Citroën płaci bardzo wysoką cenę za zmiany polityki produktowej i cenowej, którą wprowadziła Linda Jackson. Pod rządami Carlosa Tavaresa marka, mimo produkowania obiektywnie komfortowych i ciekawych stylistycznie samochodów, jest coraz mniej obecna na rynku. I jest ku temu kilka przyczyn.
Majowe wyniki sprzedaży w Europie są bezwzględne – Citroën nie umieścił w TOP 25 żadnego modelu. Marka chwali się bardzo dobrą sprzedażą we Francji czy w Turcji, ale jeśli uważnie wczytać się w komunikaty, powstaje wrażenie, że coraz mniej modeli znajduje się w głównym nurcie. Jest to o tyle niepokojące, że obiektywnie aktualne modele Citroëna spełniają wiele założeń, którymi powinna się kierować marka: są tu i wyróżniający się design, wysoki komfort a także wygoda na pokładzie. Coś jednak nie działa.
Brakuje z całą pewnością spójnej polityki produktowej i cenowej. Carlos Tavares tak bardzo redukuje koszty, że czasami nie zostawia już prawie nic na długofalowe spojrzenie i promowanie wizerunku marki. A przecież Citroën ma na czym budować: wspaniała tradycja i historia, znakomite modele, będące kamieniami milowymi w motoryzacji jak Traction Avant czy DS, niezwykłe zawieszenie hydropneumatyczne – to naprawdę solidna podstawa. Tyle że firma jakoś nie chce o nich pamiętać: nie dba o swoje dziedzictwo, chcąc nawet zlikwidować część potężnej i ciekawej kolekcji z własnego muzeum. Nie ma też fabrycznie nowych części do starszych modeli, szczególnie do hydropneumatyki, co jest tym dziwniejsze, że baza klientów jest ogromna.
Dzisiaj Citroën ma kolejnego szefa – który w ciasnych ramach, nałożonych przez Carlosa Tavaresa może sobie zwyczajnie nie poradzić. Thierry Koskas ma jednak wiele innych stanowisk i pytanie, czy będzie chciał zająć się Citroënem?
Citroën we Francji miał tak złe rezultaty, że Tavares kazał wyrzucić tam dyrektora. Tyle że złe rezultaty nie dotyczą tylko tego kraju – wszędzie widać spadki i trudno to przykryć trzecim miejscem w sprzedaży aut elektrycznych w Hiszpanii i tego typu opowieściami.
Odbiciem tego jest sytuacja w Polsce: z minimalną ilością aktywności komunikacyjnych, marketingowych (dużo więcej niż importer robią stowarzyszenia i kluby) a przede wszystkim produktowych. Bardzo mocno brakuje promocji i wsparcia sprzedaży. Sami dealerzy tego nie zrobią. W tym czasie konkurencja agresywnie atakuje rynek a efekt jest widoczny.
Niedawno mianowano nowego szefa marki na Europę. Przed nim bardzo trudne zadanie: zaspokoić korporacyjne cele Tavaresa a jednocześnie sprzedawać. Jeśli się nie uda, to w korporacji zmieni się kolejny menadżer, ale co stanie się z naszą ulubioną marką?
Najnowsze komentarze