Dwa Citroëny BX z Polski już wkrótce wystartują w Rajdzie Budapeszt – Bamako, który jest największym, najdłuższym i najtrudniejszym charytatywnym rajdem na świecie. Przed zawodnikami tysiące kilometrów, wielkie wyzwania i wielka przygoda. O przygotowaniach i pracach nad samochodem opowiedział naszej redakcji uczestnik rajdu, Piotr Biegała.
1. Czym jest rajd Budapeszt – Bamako?
To największy charytatywny rajd na świecie. Do tego najdłuższy i najtrudniejszy. W tym roku liczbą uczestników, długością i czasem trwania – przebił kultowy Dakar. Rajd odbywa się co dwa lata, jest podzielony na kategorię turystyczną, rajdową i spirit. W tej ostatniej startują nasze dwa Citroeny BX. Jest to kategoria dla aut, które są niezwykłe rzadko spotykane, historyczne, albo zwariowane. Start w tej kategorii to prawdziwy zaszczyt ponieważ każdego roku wystartować może tylko 20 załóg. Rajd wymyślili Węgrzy kilkanaście lat temu. Odbywa się miejscami ja trasie dawnego rajdu Paryż-Dakar. W tym roku niemal dosłownie – bo Dakar to jeden z etapów naszej trasy.
2. Kto pojedzie BX-ami? Czy możesz powiedzieć kilka słów o każdym uczestniku?
W sumie jest nas szóstka starych kumpli. Poznaliśmy się przy początkach internetu w Polsce, w grupach motoryzacyjnych – bo to był (i nadal jest) nasz konik. Razem działaliśmy w Klubie Cytrynki, więc naturalnym wyborem były Citroeny BX do tego rajdu. No to po kolei o uczestnikach:
- Tomek Nowak – jeden z najbardziej znanych polskich specjalistów do marki Citroën – naprawia je, tuninguje, ściga się nimi – swego czasu odnosił spore sukcesy w rajdach Citroënem BX 4WD.
- Gabriel Sołtysik – miłośnik marki, miał niezliczoną ilość aut tej marki.
- Krzysztof Trybek – tu z kolei to raczej fan po prostu aut francuskich, do tego zapalony podróżnik – trasę Budapest-Bamako 2016 zaliczył w Żuku, wraz z Piotrem Biegałą, czyli mną ;-) współzałożycielem Klubu Cytrynki. Ja z kolei przejechałem kawał świata moim Citroenem BX, a potem Żukiem.
- Piotr Pyrka – absolutny rekordzista w liczbie posiadanych Citroenów BX – po 10 sztuce stracił rachubę i dzisiaj sam nie wie ile ich ma.
- Rajmund Rojek – jedyny który nie lubi aut francuskich, ale po tej podróży zmieni podejście, bo nie ma innego wyjścia ;-)
3. Skąd Twój pomysł/zapał, żeby wziąć udział w rajdzie? Twoje inspiracje, wcześniejsze wydarzenia, od kiedy właściwie Cię wzięło na takie wyjazdy?
Lubię wyzwania które nie są łatwo dostępne. Start w takim rajdzie to ogrom przygotowań, w tym wypadku musieliśmy dodatkowo poskładać naszego rumaka od zera. Wcześniej przejechałem dwa Złombole, Budapest-Bamako 2016, oraz rajd do Gruzji i po prostu lubię jeździć samochodem. Lubię czuć klasyczną maszynę, bez dotykowych ekranów, bez komputerów, musieć obserwować parametry pracy silnika i podejmować decyzję o tym jak jechać. To nie jest tylko proste naciskanie gazu jak w nowoczesnych autach.
Zobacz także: Nowy Citroën BX diesel: nie ma cewki, nie używa benzyny, nie zamontowaliśmy mu sprężyn
Pod maską mam 70 koni i ani sztuki więcej. Trzeba tym stadkiem umiejętnie zarządzać, aby dotrzeć do celu i jeszcze wrócić. Nosiło mnie od zawsze, ale nie miałem możliwości realizacji wszystkich szalonych pomysłów. Dopiero w momencie, w którym dziecko było duże, życie ogarnięte z grubsza – mogłem skupić się na pożeraniu świata i chłonięciu go bez ograniczeń niemal. Zwyczajnie na to wszystko trzeba po prostu zarobić. A zaczęło się chyba faktycznie od Złombola w 2014 roku – to wtedy musiałem kupić i zrobić Żuka. Miałem na to 9 miesięcy. A teraz wraz z Piotrkiem Pyrką (ten BX należy do niego) i Rajmundem Rojkiem – mieliśmy na to miesięcy 12, ale wyzwanie sporo większe, więc na tydzień przed startem nie jesteśmy jeszcze pewni maszyny. Musimy jeszcze chwilę pojeździć i zaufać.
4. Dlaczego Citroen BX 4×4?
Citroen BX 4×4 to takie trochę głupie auto. Napęd jest fabryczny, ale z racji tego, że miejsca pod maską jest mało – został on dosłownie upchnięty. Aby cokolwiek większego zrobić przy silniku (np. wymiana sprzęgła) – musimy wyjąć cały zespół napędowy a potrzeba do tego dźwigu, w dodatku mamy tylko 1 centymetr luzu, aby tego dokonać. To powoduje że wyzwanie robi się znacznie większe i bardziej szalone. Piotrek miał idealnego kandydata – auto stojące w krzakach od paru lat, skazane na zapomnienie i powolny rozkład. Ale ta maszyna była właśnie 4×4 (lub jak czasem się pisze 4WD) i zdecydowaliśmy się go usprawnić. Sam napęd może nam się przydać na Saharze. Są tam możliwości „polatania” po wielkich wydmach piaskowych – żal nie skorzystać, oraz droga wzdłuż oceanu. Jedzie się po czterometrowym pasie mokrego piasku pędząc prawie 100 km na godzinę próbując unikać fal – niezapomniane przeżycie a jeden błąd i ocean pożre nasze auto…
5. Jak wyglądają przygotowania do udziału w takim wydarzeniu (to jednak stary samochód), co trzeba kupić, naprawić?
No właśnie – doskonałe pytanie. Naszego BX najpierw rozebraliśmy do zera – została golutka karoseria. Następnie wspawaliśmy nowe progi z profili stalowych, aby go usztywnić. Rajdówka musi być jak najbardziej sztywna (jest to rajd amatrorski dlatego nie musimy mieć klatki, gaśnic, itp.). Przy okazji robienia progów – zrobiliśmy oczywiście podłogę, która tu i ówdzie przypominała wóz Flinstonów.
Potem malowanie, zabezpieczanie antykorozyjne i można było rozpocząć składanie. W przypadku auta które od kilku lat po prostu sobie gniło – musieliśmy przejrzeć każdy element. Zweryfikowaliśmy cały napęd na tył (mechanizm różnicowy, blokada napędów, półosie). Do napędu wybraliśmy klasyczny, atmosferyczny silnik Diesla – kultowy XUD o mocy 70 KM. Ten silnik też trzeba było zbudować, czyli rozebrać, obejrzeć, wymienić co trzeba. Na deser poszła „nowa” instalacja elektryczna i naprawdę nowa instalacja hydrauliczna. Koszty całej tej operacji są absurdalne – nie liczyliśmy dokładnie, ale same nowe uszczelnienia, rurki, przewody, opony, felgi, części mechaniczne, łożyska, regeneracja niektórych elementów – to w sumie kilkadziesiąt tysięcy złotych. W tym nie ma żadnej robocizny, bo to nasza prace i nasze ręce. Rajdy samochodowe to nie jest tania zabawa.
6. Jakie trudności czekają Was w drodze – Afryka jest w Polsce mało znana, czego możecie się spodziewać?
Podstawowa trudność to jednak ciasnota auta. Jedziemy w dwóch zespołach po 3 osoby, ale w każdym aucie jest lodówka zamiast czwartego pasażera, oraz bagaże całej ekipy. Pierwszy etap rajdu to supermaraton przez Europę – 3500 km w 72h. Tutaj będziemy jechali nonstop, śpiąc na zmianę w aucie. Już czuję jacy połamani będziemy, przy całej mimo wszystko, wygodzie auta. Nie mamy już po 20 lat dlatego wyobrażam sobie co będziemy czuli ;-)
Druga trudność to codzienne etapy po ok. 500-600 kilometrów w coraz trudniejszych warunkach. Maroko i Sahara Zachodnia są w miarę ok, ale od Mauretanii zacznie się degradacja dróg i warunków do jazdy. Senegal to już mniej asfaltu, więcej dróg szutrowych, a w Gwinei czerwone drogi gruntowe.
Trzecia sprawa to jedzenie – cała szóstka to antytalenty kulinarne, przypalamy nawet wodę na herbatę, więc jeść będziemy to co złapiemy przy drodze w jakiejś knajpce, a tych będzie szybko i sprawnie ubywać im niżej zjedziemy. Poza tym mamy oczywiście zupki w proszku i tajną broń – liofilizaty. Sądzę, że damy radę nie skonać z głodu ;-)
Poza tymi głównymi naszymi problemami (sama jazda nas nie przeraża), będzie ciepło więc luty spędzimy w miłej temperaturze. Cieszymy się już na to.
7. Ile łącznie kilometrów?
Do przejechania mamy ok. 11 tysięcy kilometrów w jedną stronę. Z powrotem pewnie nieco więcej bo chcemy trochę pozygzakować na trasie i odwiedzić dodatkowe miejsca. W 2016 roku nie udało mi się przejechać Żukiem całego wąwozu rzeki Dades w Maroko, więc spróbuję ponownie w tym roku. To tylko jeden z takich celów – mamy ich więcej.
8. Jak wyglądają koszty przygotowania i wyjazdu łącznie, kto je pokrywa?
Koszty pokrywają sami uczestnicy. Tutaj nie mamy wielkiego wsparcia, poza francuskie.pl które pokryło nam koszt zakupu dwunastu identycznych opon odpowiedniej klasy (też francuskie – Michelin). Każde auto ma bowiem dwa koła zapasowe. Pozostałe koszty to wpisowe na rajd, z opłatami administracyjnymi za wizy, zachodnioafrykańskie licencje rajdowe, etc. co daje ok. 1500 euro na osobę. Auto jak już wcześniej wspomniałem to studnia bez dna, ale oczywiście można kupić 3 miesiące przed startem cokolwiek i pojechać na tzw. rympał.
Tak zrobiła w 2016 roku załoga Poloneza która jechała z nami. Na miejscu go sprzedali i odlecieli do domu. Czysty koszt samej już tylko jazdy w rajdzie to ok. 2000 euro na osobę. Z wyliczeń wyszło nam szacunkowo ok. 10 500 złotych na samo paliwo do jednego auta. Ponadto każdy, kto jedzie pierwszy raz w tamte tereny – musi zaliczyć wizytę u lekarza medycyny podróży i strzelić sobie pakiet szczepień. Ciężko zejść poniżej ok. 2000 złotych.
9. Jak można wesprzeć wasz udział (link do Zrzutki? )
Nie można. Nie zbieramy kasy na spełnianie naszych fanaberii, robimy to za swoje, przez nas zarobione pieniądze. Natomiast można wesprzeć ludność mieszkającą w krajach do których dojedziemy. Na przykład szkołę surfingu założoną przez sieroty, które pasjonowały się oceanem i surfingiem lub Rokel Kids Boxing Academy, która została uruchomiona w biednej dzielnicy, aby uczyć dzieci boksowania po szkole (organizacje można je wesprzeć tutaj)
Wówczas cała kasa idzie na cele charytatywne.
Oczywiście możecie wybrać inną organizację, która pomaga na kontynencie afrykańskim i jest to najlepsza forma pomocy jakiej można udzielić. Zwyczajna wpłata jakiejś kwoty tym, którzy wiedzą jak najlepiej Wasze pieniądze wydać. Nie, nie jesteśmy to my ;-)
10. Czy można jakoś obserwować Waszą wyprawę na żywo?
W czasie kiedy my będziemy jechali – możecie codziennie rano (wraz z nami) czytać roadbook i sprawdzać co też nas dziś czeka, a potem sprawdzać na naszym Insta albo FB bieżące relacje. Nasze kanały to oczywiście Grzmiący Rydwan, oraz Polski Przewodnik. Tam będą filmowe krótkie relacje z bieżących wydarzeń, a wieczorami (o ile będzie czas i wena) dłuższy tekst ze zdjęciami na FB. Serdecznie zapraszam do obserwowania.
Na koniec dwie ważne informacje:
- Nie będziemy nadawali pozycji na mapie – organizator wyraźnie prosi o unikanie tego ze względów bezpieczeństwa wszystkich uczestników.
- Afryka, a szczególnie Sahara to olbrzymie odległości i brak zasięgu. Dlatego też nie denerwujcie się, cierpliwie czekajcie – jak tylko złapiemy internet – damy znać że żyjemy i opowiemy co się dzieje.
Bardzo dziękujemy i życzymy powodzenia!
Najnowsze komentarze