Rok 2004 na zawsze zapisze się nie tylko w historii marki z Pitesti, ale również i w historii motoryzacji. Zaprezentowano bowiem samochód, który wzbudził sensację wśród opinii publicznej, ale także sprawił, że wielu producentów „markowych” aut zaczęło nucić/słuchać (niepotrzebne skreślić) „Marsza Żałobnego” Chopina.
Niepozorny Logan, bo o nim mowa, był finalnym efektem projektu X90, czyli samochodu za 5.000 euro. Ostateczna cena sięgnęła wprawdzie 6.400 euro, ale mimo to do dziś jest to najtańszy samochód tej klasy w Europie, w dodatku całkiem ładny, a w bordowym kolorze i z aluminiowymi felgami jest – moim zdaniem – naprawdę piękny.
Renault nie myślało jednak o wprowadzeniu tego auta na rynki zachodnioeuropejskie. Stało się tak, śmiało powiem, na wyraźne żądanie francuskich związków zawodowych, które domagały się nawet… uruchomienia produkcji Logana we Francji! Choć tak naprawdę – zdecydował rynek. Dacie sprzedają się na pniu, a fabryka w Pitesti ma kłopoty z zaspokojeniem popytu.
Koncern Renault poszedł za ciosem kierując do produkcji coraz to nowe wersje nadwoziowe. Aż trudno czasem uwierzyć, że po Rumunii największymi rynkami zbytu są właśnie Francja i Niemcy. Wzbudziło to zrozumiałą niechęć w ojczyźnie rewolucyjnego przecież w swoich czasach Garbusa. Zwłaszcza tamtejsza prasa chciała ośmieszyć to auto, co cale szczęście jej nie wyszło… Więcej – wyszło za to szydło z worka, że ADAC tak bardzo chciał skompromitować Logana, że zafałszował wyniki testów doprowadzając do przewrócenia się Logana, ale przy prędkości sporo wyższej, niż przyjęta w „testach łosia”. Dopiero sporo później przyznano się do tego nadużycia.
Ale tak naprawdę największy żal mam do Polaków, którzy sami nie mając już żadnej swojej marki motoryzacyjnej jednocześnie nie doceniają samochodu z Rumunii, a wręcz z niego szydzą. Ludzie! To nie jest już model 1310, tylko naprawdę porządny samochód! Osobiście po raz pierwszy zetknąłem się z Loganem w 2005 roku, choć niestety nim nie jeździłem, gdyż nie miałem jeszcze prawa jazdy. Przy okazji – szkoda, że Dacia za modelik swojego auta życzy sobie aż 150 zł!
Mimo to samochód wzbudził moją fascynację i podziw. W zasadzie nie miałem się do czego przyczepić (a przecież młodzi ludzie są bardzo wybredni i niełatwo im zaimponować – przyp. KG). Auto bardzo mi się spodobało, według mnie, to wręcz jedno z najładniejszych aut, jakie można obecnie kupić (to, oczywiście, kwestia gustu – przyp. KG).
Dacia Logan, to auto, które trafiło idealnie w swój czas. Czas, w którym nowe auta są coraz droższe, a producenci przed pojawieniem się Logana gardzili segmentem aut „dla każdego”. Według mnie ten samochód jest najtańszą rewolucją, jaką można było sobie kiedykolwiek kupić. Ma jednak cechę, która tą motoryzacyjną rewolucję wyróżnia – niezawodność. Ale oczywiście nie uznaję tego za wadę ;-)
Według mnie Logan ma jeszcze jedną bardzo ważną cechę, szczególnie w bogatych krajach – reprezentacyjną. To auto, które spełnia wszystkie atrybuty porządnego Mercedesa – ma dużo miejsca w środku i olbrzymi bagażnik. W takim np. Monako, gdzie Ferrari jest tak częste, jak u nas Golfy II i niemieckie przystanki, Logan aż błyszczałby się od fleszy aparatów ;-))) Tam przecież liczy się oryginalność!
Czasem sobie myślę, czy piękny samochód musi aż tak dużo kosztować ? Na przykładzie Dacii widać, że jednak nie musi. A mi na razie pozostaje podziwiać Renault za wyzwanie, którego się podjęło i… zbierać do skarbonki na Logana w wersji Laureate z silnikiem 1.6…
Mikolaj Cwynar
Najnowsze komentarze