DS, premium, 225 koni to za mało? Ale chwileczkę, jeszcze pomyślisz sobie „blondynka dostała samochód do testów, nie zna się i teraz będzie udowadniać, że DS7 Crossback jest taki, czy inny”. Może Was zaskoczę a może nie, bo o ile DS7 dostałam pierwszy raz w życiu to samochodów jednak trochę w swojej historii miałam, a sformułowania takie jak V12, ryk silnika i zapach spalin są mi po prostu bliskie. Co prawda redaktor naczelny, który przekazywał mi kluczyk, spojrzał badawczo i chyba krytycznie na mój strój, zawyrokował, że w tych spodniach i klapeczkach to chyba nie powinnam tu wsiadać, a bardziej pasowałaby elegancka garsonka. Spojrzałam na niego groźnie, bo szedł w niebezpieczne dla facetów rejony, ale mój wzrok natychmiast złagodniał. W końcu za nim stał przedmiot godny pożądania, a ja samochody kocham.
A redaktorów naczelnych aż tak się nie boje (i proszę korektę, by tego nie wykreślała).
DS7 Crossback – godny pożądania
Bo DS7 Crossback jest godny pożądania. Serio – cokolwiek powiecie, to ktoś nad nim solidnie popracował. Znam sporo konkurencji z klasy premium i DS nie ma się czego wstydzić przy X3 czy czymś z serii Q w Audi. A nawet ma liczne zalety, ale i drobne minusy. A skoro jesteśmy w stolicy kraju teoretycznie kapitalistycznego, to rozchodzi się o to, by te minusy nie przesłoniły oczywistych plusów – cytując klasyka. Zanim stałam się blondynką, przez jakiś czas byłam modelką. Wiecie, wysoka, szczupła dziewczyna, która chodzi na wybiegi i pokazuje na sobie co dzieje się w świecie mody, szczególnie tej eleganckiej, z najwyższej półki. Piszę to po, byście mogli wyobrazić sobie trochę moje podejście do piękna i szczegółów. Jak wiele kobiet bardzo to lubię. Detale mają swój wielki urok. A DS7 Crossback detali jest pełen.
I ucieszyłam się, kiedy DS7 Crossback w końcu trafił w moje lubiące motoryzację łapki, a chociaż miałam go niedługo, to zdążyłam go trochę polubić, a trochę się w nim zakochać. I nie mogłam się zdecydować, czy też trochę przestać lubić. Gdyby patrzeć stereotypowo, to jako typowa kobieta po prostu się wahałam i nie mogłam się zdecydować, czy powiedzieć mu tak, zdecydowanie tak, czy może jednak trochę nie. Teraz, kiedy mam go przed sobą, zastanawiam się, co można napisać o samochodzie, który dopiero raczkuje w klasie premium? A może to, iż wygląda klasycznie jak SUV, chociaż szczegóły zdradzają, że ma nieco więcej ambicji? Że w środku jest niczym luksusowy produkt z francuskiego salonu mody. I dobrze się nim jeździ?
Wygląd zewnętrzny: elegancja z detalami, a ja coś bym tu zmieniła
Trochę się boje to pisać, bo w komentarzach, które przeglądałam z drżeniem serca, zauważyłam, że niektórzy zarzucają tej stronie stronniczość. Więc muszę się zastrzec – ja nie jestem stronnicza. Będę pisać, co czuję i jak to czuję. Dostałam całkowicie wolną rękę, a gdy zapytałam naczelnego, czy mogę zjechać to auto od góry do dołu to odpowiedział krótko i zwięźle: „masz pełną swobodę blondyna”. A czemu tak zastrzegam się na początku, zapytacie? Bo z zewnątrz DS7 Crossback wygląda dość niesamowicie. Chodzi o to, że ten samochód jest taki trochę duży, a jednocześnie całkiem zgrabny. Ma fantastyczny lakier, zmieniający swoje odcienie. Kiedy patrzyłam na niego pod różnymi kątami, zdawał się mienić różnymi odcieniami. I ma taki swój charakter. Może wolałabym nieco bardziej zdecydowany, ale nie sposób nie zauważyć przesadnie wielkiego grilla na przodzie. Od kraty agresywnymi chromowanymi pazurami oddzielone są LEDowe lampy, co sprawia, że przód jest stylistycznie naprawdę niezły, przyszło mi do głowy, że wręcz agresywny. Za to światła do jazdy dziennej są umieszczono nietypowo, gdyż w pionie, po zewnętrznej stronie bryły niejako łącząc lampy z halogenami i razem efekt jest niezwykły. Po tym mocnym przodzie tył jest raczej minimalistyczny, chociaż też całkiem masywny. Duży tylny zderzak z podwójnym wydechem oraz wielkimi odblaskami, dość duża tylna klapa i relatywnie mała szyba, w połączeniu z zatopionymi z chromowych obramówkach lampach budzą we mnie całkiem pozytywne wrażenie.
Z boku DS7 Crossback to taki mój dobry znajomy. Wiecie czemu? Bo to taka znajomość, która mówi mi „gdzieś tego typka widziałam”. Nie jest to produkt Audi, ani BMW, ale raczej coś japońskiego. Może najlepszym odnośnikiem byłby to Infinity FX35? Od mojego auta oczekiwałabym czegoś bardziej unikalnego. Trochę jak od faceta, ma mieć w sobie to coś, ale jeszcze się trochę wyróżniać. Nie mam zamiaru usprawiedliwiać koncernu PSA, ale proszę designerów o wyróżnienie tej sylwetki. Bardzo. Felgi, które miałam na samochodzie, miały 20 cali średnicy i dawały dobry widok na tarcze i zaciski – to blondynki takie jak ja bardzo lubią!
Wnętrze: piękno, wygoda i jakość. Chociaż nie wszędzie
O, to blondynki lubią najbardziej. Wejście do eleganckiego, pełnego luksusu wnętrza. Mmmm, to jest to! Poczułam się wręcz otulona i rozpieszczona luksusem. I wiem, czytałam, niektórzy uważają, że to przesada, że za bogato, że DS nie powinien tak robić. Ja wręcz przeciwnie – uważam, że jest pięknie i luksusowo. Takiego wyglądu nie kupisz za żadne pieniądze nawet w S-Klasie.
Pieszczota oczu i skóry – kiedy dotkniesz te wszystkie materiały, kiedy popatrzysz na te staranne (nie wszędzie, ale w większości miejsc) wykończenia. Wszyscy piszą o ekranach (jest fajny 12″), zegarach (ten co się wysuwa mnie urzeka i mogę patrzeć bez końca) i ergonomii (ja po pół godzinie śmigałam bez problemu po całym menu), a ja wam powiem tak: ktoś, kto projektował DS7 zna się na rzeczy. Serio serio: zrobił naprawdę kawał dobrej roboty. Kiedy przygotowywałam się do tego tekstu to spojrzałam do konfiguratora i zauważyłam, że tapicerka, którą tu widzę, wymaga sporej dopłaty – ale naprawdę warto, nawet jeśli jej część jest tylko eko. No i wygodny fotel kierowcy, z którego nie chce się wysiadać, ten masaż, który rozpieszczał moje długie plecy– bajka. Ale są i minusy – tak jak nie podobał mi się bok DS7 z zewnątrz, bo oczekuję oryginalności, tak tutaj właśnie do skóry mam pewne zastrzeżenia, jak już dopłacam tyle tysięcy, to chciałabym całości z takiego samego rodzaju, a nie jakichś wstawek z eko.
Gdybym zapakowała do samochodu trzy ulubione koleżanki modelki (rasowe), każda 179cm+, to nie narzekałyby na miejsce. Duży plus, jest gdzie pomieścić nogi, nawet takie po szyję. Na pokładzie jest dużo bajerów, które ułatwiają życie. Albo utrudniają, jak kto woli – jest na przykład kontrola czujności kierowcy. Nie masz siły – to wypad zza kierownicy. No dobrze, DS7 Crossback nie krzyczy, ale łagodnie przypomina.
Silnik: 225 koni w lekkim nadwoziu robi to dobrze, jednak pali dużo
Wspominałam już, że lubię takie coś jak V12? Lubię? Nie! Ja to wręcz uwielbiam. I do małych silników przekonania nie mam. Ale jedno muszę przyznać, to jednak jeździ! Nawet, gdy na pokładzie łącznie jechały 4 kobietki z 4 bagażami podręcznymi (czyli waliza, kosmetyczka, torebka, torebunia i jeszcze ze dwa, trzy drobiazgi na każdą), dawał nieźle radę. Byle w trybie sport, bo inne chyba nie dały by rady.
A co blondynka może powiedzieć o jeździe? Jest dynamicznie i komfortowo. Auto lekko
i przyjemnie wchodzi w zakręty, chętnie słucha kierownicy, lubi kiedy się je przyciśnie i lubi wtedy sobie wypić. Dlatego przy długich trasach i szybkich przelotach chyba bym optowała za dieslem. Ale muszę powiedzieć, że ten 1.6l 225KM daje radę.
Na duże słowa uznania zasługuje automatycznia skrzynia biegów. Pracuje miękko, bez agresji, nie czuć, że zmienia biegi. Dobre to jest!
Komfort jazdy
Jako nowo powstała blondynka postanowiłam sprawdzić samochód nie tylko za kierownicą, ale też jako pasażer. Bo czymże byłby DS7 bez testu limuzyny. Zasiadłam z tyłu, zarządziłam szybką jazdę po dziurach i czekałam na efekty. Przejeździłam tak ze 200 kilometrów – DS7 Crossback sprawdził się w województwie lubelskim. Zawieszenie pracuje cicho, z tyłu nie trzęsie, oparcia można elektrycznie pochylać, a dźwięk silnika dociera dopiero po przekroczeniu limitów, które są obowiązujące w Polsce.
Gdy wróciłam na kierownicę, poczułam się już jak u siebie. Szybko się człowiek przyzwyczaja do dobrego. Potem, przy przesiadce do innego SUVa, boleśnie żałowałam, że zdecydowałam się DS7 oddać.
Podsumowanie
Czy DS7 Crossback bym kupiła? No pewnie – to bardzo fajne auto. Czy widzę w nim wady? Oczywiście, jak w każdym – chociaż te nie są duże.
A Wy co Ty myślisz o tym samochodzie? Podziel się ze mną komentarzami – także, a może przede wszystkim tymi krytycznymi. A może chciałbyś/chciałabyś jeszcze o czymś przeczytać? Daj znać!
tekst i zdjęcia: Joanna
Najnowsze komentarze