Przepisy dotyczące samochodów elektrycznych mogą być powodem, dla którego Stellantis wycofa się z Wielkiej Brytanii i nie będzie tam nic produkować. To oczywiście wariant skrajny, ale wynika wprost ze słów Carlosa Tavaresa, który skrytykował wymogi prawne, jakie przed producentami stawia ten kraj.
Carlos Tavares, szef koncernu Stellantis, bardzo ostro skrytykował prawo, które pozwala karać producentów samochodów, jeśli ci nie spełnią określonych celów, związanych z elektromobilnością. „Problem polega na tym, że naturalne zapotrzebowanie rynku w Wielkiej Brytanii na pojazdy elektryczne wynosi obecnie połowę tego co wyobraża sobie rząd” – mówi Carlos Tavares.
Sprzedaż elektryków maleje
„Jeśli przepisy narzucają poziom sprzedaży aut elektrycznych, który jest dwukrotnie wyższy niż naturalny popyt na rynku, a do tego stawiają mnie w narożniku, mówiąc: jeśli tego nie spełnisz, zabiję cię grzywnami, konsekwencją będzie to, że wszyscy zaczną wymuszać sprzedaż elektryków, a więc obniżać ceny co całkowicie zniszczy rentowność” – powiedział Tavares. „Nie można oczekiwać, że Stellantis będzie wspierał biznes z ze stratą„.
Jednocześnie szef koncernu ujawnił, że sprzedaż aut elektrycznych stale maleje i jest to duży problem dla producentów.
Zobacz: Wiadomości motoryzacyjne. Codziennie, aktualne, ciekawe
80 tysięcy złotych kary za jeden samochód spalinowy
Według brytyjskiego prawa wymagane jest, aby określony procent sprzedaży każdego producenta samochodów był elektryczny, w przeciwnym razie firmom grożą kary finansowe. W tym roku wymagany odsetek wynosi 22 procent i rośnie z każdym rokiem do 80 procent w 2030 roku. Producenci samochodów, którzy nie będą w stanie osiągnąć swoich celów, zostaną ukarani grzywną, a rząd proponuje karę w wysokości 15.000 funtów za każdy nieelektryczny samochód i 18.000 funtów za lekkie auto dostawcze.
Zobacz: Testy nowych i używanych samochodów. pomiary, spalanie, opinie
Realne groźby czy raczej przemyślana strategia negocjacyjna?
Jaka jest alternatywa? Stellantis nieoficjalnie mówi o zamknięciu produkcji i przeniesieniu jej do innych krajów, możliwe jest również wycofanie się częściowo z brytyjskiego rynku. Do prawdziwych skrajnych rozstrzygnięć jest jednak daleko, bo to najwyraźniej strategia negocjacji z brytyjskim rządem, podobne działania w obszarze komunikacji prowadzą też bowiem inne firmy.
Najnowsze komentarze