Pierwszymi, najbardziej rzucającymi się w oczy, są zmiany w aerodynamice bolidów. Kokpity nie są już oblepione maleńkimi lotkami i skrzydełkami – stosowanie jakichkolwiek dodatkowych elementów zwiększających siłę docisku jest zabronione. Swój wygląd diametralnie zmieniły także skrzydła – przednie zamiast 140 cm, mierzy teraz 1,8 m i jest dużo bardziej rozbudowane. Ma też ruchome elementy, których nachylenie kierowca będzie mógł zmienić dwa razy na jednym okrążeniu w zakresie sześciu stopni. Tylne skrzydło zostało zwężone ze 100 do 75 cm i jest posadowione o 15 cm wyżej.
Regulamin wymusił także inną konstrukcję dyfuzora. Element ten stał się przyczyną dość dużej awantury, w którą wmieszał się zespół ING Renault, będąc przy okazji w całej tej aferze poszkodowanym.
Wróćmy jednak do zmian regulaminowych. Po 11 latach na tory Formuły 1 powróciły opony typu slick, a więc całkowicie gładkie. W zapomnienie poszło ogumienie rowkowane. Największa rewolucja miała jednak miejsce pod pokrywą silnika. Nie dość, że po raz kolejny wydłużono żywotność silnika, pozostawiając kierowcy do dyspozycji tylko 8 jednostek napędowych na cały sezon, to zdławiono obroty do 18.000 na minutę. Mówi się, że zabrało to od 20 do 30 koni mechanicznych.
Największe emocje budzi jednak inny system, w który od tego roku konstruktorzy wyposażają swoje bolidy. Chodzi oczywiście o KERS, czyli Kinetic Energy Recovery System. Jest to system, który odzyskuje energię kinetyczną do tej pory marnowaną przy hamowaniu, magazynuje ją, aby potem przez 6,5 sekundy na okrążeniu oddać ją w postaci dodatkowych 82 koni mechanicznych. Zespół ING Renault zdecydował się na rozwiązanie z akumulatorami i silnikiem elektrycznym, choć na początku mówiło się o urządzeniu opartym o koło zamachowe.
Z tak oto zmienionymi bolidami teamy F1 przybyły do Melbourne, aby wziąć udział w otwierającym sezon Grand Prix Australii. Naszą ciekawość wzbudzało to, jakie czasy będą uzyskiwać kierowcy. W szczególności byliśmy zainteresowani wynikami dwóch zespołów – ING Renault, oraz korzystającego z jednostek napędowych francuskiego producenta teamu Red Bull-Renault.
Pierwszą okazją do sprawdzenia formy bolidów, jak i kierowców, była poranna sesja treningowa. Tor Albert Park przywitał kierowców temperaturą powietrza w okolicach 20 stopni Celsjusza, a asfalt był o pięć stopni cieplejszy. Niestety, kierowcy rywalizowali przy dość mocno zachmurzonym niebie i wszyscy zadawali sobie pytanie czy za chwilę nie spadnie deszcz. Wielką niewiadomą była także forma powracającego po poważnej kontuzji nogi Marka Webbera z Red Bulla. Przypomnijmy – Australijczyk zaliczył upadek na rowerze i doznał złamania kości udowej. Nadal utyka, jednak zapewnia, że jest w pełni zdolny do ścigania. Niestety, czas uzyskane przez lokalnego kierowcę nie napawał optymizmem – Webber uzyskał zaledwie siedemnasty czas, ze stratą ponad 1,5 sekundy do najszybszego podczas tej sesji Nico Rosberga.
Jeszcze większego pecha miał jego młody partner z zespołu, Sebastian Vettel. Niemiec po przejechaniu zaledwie czterech okrążeń zaliczył awarię swojego RB5 i musiał zadowolić się ostatnim czasem. Po dość pechowych występach kierowców Red Bulla mieliśmy przynajmniej nadzieję na dobrą jazdę w wykonaniu etatowych zawodników ING Renault. Niestety, i tu czekał nas zawód. Bo czy można usatysfakcjonować się dopiero dziesiątym wynikiem Fernando Alonso??? Wszak to dwukrotny Mistrz Świata. Dopiero osiemnaste miejsce zajął kolega Hiszpana z zespołu, Nelsinho Piquet.
Jak widać, system KERS nie daje przewagi na torze Albert Park. Niestety, skomplikowana maszyneria, oprócz niekwestionowanych zalet, ma też sporo wad. Do najistotniejszych należą rozłożenie balastu oraz wysokość środka ciężkości. Mimo, iż pozbawiony tego wynalazku, wcale szybszy nie był bolid Roberta Kubicy. Polak wykręcił zaledwie trzynasty czas i bardzo narzekał na brak przyczepności. Pozostali kierowcy zameldowali się na następujących pozycjach:
1. Nico Rosberg, Williams-Toyota, 1:26.687
2. Kazuki Nakajima, Williams-Toyota 1:26.736, +0.049
3. Kimi Räikkönen, Ferrari, 1:26.750, +0.063
4. Rubens Barrichello, Brawn-Mercedes, 1:27.226, +0.539
5. Heikki Kovalainen, McLaren-Mercedes, 1:27.453, +0.766
6. Jenson Button, Brawn-Mercedes, 1:27.467, +0.780
7. Felipe Massa, Ferrari, 1:27.642, +0.955
8. Timo Glock, Toyota, 1:27.710, +1.023
9. Adrian Sutil, Force India-Mercedes, 1:27.993 +1.306
10. Fernando Alonso, Renault, 1:28.123 +1.436
11. Nick Heidfeld, BMW Sauber, 1:28.137, +1.450
12. Jarno Trulli, Toyota, 1:28.142, +1.455
13. Robert Kubica, BMW Sauber, 1:28.511, +1.824
14. Giancarlo Fisichella, Force India-Mercedes, 1:28.603, +1.916
15. Sebastien Buemi, STR-Ferrari, 1:28.785, +2.098
16. Lewis Hamilton, McLaren-Mercedes, 1:29.042 +2.355
17. Mark Webber, RBR-Renault, 1:29.081, +2.394
18. Nelsinho Piquet, Renault, +1:29.461, 2.774
19. Sebastien Bourdais, STR-Ferrari, 1:29.499, +2.812
20. Sebastian Vettel, RBR-Renault, 1:32.784, +6.097
Podczas drugiej sesji treningowej temperatura powietrza wzrosła do 25 stopni Celsjusza, a nawierzchnia toru osiągnęła 31 stopni. Warunki te najwyraźniej przypadły do gustu Markowi Webberowi, który po dość kiepskim występie w pierwszym treningu, tym razem osiągnął czwarty czas, ze stratą zaledwie 0,3 sekundy do ponownie najszybszego Nico Rosberga.
Nieco gorzej poszło tym razem Fernando Alonso. Hiszpan dość długo okupował dół tabeli, jednak w końcówce sesji osiągnął dwunasty czas. Niestety, nie najlepiej poszło po raz kolejny Nelsinho Piquetowi. Młody Brazylijczyk po raz kolejny nie radził sobie za kierownicą bolidu R29 i uplasował się na dziewiętnastym miejscu. Z dobrej strony pokazał się natomiast Sebastian Vettel. Niemiec wykręcił ósmy czas, jednak znów nie ominął go pech. Na jednym z zakrętów popełnił błąd, wykręcił piruet, zgasił silnik i musiał pożegnać się z dalszą jazdą.
Niestety, nadal z problemami z przyczepnością borykał się Robert Kubica. Polak wręcz twierdził, że czuje jakby prowadził nie swój bolid. Efektem był dopiero piętnasty czas. Szczegółowe rezultaty drugiej sesji treningowej prezentują się następująco:
1. Nico Rosberg (Williams-Toyota) 1.26,053
2. Rubens Barrichello (Brawn GP) 1.26,157
3. Jarno Trulli (Toyota) 1.26,350
4. Mark Webber (Red Bull) 1.26,370
5. Jenson Button (Brawn GP) 1.26,374
6. Timo Glock (Toyota) 1.26,443
7. Kazuki Nakajima (Williams-Toyota) 1.26,560
8. Sebastian Vettel (Red Bull) 1.26,740
9. Adrian Sutil (Force India) 1.27,040
10. Felipe Massa (Ferrari) 1.27,064
11. Kimi Räikkönen (Ferrari) 1.27,204
12. Fernando Alonso (Renault) 1.27,232
13. Giancarlo Fisichella (Force India) 1.27,282
14. Nick Heidfeld (BMW Sauber) 1.27,317
15. Robert Kubica (BMW Sauber) 1.27,398
16. Sebastien Bourdais (Toro Rosso) 1.27,479
17. Heikki Kovalainen (McLaren-Mercedes) 1.27,802
18. Lewis Hamilton (McLaren-Mercedes) 1.27,813
19. Nelson Piquet (Renault) 1.27,828
20. Sebastien Buemi (Toro Rosso) 1.28,076
Miejmy nadzieję, że zespół Renault do czasu sesji kwalifikacyjnej odnajdzie formę z końca sezonu 2008 i będziemy mogli cieszyć się dobrymi wynikami zarówno Fernando Alonso jak i Nelsinho Piqueta. O wysokie miejsca kierowców temu Red Bull-Renault jesteśmy raczej spokojni.
Ufamy także, że FIA wyjaśni w końcu sporną kwestię dyfuzorów zespołów Brawn GP, Williams i Toyota. Teamy te zbudowały te części bolidów na pograniczu regulaminu. Co ciekawe, kiedy z pytaniem o możliwość takiego skonstruowania tego podzespołu zwrócił się zespół Renault. otrzymał negatywną odpowiedź. Dziwna to polityka ze strony Federacji. Przy tak ścisłych regułach dotyczących tego sportu nie powinno być miejsca na luki w przepisach. Póki co protesty zostały odrzucone, jednak Renault, Red Bull i Ferrari nie składają broni, zapowiadając apelacje do Trybunału Arbitrażowego FIA.
Grzegorz Różycki
Najnowsze komentarze