Citroën C3 1.6 VTi 120 KM rocznik 2013 stanął w szranki testowe. Lubimy ten samochód za jego wielką przednią szybę Zenith, która zachodzi aż nad głowy kierowcy i pasażera. Jak wypadł test, jaka jest opinia redaktora Gregorczyka? Poczytajcie.
Przedstawiciel segmentu B w gamie Citroëna nie jest jakąś wielką nowością rynkową, ale wiosną bieżącego roku poddany został lekkiemu liftingowi, dlatego auto znowu pojawia się na naszych łamach. Choć to tak naprawdę tylko pół prawdy ;-) Drugie pół, większe ;-) jak chciałaby spora część Polaków, to chęć porównania pracującego pod jego maską silnika 1.6 VTi z motorkiem 1.2 VTi w Peugeocie 208, a żeby test był możliwie rzetelny – pogoniliśmy oba te autka naraz na Litwę. Pokonały po przeszło 2.000 km każde z nich, odwiedzając wiele ciekawych miejsc, o czym mogliście się przekonać w serii moich artykułów („C3 i 208 w litewskim uzdrowisku”, „Dzukijskie bagna z Citroënem i Peugeotem”, „Citroën, Peugeot i niezdobyty zamek”, „Citroën C3 i Peugeot 208 na Wileńszczyźnie”, „C3 i 208 u zbiegu dwóch rzek”). Czy cięższy nieco, ale wyposażony w niemal o połowę mocniejszą i o jeden cylinder większą jednostkę napędową Citroën C3 spali faktycznie dużo więcej, niż proekologiczny Peugeot 208? I czy oba te samochody mogą pełnić rolę auta rodzinnego, jedynego w podstawowej komórce społecznej ;-) które nadaje się nie tylko w codziennym użytkowaniu w mieście, ale można je wykorzystać także do wakacyjnej eskapady?
Jak widać, celów postawiliśmy przed tym testem więcej. Dzięki uprzejmości importera, Firmy Citroën Polska, otrzymaliśmy C3 w najbogatszej wersji Exclusive napędzaną silnikiem 1.6 VTi o mocy 120 KM. To podstawowa jednostka z gamy silników opracowanych wspólnie z BMW (wielokrotny Silnik Roku w swojej klasie pojemności). Z uwagi na relatywnie najprostszą w tej rodzinie budowę wydaje się to być bezpieczny motor, który nie powinien nastręczyć problemów eksploatacyjnych. Nie ma w nim turbiny i masy innego osprzętu, zaś moc 120 KM nie jest żadnym wielkim osiągnięciem, jak na tę pojemność skokową, w sensie wyżyłowania silnika. A auto zapewnia naprawdę niezłe osiągi i sporo przyjemności z jazdy.
Ile kosztuje taki samochód? Według cennika trzeba szykować co najmniej 64.350 zł, co nie jest kwota niską, jak na segment B, ale pamiętajcie – to wartość za najbogatszą w gamie wersję Exclusive! Auto takie, jak w teście nie wymaga dopłaty za lakier (biały) i tapicerkę (dwutonowa, materiałowa), ale gdybyście chcieli inny kolor, to musicie dorzucić 1.800 zł. Za Pakiet Widoczność Citroën oczekuje kolejnego tysiąca, ale w zamian otrzymacie automatyczne wycieraczki, automatyczne światła, wewnętrzne lusterko elektrochromatyczne i dodatkowe oświetlenie kabiny. W efekcie wcale nie jest tak drogo, bo wszystko inne jest w standardzie.
Nie powinniście narzekać na bezpieczeństwo – C3 Exclusive zapewnia komplet poduszek powietrznych (czołowe, boczne i kurtynowe), ESP, ABS z EBD i BAS, regulator prędkości (tempomat) z ogranicznikiem, dwa mocowania Isofix na skrajnych siedzeniach z tyłu (co świadczy o rodzinnym charakterze auta), sygnalizację niezapiętych pasów na przednich fotelach i sporo innych drobiazgów.
Komfort też nie ucierpiał – elektrycznie sterowane szyby we wszystkich bocznych drzwiach, elektrycznie sterowane i składane oraz podgrzewane lusterka boczne, klimatyzacja automatyczna, radioodtwarzacz CD/mp3, Connecting Box, podłokietnik z przodu, wspomaganie kierownicy, centralny zamek, czy nawet rozpylacz zapachów – wszystko to sprawia, że nawet długa podróż będzie przyjemna i upłynie w miłej atmosferze.
Przyczyni się do tego także dość komfortowo zestrojone zawieszenie. Citroën, przez lata słynący nie tylko z komfortu, ale i z bezpiecznego prowadzenia, o czym rzadko przeczytacie w prasie ukazującej się w Polsce, przyłożył się i tutaj. C3 ma nieco bardziej miękkie nastawy zawieszenia, aniżeli testowany równolegle Peugeot 208. Podróż w nim, zwłaszcza po drogach o gorszej nawierzchni, może więc być przyjemniejsza, aniżeli w przypadku bratniego modelu. My na szczęście większość trasy mieliśmy w całkiem niezłym stanie – zarówno krajowa „dziewiętnastka” została w dużej mierze poprawiona na przestrzeni ostatnich lat, jak i drogi na Litwie nie stanowiły wielkiego wyzwania dla zawieszeń testowanych przez nas samochodów. Mogły się więc wykazać bardziej komfortem, niż koniecznością reagowania na niespodziewane sytuacje drogowe. C3 nie jest jednak „za miękki”, z jaką to opinią pewnie czasem się spotykacie w innych mediach. Jest zestrojony odpowiednio, zwłaszcza na przeciętne polskie drogi, pełne studzienek, wyrw, pofałdowań, łatanego asfaltu i kolein. Opony w rozmiarze 195/55R16 (Michelin Energy Saver) zachowywały się bardzo przyzwoicie poprawiając komfort i skutecznie izolując od ewentualnych uszkodzeń asfaltu. Co znamienne – ich profil i tak był niższy względem szerokości, aniżeli w 208-ce, wyposażonej w piętnastocalowe felgi i nanizane na nie kapcie w rozmiarze 185/65, a auto było bardziej komfortowe od Peugeota. Ewidentnie odpowiadały za to nastawy zawieszenia.
Stylistyka C3 z zewnątrz jest bardzo oryginalna. Auto jest dość wysokie (1.524 mm), ale zachowuje się stabilnie. Nie mieliśmy na szczęście sytuacji podbramkowej, typu wyskakująca z lasu sarna, ale może dlatego, że część testu odbyła się na Litwie, a tam szczególnie zezwierzęcone ;-) tereny odgrodzone są od dróg siatkami, nawet na drogach krajowych! W Polsce to nie do pomyślenia – stawia się znak za 1.000 zł i sprawa załatwiona. Litwini dbają o kierowców dużo bardziej. Nie mieliśmy więc okazji sprawdzenia, jak zachowa się samochód przy naprawdę dynamicznej zmianie kierunku, ale przecież jechaliśmy rodzinnie, spokojnie, starając się przewidywać sytuację na drogach. No i te siatki wzdłuż dróg nas zabezpieczały ;-)
Fotele przednie oraz kanapę należy jednoznacznie ocenić bardzo dobrze – nie powodowały nawet cienia zmęczenia. Zakres regulacji jest co najmniej wystarczający, a przestrzeni w samochodzie – jak na segment B – nie brakuje. C3 jest generalnie nieco przestronniejsze od 208-ki, ale nie są to jakieś wielkie różnice, i na pewno nie w każdej kategorii. Szczegóły dotyczące wymiarów wnętrza miejskiego Citroëna znajdziecie na obrazku poniżej. Pozwoliłem sobie też skorzystać z materiałów producenta i zaprezentować podstawowe gabaryty omawianego samochodu.
Wnętrze C3 też zdecydowanie może się podobać. Tapicerka okazała się być połączeniem dwóch materiałów – tkaniny i alcantary – co dodało autku odrobiny prestiżu – w tym segmencie praktycznie nie spotyka się tego tworzywa. Materiały użyte do wykończenia deski rozdzielczej i boczków drzwiowych również wyglądają znakomicie, ekskluzywnie wręcz. Połączenie metalu, skóry (na kierownicy i mieszku lewarka skrzyni biegów), różnych rodzajów plastiku (także wykończonego na wysoki połysk, co wygląda świetnie), a wszystko to wycyzelowane z precyzją i smakiem. Designerzy wyraźnie się spisali – nie ma tu ani centymetra kwadratowego nudy, każdy detal jest wysmakowany, a wszystko tworzy spójną całość. Tak, to wnętrze prezentuje się świetnie!
Zegary stanowią połączenie tradycji z nowoczesnością. W centrum zlokalizowano spory prędkościomierz i jeżeli gdzieś przeczytacie, że ktoś ma problemy z odczytaniem jego wskazań – wyślijcie go do okulisty. Po lewej stronie znajdziecie analogowy obrotomierz, ale jego wskazań nie rozpisano na przeważającej części okręgu, a jedynie na jakichś 40% tej krzywej. Wszystko jednak dobrze widać, więc nie ma podstaw do marudzenia. Po prawej z kolei umieszczono ciekłokrystaliczny wyświetlacz prezentujący stan paliwa w baku oraz przebiegi – tzw. dzienny i łączny. I jak przystało na segmentowe wskazania ilości paliwa, nie jest to wskazanie przesadnie dokładne, ale od czego komputer pokładowy? Wszak potrafi on pokazać zarówno to, ile średnio zużyliście na przejechanie 100 km, ile spalacie w danej chwili, ile jeszcze kilometrów zostało do przejechania na tym, co macie w baku itp. I działa to dobrze, ale pamiętajcie, że w samochodach PSA to ostatnie wskazanie znika, gdy według komputera przejedziecie nie więcej, niż 30 km. To już taki ostateczny straszak na kierowcę sugerujący, że żarty się skończyły i warto zaspokoić „żebraka”, który upomina się zresztą o jałmużnę na stacji benzynowej dość natarczywie.
Wśród wskaźników brakuje temperatury płynu chłodzącego. Producent zastosował jedynie lampkę, która świeci na niebiesko, dopóki silnik nie osiągnie optymalnej temperatury, albo na czerwono, gdy się zacznie przegrzewać. Tej drugiej sytuacji nie zaobserwowaliśmy, ale przyznam szczerze, że to dziwna oszczędność. Nie wiem, ile kosztuje wychyłowy wskaźnik temperatury wraz z czujnikiem (który zresztą i tak musi przecież być), zapewne jest droższy od żaróweczki, ale czy w samochodzie za mniej więcej 65.000 zł stanowiłoby to problem? Wszak w testowanej równolegle 208-ce zastosowano z powodzeniem wychyłowe wskaźniki temperatury płynu oraz stanu paliwa i działało to bardzo dobrze. Nie podoba mi się taka oszczędność.
Muszę w zamian pochwalić designerów za konsolę środkową. Może nie jest ona w pełni funkcjonalna, może nawet ktoś zarzuciłby jej braki w ergonomii, ale jest szalenie interesująca – od razu widać, że to francuski styl. Zgrupowane w dwa okręgi przyciski sterowania klimatyzacją i nawiewami otaczają z obu stron ciekłokrystaliczny wyświetlacz prezentujący wybrane ustawienia. A że w każdym z okręgów przyciski są raptem trzy, więc nie ma problemów z obsługą.
Radiootwarzacz umieszczono poniżej i dobrze, że ma ob. Jeszcze obsługę płyt CD, czego niestety nie mogłem pochwalić w 208-ce. Osobiście nie lubię skompresowanych plików z muzyką, pod tym względem jestem tradycjonalistą i używam płyt CD. Dlatego wybrałbym audio z Citroëna, choć w testowym egzemplarzu miało ono jedną wadę. Wadę na co dzień może niedostrzegalną, ale w naszym przypadku stanowiącą o gorszej ocenie samochodu jako całości. System głośników w C3 wzbogacono bowiem o umieszczony w bagażniku subwoofer, co zauważalnie zmniejszyło pojemność 300-litrowego normalnie kufra. Wprawdzie dzięki głębokości bagażnika i jego pozostałym wymiarom i tak nie mieliśmy problemów z zapakowaniem się, ale jednak głośnik basowy zmniejszył szerokość kufra, co zapisać trzeba na mały minus, gdy ocenia się przydatność samochodu w kategorii „jedyne auto w rodzinie”.
Bardzo dobrze działa nawigacja, podobnie zresztą, jak i w 208-ce. Mapy były aktualne, a trasę wytyczano szybko i bezproblemowo. Urządzenie nawet się przesadnie nie upierało, by zawrócić z drogi, która zdecydował się – wbrew wskazaniom – wybrać kierowca, ale wytyczało nową trasę i trwało to znowu niedługo. Ekran jest czytelny i nie ma problemów z interpretacją jego wskazań. Nawet na wileńskiej Starówce nawigacja prowadziła, jak po sznurku. Pamiętać jednak należy, żeby używać nazw lokalnych, a nie polskich (czyli Vilnius, a nie Wilno, Kaunas, a nie Kowno, Trakai, a nie Troki itd.), ale to akurat cecha wielu map.
Ekran nawigacji służy zresztą jako główny wyświetlacz wszelkich ustawień i wskazań komputera. W testowanym egzemplarzu wyrzucał zresztą wszystko, co prezentował, gdy wrzuciło się bieg wsteczny. Wszystko to dzięki kamerze cofania, w jaką wyposażone było testowe C3. Kolorowy obraz z kamery pozwalał na bezpieczne parkowanie tyłem.
Warto podkreślić, że wszystkie komunikaty wyświetlane były w języku polskim, również w mowie Mickiewicza porozumiewała się z kierowcą nawigacja. PSA Peugeot Citroën od dość dawna zauważa potrzeby polskich kierowców, czego jeszcze niedawno nie można było powiedzieć o pewnych markach sprzedających w naszym kraju dużo więcej samochodów, niż Francuzi, a i teraz, jak czytam w prasie, polskie ustawienia potrafią się przestawić na mowę Goethego…
Ale słuch, wyczulony na polszczyznę, to tylko jeden ze zmysłów. Dotyk też nie powinien się zawieść przy kontakcie z Citroënem C3. O węch zadba dyfuzor zapachów, który możecie wyposażyć w jeden z kilku dostępnych aromatów, a wymiana zasobników jest bardzo prosta. Zaleta rozwiązania względem np. popularnych wśród niektórych kierowców choinek zapachowych jest to, że nic nie dynda przy lusterku ;-) a poza tym intensywność zapachu można regulować i w dodatku zawsze będzie on tak samo silny – aż do skończenia płynu w zasobniku, choinki zaś szybko tracą swój za silny początkowo zapach.
Idźmy dalej. Smak raczej nie zostanie zaspokojony, bo przy całym zaangażowaniu projektantów Citroëna C3 nie znajdziecie w nim niczego, co dałoby się skonsumować z przyjemnością – zbudowano go z elementów niejadalnych, a już na pewno nie mają one zbyt wspólnego ze słynnymi francuskimi przysmakami. Jeden zmysł pozostanie więc niezaspokojony.
No dobrze, to cztery, a piąty? Wzrok. Tu C3 ma do zaoferowania coś przedniego. Przednią przednią szybę. Nie, to nie błąd. Szyba z przodu jest naprawdę przednia. Nazwano ją Zenith, bo tak naprawdę, jeśli tylko się trochę postaracie, macie szansę zerknąć na zenit, który – jak wiemy – jest umownym punktem na nieboskłonie idealnie nad nami. Przednia szyba w C3 jest naprawdę spektakularna. Ogromna! Ale jednocześnie lekko przyciemniona w górnej części, więc nie pozwala na oślepianie przez słońce. A gdy nawet promienie naszej najbliższej, życiodajnej gwiazdy przedrą się przez ten element, to nie ma problemu – możecie zaciągnąć podsufitkę do poziomu podobnego, jak w innych autach, które tam mają początek dachu.
Jak wiecie z innych moich tekstów, jestem wielkim fanem dużego przeszklenia samochodów, bo naturalne światło pozytywnie wpływa na psychikę. Szklane dachy, wysokie szyby boczne, czy panoramiczne przednie, to elementy, które uważam za jedne z najlepszych pomysłów w dziedzinie budowy karoserii samochodowych, oczywiście pod względem wizualnym, designerskim, a nie z uwagi na bezpieczeństwo oczywiście. Choć pamiętać o bezpieczeństwie też należy i warto podkreślić, że to duże przeszklenie w wielu samochodach francuskich zagrożenia nie czyni. Za to pozwala na rozjaśnienie wnętrza, a wiadomo, że człowiek, który ma większy dostęp do światła naturalnego jest pozytywniej nastawiony do życia. Jak my ;-)
I właśnie Citroën C3 ze swoją szybą Zenith jest jednym z tak pozytywnie nastawiających nas samochodów. W nim po prostu widać więcej. To auto, które pozwala cieszyć się pełniejszym widokiem i nawet kiedy jedziecie, możecie zobaczyć dużo, naprawdę dużo więcej, choćby zamki postawione na mijanych wzgórzach ;-) Albo samoloty, jeśli ktoś jest ich fanem ;-) Brawa dla Citroëna za stosowanie takiej wielkiej szyby w tak niedużym przecież, bo niespełna czterometrowym samochodzie!
Obsługa wszystkich urządzeń pokładowych jest prosta, choć ktoś, kto się przesiada na C3 na przykład z samochodu niemieckiego, pewnie nie będzie potrafił włączyć świateł, bo nie ma tu pokrętła od Frani, jak zresztą w żadnym francuskim aucie. Tu wszystko jest delikatne, wysublimowane (ale solidne, wbrew temu, co piszą niektórzy dziennikarze), wysmakowane. Nie ma miejsca na toporne rozwiązania, wszystko „chodzi” lekko, a do obsługi czegokolwiek nie jest potrzebna męska siła.Nic więc dziwnego, że Citroëny C3 tak często wybierają kobiety. One wiedzą, co ładne – dlatego zakochują się w mężczyznach ;-) A poważniej – w C3 facet też wygląda dobrze. A najlepiej prezentuje się rodzina, bo jeśli nie macie więcej, niż dwoje dzieci, nawet nastoletnie, to spokojnie możecie się na C3 zdecydować. Miejsca znajdziecie w nim dość, spalanie 120-konnego silnika nie drenuje kieszeni, a dostępność miejsc parkingowych jest dużo większa, niż dla dużych vanów. No i siedząc blisko siebie zacieśniacie więzy rodzinne ;-)
No właśnie – spalanie. Testowe C3 pokonało w naszej redakcji dokładnie 2.184 km, o 223 mniej, niż 207-ka, ale wspominałem, że w pewnym momencie się rozdzieliliśmy i Peugeot pozostał jeszcze na Podlasiu, by tam zawieźć nas w kilka wspaniałych miejsc. Na dystansie tychże 2.184 km średnie spalanie przy średniej prędkości z całego dystansu wynoszącej 62 km/h (o 1 km/h niższej, aniżeli w 208-ce) Citroën C3 1.6 VTi zakończyło się rezultatem 5,8 l na każde 100 km. Innymi słowy zużyło około 126,5 litra paliwa. To całkiem przyzwoity wynik jak na 120-konny silnik benzynowy i auto w dużej części dystansu załadowane dość konkretnie – trzy osoby o łącznej wadze ok. 190 kg plus pełny bagażnik.
To wynik gorszy jedynie o 0,2 l/100 km w stosunku do 82-konnego Peugeota 208 VTi, który swą moc dobywa z trzech, a nie jak Citroën, z czterech cylindrów. Przyjemność z jazdy w kwestii elastyczności przyspieszania jest zauważalnie większa w przypadku większej jednostki napędowej. Gdybyście chcieli kupić C3 Exclusive z silnikiem 1.2 VTi, to musielibyście przyszykować 60.700 zł. To tylko o 3.650 zł taniej, niż taki sam samochód z jednostką spalającą minimalnie więcej, a może nawet tak samo – pamiętajmy, że 208-ka, w której testowaliśmy benzynowego trzycylidrowca była realnie o jakieś 120 kg lżejsza, a to też musiało się odbić na spalaniu.
Choć więc doceniam starania koncernu PSA Peugeot Citroën o obniżenie średniej emisji dwutlenku węgla, to jednak wychodzi na to, że lepszym wyborem będzie jednak czterocylindrowy motor 1.6 VTi. Spala podobne ilości paliwa, więc i emituje podobną ilość głównego gazu cieplarnianego, a jest tylko o nieco ponad 3,5 tysiąca złotych droższy. Zapewnia za to lepszą elastyczność, co ważne w trasie, nieco lepsze osiągi i kulturę pracy charakterystyczną dla jednostek czterocylindrowych.
Nie, w żadnym razie nie twierdzę, że trzycylindrowy silnik 1.2 VTi jest kiepski, czy pracuje z niewielką kulturą. W zasadzie zarzuty można mieć jedynie do jego wyciszenia, ale to nie problem, można to sobie samemu poprawić wytłumiając komorę silnika. To udana jednostka, ale jak pokazał nasz test – w trasie lepszym silnikiem okazał się jednak motor czterocylindrowy. Przy minimalnie wyższym spalaniu, wynikającym być może tylko z masy pojazdu, pozwalał na bezpieczniejsze wyprzedzanie, a to już argument istotny. Kiedy się zaś wydaje pieniądze rzędu 60.000 zł, to dorzucenie do tego 3.650 zł nie powinno być wielkim problem – to przecież tylko 6% więcej, niż cena bazowego C3 Exclusive. I chyba warto dołożyć.
W oparciu o te dwa równoległe testy, a w zasadzie o jeden test podwójny, chyba trzeba się będzie pokusić o sprawdzenie, jak spiszą się dwa auta z tymi silnikami w typowo miejskiej dżungli. Być może weźmiemy dwa Peugeoty 208, albo dwa Citroëny C3, żeby uniknąć problemu różnicy masy, ale mam rozbudzony apetyt na tego typu test. Bo z doświadczeń polsko-litewskich, jakie były udziałem Citroëna C3 i Peugeota 208 wynika, iż downsizing wcale nie ma aż tyle sensu, ile byśmy od niego oczekiwali.
Dziękujemy Firmie Citroën Polska za udostępnienie samochodu do testu.
Krzysztof Gregorczyk