Michel. Chyba nie trzeba wyjaśniać, że żaden protokół nie zobowiązywał go do tego…
Cóż – muszę przyznać, że to miłe słowa ze strony dziennikarza pod adresem szefa dużej firmy. Szefa, który odchodzi na drugi koniec świata, ale potrafił sobie zaskarbić wiele sympatii w niełatwym przedzież środowisku. Rosjanie, jeszcze bardziej, niż Polacy, potrafią być otwarci, ale są też nieufni.
To miłe, że szef oddziału francuskiego koncernu zostawia po sobie taką wspaniałą opinię wśród ludzi. Okazuje się, że można robić wielki biznes z ludzką twarzą, a w momencie zmiany stanowiska, w momencie wyjazdu do pracy w całkowicie odmienne środowisko, i tak wspominają człowieka tak miło. Cieszymy się, że to własnie wysoki menedżer Renault pozostawia po sobie tak dobre wspomnienia.
Na podstawie publikacji „Za Ruliem”
KG
Najnowsze komentarze