Carlos Tavares, szef koncernu Stellantis uważa, że samochody elektryczne są zbyt drogie. Jednocześnie Stellantis notuje rekordowe zyski, blisko 17 mld euro. To pieniądze, które firma zarobiła m.in. na produkcji i sprzedaży elektryków.
Unia Europejska przyjęła przepisy zakazujące produkcji i sprzedaży nowych samochodów spalinowych od 2035 roku. Zakaz ten dotyczyć będzie także aut hybrydowych a wytwarzane będą wyłącznie pojazdy elektryczne. To jednak rodzi wiele kontrowersji, ponieważ tego typu samochody są dzisiaj bardzo drogie i niewiele osób stać na ich zakup. Zwiększenie dotowania przez rządy jest niemożliwe, ponieważ pieniądze na dotacje pochodzą z podatków, które należałoby zwiększyć, co dodatkowo zmniejszy możliwości zakupowe społeczeństwa.
Problem ten widzą producenci, tacy jak Stellantis. Koncern, który jest właścicielem 14 marek samochodowych, w tym Citroën, DS Automobiles, Fiat, Jeep, Opel czy Peugeot, sprzedaje obecnie ponad 20 modeli aut na prąd. Firma osiągnęła w 2022 r. rekordowe zyski, 16,8 mld euro. Część z tych zysków pochodzi właśnie ze sprzedaży elektryków. Mimo to Carlos Tavares przekonuje, że auta elektryczne są za drogie:
„Prawdziwym wyzwaniem dla samochodu elektrycznego jest uczynienie go przystępnym cenowo. Aby to zrobić, musimy podjąć duży wysiłek wewnętrzny, musimy zaabsorbować dodatkowe koszty technologii elektrycznej, które zostały ustalone przez przywódców politycznych. Koszt samochodu będzie w coraz większym stopniu zależał od ceny akumulatorów – powiedział Carlos Tavares w wywiadzie dla stacji RTL. „Problem z elektrykami polega dziś na tym, że są zbyt drogie, to oczywiste„.
Tavares obawia się też konkurencji azjatyckich producentów. W Chinach auta elektryczne są 2-3 razy tańsze niż w Europie. Szef Stellantis uważa, że to z powodu innych warunków działalności.
„Wiemy bardzo dobrze, że nie Chiny podlegają tym samym przepisom i warunkom pracy, co my. Zaopatrują się w krajach o niskich kosztach znacznie szerzej niż my” – podsumował szef Stellantis.
Najnowsze komentarze