Kurs euro może mieć bardzo duży wpływ na wyniki sprzedaży w salonach samochodowych w Polsce. Wbrew pozorom wcale nie chodzi o ceny detaliczne, na które euro ma w pewien sposób wpływ a przynajmniej nie tylko.
Wysoki kurs euro sprzyja pewnemu zjawisku, o którym cała branża samochodowa wie, ale którym nieprzesadnie lubi się chwalić. Niski kurs euro hamuje takie zachowania. Chodzi oczywiście o reeksport, który jest dzisiaj jednym ze sposobów przeżycia dla wielu sprzedawców. Na czym polega ten mechanizm?
Dealerzy kupują samochody płacąc za nie w złotówkach. Finansują oczywiście owe zakupy, ponoszą więc określone koszty kredytów a chcąc ich się pozbyć, szukają sposobu na sprzedaż danego pojazdu. Wysoki kurs euro powoduje, że auto może być atrakcyjnie wycenione w tej walucie i trafić na jeden z zachodnich rynków. Istnieją całe wyspecjalizowane w zakupach z Polski grupy firm, które chętnie biorą nieco tańsze auta z naszego rynku i upłynniają na Zachodzie.
Im euro stoi wyżej, tym dla eksportera – w tym przypadku dealera lub firmy z nim współpracującej – lepiej. Reeksport pozwala realizować plany sprzedaży a jednocześnie zarobić, m.in. na sprzedaży z marżą, uzyskaniu premii od producenta czy skróceniu czasu kredytowania danego pojazdu, a więc obniżenia sobie kosztów działalność firmy. A czemu proceder jest tolerowany przez importerów, mimo że oficjalnie go zdecydowanie potępiają? Odpowiedź jest krótka – wszystkim stronom się to opłaca, każdy realizuje swoje plany a sposobów na obejście restrykcyjnych zapisów umów, które wiążą dealerów lub firmy odbierające auta całe mnóstwo.
Najnowsze komentarze