Do dziś wspominam, jak głupio dałam się podpuścić kumplowi, który kupił Opla omegę. Jęczał, że ma mały bagażnik, że nawet człowiek się tu nie zmieści i w związku z tym nie może porywać dziewic. Postanowiłam udowodnić mu, że bagażnik jest pojemny i do niego wlazłam. A ten tylko na to czekał. Bagażnik zatrzasnął i usiadł na nim swoim tłustym dupskiem. Wypuścił mnie dopiero po 10 minutach. Wściekła goniłam go przez cały parking. Przestałam dopiero wtedy, gdy wbiegł do cukierni. A wybaczyłam, gdy wyszedł z niej z lodami.
Największą fanką wielkiego bagażnika była jednak koleżanka, której mąż kupił używanego peugeota 404. Jej bagażnikomanii nie byliśmy świadomi, dopóki w 1999 roku nie wybraliśmy się w kilkanaście osób kilkoma samochodami na pożegnanie z drewnianym mostem w Wyszogrodzie. Był to najdłuższy w Europie drewniany most (miał aż 60 przęseł) i fajnie terkotał, gdy się po nim jechało. W związku z wybudowaniem nowej przeprawy przez Wisłę ten stary most miał być rozebrany. Chcieliśmy po raz ostatni nim przejechać. Dojazd do Wyszogrodu to była cała wyprawa, ale… sama jazda mostem to dosłownie kilka minut. Co robić? Postanowiliśmy zrobić piknik na brzegu rzeki. Nie mieliśmy wprawdzie ze sobą niczego, ale… nagle okazało się, że bagażnik peugeota koleżanki jak zaczarowany ołówek wypluwa różne cudeńka. Pomna, że bagażnik mojego malucha poza kołem zapasowym, kompletem kluczy i lewarkiem z trudem mieścił malutki ręcznik, mydło w mydelniczce i papier toaletowy ze zdumieniem odkrywałam, jak z bagażnika peugeota koleżanka wyciąga… najpierw koc, a potem drugi koc. Potem wyjęła składane dwa krzesełka. Potem wyrzuciła na trawę dwa kalosze i sandały, ale te po chwili wrzuciła z powrotem, mówiąc, że są tam na wszelki wypadek. Potem z bagażnika wydobyła zestaw plastikowych talerzy, plastikowych sztućców, metalowego składanego grilla, którego miała tam ponoć przez zupełny przypadek, resztkę brykietu w papierowej torbie i podpałkę. Gdy wydobyła składany stolik tylko jęknęłam. A kiedy swoim pierdzidełkiem, czyli FIATem 126p (gdyby ktoś nie wiedział skrót oznacza Fatalną Imitację Automobilu Turystycznego 1-osobowego, 2-drzwiowego, 6-krotnie przepłaconego) pojechałam do najbliższego spożywczaka po kiełbasę, chleb, musztardę, ogórki i ketchup i wróciłam, wierzyć mi się nie chciało. Na brzegu Wisły stał wielki piknik, który w całości został wyjęty z bagażnika!
Kiedy kończyliśmy imprezę, którą żegnaliśmy most w Wyszogrodzie koleżanka rozpoczęła pakowanie. Zażartowałam, że trzeba będzie pewnie to wszystko upychać kolanem, ale spojrzała na mnie, jak na wariatkę. Rzeczywiście. Piknik błyskawicznie zniknął w bagażniku, a tuż obok niego wylądowały resztki jedzenia i… gigantyczna torba ze śmieciami, bo turysta jak ostatnia świnia zawsze naprodukuje tego tony! A nas było kilkanaścioro w tym spora gromadka dzieci.
Bagażnik tego peugeota wspominałam wielokrotnie. Najbardziej jednak zaskoczył mnie, gdy po latach wspominaliśmy wyjazd do Wyszogrodu i ja przypomniałam co to nie mieściło się w samochodzie kumpeli. Odezwała się wtedy znajoma, która była na tej wyprawie.
– Najlepsze były te tony par butów.
– Jakie tony? – sprostowałam. – Przecież były tylko kalosze i sandały.
– Coś ty! Ty pojechałaś do sklepu, a my w tym bagażniku znaleźliśmy jeszcze martensy, klapki i jakieś pantofle na szpilce, ale tak się śmialiśmy, że ona nam je wyrwała i zatrzasnęła bagażnik!
Szkoda. Mógłby się okazać, że to bagażnik bez dna, czyli coś o czym marzy prawie każdy z nas.
Najnowsze komentarze