W ubiegłym tygodniu, dokładnie 14. grudnia, Citroën otworzył swoje przedstawicielstwo w Azerbejdżanie. Ten niewielki kraj (powierzchnia przeszło 3,5 raz mniejsza od Polski) zamieszkuje nieco ponad 9 milionów osób i plany Citroëna w zakresie sprzedaży są mocno ostrożne. Na przyszły rok mówi się jedynie o 100 samochodach, ale podejrzewam, że sprzeda się ich tam jednak więcej. Głównym problemem jest fakt, że francuski koncern jest jednym z ostatnich dużych graczy, który pojawił się na tym rynku.
Oficjalnym dystrybutorem Citroëna w Azerbejdżanie została firma Baku Motors. Przed wejściem na ten rynek Citroën przeprowadził jednak badania rynku, które wykazały, że taka inwestycja ma sens. Pierre Delabre, szef marki na obszar Wspólnoty Niepodległych Państw, powiedział „Zaprezentujemy w Azerbejdżanie całą gamę Citroëna. Będą tam zarówno modele masowe, jak i przeznaczone dla wymagających klientów. Rzeczywiście, dość późno wchodzimy na ten rynek, ale wierzymy, że nasza europejska jakość, obsługa i ceny pozwolą nam zdobyć przyczółek i skutecznie rywalizować z innymi markami”.
Citroën zaoferował w Azerbejdżanie podobną gwarancję, jak na Starym Kontynencie – 2 lata niezależnie od przebiegu. Naturalnie firma świadczyć będzie serwis gwarancyjny i pogwarancyjny. Jak mówił na inauguracji Ajdin Guliew, dyrektor sprzedaży w Baku Motors, „Chciałbym również zauważyć, że części zamienne do Citroëna są tańsze, niż na przykład do samochodów marek koreańskich”.
Citroën zaoferował w Azerbejdżanie modele C1, C2, C3, C4, C5, DS3, DS4 i DS5.
KG; zdjęcia: 1news.az
Najnowsze komentarze