„kmh” nr 5 (5) z X.2007
Stron: 148 (z okładką)
Cena: 12,99zł
Koszt 1 strony: blisko 8,8 grosza
Warto kupić: można
O jakich markach piszą lub choćby wzmiankują: Citroën, Peugeot, Renault
Jakie modele opisane: C-Cactus, C-Crosser, C5 Airscape, 4007, Laguna
Pierwszą wzmianką o samochodzie francuskim jest niewielka notatka zamieszczona nas tronie 13. Dotyczy ona Citroëna C5 Airscape, którego francuski producent pokazał na IAA we Frankfurcie. To auto prezentowało wygląd nowego C5 jeszcze przed oficjalną premierą, tyle, że w wersji otwartej. C5 Airscape był chyba jednym z najczęściej fotografowanych samochodów na frankfurckim salonie i trudno się dziwić – rzadko pokazuje się auta tego segmentu w wersji cabrio. Miejmy nadzieję, że przepiękny C5 Airscape trafi do produkcji zaraz po tym, jak w przyszłym roku oficjalnie zadebiutuje klasyczne C5. Acz czy można w ogóle mówić o „klasycznym” C5, skoro hydropneumatyka pojawi się tylko w niektórych wersjach, a auto nie będzie liftbackiem?…
Za to wnętrze C5 Airscape powraca do wspaniałych czasów, gdy Citroën produkował CX-a Prestige…
Ciekawy artykuł znajdziecie na stronie 24. październikowego „kmh”. To próba znalezienia odpowiedzi na pytanie „Co łączy Wodeckiego z Peugeotem” i przechodzi od znanego muzyka przez króla zwierząt do francuskiego producenta samochodów. Niestety jedyną częścią wspólną zdaje się lwia grzywa, nie wiemy bowiem, czym Zbigniew Wodecki jeździ na co dzień.
Dwie strony dalej znajdziecie krótką notatkę na temat C-Cactusa – kolejnego wspaniałego konceptu pokazanego przez Citroëna we Frankfurcie. Ta hybryda, jeśli weszłaby do produkcji seryjnej, kosztowałaby podobne pieniądze, jak seryjna podstawowa wersja C4! Czy jednak Citroën zdecyduje się wprowadzić tak nowatorskie auto na salony? Pewnie, niestety, nie :-(
Interesuje Cię nowa Laguna? I pewnie najchętniej pojeździłbyś 170-konną wersją 2.0T? Nie możemy Ci tego zagwarantować, ale za to możemy zaproponować lekturę artykułu zamieszczonego przez „kmh” na stronach 44-45. Kupno takiego samochodu wiąże się z wydaniem minimum 94.500 zł, co nie wydaje się kwotą szczególnie wysoką za samochód w tej klasie potrafiący się rozpędzić do setki w niewiele ponad 9 sekund. Niektórym jednak może nie przypaść do gustu automatyczna skrzynia biegów, jaka z tym silnikiem jest obligatoryjna. Osobiście do dziś wspominam jazdę poprzednikiem, który nie tylko miał skrzynię manualną, ale i rozwijał zauważalnie wyższą moc ponad 200 KM. Jeździłem tym samochodem rok temu i były to naprawdę miłe chwile…
Redaktro Kwiatkowski z „kmh” miał okazję pojeździć nową Laguną wyposażoną w 170-konny silnik turbo. Swoje wrażenia opisał w artykule zamieszczonym w październikowym numerze swojego pisma. Jaka powstała opinia?
Spodobało mi się określenie nowej Laguny, jako pierwszego w tej klasie auta trzyosobowego – dwie osoby z przodu i jedna z tyłu, bokiem do kierunku jazdy. To oczywiście satyryczne przerysowanie, choć faktycznie miejsca z tyłu mogłoby być więcej. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy – dwóch facetów z przodu czerpie radość z jazdy, a ich dwie (a nawet trzy…) drobne kobietki z tyłu mogę się oddawać przygotowaniom do tego, co będą robić po dotarciu do celu ;-) Nie wiem, o czym myślicie, ale podoba mi się tok owego myślenia ;-))) A poważniej – nowa Laguna nie jest najprzestronniejszym samochodem segmentu, niemniej jednak strasznie ciasno też w niej nie jest. Mam nieco ponad 180 cm wzrostu i nie taki znowu szczupły jestem, a tak oto wygląda tylna część kabiny przy fotelu kierowcy ustawionym tak, żeby mi się jechało całkiem nieźle:
Osobiście już bardziej przyczepiłbym się do za wąskiego wnętrza (ta trzecia kobietka sprawić by mogła pewną ciasnotę…), bądź ciut za nisko opadającego dachu (jeśli to kobietki jechałyby z przodu, a rośli faceci na tylnej kanapie), ale nie bądźmy drobiazgowi ;-)
Redaktor Kwiatkowski uznał, że 170 KM, to za mało do takiego auta. Cóż – nie jeździł pewnie wersją 1.6 ;-) Owszem – od Laguny z topowym (póki co) silnikiem benzynowym – można oczekiwać więcej, co odczułem jeżdżąc poprzednią odmianą 2.0T, ale cóż – Renault zapowiada 3,5-litrowy silnik V6. Pytanie tylko, dlaczego Francuzi zawsze coś zapowiadają, a nie dają od razu?…
Nie jest to jednak koniec treści w „kmh” związanych z nową Laguną. Na stronach 78-85 znajdziecie bowiem porównanie „francuza” z nowym Passatem. Porównano odmiany z dwulitrowymi dieslami pod maską, przy czym Lagunę wybrano z silnikiem o mocy 150 KM, zaś Passata – ze 170-knnnym motorem TDI. Czy jednak nie sprawiedliwiej byłoby porównać z Volkswagenem 175-konną Lagunę? Wszak ta odmiana już jest obecna w polskim cenniku. W dodatku występuje tylko w dwóch najwyższych poziomach wyposażenia, byłaby więc godnym przeciwnikiem dla Passata, który (na zdjęciach) ma wykończenia a’la drewno.
I choć Redaktor Ratowski docenia nową Lagunę, chwali jej zawieszenie, skrzynię biegów, wykończenie, to jednak widać w każdym wierszu, ze jego serce bije po stronie Volkswagena. Cóż – miłość jest ślepa, ale spójrzmy prawdzie w oczy – Laguna stanowi ciekawą alternatywę. Passat okazuje się niewątpliwie lepszy pod względem przestrzeni na tylnej kanapie, ale za to jest droższy (w testowanej wersji Trendline kosztuje blisko 104 tys. zł, zaś cena jednej z dwóch podstawowych odmian Laguny z tym silnikiem nie przekracza 100 tys. zł) i… toporniejszy. Nowa Laguna raczej nie zachwyca designem, ale i tak wygląda o wiele ciekawiej od niemieckiego konkurenta!
Osobiście wolałbym porównanie wersji 175-konnej silnika 2.0 dCi (kosztującej wprawdzie 115 lub 130,5 tys. zł za wersje Privilege i Initiale) z testowanym Passatem, ale mam wrażenie, że wyposażeniem taka Laguna pobiłaby niemieckiego konkurenta. Owszem – można wybrać Passata z wyższą wersją, ale i cena wówczas wzrośnie zauważalnie – aż do niemal 118 tys. zł za wersję Highline. Po doposażeniu jej w parę gadżetów (tam, gdzie to możliwe, skorzystałem z tańszych pakietów opcji) uzyskałem wartość samochodu na poziomie przeszło 146,5 tys. zł, a i tak nie ma jeszcze 18-calowych kół i paru innych gadżetów…
Ale zostawmy już Lagunę i przejdźmy na stronę 94., gdzie rozpoczyna się porównanie Peugeota 4007 z Oplem Antarą. Oba auta napędzają silniki o mocy zbliżonej (150 KM z dwulitrowego diesla CTDI Opla vs. 156 KM z 2.2 HDi Peugeota), choć napęd przekazywany jest za pośrednictwem pięcio- (Opel) i sześciobiegowej (Peugeot) przekładni. Nie podano niestety ceny Peugeota na polskim rynku (była jeszcze nieznana w momencie oddawania artykułu do druku), ale spodziewać się należy, iż będzie porównywalna do tego, co życzy sobie za Antarę Ople – nieco ponad 134 tys. zł. Citroën za C-Crossera oczekuje minimum 139 tys. zł, zaś w Niemczech 4007-ka kosztuje ok. 26 tys. euro. To ok. 100 tys. zł, ale nasze kochane państwo na pewno zechce na tym samochodzie nieźle zarobić, więc przeciętnie zarabiający Polak zapewne zapłaci za SUV-a z logo Peugeota więcej pensji, niż przeciętnie zarabiający Niemiec. Sporo więcej…
Najciekawsze jest jednak to, że Redaktor Śliwa uznał, że 4007-ka jest – według niego – najatrakcyjniejszym modelem spośród niemal bliźniaczych C-Crossera, 4007-ki i Outlandera. To chyba jedyny znany mi (choćby ze słyszenia) człowiek, który posunął się tak daleko w swoich estetycznych zapatrywaniach! Generalnie wszystkim podoba się albo Citroën, albo Mitsubishi. Owszem – 4007-ka wygląda na żywo lepiej, niż na zdjęciach, ja jednak wybrałbym raczej któregoś z dwójki pozostałych „braci”. Mam przy tym nadzieję, że nie obrazi się na mnie ani C-Crosser, ani Outlander, za użycie określenia „bracia”…
Redaktorowi Śliwie bardziej przypadł do gustu Peugeot, niż Opel, ale to nic dziwnego – oferuje lepiej wykończone, przestronniejsze wnętrze, ciekawszy silnik (dynamiczniejszy i oszczędniejszy), większą ładowność i parę pomniejszych drobiazgów.
I tym optymistycznym akcentem czas zakończyć przegląd październikowego „kmh”. Nie było może specjalnie wiele treści francuskich w tym numerze, ale i tak na tyle, by można było wydać niemal 13 złotych za to pismo. Oby w kolejnych numerach było więcej i jeszcze lepiej!
Krzysiek Gregorczyk
Najnowsze komentarze