Citroën C1 ev’ie, bo tak nazywa się elektryczny samochodzik, oferowany jest na Wyspach za spore pieniądze, bo kosztuje 16.850 funtów. Pozwala jednak jeździć niemal za darmo – doładowanie akumulatorów kosztuje stosunkowo niewiele, a na pełnych bateriach autko może pokonać 60-70 mil (czyli 100-115 km). Prędkość maksymalna sięga niemal setki, co w ruchu miejskim całkowicie wystarczy.
Od razu dodajmy, że propozycja skierowana jest do proekologicznych kierowców poruszających się po wielkich europejskich metropoliach. Ograniczony zasięg i niewielka prędkość maksymalna praktycznie wykluczają stosowanie tego auta na autostradach, ale w borykających się z korkami i smogiem wielkich miastach Europy Zachodniej ev’ie, to niemal zbawienie.
No dobrze, ale wydaje się sporą kasę na autko, które może się zwyczajnie „rozkraczyć”, gdy skończą mu się zapasy energii. Londyn jednak tego typu propozycjom wychodzi naprzeciw. Władze miasta zamierzają rozmieścić w całej metropolii aż 25 tysięcy stacji dokujących, w których będzie można autko zaparkować oraz doładować mu baterie. Jeśli pomysł się powiedzie, ev’ie niewątpliwie zawojuje londyńskie ulice!
Czym jednak różni się Citroën C1 ev’ie od innych tego typu konstrukcji? Przede wszystkim jest czteromiejscowy, jak w oryginale. Dotychczasowe rozwiązania miały tę wadę, że były dwuosobowe, co może być problemem np. przy odwożeniu do szkoły dwójki dzieci. To drugie po prostu się nie mieściło! Z C1 ev’ie problem znika! W świetle funkcjonalności cena blisko 17 tysięcy funtów nie wydaje się już tak bardzo wygórowana. Dwuosobowe autka elektryczne również nie były tanie…
Propozycja firmy Electric Car Corporation może się okazać nader interesująca. Pełne naładowanie akumulatorów C1 ev’ie trwa 6-7 godzin. To mniej, niż „zmiana” w pracy, mniej, niż sen przeciętnego Londyńczyka. W tej sytuacji, o ile faktycznie zbudowana zostanie sieć stacji dokujących, elektryczny Citroënik ma szanse na zdobycie serc mieszkańców brytyjskiej metropolii, a potem może i kolejnych wielkich miast…
KG
Najnowsze komentarze