Gdy niedawno gościła u nas na testach Dacia Jogger z fabryczną instalacją LPG oraz litrowym silnikiem 1.0 ECO-G o mocy 100 KM, postanowiliśmy ją trochę obciążyć. W środku pojawił zestaw Sleep Pack, na dachu zamontowaliśmy dwa rowery i pojechaliśmy nią w góry. Wbrew twierdzeniom internetowych ekspertów litrowy silnik dał radę. Pojechał, wjechał, zjechał, wrócił razem z nami, spalił niedużo.
Ów silnik od kosiarki lub karton od mleka, jak go nazywają niektórzy, rzeczywiście się sprawdza. Pod górę na szóstce nie wjedziecie, wyprzedzanie potrwa trochę dłużej, ale jedzie. Co do trwałości trudno wyrokować to dzisiaj, ale poprzednik, 0.9 (!) TCE, okazał się całkiem trwały i niezawodny. Czemu litrowy ma być gorszy?
Czy jest to wybór dla każdego? Na pewno nie. Litrowy silnik będzie miał swoje wady, jeśli przeznaczeniem samochodu jest ciągle jeździć z maksymalnym obciążeniem i bagażem pod sufit to lepiej wziąć coś mocniejszego. W Joggerze oznaczać to będzie raczej 140-konną hybrydę niż 110-konnego benzyniaka. Ale jeśli na wakacje jedzie się dwa razy w roku, to ów karton będzie bardziej niż użyteczny.
Niekiedy mam wrażenie, że cała dyskusja o owych litrowych silnikach to trochę taki żal osób, które mają używane samochody z tymi jeszcze większymi jednostkami, że nowe auta są takie drogie. Litrowe silniki bardzo często są przedmiotem hejtu ze strony osób, które nimi nie jechały. Mają swoje wady, nie będą najlepszym i najbardziej niezawodnym rozwiązaniem w każdym przypadku, ale będą się sprawdzać w 80% typowych zastosowań samochodu. Jogger z takim 1.0 poleci nawet 170 km/h z dużym plusem – jeśli będzie trzeba go pogonić na niemieckiej autostradzie.
A jeśli potrzebujesz dwóch – trzech litrów? A to już inne marki, inne samochody, droższe. Dacia takich cudów nie oferuje. Przeczytaj nasz test Dacii Jogger Sleep Pack…
Najnowsze komentarze